OOOOOOOOOO





********************







Pierwsza strona - Spis stron


******************



a Notatki: Wstęp.

aa Notatki: 1977 a
Co to jest zło? Co to jest dobro?

ab Notatki: 1977 b
Kompleksy i zadufanie

ac Notatki: 1978a
O rozwoju społeczeństw.

ad Notatki: 1987a; 1988a
Cud świadomości człowieka.

ae Notatki: 1987; 2018
O żydowsko-polskich stosunkach.

af Notatki: 1991a; 1993a
Dylematy człowieka współczesnego.

ba Notatki: 1994a
Dlaczego nikt nie zwalcza gospodarczych oszustów?

bb Notatki: 1997a
Nie można biernie przyglądać się złu i nie reagować na przemoc.

bc Notatki: 1997b
Zawiedzione nadzieje

bd Notatki: 1997c, 1998a; 1999a
Pozory liberalizmu gospodarczego. Zniewolona wolność.

be Notatki: 1997b; 2001a
Świat jest obojętny na eksterminację narodu czeczeńskiego.

bf Notatki: 2001b
„Zabijanie” nudy na nocnej służbie.

bg Notatki: 2002a
Czy koszty przemian musiały być tak wysokie?

cc Notatki: 2007f
Nie takich przemian chcieliśmy. Która z poprawności wyrządziła więcej szkód?

cd Notatki: 2003a; 2007a
Jaka ma być ta gospodarcza równowaga?

ce Notatki: 2003b; 2007b
Dlaczego po 1989 roku rozwój naszego kraju był tak chaotyczny, tak powolny i odbywał się z wielkim rozwarstwieniem i z tak ogromnymi kosztami społecznymi?

cf Notatki: 2003c; 2007c
O podatkach.

cg Zapiski: 2003d; 2007d
Wykluczanie obywateli z konsumpcji, to ograniczanie podaży i początek ciągłego procesu wykluczania.

ch Zapiski: 2003e
Czy bieda i ekonomiczne wykluczenie przystoi epoce wielkiego postępu i wzrostu wydajności procesów wytwarzania?

ci Zapiski: 2003f
Postulaty „Solidarności” wyrzucono do kosza.

cj Zapiski: 2003g; 2007e
Jaka ma być ta globalizacja?

ck Zapiski: 2003h
O stosunku do osób ułomnych i cierpiących.

ca Notatki sprzed 2003a
Pułapki myślenia zbyt doktrynalnie liberalnego.

cb Notatki sprzed 2003b
Niewykorzystane potencjały ludzkiej pracy i ludzkich zdolności.

da Zapiski: 2004a
Czy istnieją biedni Polacy? Społeczne podziały.

db Notatki: 2005a
„Nie lękajcie się”

dc Notatki: 2006a
Główna linia podziałów. Marginalizacja i wykluczenie wielu Polek i Polaków.

dd Notatki: 2006b
Exodus rodaków. Ucieczka z beznadziei.

de Notatki: 2007g
O poprawności ekonomicznej, politycznej i moralnej.

df Notatki: 2007h
Zaćmienie umysłów czy egoizm establishmentu?

dg Notatki: 2007i
O samozadowoleniu elit. „Humanizm” opresyjny. „Otwartość” marginalizująca i wykluczająca.

dh Notatki: 2007j
Nie powinno się ograniczać gry rynkowo-społecznej.

di Notatki: 2007k
O neoliberalnej poprawności i nadgorliwości.

dj Notatki: 2007l
Liberalny przechył.

fa Notatki: 2008a
Nieznośna propaganda sukcesu

fb Notatki: 2008b
Receptą na sukces gospodarczy i spokój społeczny jest równowaga gospodarczo-społeczna.

fc Notatki: 2008c
Świat jest tajemnicą. Jedynie słuszne myślenie jest niebezpieczne.

fd Notatki: 2008d
Czy jako naród mamy prawo do pozytywnego myślenia o sobie?

fe Notatki: 2008e
O światowym kryzysie i o zmianie światowego podziału konsumpcji i pracy.

ff Notatki: 2008f
Kryzys nie wziął się z niczego. Przyczyny kryzysu.

fg Notatki: 2008g
Gra rynkowa bez żadnych humanitarnych reguł.

ga Notatki: 2009a
Struktura dzisiejszego kapitalizmu. Czy sprywatyzować demokrację?

gb Notatki: 2009b
Dyktatura większości. Polityczna i medialna bezduszność.

gc Notatki: 2009c
Czy osoby produktywne są ofiarami osób nieproduktywnych?

gd Notatki: 2009d
Inercja świadomości elit w kwestii dotyczącej naszej transformacji. Unikajmy schematów.

ha Notatki: 2010a
Narodowa tragedia.

hb Notatki: 2010b
Po co nam ten konflikt? Para-liberalna bezduszność. Obrona pseudo liberalnej, postkomunistycznej rzeczywistości.

hc Notatki: 2010c
Choroba wykoślawionych idei nowoczesności i postępu.

hd Notatki: 2010d
Komu upodlenie, komu honory?

ia Notatki: 2011a
Opresyjny system. Odporni na rzeczywistość.

ib Notatki: 2011b
Jaka będzie nasza starość?

ic Notatki: 2011c
O kryzysach: gospodarki, wartości, demokracji, globalizacji.

id Notatki: 2011d
Kryzys w Grecji. Epoka prestidigitatorów i krzykaczy.

ie Notatki: 2011e
Brak poszanowania wartości pluralizmu przez „ucywilizowanych nowocześnie”

ie Notatki: 2011x


if Notatki: 2011f
Erozja neoliberalnego kapitalizmu. Kryzys nie wziął się z niczego.

ig Notatki: 2011g
Dysonans między wydajnością gospodarek a gospodarczym i społecznym zorganizowaniem.

ih Notatki: 2011h; 2012a
Idee „Solidarności” nie umarły.

ja Notatki: 2012b; 2013a
Przesilenie kapitalizmu, który nazywają liberalnym

jb Notatki: 2013b
Neoliberalny ustrój kastowy. Cofnięcie się w zaawansowaniu humanizmu.

jc Notatki: 2013c; 2014a
Neoliberalno-lewacko-korporacyjno-kapitalistyczny,”postępowy” system gospodarczo-społeczny jest źródłem napięć lokalnych, globalnych i ludzkich nieszczęść.

jd Notatki: 2014b
Współczesna „postępowa” ortodoksja. Kapitalizm ideologiczny, obłudny.

