.....


monitoring pozycji



********************









Pierwsza strona - Spis stron


^^^^^^^^^^^^^^^^^



a Notatki: Wstęp.

aa Notatki: 1977 a
Co to jest zło? Co to jest dobro?

ab Notatki: 1977 b
Kompleksy i zadufanie

ac Notatki: 1978a
O rozwoju społeczeństw.

ad Notatki: 1987a; 1988a
Cud świadomości człowieka.

ae Notatki: 1987; 2018
O żydowsko-polskich stosunkach.

af Notatki: 1991a; 1993a
Dylematy człowieka współczesnego.

ba Notatki: 1994a
Dlaczego nikt nie zwalcza gospodarczych oszustów?

bb Notatki: 1997a
Nie można biernie przyglądać się złu i nie reagować na przemoc.

bc Notatki: 1997b
Zawiedzione nadzieje

bd Notatki: 1997c, 1998a; 1999a
Pozory liberalizmu gospodarczego. Zniewolona wolność.

be Notatki: 1997b; 2001a
Świat jest obojętny na eksterminację narodu czeczeńskiego.

bf Notatki: 2001b
„Zabijanie” nudy na nocnej służbie.

bg Notatki: 2002a
Czy koszty przemian musiały być tak wysokie?

cc Notatki: 2007f
Nie takich przemian chcieliśmy. Która z poprawności wyrządziła więcej szkód?

cd Notatki: 2003a; 2007a
Jaka ma być ta gospodarcza równowaga?

ce Notatki: 2003b; 2007b
Dlaczego po 1989 roku rozwój naszego kraju był tak chaotyczny, tak powolny i odbywał się z wielkim rozwarstwieniem i z tak ogromnymi kosztami społecznymi?

cf Notatki: 2003c; 2007c
O podatkach.

cg Zapiski: 2003d; 2007d
Wykluczanie obywateli z konsumpcji, to ograniczanie podaży i początek ciągłego procesu wykluczania.

ch Zapiski: 2003e
Czy bieda i ekonomiczne wykluczenie przystoi epoce wielkiego postępu i wzrostu wydajności procesów wytwarzania?

ci Zapiski: 2003f
Postulaty „Solidarności” wyrzucono do kosza.

cj Zapiski: 2003g; 2007e
Jaka ma być ta globalizacja?

ck Zapiski: 2003h
O stosunku do osób ułomnych i cierpiących.

ca Notatki sprzed 2003a
Pułapki myślenia zbyt doktrynalnie liberalnego.

cb Notatki sprzed 2003b
Niewykorzystane potencjały ludzkiej pracy i ludzkich zdolności.

da Zapiski: 2004a
Czy istnieją biedni Polacy? Społeczne podziały.

db Notatki: 2005a
„Nie lękajcie się”

dc Notatki: 2006a
Główna linia podziałów. Marginalizacja i wykluczenie wielu Polek i Polaków.

dd Notatki: 2006b
Exodus rodaków. Ucieczka z beznadziei.

de Notatki: 2007g
O poprawności ekonomicznej, politycznej i moralnej.

df Notatki: 2007h
Zaćmienie umysłów czy egoizm establishmentu?

dg Notatki: 2007i
O samozadowoleniu elit. „Humanizm” opresyjny. „Otwartość” marginalizująca i wykluczająca.

dh Notatki: 2007j
Nie powinno się ograniczać gry rynkowo-społecznej.

di Notatki: 2007k
O neoliberalnej poprawności i nadgorliwości.

dj Notatki: 2007l
Liberalny przechył.

fa Notatki: 2008a
Nieznośna propaganda sukcesu

fb Notatki: 2008b
Receptą na sukces gospodarczy i spokój społeczny jest równowaga gospodarczo-społeczna.

fc Notatki: 2008c
Świat jest tajemnicą. Jedynie słuszne myślenie jest niebezpieczne.

fd Notatki: 2008d
Czy jako naród mamy prawo do pozytywnego myślenia o sobie?

fe Notatki: 2008e
O światowym kryzysie i o zmianie światowego podziału konsumpcji i pracy.

ff Notatki: 2008f
Kryzys nie wziął się z niczego. Przyczyny kryzysu.

fg Notatki: 2008g
Gra rynkowa bez żadnych humanitarnych reguł.

ga Notatki: 2009a
Struktura dzisiejszego kapitalizmu. Czy sprywatyzować demokrację?

gb Notatki: 2009b
Dyktatura większości. Polityczna i medialna bezduszność.

gc Notatki: 2009c
Czy osoby produktywne są ofiarami osób nieproduktywnych?

gd Notatki: 2009d
Inercja świadomości elit w kwestii dotyczącej naszej transformacji. Unikajmy schematów.

ha Notatki: 2010a
Narodowa tragedia.

hb Notatki: 2010b
Po co nam ten konflikt? Para-liberalna bezduszność. Obrona pseudo liberalnej, postkomunistycznej rzeczywistości.

hc Notatki: 2010c
Choroba wykoślawionych idei nowoczesności i postępu.

hd Notatki: 2010d
Komu upodlenie, komu honory?

ia Notatki: 2011a
Opresyjny system. Odporni na rzeczywistość.

ib Notatki: 2011b
Jaka będzie nasza starość?

ic Notatki: 2011c
O kryzysach: gospodarki, wartości, demokracji, globalizacji.

id Notatki: 2011d
Kryzys w Grecji. Epoka prestidigitatorów i krzykaczy.

ie Notatki: 2011e
Brak poszanowania wartości pluralizmu przez „ucywilizowanych nowocześnie”

ie Notatki: 2011x


if Notatki: 2011f
Erozja neoliberalnego kapitalizmu. Kryzys nie wziął się z niczego.

ig Notatki: 2011g
Dysonans między wydajnością gospodarek a gospodarczym i społecznym zorganizowaniem.

ih Notatki: 2011h; 2012a
Idee „Solidarności” nie umarły.

ja Notatki: 2012b; 2013a
Przesilenie kapitalizmu, który nazywają liberalnym

jb Notatki: 2013b
Neoliberalny ustrój kastowy. Cofnięcie się w zaawansowaniu humanizmu.

jc Notatki: 2013c; 2014a
Neoliberalno-lewacko-korporacyjno-kapitalistyczny,”postępowy” system gospodarczo-społeczny jest źródłem napięć lokalnych, globalnych i ludzkich nieszczęść.

jd Notatki: 2014b
Współczesna „postępowa” ortodoksja. Kapitalizm ideologiczny, obłudny.

je Notatki: 2014c; 2015a
Liberalny letarg. Czy nastąpi przebudzenie?

jf Notatki: 2016a
Zaciekły opór establishmentu przed utratą ego-liberalnych przywilejów.

jg Notatki: 2016b; 2017a
Para-liberalna propaganda przestaje oddziaływać.

jh Notatki: 2018a; 2019a; 2020a
Pseudoliberalna i pseudo postępowa hucpa.

ji Notatki: 2020b
Wysferzone, egoistyczne, zarozumiałe elity

Notatki: Spis treści


OOOOO
OOOOO


NOTATKI - CAŁOŚĆ


OOOOO
OOOOO



Zabawy słowami a

Zabawy słowami b

bg Notatki: 2002 a

Czy koszty przemian musiały być tak wysokie? Potrzebna jest elastyczność i ciągła, bieżąca weryfikacja już istniejących reguł.