je Notatki: 2014c; 2015a
Liberalny letarg. Czy nastąpi przebudzenie?

jf Notatki: 2016a
Zaciekły opór establishmentu przed utratą ego-liberalnych przywilejów.

jg Notatki: 2016b; 2017a
Para-liberalna propaganda przestaje oddziaływać.

jh Notatki: 2018a; 2019a; 2020a
Pseudoliberalna i pseudo postępowa hucpa.

ji Notatki: 2020b
Wysferzone, egoistyczne, zarozumiałe elity

Notatki: Spis treści



OOOOO
OOOOO


NOTATKI - CAŁOŚĆ


OOOOO
OOOOO



Zabawy słowami a

Zabawy słowami b

cg Notatki: 2003d; 2007d

Wykluczanie obywateli z konsumpcji, to ograniczanie podaży i początek ciągłego procesu kolejnych wykluczeń i redukowania gospodarki i roli państwa do obsługiwania coraz mniej licznych grup społecznych.


Po drodze na Mazury - 2005 r
Portiernia- styczeń 2003.

Czy nasza gospodarka może się rozwijać przy drastycznym ograniczaniu konsumpcji, rynku pracy i inwestycji.

Oczywistym jest to, że aby gospodarka mogła się rozwijać, aby podnosić poziom życia państwowej wspólnoty potrzebne jest inwestowanie, ale inwestowanie w zrównoważeniu z konsumpcją.

Po 1989 roku sknerska, przesadna, prawie obsesyjna, anty inflacyjna polityka liberałów i Leszka Balcerowicza doprowadziła do tego, że zarówno popyt jak i inwestycje były bezsensownie hamowane. Wprowadzana była przewrotna idea mrożenia gospodarki i mocno przesadnego ograniczania wzrostu cen i inflacji.

Jeśli gospodarka jest w stanie pomieścić więcej produkcji, usług i inwestycji, gdy równowagę popytowo-podażowo-inwestycyjną można podnieść na wyższy poziom przepływu pieniędzy, produktów, usług, to warto wpuścić do obiegu dodatkowe pieniądze do ich obsługi. Konsumpcja i inwestycje nie tylko wzmocnią gospodarkę i poprawią krajową infrastrukturę w przyszłości, gdy zostaną zrealizowane, ale w sytuacji gdy potencjał pracy jest nie wykorzystywany uzdrawiają na bieżąco rynek pracy.

Przy uruchamianiu niewykorzystywanego potencjału gospodarki najkorzystniej jest gdy środki płatnicze do obsługi inwestycji zostaną wyemitowane przez rodzimy, państwowy bank i nie trzeba będzie spłacać długów podmiotom zagranicznym. Natomiast gdy zakres inwestycji będzie wykraczał poza bieżący potencjał gospodarki i gdy do inwestycji będą wykorzystywane zakupy maszyn, technologi niedostępnych u nas w kraju pieniądze pozyskane z zagranicy pozwolą na ich realizacje i na przyśpieszanie rozwoju. Pozyskane środki poszerzą wtedy własne gospodarcze moce.

Dzisiejsza neoliberalna polityka trudnego pieniądza tworzy bariery inwestycyjne, a przecież inwestycje nie zabierają pracowników sferze produkcji, przecież jest wielkie bezrobocie.

Natomiast przy równowadze gospodarczej, której ciągle brakuje od 1989 roku i optymalnym wykorzystywaniu zasobów pracy między konsumpcją a inwestowaniem potrzebna byłaby równowaga. Dążenie do uzyskania wysokiej inwestycyjności z jednej strony (np. przez zmniejszanie opodatkowania) i z drugiej strony dbałość o koniunkturę i o bieżący poziom życia obywateli powinny być w równowadze. W państwach, jako tako rozwiniętych nie może istnieć konsumpcja bez inwestycji (nie licząc zbierania grzybów, borówek i ziółek) i nie może być inwestycji bez konsumpcji. Trudne pieniądze wykreowane przez naszych liberałów ograniczały przez lata i konsumpcję i inwestycje.

Ograniczeniom konsumpcji sprzyjają zarówno zbyt niski kurs rodzimej waluty, przy której następuje nadmierny eksport- ucieczka towarów za granicę, obniża się też jakość tej konsumpcji (Coraz bardziej zapracowani robotnicy, produkują wtedy przeznaczone na eksport dobra, które są dla nich niedostępne i na rynek wewnętrzny dobra złej jakości) jak i zbyt wysoki jej kurs, przy którym ogranicza się rynek produkcji i rynek pracy.

Obniżanie podatków, krótko okresowe ograniczanie konsumpcji i zwiększanie poziomu inwestowania mogą być środkami do ożywienia gospodarki, ale tylko wtedy, gdy sfera popytu nie jest ograniczana zbyt mocno i zbyt długo.

Oczywistym jest, że musi być zachowany odpowiedni poziom i odpowiednie wyprzedzenie inwestowania względem popytu (powstawanie miejsc wytwarzania, prac naukowo projektowych itd.), ale też powinien być zachowany odpowiedni poziom konsumpcji bieżącej i to nie tylko ze względów moralnych, z powodu solidaryzowania się ze wszystkimi obywatelami, ale też dlatego, że przecież ostatecznym celem i motorem gospodarki jest konsumpcja i ta indywidualna i ta zbiorowa, jest zaspokajanie potrzeb wszystkich członków wspólnoty. Bez choćby minimalnej konsumpcji gospodarka nie może istnieć.

Trudno sobie wyobrazić gospodarkę i funkcjonowanie społeczeństwa z samą tylko konsumpcją, bez inwestowania (byłoby to zbieractwo i myślistwo), ale nie można też sobie wyobrazić gospodarki, zwłaszcza w czasie pokoju bez konsumpcji, z samym tylko inwestowaniem. Przecież inwestycje bez uruchomienia popytu na nic się zdadzą. Bez dokonywania przez ludzi zakupów praktycznie nie ma gospodarki. To popyt wymusza inwestowanie i gospodarczą działalność. Nie można odkładać konsumowania rezultatów inwestowania w nieskończoność.

Dla dobrego funkcjonowania gospodarki między konsumpcją a inwestowaniem musi istnieć równowaga.