Stare fotografie - Pierwsza z prawej w górnym rzędzie - Zofia Działecka


Portiernia – czerwiec 2002 r.

Teorie i doktryny liberalizmu gospodarczego.

Teorie i doktryny liberalizmu gospodarczego, wolności gospodarowania, wolnej gry rynkowej były formułowane dla konkretnych warunków, w konkretnym czasie w konkretnym miejscu. Były one potrzebne, wychodziły naprzeciw oczekiwaniom i potrzebom organizowania gospodarki generującej większą innowacyjność, zapewniającej wysoką jakość, funkcjonalność i nowoczesność produktów i usług i były one efektywne. Dziś wydaje się, że Ameryka a za nią Świat powinien odejść od tych sterylnie liberalnych zasad i metod. Dziś Ameryka i świat jest w innym punkcie rozwoju i potrzebują większej demokratyzacji gospodarczej i większego uspołecznienia pieniądza. Jednak w pewnych środowiskach, w pewnych krajach, również u nas te zastygłe, nieskażone niczym, liberalne doktryny usadowione w umysłach osób z niektórych środowisk ani drgną i przyjmują formę ideologii. Tak jak każde inne ideologie, tak samo doktryny ekonomiczne w umysłach i rękach ortodoksyjnych wyznawców, nieznoszących żadnych odstępstw w żadnych warunkach i w żadnym czasie mogą przynieść złe skutki.

Niekiedy słuchając wypowiedzi niektórych naszych ekonomicznych ekspertów mam odczucie, że są oni typowymi książkowymi molami, mają książkową wiedzę, ale nie potrafią myśleć samodzielnie, co gorsze nie brakuje im determinacji by te wyuczone reguły wprowadzać w życie, nie zadając sobie trudu, by je przemyśleć, by je dostosować do naszych krajowych warunków, do naszej gospodarczej i społecznej rzeczywistości. Zupełnie ignorują pragmatyzm i intuicje innych. Ci, którzy chcą je choćby trochę poluzować są niezwykle silnie zwalczani i określani mianem sił wstecznych, ciemnych, prymitywnych, oszołomskich.

Oczywiście zasady liberalne, wolnościowe są i będą nadal aktualne, co nie znaczy niewzruszone i że nie mogą być zmieszane z innymi zasadami, że nie mogą współistnieć z aktualnie istniejącymi potrzebami konkretnych gospodarek. Potrzebny jest zdrowy rozsądek i praktycyzm działania.

Okazuje się, ze nawet myślenie liberalne, wolnościowe, które wydaje się być z początku choćby z nazwy bardzo anty ideologiczne, które powstaje na bazie złych doświadczeń związanych z ideologiami i doktrynerstwem i które jest przeciwstawianiem się tego typu ideologicznemu myśleniu, którego hasłem i pragnieniem działania jest wolność może w swej anty doktrynalnej gorliwości wprzęgnąć się znów w procesy radykalizacji i ideologizacji. My, ludzie mamy tendencje do wizjonerstwa, do porządkowania, do stwarzania reguł, stereotypów. Potrzebny jest wielki umiar, wielki rozsadek, wielka uważność i pragmatyzm, by naszemu myśleniu i działaniu nie przytrafiały się powtórki z ideologizacji.


Portiernia – czerwiec 2002 r.

Historyczna spirala. O chodzeniu po grani.

Ludzkość nie obraca się ciągle po tym samym torze, ale jej tor rozwoju biegnie ciągle w nieznane, często przyjmując kształt historycznej spirali. Człowiek dążąc ku coraz większej doskonałości chciałby wiedzieć, jaki jest cel i sens tej podróży. Ale są to chyba pytania bez odpowiedzi. Pomimo tego jest skazany na dokonywanie ciągłych wyborów, ale też na podróż po grani, na ciągłe balansowanie i utrzymywanie w tej podróży równowagi. To balansowanie i utrzymywanie równowagi dotyczy różnych sfer i poziomów życia, dotyczy spraw drobnych, błahych i spraw ważnych.


Portiernia – czerwiec 2002 r.

Potrzebna jest elastyczność i ciągła, bieżąca weryfikacja już istniejących reguł.

Trzeba być uważnym, by stanowczość nie przekształciła się w doktrynerstwo. Pogląd, że zjawiska, procesy społeczne, ekonomiczne itp. są zawsze takie same niezależnie od miejsca, czasu, od punktu rozwoju, w którym znajduje się społeczeństwo staje się coraz bardziej anachroniczny. Jesteśmy świadkami niesłychanego przyśpieszenia wszelkich procesów. Dziś życie społeczeństw jest coraz bardziej złożone, skomplikowane, jest więcej czynników je kształtujących i nie można go opisać jednoznacznymi, ostrymi regułami. Procesy zmian we wszystkich sferach życia są tak szybkie i intensywne, zakłóceń tych procesów jest tak dużo, że tracą znaczenie sztywne opisy zjawisk. Każda ortodoksyjna doktryna, sztywno realizowana może przynieść więcej zła niż dobra. Skrajne doktryny sztywno realizowane mogą doprowadzić do katastrofy.

Teorie, modele ekonomiczne wymagają korekt. Te, które sprawdzały się przed kilkudziesięciu laty nie muszą sprawdzać się w dzisiejszych warunkach. Reguły, idee nie powinny być traktowane zbyt sztywno i nie powinny być wprowadzane bez śledzenia, studiowania na bieżąco aktualnej sytuacji, aktualnych uwarunkowań, bez wprowadzania korekt i dostosowań.

Klasyczne reguły liberalne, czysto rynkowe, zupełna neutralność państwa w procesach zmiany struktury rynku sprawdziły się tam, gdzie gospodarka tworzona była od podstaw, od początku na dziewiczym terenie, nieskażonym innym ustrojem, tak jak to miało miejsce np. w Północnej Ameryce, gdzie było wystarczająco dużo „gospodarczego pola” do uprawy, by każdy mógł znaleźć swoją „działkę”, gdzie każdy samodzielnie mógł wypracowywać swoją zamożność, swoją pozycję ekonomiczną i społeczną gdzie organizowanie się społeczeństwa, tworzenie gospodarki, społecznych relacji, prawa następowało od podstaw.

W gospodarkach już funkcjonujących, istnieje ryzyko powstania w łatwy i szybki sposób stosunków oligarchicznych, zawłaszczenia, przejęcia wspólnego majątku przez mniejszość i to w znacznej części metodami przestępczymi. Zarówno gospodarka komunistyczna w założeniu super socjalna i super sprawiedliwa, w całości zaplanowana jak i gosp. czysto liberalna, czysto rynkowa, bez żadnych ograniczeń i interwencji są nieefektywne i niebezpieczne i mogą doprowadzić do nieszczęść. Oczywiście trudno jest wyznaczyć tory, reguły, które byłyby dla gospodarki najlepsze.

Oczywiście najlepiej jest, gdy gospodarka oscyluje wokół stanu równowagi a odchylenia mają małą amplitudę, unikając skrajności i to oscyluje według potrzeb skutecznego i harmonijnego jej rozwoju. Różne fazy gospodarki, różne okresy gospodarczego rozwoju, w których znajduje się społeczeństwo wymagają gospodarki o różnych intensywnościach czynników składowych, o różnej intensywności polityki socjalnej, o różnej intensywności liberalnej polityki rynkowej, o różnych intensywnościach samoregulacji i interwencjonizmu państw, itd., tak by gospodarka powracała do stanu zrównoważenia.

Chyba nie przypadkowo w demokracjach, w państwach o rozwiniętych dziś gospodarkach do władzy dochodziły na przemian różne polityczne opcje, w programach, których były uwzględniane różne relacje tych składników. Na przemian występowały w tych demokracjach okresy dyscyplinowania gospodarki i finansów i okresy o przewadze polityki pro-społecznej i pro-konsumpcyjnej.


Portiernia – styczeń 2002 r.

Wierzyliśmy w liberalizm gospodarczy i w wolną grę rynkową.

Nie jest winą zarządzających gospodarką to, że to oni akurat znaleźli się w newralgicznym miejscu, na pozycjach, które stały się dla nas społeczeństwa pozycjami zawierzenia, i że ich koncepcje programowe oparte na naukowych założeniach i na istniejącej światowej modzie na neoliberalizm społeczeństwo czy duża jego część, a przede wszystkim środowiska opiniotwórcze przyjęły bezkrytycznie, jako pewnik. Ta potrzeba autorytetów, które by nami pokierowały, potrzeba autorytarnych koncepcji była powodowana głodem doganiania Zachodu i wizją szybkiego stawania się państwem rozwiniętym i nowoczesnym. Okazało się, że te przyjęte założenia, koncepcje, programy były życzeniowe Byliśmy przekonani, że ogromne koszty tej gonitwy, tego doganiania Zachodu na skróty są konieczne. Po rządach komunistycznych marionetek czuliśmy głód na autorytety prawdziwe. Jednak dzisiaj drażnią mnie postawy niektórych polityków i publicystów i ekspertów, którzy niezmiennie tkwią w przeświadczeniu, że cała transformacja przebiegała w optymalny, idealny sposób, a wyrażane przez część społeczeństwa niezadowolenie jest wyrazem niedojrzałości i nieudolności niezadowolonych osób w przystosowaniu się do nowych warunków życia. W naszej transformacji były też sukcesy ale przecież obfitowała ona w porażki.

Byłem zwolennikiem myślenia liberalnego, ale liberalnego prawdziwie. Każdy ma prawo do wolności, do samodzielnych wyborów i do kształtowania swoich poglądów, zasad i sposobów życia i współżycia, kształtowania swoich relacji ze światem i z innymi ludźmi. Jednak od jakiegoś czasu drażni mnie kategoryczne, „niby liberalne’ myślenie niektórych osób. Osoby te przedstawiające się, jako światli liberałowie przedstawiają swoje poglądy, jako „jedynie słuszne”, niepodważalne, natomiast wszystkich myślących inaczej traktują automatycznie, jako tych zacofanych, godnych litości lub potępienia, których poglądy nadają się jedynie do zwalczania. Takie radykalne postawy są zaprzeczeniem liberalizmu, zaprzeczeniem zasady poszanowania różnych sposobów myślenia i życia, które występują równolegle, które trzeba szanować jeśli tylko nie godzą w innych ludzi.

Przyznaję się, że w przeszłości ja również przyznawałem rację tym politykom i publicystom, którzy uważali, że niektórzy inni politycy są zbyt radykalni, że może zbyt radykalnie podchodzą do kwestii rozliczeń i zbyt surowo oceniają osoby, które uważały, że trzeba dać szansę urzędnikom i politykom PRL-u po oddaniu przez nich władzy, szansę na refleksje, na przewartościowanie swego myślenia, że trzeba im przebaczyć, zapomnieć o niegodziwościach niektórych z nich. Dziś wydaje mi się, że taka pobłażliwa postawa była postawą zbyt daleko idącą, że przebaczaniu towarzyszyło zapomnienie ogromu krzywd wielu osób, które były prześladowane przez komunistyczny reżim. Dziś uważam, że zaniechanie dochodzenia prawdy, zapomnienie plugastw i zbrodni dokonywanych przez osoby z kręgów władzy i aparatu przemocy była mającym złe reperkusje błędem. Oczywiście tych, którzy się poddali nie dobija się, nie honor się nad nimi pastwić, jednak również nie honor zapominać o ich ofiarach. Jakże wielu z tych prześladowców stało się w nowej rzeczywistości wysoko ulokowanymi urzędnikami czy prominentami biznesu Z kolei wiele osób dawniej prześladowanych nie mogło doczekać się przedstawienia prawdy, nie mogło przebić się, by ujawnić, wykrzyczeć swoje upokorzenie. To tłamszenie emocji, to ukrywanie traumatycznych przeżyć w połączeniu z ekonomiczną marginalizacją musiało ich wiele kosztować, musiało spowodować rozgoryczenie i rozczarowanie nową rzeczywistością, stłamszenie i zniechęcenie do aktywności. Nie oznacza to, że należy rezygnować z przebaczania i pojednania, jednak wszelkie krzywdy powinny być nazwane po imieniu.


Portiernia - styczeń 2002 r.

Myślowe pułapki.

Czy skomplikowane teorie i analizy, które wydają się być bardzo inteligentnymi, muszą być i czy są zawsze trafne?

Oczywiście myślenie, intelektualny ferment jest podstawą wszelakiego rozwoju. Niemniej w wywodach niektórych ekspertów drażni pewna arogancja, zamykanie się na racje innych, brak chęci do korekt swojego myślenia.

Czy używany przez niektórych publicystów skomplikowany język jest adekwatny do zachodzących procesów? Czy barwne wywody, analizy i syntezy dokonywane wyszukanym językiem nie są zbyt często przesadnie skomplikowane, wydumane, przeintelektualizowane, gdy rzeczywistość polityczna, gospodarcza jest bardziej trywialna? Mam wrażeni, że dość często skomplikowanie sądów nie idzie w parze z ich trafnością.

Oczywiście dociekliwość, przenikliwość, dostrzeganie skomplikowanych mechanizmów, ich niuansów są bardzo potrzebne. Doceniam osoby, które dokonują gruntownych, wszechstronnych analiz i tak potrzebnych syntez i które są jednocześnie otwarte na dialog, na racje innych osób i na realia. Jednak w moim odczuciu jest sporo osób hermetycznie zamkniętych na dziejącą się blisko rzeczywistość, oddalonych od empirii, które do wyjaśnienia prostych zjawisk stosują przesadnie skomplikowany aparat analizatorski, w wywodach których jest wiele nadinterpretacji, teorii wydumanych, przeteoretyzowanych, prawie kosmicznych, rodem z powieści sensacyjno- fikcyjnych, „matriksowych”, jakby wziętych z modnych powieści i scenariuszy, surrealistycznych, a nawet demagogicznych, do tego podawanych czasami bardzo skomplikowanym i barwnym barokowym językiem. To tak jakby życie stada gołębi opisywać wyrafinowanym językiem psychologa, a zjawisko staczania się kamienia z góry językiem filozofa. Owszem, niech będą to analizy głębokie, ale nieoderwane od Ziemi.