Nie można wyobrazić sobie gospodarki tylko z popytem zewnętrznym, z samym eksportem, bez importu, bez popytu wewnętrznego. Można i czasem trzeba ograniczać przez pewien czas konsumpcję wewnętrzną na rzecz inwestycji, ale nie może to być zbyt drastyczne i zbyt długo trwające. Takie długoterminowe i zbyt duże przesunięcia środków przynoszą przeciwny do zamierzonego efekt, zamiast oczekiwanej modernizacji gospodarki spowalniają jej rozwój. Tak jak w rodzinie można dorabiać się „zaciskając pasa”, można ograniczać konsumpcję i inwestować w warsztat pracy, w przyszłość rodziny, ale musi być zachowany rozsądek, wyrzeczenia nie mogą być drastyczne i w rezultacie destrukcyjne, nie może odbywać się to kosztem zdrowia, tak w państwowej wspólnocie można sobie wyobrazić pewne ograniczanie konsumpcji i lokowanie oszczędności, zwłaszcza wypracowywanej nadwyżki w handlu z zagranicą w inwestycje zwiększające eksport, ale nie można ograniczyć konsumpcji do granic absurdu. Zarówno pozostający bez pracy jak i coraz bardziej zapracowani i coraz bardziej biedni pracownicy, niemogący zaspokoić nawet podstawowych potrzeb mają coraz mniejszą motywację do pracy a nawet do niej niechęć i pracują mniej wydajnie, chyba, że stosuje się wobec nich niewolniczy przymus.

Inwestycje nie powinny być finansowane kosztem konsumpcji podstawowej a na pewno nie powinny być prowadzone kosztem konsumpcji niezbędnej do biologicznego przetrwania obywateli. Nie można np. kupować nowoczesnych automatów i innowacyjnych technologii za pieniądze, które potrzebne są na zakup chleba. Oszczędzanie nie może przekształcać się w sknerstwo.

Ordynowanie polityki finansowej, która doprowadza społeczeństwo w całości, a niektóre jego grupy w szczególności do życia poniżej poziomu tkwiących w nim aktualnie możliwości wytwórczych jest nie tylko niezwykle dla obywateli uciążliwe, ale też nieracjonalne i nieefektywne.

Przy wykorzystaniu mocy gospodarki i potencjału ludzkiej pracy i ludzkich zdolności ograniczanie przez pewien okres popytu na rzecz inwestycji może przynieść efekt w postaci rozwoju gospodarczego, podnoszenia jakości gospodarki, ale wtedy, gdy w konsumpcyjnym rynku uczestniczą wszyscy obywatele, gdy zaspokajane są ich potrzeby, przynajmniej te podstawowe. W przeciwnym przypadku ograniczenia popytu drastycznie tłamszą gospodarkę, hamują rozwój. Oprócz bezpośredniego wpływu popytu na gospodarkę wyższy poziom konsumpcji i życia sprzyja nabywaniu przez ludzi i gospodarkę większych umiejętności, które sprzyjają z kolei rozwojowi. Pojawiają się nowe potrzeby własnego społeczeństwa, które uruchamiają gospodarczą innowacyjność.

Zachowane powinny być i tu umiar, rozwaga i równowaga. Nie można w dłuższych okresach czasu ograniczać popytu poniżej społecznych i gospodarczych aspiracji i możliwości i odwrotnie nie można konsumować w kraju zbyt długo powyżej gospodarczej wydolności i wspomagać konsumpcji zaciąganiem zagranicznych kredytów.

Od 1989 roku mamy do czynienia z ograniczaniem zarówno popytu jak i inwestycji. Zbyt drastyczne dyscyplinowanie gospodarki i wymuszanie jej innowacyjności i wysokiej jakości przyniosło odwrotne do założeń rezultaty. Spowodowało wyhamowanie popytu, własnej produkcji, bezrobocie, nie chroniąc przy tym własnego rynku przed produktami marnej jakości. Przeciwnie nastąpił zalew tańszymi i miernej jakości produktami z Chin i innych państw Dalekiego Wschodu. Marnowane były możliwości tkwiące we własnej gospodarce i potencjał tkwiący w obywatelach naszego państwa, zarówno potencjał pracy, jak i pośrednio potencjał do inwestycji.

Rozwój i unowocześnianie gospodarki, podnoszenie jej jakości nie musi i nie powinno się wiązać z mocnym ograniczaniem rynku z jakim mamy do czynienia w naszym kraju, (szczególnie drastycznym w pierwszej dekadzie istnienia III RP) poprzez stosowanie zbyt mocnego złotego. Wymuszanie jakości i nowoczesności przyniosło przeciwne do założonych rezultaty i mocno spowolniło ilościowy i jakościowy gospodarczy rozwój.


Zabawa w metafory.

Zbyt wysoki poziom wody w stawie hodowlanym stanowi zagrożenie, ryby mogą ze stawu wypłynąć, zbyt niski poziom wody może spowodować, że część ryb się zadusi.

Zbyt słaba waluta, zbyt duża ilość pieniędzy w obiegu może spowodować, że produkty z rynku wypłyną pozostawiając puste sklepowe półki, zbyt mocna waluta, zbyt mało pieniędzy na rynku może przydusić gospodarkę, część podmiotów gospodarczych zmarginalizować lub z niej wyeliminować i spowodować pauperyzację lub wykluczenie z gospodarczej wspólnoty część obywateli.


Błędne koło niemocy liberałów.

Występowanie wielkiego bezrobocia w Polsce jest sytuacją dziwną i niemądrą. Jest przecież mnóstwo pracy do wykonania, zarówno tej, zaspakajającej indywidualne potrzeby obywateli jak i tej wypełniającej potrzeby publiczne, polepszającej infrastrukturę państwa. W gospodarstwach domowych brakuje podstawowych sprzętów i jest w naszym krajowym obszarze tyle rzeczy do zrobienia, tyle inwestycji leży odłogiem, że grzechem jest, by brakowało u nas pracy. „Dziurawa” infrastruktura skrzeczy: „Zróbcie coś wreszcie ze mną”. Niestety wolimy krążyć po błędnym kole niemocy. Bezrobotni nie zarabiają, nie kupują, nie ma popytu, więc i podaż musi się mocno ograniczać, kurczy się wytwórczość, tłamszona jest gospodarka. Ortodoksyjni wyznawcy liberalnych doktryn gospodarczych nie lubią empirii i pragmatyzmu, zasłaniają oczy i uszy, by nie widzieć i nie słyszeć skrzeczącej rzeczywistości, wolą ogłaszać przez propagandowe tuby sukces gospodarczy i przekonywać, że rozwój gospodarczy kraju jest optymalny. W państwach, w których rynek i gospodarstwa domowe są mocno nasycone produktami występowanie bezrobocia jest czymś wytłumaczalnym, natomiast u nas jest czymś nieracjonalnym i świadczy o złej dystrybucji pieniędzy i złym gospodarczym zorganizowaniu.