Niezwykłym danym nam ludziom darem jest możliwość myślenia, jednak myślenie często też prowadzi nas na manowce, w myślowy labirynt, w myślowe zaułki, w myślowe koleiny i może stać się obsesją, z której trudno jest się wydostać. Dlatego tak ważnym jest dopracowanie się umiaru, otwartości i tolerancji dla inaczej myślących, dlatego tak ważnym jest staranie się, by mieć do własnego myślenia dystans i by nie uważać je za „jedynie słuszne”, dlatego tak ważne są dyskusje, wzajemne ucieranie swoich poglądów. A jeśli nawet uważamy gdzieś głęboko swoje myślenie za słuszne, nie wpadajmy w zadufanie i nie uważajmy inaczej myślących za gorszych.

Mam odczucie, że niektórzy komentatorzy życia gospodarczego i społecznego przedstawiają problemy gospodarcze i naszą społeczno- gospodarczą rzeczywistość bardzo jednostronnie.


Portiernia – styczeń 2002 r.

Chyba jednak rzeczywistość jest na tyle skomplikowana, zachodzą w niej takie procesy, że nie można jej opisać prostym językiem, wymaga ona z jednej strony dużej przenikliwości i drobiazgowych analiz, z drugiej strony dużego stopnia uogólnienia. Zapewne jest większa szansa na to, że człowiek myślący, niebazujący tylko na intuicjach, ale rozwijający te intuicje, werbalizujący je i poddający przemyśleniom ma bez porównania większą szansę na osiągnięcie lub choćby dotknięcie prawdy. (jeśli prawda istnieje, jeśli istnieje jedyna prawda). Niemniej zawsze w głoszeniu swoich poglądów, swoich „prawd” potrzebna jest pokora


Portiernia – styczeń 2002 r.

Ciąg dalszy notatki o myślowych pułapkach.

Wydawało by się, że im ktoś ma bardziej zaawansowany proces myślenia tym jest mniej podatny na wpadniecie w tzw. myślowe kanały. Obserwując jednak dzisiejsze stany umysłów i zachowania wielu osób elit, z różnych środowisk opiniotwórczych, z dorobkiem naukowym, artystycznym i publicystycznym dochodzę do wniosku, że osoby te „bujają w obłokach”, że są oderwane od rzeczywistości a ich myślenie toczy się uparcie po niewzruszonych koleinach.

Jeśli w kanały myślowe wpadają osoby, które z różnych względów mają duży wpływ na opinię publiczną, to może to być sytuacja niebezpieczna. Doświadczenie historyczne uczy nas, że demagodzy w sprzyjających warunkach mogą pociągnąć za sobą tłumy i może to doprowadzić do wielkich tragedii ludzkich i społecznych.

Nie tylko osoby prymitywne, ale i osoby o rozwiniętym myśleniu a nawet intelektualiści mogą tkwić w myślowych stereotypach. Trudno, by nawet najwięksi intelektualiści posiedli wiedzę absolutną o świecie, o człowieku, o społeczeństwach i by posiadali na tyle wystarczającą wiedzę we wszystkich dziedzinach, by mogli stawiać pełne, jednoznaczne diagnozy dotyczące naszej rzeczywistości z absolutnym przekonaniem o swojej nieomylności.

Aby nie wpaść w myślowe i emocjonalne pułapki i by nie tkwić długo w stereotypach potrzebna jest pokora i wielka ostrożność. Nawet zawierzanie ekspertom, autorytetom w poszczególnych dziedzinach naszego życia może nie uchronić nas od myślenia błędnego.

Myślowe i emocjonalne kanały, w które wpadają intelektualiści czy autorytety z poszczególnych dziedzin nauki są niebezpieczne, dlatego, że autorytety mogą pociągnąć za sobą, za swoim myśleniem wielkie rzesze ludzi, nawet większość społeczeństwa. Dlatego tak ważne jest, by w kraju szanowano swobodę wypowiedzi i prawo do głoszenia różnych poglądów, opinii i ocen, nawet tych skrajnych, oczywiście, jeśli nie godzą one w godność osób, grup, społeczności, nacji czy ras. Ścieranie się poglądów jest najlepszym zabezpieczeniem przed myślowymi pułapkami, przed demagogią i powinno być postrzegane nie, jako coś gorszącego, ale jako normalną, zdrową sytuację, która świadczy o normalności społeczeństwa i państwa. Oczywiście jak we wszystkim potrzebny jest umiar i nie doprowadzanie do sytuacji krytycznych, do takich animozji i nienawiści, które mogą doprowadzić do zachowania nienawistnego, agresywnego, nawet do domowej wojny.


Portiernia- styczeń 2002 r

Zadziwienie człowieka urodzonego w epoce tramwajów nieprzegubowych nad działaniem telefonu komórkowego.

Istnieje jakiś niepojęty dysonans, paradoks, zagadka czy człowieczy dramat? Człowiek z jednaj strony jest bezradny wobec praw przyrody i przemijania, z drugiej strony ujawnia swój geniusz myśli, świadomości, wykorzystuje dane przez Świat/ Siłę Sprawczą/ Absolut/ Boga możliwości, instrumenty, by mu służyły.

Czy nie jest nadzwyczajne chociażby to, że miliony ludzi mogą porozumiewać się ze sobą z każdego miejsca i w każdych okolicznościach, że mają przypisaną sobie jedną częstotliwość, jeden rodzaj fali w eterze, jeden malutki zakres częstotliwości radiowej? Czy to nie jest niebanalne, nieziemskie, że fale w eterze, strumienie ładunków w kablach przenoszą informacje, a ludzie potrafią to genialnie wykorzystać, że niepoliczalne ilości informacji, dźwięków, obrazów, opisów, myśli, naukowych i filozoficznych dociekań, artystycznych dzieł itd. przenikają eter, że ludzie potrafią porozumiewać się na odległość.

Czy geniusz ludzki wykorzystuje coś przypadkowego, przypadkowo istniejącego, czy wykorzystuje genialność świata, genialność Stwórcy, który dał człowiekowi instrumenty do wykorzystania, dał możliwość zaistnienia człowieczego geniuszu (odbicia geniuszu boskiego)?

Ateiści wytłumaczą to tak samo jak tłumaczą myślenie, właściwościami materii, układaniem się w bardziej lub mniej do siebie podobne, powtarzające się ciągi porcji materii i energii itp. argumentami. Dla nich myślenie, ludzka świadomość, to wynik przypadkowych materialno-energetycznych procesów, to twór materialnych, przypadkowo zaistniałych istot jakimi są ludzie.

Wierzący w Boga wierzą, że siłą sprawczą jest moc nadprzyrodzona, że umysł ludzki jest niesamowitym, genialnym tworem Mądrości Absolutnej, Logos, a przestrzenie bogate w informacje, pola magnetyczne, radiowe, przepływy energii i inne „cuda” są boskimi, danymi do wykorzystania ludzkim umysłom instrumentami?


Styczeń 2011

Czym jest świat, kim jest człowiek?