Zamiast obserwować rynek i gospodarkę i reagować według jego potrzeb nasi decydenci przez prawie dwie dekady trzymali się kurczowo neoliberalnych gospodarczych doktryn. Zamiast gospodarczego pragmatyzmu mieliśmy działanie dogmatyczne.

Rezultatem polityki neoliberałów była marna rzeczywistość z głodującymi dziećmi i osobami zaspokajającymi głód i podstawowe bytowe potrzeby poprzez przeszukiwanie śmietników, były niezliczone dziury w drogach i wiele, wiele innych przykrych problemów urągających współczesnej cywilizacji.


Portiernia lipiec 2007 r.

Marginalizacja i wykluczenie obywateli, to ograniczanie gospodarki.

Na początku epoki przemysłowej, gdy rynki nie były jeszcze dostatecznie nasycone produktami przemysłowymi i usługami, napięcia społeczne były powodowane zderzeniem się z jednej strony oczekiwań coraz większych rzesz ludzkich, zwłaszcza ludności wiejskiej migrującej do miast na poprawę swojej sytuacji życiowej, które to oczekiwania były stymulowane szybkim, rewolucyjnym rozwojem nauki, techniki i technologii i z drugiej strony wyzyskiem, ale też oporem materii, niemożliwością prowadzenia równie szybkiego inwestowania i rozwoju przemysłu. W tej dynamicznej, rewolucyjnej epoce pomimo dynamicznego rozwoju przemysłu istniały jeszcze większe oczekiwania ludzi i społeczeństw na cywilizacyjne zmiany poprawę swojego bytowania. Wielkie zapotrzebowanie na pracę sprzyjało wyzyskowi pracowników przez właścicieli firm. Zarówno potrzeby inwestycyjne, rozwijanie fabryk, jak też ludzki egoizm i chciejstwo właścicieli firm, chęć szybkiego dorabiania się, uczestniczenia w kapitalistycznym, przemysłowym wyścigu były powodem bardzo niskich płac, w wielu wypadkach pozwalających pracownikom i ich rodzinom jedynie na wegetację. Ale abstrahując od cech ludzkiego charakteru bezpośrednią, konkretną przyczyną wyzysku była wielka nierównowaga między ilością przybywających do miast wielkich rzesz ludzi chcących pracować w fabrykach a ograniczoną ilością miejsc pracy. To nadwyżka popytu pracy nad jej podażą powodowała drastyczne zaniżanie płac.

Wytwórczość przemysłowa była na początku rozwoju epoki przemysłowej w porównaniu z wytwórczością dzisiejszą w powijakach, a robotnicy zatrudnieni w przemyśle stanowili jeszcze niewielki udział w ogólnych populacjach ludności. Wytwarzanych produktów, dostępnych na rynku było niewiele, dlatego może, choć bezduszna, to w jakiejś mierze uprawniona jest teza, że gdyby robotnicy konsumowali więcej, to brakłoby produktów dla kapitalistów i elit społecznych i ekonomicznych. Zarobki robotników nie tylko nie pozwalały im uczestniczyć w godziwy sposób w konsumpcji produktów przemysłowych, ale często też zaspokoić podstawowych potrzeb bytowych i żywieniowych. Istniał wyzysk. W miarę gospodarczego rozwoju i zwiększeniu podaży, robotnicy zarabiali więcej, więcej konsumowali, bez dużego uszczerbku dla konsumpcji kapitalistów i elit. W następnych fazach rozwoju, w miarę postępujących, coraz liczniejszych inwestycji w coraz bardziej masowe tworzenie produktów rynkowych zaangażowane były już coraz większe części populacji, a w większej konsumpcji produktów przemysłowych, choć w bardzo zróżnicowanym stopniu uczestniczyli już prawie wszyscy obywatele państwowych wspólnot.

Dziś potencjał wytwórczy w państwach, jako tako rozwiniętych pozwala na zaspokojenie potrzeb wszystkich obywateli. Natura ludzka niewiele się jednak zmieniła, jest naznaczona egoizmem i próżnością i wciąż nasi liberałowie nawiązują do epoki pazernego kapitalizmu i wyzwalają w ludziach złe cechy. Ciągle część ludzi bogatych opływających w dobra materialne chce coraz większych luksusów i ciągle uczestniczy w zawodach ich gromadzenia, by tym sposobem zbudować swój dobrobyt i prestiż i ciągle część obywateli nie ma dostępu do produktów pierwszej potrzeby.

Dziś, w epoce zwiększonej wydajności procesów wytwórczych, w epoce zwiększonej wydolności gospodarek nie ma powodów, by w gospodarce, w korzystaniu z jej efektów nie mogły uczestniczyć całe państwowe populacje. Marginalizacja i wykluczenie części obywateli wspólnot z gospodarki, z rynku świadczy o wciąż jeszcze istniejącej w ludziach i społeczeństwach dominacji egoizmu nad solidarnością.

W państwach takich jak nasze, z mało rozwiniętymi gospodarkami duże bezrobocie i wykluczenie obywateli z konsumpcji lub jej ograniczenie jest marnowaniem potencjału ludzkiej pracy, jest marnowaniem potencjału gospodarki i hamowaniem jej rozwoju, jest też hamowaniem rozwoju państwowej infrastruktury.

Często politycy, publicyści i niestety też ekonomiści przekonują, że z biedą i marginalizowaniem obywateli nie da się nic zrobić, że aby komuś coś dać trzeba innemu zabrać, że aby jakiejś grupie osób podnieś dochody o jakąś pulę pieniędzy, to innej grupie trzeba dochody o tę samą pulę obniżyć. Są to ćwierć-prawdy. Tak byłoby wtedy, gdyby aktualny potencjał gospodarczy i społeczny, potencjał do szybkiego gospodarczego rozwoju był wykorzystany maksymalnie i w miarę krótkim czasie nie można było zwiększyć podaży. Gdy aktualne możliwości gospodarcze i społeczne są niewykorzystywane, gdy w gospodarce tkwią rezerwy, wzrost dochodów obywateli o dochodach najniższych w dłuższej perspektywie nie wywoła spadku dochodów i konsumpcji pozostałej części społeczeństwa, może co najwyżej spowodować krótkotrwałe ich obniżenie do czasu gdy gospodarka uzupełni rynek produktami. W dłuższej perspektywie zdjęcie hamulca z gospodarki i jej ożywienie będzie korzystne również dla ludzi o dochodach średnich i wysokich. Nie powinno się straszyć ludzi o dochodach wyższych od średnich, że będą finansować zwiększenie dochodów osób najbiedniejszych.