Naukowcy, zwłaszcza fizycy i matematycy próbują odnaleźć w świecie uporządkowania, jakiejś logiki, i wydaje się że odnajdują to uporządkowanie. Trudno jest ocenić, w jakim stopniu odnajdywane uporządkowania są rzeczywiste, pochodzą od mądrości absolutnej, czy wynikają z chęci i umiejętności naukowców uporządkowanego opisania chaosu i przypadku. Myślę, że jednak takie uporządkowania, choćby w naszym ludzkim rozumieniu istnieją. Ale nawet kunsztowne, fascynujące myślenie naukowe, które świadczy o fenomenie ludzkiego umysłu, a także myślenie i zdolności techniczne, technologiczne z jakim mamy dzisiaj do czynienia i wykorzystywanie istniejących w „naturze”, w istocie świata możliwości, nośników jest czymś wspaniałym, świadczącym chyba, że ład, celowość w świecie istnieje.


Portiernia – kwiecień 2002 r.

Żal do polityków „Platformy Obywatelskiej”.

Mam wielki żal do polityków „Platformy Obywatelskiej”, którzy czmychnęli z „Unii Wolności” Pewnie jest rzeczą normalną to, że kształtują się nowe siły polityczne, nowe partie, nowe sojusze. Każdy ma prawo do przewartościowywania poglądów, do zmian. Lecz dla mnie bardzo ważną wartością jest lojalność. Dziwi mnie to, że część osób z UW, w większości z dawnego „Kongresu Liberalno-Demokratycznego” odeszło przed wyborami do powstałej niedawno „Platformy Obywatelskiej”. Przecież to ludzie Kongresu byli najbardziej liberalnym skrzydłem Unii, byli filtrem i tamą dla bardziej pro społecznych idei innych jej członków i przyczynili się najbardziej do spadku jej popularności. To liberalna polityka gospodarcza i ascetyczna polityka finansowa forsowana przez liberałów z KLD podtopiła statek, który wiózł UW, a gdy już statek zaczął tonąc politycy liberalni z niego czmychnęli.

Ucieczka budzi we mnie uczucie zawodu. Własne ambicje przeważyły nad lojalnością. „Unię Wolności” ceniłem i cenię między innymi za to, że ludzie, którzy różnili się w poglądach na poszczególne sprawy polityczne, ekonomiczne czy społeczne potrafili w imię wyższych wartości być razem, że potrafili być tolerancyjni, zdroworozsądkowi, że chcieli być wierni pewnym wartościom moralnym, które wyżej cenią niż popularność i procenty oddanych na nich głosów. Jednak ta wiara w uczciwość polityków zachwiała się dziś po rozłamie, po przedłożeniu przez część członków Unii swoich politycznych ambicji, politycznych karier nad takie wartości jak lojalność, honor. Niestety ci uczciwi, kierujący się dobrem społecznym, rozwagą, etyką, honorem, dumą, którzy nie chcą rozmieniać swojego życia, swojej działalności opozycyjnej i późniejszej- w wolnej Polsce na drobne, którzy nie chcą swojej osobowości wystawiać na sprzedaż, do politycznego handlu musieli z życia politycznego, publicznego odejść, z wielką stratą dla nas wszystkich. Mam nadzieję, że jeszcze do niego powrócą z podniesionym czołem i z czystym „politycznym” sumieniem.

Nie jest niczym zdrożnym wchodzenie w nowe polityczne układy, próbowanie tworzenia nowej politycznej siły mającej wpływ na losy kraju, jednak musi to być czynione z rozwagą, kulturą, z zachowaniem etycznych norm, bez „deptania” dotychczasowych politycznych wspólnot, bez zbyt wygórowanych osobistych ambicji. Wyniki sondażowych popularności nie powinny być najważniejszą z przesłanek kierującą zachowaniem jednostek. Być może, taka wizja uprawiania polityki jest naiwna i utopijna, być może gra polityczna jest jej nieodłączną częścią składową. Jednak szkoda, że przesłania ona inne wartości.

Politycy dawnego K.L.D., którzy najpierw szukali ratunku i wsparcia U.W. i którzy mocno zradykalizowali liberalną politykę Unii i którzy przyczynili się do utraty przez nią społecznego poparcia, gdy nadarzyła się okazja razem z innymi politykami wykorzystali sukces wyborczy Olechowskiego i niejako „po jego plecach” doszli do dzisiejszej pozycji PO. Stosując modne obrazowania i porównania, to tak jakby część załogi statku, za której przyczyną powstała dziura w jego dnie i która wprowadziła go w obszar burzy opuściła tonący statek i towarzyszy podróży przy nadarzającej się okazji. Najbardziej bolą nieetyczne zachowania, sprzeniewierzenia osób, którym się zaufało, z którymi wiązało się nadzieje, że będą się kierowały w swoim działaniu uczciwością i etyką. Oczekuje się od nich więcej niż od innych i ocenia się ich bardziej krytycznie. Ich nieetyczne zachowania doskwierają dużo bardziej niż czyny dawnych politycznych przeciwników. Czy to przedkładanie politycznej popularności i dążenia do władzy nad inne wartości, i powołanie PO w taki sposób nie stanie się początkiem jej erozji?

Unia Wolności, to ugrupowanie, w którym znalazło się wielu ludzi ideowych, pro-państwowych i prospołecznych, dla których dobro wspólnoty obywatelskiej i państwa są niekwestionowanymi wartościami, dla których dobro państwa utożsamia się i realizuje poprzez dobro wszystkich obywateli. Wcześniej Kongres Liberalno-Demokratyczny a dzisiaj Platforma Obywatelska, to ugrupowania ludzi będących pod silnym wpływem liberalnej ideologii gospodarczej, wolnego rynku, dla których dobro państwa ma być budowane przez establishment, poprzez aktywność ludzi elit. Dla ludzi PO osobiste sukcesy, własne kariery biznesowe, bogacenie się, kariery polityczne są wartościami nadrzędnymi nad innymi wartościami, choćby takimi jak społeczna solidarność, walka z bezrobociem i wykluczeniem. Dlatego w sytuacji kryzysowej drogi ludzi o różnych systemach wartości musiały się rozejść.


Portiernia – maj 2002 r.

Błąd Unii Wolności.

Z perspektywy minionego czasu największymi błędami „Unii” Wolności”, skupiającej przecież w swoich szeregach ludzi o różnych politycznych poglądach: od socjalistycznych do liberalnych- było to, że osoby o radykalnych poglądach liberalnych, wywodzących się przede wszystkim z „Kongresu Liberalnego” zdominowały w praktyce jej działania, oraz chyba zbytnia uległość i zbyt szybkie wprowadzanie nakazów Unii Europejskiej”. No, ale może trudno było wyczuć, w jakim stopniu te nakazy były warunkami sztywnymi, a w jakim polityczną i gospodarczą grą.

Szkoda, że osoby tak bardzo zasłużone dla odzyskania wolności i niepodległości przez Polskę, osoby tworzące KOR i z nim związane, eksperci „Solidarności” i osoby zasłużone dla tego wielkiego ruchu, osoby zacne i spolegliwe takie jak np. pani Olga Krzyżanowska, Grażyna Staniszewska skupione w „Unii Wolności” przestały uczestniczyć w życiu parlamentarnym.