Chociaż według mnie powinno się spłaszczyć u nas rozkład dochodów, zwłaszcza nie powinno być w tak biednym kraju jak nasz wynagrodzeń drastycznie wielkich, nierzadko kilkadziesiąt razy większych od wynagrodzeń średnich. Dziś wyzysk jest nieracjonalny.

W państwach rozwiniętych, o coraz wydajniejszych gospodarkach, w których środki produkcji w coraz większym stopniu zastępują pracę ludzi rozrasta się i usprawnia administracja i rozwijane są różnego rodzaju usługi, w których znajdują zatrudnienie ich obywatele, zmniejsza się czas pracy pojedynczych osób. Gdy jednak i sfera usług zostanie już nasycona, część obywateli pozostaje bez pracy. Gdy jednak osobom tym państwo zapewnia dochody (zasiłki, renty, dotacje itp.) umożliwiające uczestniczenie w rynku, w konsumpcji, w gospodarce, gdy mogą one zaspokajać swe potrzeby wtedy popyt wewnętrzny na produkty i usługi nie jest ograniczany i nieograniczana jest gospodarka.

Gdyby część obywateli została z niej wykluczona, to zmniejszenie popytu wymusiłoby ograniczenie ogólnokrajowej produkcji i usług i kolejni pracownicy firm wytwórczych zostaliby zwolnieni, kolejne osoby zostałyby wykluczone z gospodarki, jako nieproduktywne. Po zwolnieniu kolejnych pracowników, którzy straciliby równocześnie dochody za pracę wzrosłaby grupa wykluczonych lub zmarginalizowanych w korzystaniu z rynkowych zasobów a więc zmniejszył by się popyt i znów wytwarzanych produktów byłoby za dużo i nie byłoby można ich sprzedać, co spowodowałoby konieczność zwalniania kolejnych pracowników.

Przy eksporcie produktów może można by utrzymać przez jakiś czas produkcję i miejsca pracy. Właścicielom firm i coraz bardziej okrojonemu establishmentowi żyło by się jeszcze dobrze, ale sytuacja coraz liczniejszej, nieprodukującej i nieusługującej, pozostającej poza gospodarczym i konsumenckim rynkiem części społeczeństwa byłaby katastrofalna. Po drastycznej redukcji zatrudnienia i ustaniu możliwości sprzedaży produktów za granicą właściciele podmiotów wytwórczych, fabryk, warsztatów zostaliby w końcu sami, w swoich budynkach i ze swoimi maszynami.

Tak więc, wzrost wydajności powodowałby paradoksalnie ograniczanie gospodarki. W gospodarce, w głównym jej nurcie pozostawałyby coraz mniejsze enklawy obywateli. Oczywiście powodowałoby to humanitarną katastrofę. Wykluczeni obywatele albo zostaliby unicestwieni fizycznie albo utworzyliby funkcjonującą osobno gospodarkę alternatywną, zaczynając wytwórczość od najprostszych, prymitywnych środków.

Kryzys w Polsce, ale także w niektórych innych państwach wynika z procesów zawierających w sobie ten opisany wyżej proces modelowy.


W interesie całego społeczeństwa jest to, by wszyscy jego członkowie korzystali ze wspólnego rynku i gospodarki.

Bieda i wykluczenie niektórych obywateli w państwach rozwiniętych i w dużej mierze w naszym państwie nie wynikają z ekonomicznych konieczności, ale są im fundowane przez para-liberałów z powodów ideologicznych i egoistycznych. Według para-liberałów myślenie pro-wspólnotowe i solidarnościowe, to przeżytek, według nich każdy obywatel powinien dbać wyłącznie o własne dobro i własne interesy i zabiegać o nie wszelkimi dostępnymi środkami, a dobro wspólnoty sumuje się wyłącznie z pożytków indywidualnych osób. „Wyścig szczurów” ma być sposobem na organizowanie współżycia obywateli w wspólnocie. Egocentryczna i utopijna ideologia para-liberalna nie pozwala na zorganizowanie normalnego, sensownego, odpowiedzialnego życia zbiorowego, które wyznacza dzisiejszy rozwój nauki, technologii i techniki wytwórczej, życia godnego XXI wieku. Liberalna mentalność, która w przeszłości, w niektórych miejscach i okresach gospodarczego rozwoju (np. na początku istnienia USA, gdy na dziewiczych, słabo zaludnionych terenach była potrzebna zaradność, przedsiębiorczość, ekspansja indywidualnych osób) przyczyniała się do jego intensyfikacji, dziś go hamuje, powoduje, że rozwój odbywa się w chaosie wywołującym wiele ludzkich nieszczęść.

Dziś marginalizacja lub wykluczenie części osób ze wspólnoty gospodarczej nie powoduje podniesienia jakości życia pozostałych osób wspólnoty. Nawet, jeśli osoby nie uczestniczą bezpośrednio lub pośrednio w procesach wytwarzania dóbr materialnych i tworzenia dóbr niematerialnych, to niepotrzebnym i nieracjonalnym jest nie tylko dla nich, ale dla gospodarki i dla całego społeczeństwa pozbawianie ich uczestnictwa w rynku, jako konsumentów.

Oczywiście lepiej jest, gdy wszyscy obywatele zdolni do pracy znajdują zatrudnienie, nawet w dość sztucznie wykreowanych rodzajach usług. Społeczeństwo ma wtedy choćby niewielki, ale jednak pożytek, a mający zajęcie nie czują dyskomfortu lub czują mniejszy stres i niemoc niż w sytuacji gdyby pobierali zasiłki dla bezrobotnych. Rozszerzanie sektora usług i rozrastanie się administracji jest zjawiskiem innym niż ukryte bezrobocie w państwach komunistycznych. Wtedy nie były wykorzystywane potencjały gospodarek i społeczeństw do możliwego w miarę łatwego rozwoju, do zaspokajania bieżących potrzeb ludzi w produkty i usługi standardowe, istniały bariery prostego rozwoju i zwiększania zatrudnienia.

Dzisiaj w rozwiniętych, bogatych państwach zwiększanie potencjałów gospodarek poprzez proste zwiększanie już istniejących produkcji wyczerpało się albo wyczerpuje. Następuje wdrażanie kolejnych, wcześniej niewyobrażalnych naukowych, technicznych i technologicznych osiągnięć i tworzenia produktów nowych generacji zaspokajających coraz bardziej wyrafinowane ludzkie potrzeby, ale jest to proces trudny, mozolny i przede wszystkim nie wchłaniający zbyt dużo fizycznej pracy.

Zwiększającej się gospodarczej wydolności powinno towarzyszyć skracanie czasu pracy pojedynczych osób. Jednak społeczeństwo i w jego imieniu państwo musi liczyć się z tym, że pewna ilość osób nie znajdzie zarobkowego zajęcia lub znalezione zajęcie nie przyniesie dostatecznego dochodu pozwalającego na godziwe życie czy w ogóle na przeżycie i musi być przygotowane, by takim osobom pomóc.

Redukowaniu gospodarki zapobiega się często przez produkowanie artykułów (także usług) luksusowych, specyficznych a nawet mało przydatnych, fanaberyjnych, których nabywcami są najczęściej grupy najbogatsze, gdy tymczasem wykluczeni nie mają dostępu do produktów najprostszych i niezbędnych.

Jeszcze zbyt często nowych technik, technologii przyczyniających się do zwiększania wydajności pracy nie wykorzystuje się do polepszenia warunków pracy pracowników. Niestety, paradoksalnie technologiczny rozwój idzie często w parze nie tylko z nadmiernym ograniczaniem miejsc pracy, ale z pogłębianiem rygorów pracy i wyzysku (oczywiście nie chodzi tu o rygory podnoszące jakość produkcji ale o rygory sprowadzające stosunki międzyludzkie w zakładach do musztry).

Zmniejszanie się liczby zatrudnionych w sektorze wytwórczości dóbr materialnych, to skutek wzrostu wydajności pracy, rozwoju technologii, technik produkcji. Nie można jednak tak jak tego chcą niektórzy ekonomiści i publicyści traktować tego zmniejszania, jako celu samego dla siebie, jako bicia rekordów redukowania zatrudnienia i wielkości produkcji przypadającej na jednego pracownika.

Dawniej grupa, która wyzyskiwała ludzi pracy była liczebnie niewielka Pracownicy najemni i rolnicy stanowili większość. Dzisiaj pracowników z sektora wytwórczości i rolników jest coraz mniej, stanowią mniejszość. Pomimo tego są oni jeszcze w wielu krajach, również w naszym wyzyskiwani przez pracodawców i przez część społeczeństwa.

Dawniej bieda ludzi wynikała w dużej mierze z małych wydolności gospodarek, dzisiaj bieda niektórych ludzi zwłaszcza w państwach gospodarczo rozwiniętych wynika ze złego gospodarczego zorganizowania, złego podziału dochodów krajowych, z ludzkiego egoizmu i pazerności lub z doktrynalnego, ideologicznego uzależnienia. Dawniej i dzisiaj w państwach gospodarczo zapóźnionych bieda wynikała (wynika) z niedoborów rynkowych, z braku gospodarczych możliwości zaspokojenia potrzeb konsumpcyjnych społeczeństw, natomiast dzisiaj w państwach rozwiniętych bieda jest czymś nieprzyzwoitym, mamy bowiem dzisiaj do czynienia z potencjalną a często faktyczną nadprodukcją i ograniczaniem gospodarek z powodu braku zbytu produktów, gdy tymczasem niektórzy obywatele cierpią biedę.

Reguły ekonomiczne, które w miarę dobrze opisywały mechanizmy gospodarek mało wydajnych są bezmyślnie przenoszone do opisywania dzisiejszych gospodarek rozwiniętych, których wydajności są wielkie i ciągle rosną. Jest paradoksem to, że przy wzrastającej wciąż wydolności gospodarek niektórym ludziom żyje się dzisiaj trudniej i większym dyskomforcie psychicznym niż dawniej.

Z kolei reguły ekonomiczne, które są adekwatne dla gospodarek rozwiniętych, nasyconych produktami i usługami są przenoszone do państw nierozwiniętych, takich jak nasze.

W gospodarkach rozwiniętych nasyconych produktami materialnymi i usługami zaciera się rozróżnianie produktów materialnych i niematerialnych. Wszystkie produkty są produktami rynkowymi i podlegają normalnej wymianie handlowej i opodatkowaniu i wszystkie one przyczyniają się do budowania dochodu narodowego i wielkości narodowej konsumpcji. Oczywiście we wszystkich państwach pieniądze wpuszczane przez ich banki centralne obsługują zarówno pracowników produkujących dobra materialne jak i pracowników tworzących produkty niematerialne.

Jednak produkty materialne są ludziom niezbędne do życia i w państwach zapóźnionych i rozwijających się wielkość ich produkcji, zdolność do tworzenia całkowitego produktu materialnego państwa i do możliwości importu produktów materialnych należy przede wszystkim odnosić zdolność państwa do zaspokajania potrzeb swych obywateli.

Naturalnie im państwo bardziej rozwinięte im więcej w nim zdobyczy naukowych, technologicznych, organizacyjnych, im więcej może sprzedać zagranicy niematerialnych produktów bezpośrednio lub pośrednio w zawartych produktach materialnych (myśl naukowa, technologiczna itp.) tym w większym stopniu może korzystać z pracy innych społeczeństw (również z pracy imigrantów) i tym więcej importować produktów materialnych i ograniczać własną ich produkcję.

Niestety nawet w niektórych państwach gospodarczo rozwiniętych lub średnio rozwiniętych część obywateli ulega konsumpcyjnej marginalizacji a nawet wykluczeniu z gospodarki, i brakuje im podstawowych środków do życia. Dzieje się tak wtedy, gdy ich udział w dochodach wygenerowanych przez gospodarkę jest drastycznie niski, gdy podział dochodów, także tych uzyskanych z eksportu produktów, również tych wysoko cennych i niematerialnych jest mocno wybiórczy i ich omija.

W niektórych krajach niesprawiedliwa dystrybucja dotyka pracowników sfery produkcyjnej. Sprzyja temu chyba nadmierne ograniczanie produkcji materialnej we własnym kraju, nierównowaga na rynku pracy (rynek pracy jest prawie wyłącznie rynkiem pracodawców), co wywołuje niesprawiedliwe odczucie, że pracownicy tej sfery gospodarki są coraz mniej przydatni i powinni zarabiać dużo mniej od ludzi pracujących w gospodarczej nadbudowie.