Portiernia; styczeń 2002r.

Krótko o szybkości rozwoju gospodarczego.

Pożądany jest oczywiście jak największy wzrost gospodarczy. Okresy dużych wzrostów w gospodarkach występują przemiennie z okresami recesji lub nawet kryzysów (spadków produktu ogólnego) Szybki rozwój uruchamia w gospodarce pewne mechanizmy wyhamowujące, z kolei w okresach recesji rynek wytwarza różnorakie mechanizmy wpływające na przyśpieszanie rozwoju gospodarki, następują też prorozwojowe działania osób mających wpływ na gospodarkę. Tempo rozwoju gospodarczego można najbardziej obiektywnie ocenić biorąc pod uwagę dłuższe okresy czasu, Ważne jest, aby okresy recesji były możliwie krótkie, a recesje możliwie płytkie, aby gospodarka rozwijała się możliwie szybko, ale też i równomiernie, Lepiej gdy gospodarka rozwija się nieco wolniej w krótkich okresach czasu, ale za to w miarę równomiernie, niż gdy rozwija się skokowo, szybko w krótkich okresach czasu, ale w taki sposób, że po okresach wzrostu następują głębokie recesje lub kryzysy. W dłuższych okresach wzrost w pierwszym przypadku jest szybszy niż w przypadku drugim.


Portiernia w Muzeum Włókiennictwa – styczeń 2002 r.

Zachwyty nad obleśnością, cynizmem i cwaniactwem.

Dziwią mnie niezmiernie opinie niektórych osób o Jerzym Urbanie. Uważają go za człowieka niezwykle inteligentnego, o wielkiej osobowości naznaczonej nimbem niezwykłości i oryginalności. Nawet wśród tych osób, które oceniają go negatywnie i dostrzegają jego wielki cynizm i obleśność są takie, które wygłaszają opinie o jego nieprzeciętnej inteligencji. Owszem, Urban jest inteligentną osobą, ale takich jak on osób są w kraju tysiące. Jest u nas bardzo wiele osób nieporównanie bardziej inteligentnych, intelektualistów, osób z dużym naukowym dorobkiem. Czy miarą inteligencji i wyznacznikiem osobowości ma być cynizm, obleśność i cwaniactwo? Jeśli te cechy mają być synonimami nieprzeciętnej inteligencji i bogatej osobowości to ja takich: inteligencji i osobowości zupełnie nie cenię. Czy Einstein lub Kant byli tępakami tylko dlatego, że nie byli obleśnymi cynikami?


Jak nas widzą w świecie?

Myślę, że przez ostatnie lata, w ogromnej mierze dzięki niezwykłej osobowości Papieża Polaka i dzięki ruchowi „Solidarności”, a także dzięki publikacjom, filmom o Polsce zmienia się obraz Polski, zmieniają się opinie o Polakach, zaczyna się dostrzegać całą złożoność polskich losów. Zanika powoli funkcjonujący długo stereotyp, że Polacy to antysemici, że to naród ograniczony, konserwatywny. Takie jednostronne, niesprawiedliwe opinie funkcjonowały przez całe lata, przez okres „zimnej wojny”, w której prawie zupełnie nie było kontaktów świata ze społeczeństwami zza „żelaznej kurtyny”. Naród zły, ograniczony nie mógłby wydać takiej postaci, jaką jest Jan Paweł II i nie mógł w nim pojawić się ruch tak postępowy, zdeterminowany i jednocześnie otwarty, samoograniczający się i tolerancyjny jak „Solidarność” – jest to przesłanie, które w wielkiej mierze przyczynia się do zmiany opinii świata o Polsce i Polakach. Ważnym jest, byśmy sami tym zmianom myślenia o nas pomogli, byśmy rzeczywiście, autentycznie pozbywali się uprzedzeń, ksenofobi i antysemityzmu.


Styczeń 2014

Dzisiaj myślę już mniej optymistycznie. W świecie krąży dużo złych, niesprawiedliwych o nas opinii. Nasza kilkudziesięcioletnia nieobecność przy kształtowaniu historycznego obrazu świata spowodowała, że traktowano nas jako obiekt narodowy i społeczny na który można przerzucać winy świata, grzechy innych nacji.


Portiernia – czerwiec 2002 r.

Psychiczne dołki spowodowane brakiem pracy i psychiczna rekompensata we wspomnieniach z okresu „Solidarności” i stanu wojennego.

Do tej pory starając się o pracę nigdy w rozmowach, w życiorysach, w podaniach nie przedstawiałem swoich poglądów, zaangażowania społecznego, politycznego itp. Uważałem, że sfera pracy powinna być od nich niezależna, a podpieranie się argumentami innymi od zawodowych kwalifikacji i predyspozycji jest nieodpowiednie. Jednak całe lata stresów, frustracji i poniżeń, w jakich pozostawałem z powodu bezskutecznych starań o zatrudnienie i obecna praca, która nie tylko że nie daje mi satysfakcji, ale jest powodem kolejnych frustracji, w sytuacji gdy byli komuniści i wrogowie przemian żerują na tych przemianach, zbierają profity, zbyt często nie dzięki swoim zasługom, kwalifikacjom czy umiejętnościom, ale dzięki różnorakim powiązaniom partyjno- towarzyskim doprowadziły mnie do skraju psychicznej wytrzymałości.

Jednym z motywów mojego odejścia z zakładu pracy w 1982 roku była chęć odejścia z zakładu nadzorowanego przez pułkownika WP, który mając do czynienia z takimi jak ja pracownikami noszącymi znaczki „Solidarności” i niestosującymi się do jego poleceń, robił awantury nie tylko nam, ale też dyrektorowi.

Pamiętam, ze dyrektor nie chciał mnie zwolnić, podarł moje podanie i wrzucił je do kosza. Ja jednak z uporem (wtedy nazywałem to honorem) pozostawałem w postanowieniu i zaniosłem, bodajże już następnego dnia kolejne podanie o zwolnienie, nie pozostawiając mu wyboru.

Po zwolnieniu się z pracy prowadziłem rzemieślniczy zakład produkcji skarpet, z początku z czterema jeszcze kolegami z zakładu, w którym pracowałem przed zwolnieniem, a później już samodzielnie. Miałem nadzieję, że rozwinę zakład, niestety dochody z produkcji na jednej zdezelowanej maszynie, która przypadła mi z podziału wspólnego warsztatu ledwie starczały na bieżące życie. Nie mogłem, a może nie potrafiłem się rozwinąć. Wstyd mi też było znajomych z zakładu, w którym pracowałem przed 1982 rokiem i nie odnawiałem z nimi kontaktu. W 1991 roku zlikwidowałem zakład dziewiarski i razem ze znajomymi otworzyliśmy mały sklep spożywczy, jednak i on z powodu niezbyt szczęśliwej jak się okazało lokalizacji był niewypałem. Moje kłopoty ze znalezieniem pracy rozpoczęły się już w 1993 r. po rozwiązaniu spółki i zakończeniu własnej działalności gospodarczej. Okazało się, że jestem za stary na zatrudnienie.

Pomimo, że staram się oddzielić moje prywatne niepowodzenia od moich ocen tego, co dzieje się w kraju, to jednak radość i nadzieja, które napełniły mnie w 1989 roku stopniowo przemieniały się w coraz to większe rozgoryczenie. Podań o pracę, które rozniosłem lub rozesłałem było już nie dziesiątki, ale setki. Rozmowy z potencjalnymi pracodawcami kończyły się w najlepszym razie zapewnieniom, że o decyzji czy będę zatrudniony będę powiadomiony telefonicznie lub pisemnie. Okazało się, że po wypadnięciu z tzw. „obiegu”, utracie zawodowych kontaktów i braku odpowiednich znajomości i przynależności uzyskanie pracy jest niemożliwe. Brak pracy rzutował w decydujący sposób na moje życie osobiste. Był też powodem zmartwień moich rodziców. Nigdy nie odmówili mi oni pomocy, czułem się jednak jak pasożyt i życiowy nieudacznik. Obecna praca w charakterze ochroniarza jest pracą całkowicie przypadkową. Wykorzystałem podpowiedź znajomych, że istnieje nisza na rynku pracy, szczelina, przez którą można do niego się wcisnąć i po ukończeniu kursu i zdobyciu licencji pracownika ochrony mienia i osób znalazłem wreszcie pracę. Jednak i ona jest dla mnie stresująca. Praca ta wydaje mi się bezsensowna, w wielu przypadkach niepotrzebna.

W firmach ochroniarskich jest zatrudnionych dużo osób z milicji i wojska. Dla niektórych z tych osób policyjno-wojskowe międzyludzkie zależności i intrygi są ważniejsze od zadań ochrony. Dużo firm prywatnych utworzonych w III RP stanowią azyl dla byłych, PRL-owskich ekonomicznych i politycznych elit, firmy ochroniarskie są azylem dla osób z byłych służb mundurowych.

Zatrudnianie firm zewnętrznych i przetargi są w wielu przypadkach instrumentami korupcji i wyzysku. Zmniejszeniu kosztów firm na rzecz, których usługodawcy i podwykonawcy świadczą pracę towarzyszy dodatkowo wyzysk pracowników firm usługowych przez ich właścicieli. Zmniejszanie kosztów, jeśli ma ono miejsce wynika z bardzo niskich, przeważnie głodowych płac, jakie otrzymują pracownicy firm podwykonawczych czy usługowych. Nie dość, że firmy zleceniodawcze płacą mniej firmom usługowym niż wtedy gdyby zatrudniały własnych pracowników, to jeszcze ogromne zyski właścicieli firm usługowych i podwykonawczych są dodatkową i podstawową przyczyną tych głodowych płac.

Ośmielam się, przedstawić w skrócie i tę sferę mojego życia, która dotyczy zaangażowania w polityczne przemiany. Byłem bardzo zaangażowany emocjonalnie, tak zresztą jak cała moja rodzina, w ruch solidarnościowych przemian. Ruch sprzeciwu i obrony wartości społecznych, narodowych i obrony robotników zapoczątkowany przez KOR. i inne nielegalne organizacje opozycyjne i niepodległościowe i wybuch spontanicznego, ogólnonarodowego ruchu „Solidarności” było czymś, co pozostanie we wspomnieniach, jako coś wspaniałego, niezwykłego. Moje zaangażowanie emocjonalne w ruch i przeżywanie goryczy stanu wojennego były bardzo silne. Moje konkretne działania w porównaniu z innymi członkami „Solidarności” nie były może zbyt znaczące. Ograniczały się do drukowania razem z siostrą Jolantą, w gronie koleżanek i kolegów ulotek (pierwsze ulotki były pisane na maszynie przy użyciu kilku arkuszy kalki bezpośrednio po aresztowaniu przywódców łódzkiej „Solidarności”: Słowika i Kropiwnickiego) i gazetek lokalnych, rozwieszania ulotek w korytarzach, klatkach schodowych domów mieszkalnych, w zakładzie pracy i na ulicach, do zrywania reżimowych plakatów, przewożenia po Łodzi ryz papieru, matrycy, wałka i farby drukarskiej fiatem 126 P, do noszenia w zakładzie pracy znaczka „Solidarności”. Uczestniczyłem też w anty „wronich” demonstracjach. W 1982 r. pod koniec takiej demonstracji zostałem ujęty na ul. Piotrkowskiej przez ZOMO, dotkliwie pobity (guzy na głowie i siniaki na całym ciele) i przewieziony milicyjną „Nysą” do aresztu. Następnego dnia zostałem przewieziony i postawiony przed oblicze Kolegium. Wymierzono mi wysoką grzywnę z zamianą na bodajże 3 miesiące aresztu. Dzięki mojej siostrze i księdzu profesorowi Bakiesowi z Pabianic, którzy mnie odnaleźli i wykupili (Jestem im do dziś niezmiernie wdzięczny) uniknąłem aresztu i wróciłem do domu. Siostra Jolanta miała zresztą również kontakty, choć innego rodzaju z milicją. Pierwszym jej kontaktem było zatrzymanie jej razem z kolegą przez patrol milicyjny, gdy nierozważnie po drukowaniu gazetek znaleźli się w Łodzi pod blokiem (w którym w jednym z mieszkań odbywało się to drukowanie), w czasie trwania jeszcze godziny milicyjnej. Poproszono ich do milicyjnego samochodu i przewieziono na komendę. Na szczęście w czasie jazdy zdążyli usunąć /wylizać/ farbę drukarską z rąk i udając parę zakochanych zdołali uniknąć zdemaskowania. Później była wzywana na komendę milicji przy ulicy Lutomierskiej w Łodzi na przesłuchania. Było to spowodowane jej kontaktami z dziewczyną o imieniu Kler, którą poznała w Warszawie, a która była pracownicą ambasady australijskiej i z którą uczestniczyła w spotkaniach ze znanymi ludźmi opozycji, miedzy innymi z Jackiem Kuroniem, Jackiem Fedorowiczem. Kler była dość częstym gościem u nas (w mieszkaniu rodziców) w Pabianicach. Zresztą dzięki panu Keplerowi z Pabianic również ja miałem przyjemność z Kler i z siostrą uczestniczyć w spotkaniu mającym miejsce w domu u państwa Palków z przywódcami łódzkiej „Solidarności” panami: Słowikiem, Kropiwnickim i Palką. Siostrze podsuwano „na rozmowach” na ul Lutomierskiej do podpisania jakieś pisma i straszono nie wydaniem wizy. Na szczęście potrafiła się oprzeć namowom i szantażom i żadnego pisma nie podpisała.


Portiernia, maj 2009 r.

Na fali wspomnień w dwudziestą rocznicę odzyskania prze Polskę niepodległości - Moja skromna reminiscencja ze zdarzenia w stanie wojennym.