W gospodarkach rozwiniętych nasyconych produktami (materialnymi i niematerialnymi) nie ma potrzeby ograniczania dostępności do produktów jakiejś części obywateli. Postęp, wzrost wydajności pracy, rozwój technologii, technik produkcji, organizacji pracy i życia publicznego nie powinien przyczyniać się do wykluczenia części obywateli z rynku, ze społeczeństwa, z korzystania z tego postępu. A niestety w niektórych społeczeństwach tak się dzieje.

W Polsce gospodarcza rzeczywistość jest złożona, zapętlają się w niej różne zjawiska, zarówno te charakterystyczne dla krajów biednych, gospodarczo zapóźnionych, jak i te charakterystyczne dla krajów rozwiniętych.

W naszym kraju bieda i bezrobocie istnieją przede wszystkim dlatego, że nie dba się o harmonijny rozwój własnej gospodarki, o własną wytwórczość, że z powodu zbyt dużej wartości złotego i złej struktury płac nie wykorzystuje się potencjału gospodarki i społeczeństwa (tłamszona jest mocno i bezsensownie gospodarka), że importuje się za dużo produktów, nawet takich, które nie przedstawiają sobą wartości nowoczesności czy dobrej jakości, również dlatego, że pozbyto się zakładów przemysłowych i banków, a zyski tych które działają jeszcze w naszym kraju w zbyt małym stopniu „pracują” dla naszej gospodarki.

Ale zjawisko redukowania zatrudnienia spowodowane wysoką wydajnością procesów wytwórczych i nadprodukcji niektórych produktów też ma u nas miejsce, tyle tylko, że nadprodukcja dotyczy tylko zawężonego kręgu odbiorców, gdy konsumpcja wielu obywateli jest mocno i niepotrzebnie ograniczana, a wielu obywateli jest z tego kręgu konsumenckiego prawie wykluczona.

Korzystanie części społeczeństwa ze zdobyczy naukowych i technologicznych, zaspokajanie nowych potrzeb odbiegających od uznawanych aktualnie za powszechne i zaspakajanie ekskluzywnych potrzeb elit nie musi dokonywać się kosztem biednych warstw społecznych, kosztem ograniczania im dostępu do rynku. Przeciwnie jak najpełniejsze korzystanie z rynku wszystkich obywateli, wciąganie ich w rynkowa grę stymuluje rozwój całej gospodarki.

Również bardzo nierównomierna i niesprawiedliwa, zróżnicowana obszarowo dystrybucja dóbr i związany z nią nierównomierny rozwój przemysłowych centrów i prowincji stają się dziś coraz bardziej nieuzasadnione nie tylko moralnie, ale też biorąc pod uwagę efektywność takiego rozwoju.

Struktura spożycia i struktura gospodarki wpływają na siebie zwrotnie. Struktura spożycia zależy oczywiście od struktury dochodów i podatków (płac, zasiłków, podatków). Oczywiście potrzebne są bodźce do indywidualnej aktywności i do osobistego rozwoju obywateli, potrzebne jest zróżnicowanie gratyfikacji i różne poziomy dostępu obywateli do wspólnego, państwowego dobra. Jednak mocno niesprawiedliwa struktura spożycia, dystrybucji dóbr materialnych i usług, zbyt wielkie społeczne nierówności nie tylko są sprzeczne z ideą solidarności obywateli wspólnoty państwowej i ideą humanizmu, ale też powodują dysharmonię rozwoju tej wspólnoty i mogą wyhamowywać jej gospodarczy i cywilizacyjny rozwój.

Największym grzechem naszych para-liberalnych rządów po 1989 roku było doprowadzenie do sytuacji ogromnego bezrobocia, pauperyzacji i wykluczenia, do niewykorzystania potencjału naszej gospodarki. Przecież gdyby był wykorzystany potencjał gospodarki, potencjał pracy i zdolności wszystkich obywateli, było by możliwe wtedy wytwarzanie zarówno produktów podstawowych przeznaczonych dla wszystkich obywateli jak i produktów luksusowych i fanaberyjnych dla bogatszej części społeczeństwa i to w jeszcze większych ilościach niż obecnie.

Występowanie wielkiego bezrobocia w Polsce jest sytuacją dziwną i niemądrą. Jest przecież mnóstwo pracy do wykonania, zarówno tej zaspakajającej indywidualne potrzeby obywateli jak i tej wypełniającej potrzeby publiczne, polepszającej infrastrukturę państwa.

Optymalnym rozwojem jest rozwój społecznie i gospodarczo zrównoważony. Wydaje się, że jest to taki rozwój, za jakim optują socjaldemokraci. Wolny rynek i gospodarka kapitałowa wyzwalające ludzką przedsiębiorczość, ale też dbałość państwa o wszystkich obywateli, zapewnienie im godnego bytowania i uczestniczenie w konsumpcji, to warunki potrzebne do wyzwalania ludzkiej aktywności, do efektywnego funkcjonowania gospodarki. Aktywność obywateli, rozwój gospodarczy nie powinny być w kontrze do humanistycznych wartości.


Zdrada idei „Solidarności”

W krajach bogatych, rozwiniętych gospodarczo niezrozumiałym i nagannym jest to, że część społeczeństwa jest zmarginalizowana, niektórzy obywatele pozbawieni dochodów i wykluczeni z gospodarczej wspólnoty. Natomiast istnienie bezrobocia jest już bardziej zrozumiałe. Efektywność gospodarcza, wydajność procesów produkcyjnych i nasycenie rynku (gospodarstw domowych) produktami materialnymi i usługami jest już tak duże, że trudno jest stworzyć potrzebne społeczeństwu miejsca pracy.