W sierpniu 1982 roku w całym kraju odbywały się wielkie anty wronie demonstracje. Również taka wielka, imponująco liczna anty wronia demonstracja odbyła się w Łodzi. Część osób zebrało się przy katedrze na ulicy Piotrkowskiej, część osób, w której znalazłem się i ja zebrała się przy kościele Jezuitów przy ulicy Sienkiewicza (u sławetnego ojca Miecznikowskiego). Obie grupy połączyły się w imponująco licznym, długim pochodzie. W nastroju oporu i buntu przeciw reżimowej władzy i manifestacji przywiązania do ideałów „Solidarności” demonstranci podążyli ulicą Piotrkowską do placu Niepodległości a następnie, nie pamiętam już którymi ulicami pochód dotarł w okolicę ulicy Łąkowej. W zbiorowej euforii nieustająco wznoszone były okrzyki, wśród których dominowało: „Chodźcie z nami.” Z okien i balkonów pozdrawiali nas ludzie (starsi lub obawiający się wziąć bezpośrednio udział w manifestacji), pokazując znaki poparcia. Z tyłu i z boków pochodu (w bocznych ulicach i na sąsiednich pasach alei) cały czas obecne były oddziały milicji i ZOMO. Ponieważ manifestacja była niezwykle liczna oddziały umundurowanych bały się zaatakować demonstrujących bezpośrednio, wyłapywały z tłumu idące z tyłu lub z boku pojedyncze osoby. Gdy dotarliśmy do szerokich alei ukazały się nam oddziały ZOMO, które próbowały zastraszyć i wywołać nastrój grozy demonstrując swą siłę. Zomowcy ustawieni w oddziałach w groźnie wyglądającym uzbrojeniu robili hałas uderzając pałkami o tarcze. Z innych miejsc wystrzeliwano rakiety i petardy. Celem tych działań było rozproszenie uczestników pochodu i zaatakowanie mniejszych grup.

Pochód coraz bardziej się kurczył, coraz mniej osób brało w nim udział. Pozostawali ci, którym zabrakło rozsądku. Niestety do tych nierozważnych należałem i ja. Niewielkie już grupy osaczone zostały przez ZOMO i policję. W grupkach próbowaliśmy przebić się do ulicy Piotrkowskiej. Gdy znalazłem się z innymi osobami na Piotrkowskiej w okolicy katedry zaczęli gonić nas zomowcy. Wpadliśmy z kilkoma osobami w podwórko, ale od strony ulicy Kościuszki leciały na nas rakiety, wpadliśmy więc do kamienicy. W kamienicy, co zrozumiałe lokatorzy w strachu pozamykali drzwi swoich mieszkań. Dotarliśmy na trzecie, ostatnie piętro i to był koniec naszej ucieczki. Nawet ewentualne wyskoczenie z okna skończyłoby się wpadnięciem w ręce zomowców, których kilku już było na podwórku. Pamiętam, że widząc wbiegających za nami po schodach uzbrojonych zomowców, w hełmach, z długimi tarczami i długimi pałkami, wyglądających jak skrzyżowanie robotów z kosmosu z opancerzonymi rycerzami przemknęła mi przez głowę myśl: „To już koniec. Zapałują.”. Okładając pałkami ściągnęli nas na ulicę. Szczególnie dotkliwie pobili chłopaka, który przewrócił się na podwórku. Dopadli do niego jak sępy do zdobyczy, wyładowali na nim całą swoja furiacką złość i nienawiść. Powrzucali nas jak śledzie do Nysy, na mnie leżał jakiś chłopak. Pamiętam też, że w pewnym momencie u jednego z zomowców ujawniły się odruchy człowieczeństwa i do okładających nas jeszcze w samochodzie zomowców powiedział: „Wystarczy im, przestańcie.” Zawieziono nas do aresztu. Tam w wejściu i w korytarzu, przez który przegoniono nas do jakiegoś pomieszczenia stali zomowcy lub policjanci z pałami i oberwaliśmy kolejne ciosy.

W pomieszczeniu, w którym się znaleźliśmy było już dużo osób. Nie pamiętam już jak długo nas tam, w tym zatłoczonym lokalu trzymano, pamiętam tylko, że w pewnym momencie rozeszła się po sali, pewnie przyniesiona przez kolejnych zatrzymanych wiadomość o tym, że umarł Gomułka. Musiał to być już 1 września. Z pomieszczenia wzywano pojedynczo osoby, część chyba wypuszczono do domów, część trafiła do aresztu. Po odebraniu mi do depozytu zegarka, paska od spodni, sznurówek od butów i kilku monet, które miałem przy sobie trafiłem do zimnej, obskurnej celi. Tłok panował w niej ogromny, ledwie można było wygospodarować sobie jakieś miejsce do siedzenia podkurczonymi nogami i przespania się. Godziny spędzane w celi okrutnie się dłużyły, marzłem też gdyż byłem w samej koszulce, bez swetra. Z celi wzywano, co jakiś czas pojedyncze osoby. Niektórzy wypisywali popiołem z nadpalonych zapałek na skrawkach papieru, na biletach tramwajowych numery telefonów i prosili tych, którzy byli wzywani, by po ewentualnym wyjściu powiadomili rodziny. Z celi wychodziły kolejne osoby a ja byłem wśród tych, którzy ciągle czekali na swoją kolej. Różne czarne myśli krążyły po głowie, między innymi o wywózce do jakiegoś więzienia. Wreszcie przyszła i na mnie kolej, zawieziono mnie do jakiegoś budynku przy ulicy Zachodniej i osądzono przez kolegium. Do dziś nie wiem, jakim cudem odnaleźli mnie na kolegium siostra Jolanta z księdzem profesorem Bakiesem z Pabianic. Wpłacili zasądzoną kwotę i nie musiałem odsiadywać zamiennej kary w areszcie. Pamiętam, że wracając już do domu, idąc w gronie czterech osób również uwolnionych od kary zatrzymaliśmy się na moment przy Grand Hotelu, gdyż jedna z tych osób, młoda dziewczyna chciała zadzwonić z hotelu do rodziców, by ich powiadomić, że już wraca do domu i gdy zobaczył nas wychodzący z hotelu cudzoziemiec popatrzył na nas z litością i prawie jęknął „My God”. Byliśmy brudni, śmierdzący dymem z rakiet i petard, ja miałem porozrywaną koszulkę, siniaki na całym ciele i guzy na głowie.

Nie zapisuję tych wspomnień, by epatować swoim zaangażowaniem w ruch „Solidarności” i przykrościami doznanymi od wroniego reżimu, traktuję to, o czym napisałem, jako przygodę, która trafiła mi się jak wielu innym szeregowym ludziom „Solidarności”. Chciałby tylko, by moja kontestacja sposobu przeprowadzonej po 1989 roku transformacji ustrojowo- gospodarczej nie była traktowana, jako podważanie potrzeby transformacji w ogóle i jako mój sentyment do PRL-u. Byłem bardzo mocno zaangażowany emocjonalnie w ruch „Solidarności” a zawód ze sposobu przeprowadzenia przemian w wolnej już RP jest sprawą wtórną i podrzędną w stosunku do satysfakcji z odzyskania niepodległości i uwolnienia naszego kraju od komunizmu. Zresztą zawód jest udziałem wielu nieporównanie bardziej ode mnie zasłużonych członków i działaczy tego wolnościowego ruchu, którzy wywalczyli wolność, by doznać upokorzeń. Dobrze, że chociaż inni mogą z tej wolności korzystać, że się w niej się odnaleźli.








cc Notatki 2007f
Nie takich przemian chcieliśmy. Która z poprawności wyrządziła więcej szkód?



Notatki - całość

** ** ** **