Natomiast w kraju zacofanym gospodarczo, takim jak nasz, w którym jest tak dużo do zrobienia i nadrobienia i gdzie część społeczeństwa żyje w prymitywnych jak na XXI wiek warunkach, i do tego żyje poniżej potencjalnego poziomu dobrobytu, możliwego do uzyskania w istniejących warunkach gospodarczych: technologicznych i ludzkich bardzo liczne, długotrwałe, nieustające bezrobocie jest karygodne, jest zaprzepaszczaniem szans na szybki rozwój i na zmniejszanie dystansu, jaki nas dzieli od państw rozwiniętych. Marginalizacja i wykluczenie wielu obywateli, naszego kraju, pozbawianie ich środków do życia jest niehumanitarne i jest zdradą i zaprzeczeniem idei „Solidarności”, o które walczyły lub które popierały milionowe rzesze Polaków, dzięki którym wielu ludzi władzy i elit mogło zostać beneficjentami przemian. Wyznawcy gospodarczego liberalizmu, część establishmentu III RP zawłaszczyli zwycięstwo „Solidarności”

Wielu ludzi elit, również tych ze środowisk humanistycznych, wbrew swym deklaracjom o swej otwartości na innych ludzi i społecznej wrażliwości nie odbiega w swym myśleniu i zachowaniu od innych środowisk beneficjenckich III RP. Albo jest u nich bardzo kiepsko ze zmysłem obserwacji naszej krajowej rzeczywistości i z samodzielnym, niezależnym od propagandy sukcesu myśleniem albo są egoistyczni, cyniczni, obłudni, serwilistyczni. Szczególnie denerwujące jest uprawianie propagandy sukcesu przez dyżurnych socjologów i doszukiwanie się przez nich wśród ludzi kontestujących naszą dzisiejszą rzeczywistość i w całym społeczeństwie warcholstwa, prymitywizmu, zacofania, braku zrozumienia zachodzących przemian, braku wdzięczności dla decydentów i ludzi elit mających wpływ lub wspierających gospodarczo-społeczną politykę.

To są moje odczucia, odczucia osoby należącej do wielkiej części społeczeństwa, której transformacja przyniosła biedę, marginalizację i upokorzenie, osoby, która z przymusu ekonomicznego musi wykonywać pracę, której nie cierpi, pracę ochroniarza – portiera. Moje notatki wynikają z obserwacji naszej polskiej rzeczywistości, z osobistych doświadczeń i z obawy, że myślenie życzeniowe, ideologiczne elit i decydentów wsparte przez ludzki egoizm i partykularne, grupowe, krótkookresowe interesy trwać będą nieustająco, przez następne dekady wbrew interesowi naszego społeczeństwa i naszego państwa.


W dobie zwiększonej gospodarczej wydolności marginalizacja i wykluczenie hamują rozwój. C.d.

Czy to jest etyczne, gdy ze wzrostem wydajności gospodarek następuje marginalizacja i wykluczenie części obywateli?

W gospodarkach wydajnych nie tylko w rolnictwie, ale też w przemyśle i w ogólnie pojętej sferze wytwórczości dóbr materialnych jest potrzebnych coraz mniej pracowników. W państwach rozwiniętych osoby zatrudnione w rolnictwie stanowią kilka procent populacji. Również w przemyśle wzrost wydajności pracy powoduje redukcję zatrudnienia, chociaż rozwój nauki, technologii i technik produkcji powoduje projektowanie i tworzenie produktów o coraz lepszej jakości i zaspokajających coraz to bardziej wyrafinowane potrzeby ludzi. Ograniczanie kręgu odbiorców produktów gospodarczych, wykluczanie z tego kręgu części społeczeństwa lub ograniczanie w sposób nadmierny dostępu do produktów nie tylko jest niehumanitarne, ale zupełnie niepotrzebne a nawet szkodliwe dla gospodarki. Jeśli przy coraz większej wydajności gospodarek występuje społeczne wykluczenie, to świadczy to bardzo źle o naszej ludzkiej moralności. Przecież można rozwijać gospodarkę i objąć pozytywnymi tego skutkami, całe społeczeństwo nawet bez potrzeby dużego obniżenia poziomu życia dotychczasowych beneficjentów.

Zbyt mało pieniędzy w obiegu i zła ich dystrybucja ogranicza funkcjonowanie sektorów usług, rozrywki, ogranicza też rozwój w dziedzinie kultury i sztuki, a bez rozwoju kultury i sztuki społeczeństwo staje się społeczeństwem zaściankowym.

Również zwiększanie różnicy poziomów życia między grupami, miejscowościami i regionami ogranicza rozwój. Wielkie dysproporcje w dochodach i zamożności oprócz emigracji ludzi za granicę, spadku urodzeń dzieci i tworzenia enklaw biedy, w dłuższej perspektywie mogą być niekorzystne również dla enklaw bogatych. Brak zbytu na produkty może długofalowo powodować zmniejszanie się grup ludzi zamożnych i coraz mniejsze grupy i coraz mniejsze obszary (miasta, dzielnice) będą zamożnymi.

To ograniczanie ilościowe, obszarowe miejsc dobrobytu prowadzić może długofalowo do działań odśrodkowych, anty-wspólnotowych, separatystycznych.

Idee para-liberałów w rodzaju tych głoszonych przez „Unię Polityki Realnej”, aby pozostawić rynek samemu sobie, również w państwach rozwiniętych tracą sens. Mogą prowadzić do wielkich dysproporcji w dystrybucji dóbr, do wielkich niesprawiedliwości i wykluczeń. Chyba, że ludzie dorośliby do tego, aby bez udziału państwa dzielić się pracą i dystrybuować produkty i usługi w sposób w miarę równomierny lub przynajmniej ograniczający drastyczne dysproporcje, by zaspokajane były potrzeby wszystkich członków państwowej wspólnoty.

Na neoliberalnej polityce gospodarczej straciły społeczeństwa, grupy społeczne w wielu państwach, jednak w Polsce rozwarstwienie społeczne i niewykorzystanie potencjału gospodarczego i społecznego jest szczególnie wysokie i bulwersujące. W naszym kraju żyją obok siebie dwa społeczeństwa. Jedno, które skorzystało z przemian choćby w niewielkim stopniu i ma większe lub mniejsze środki do korzystania z dóbr kultury, do podróżowania itd. i drugie, któremu przypadła wegetacja na poziomie biologicznego przetrwania. Niektórym osobom niedane jest niestety nawet to biologiczne przetrwanie.


Nadmierne rozwarstwienie, zwłaszcza w krajach biednych hamuje rozwój.

Wielkie społeczne rozwarstwienie ma na gospodarkę negatywny wpływ. Choć można rozpatrywać różnorakie negatywne i pozytywne aspekty koncentracji dochodów. Można sobie wyobrazić, że w biednych krajach, o zacofanych gospodarkach i zacofanej konsumpcji nierozpraszanie dochodów z działalności gospodarczej, z eksportu, pozostawienie ich u przedsiębiorców a także skoncentrowanie dochodów w rękach osób skorych do inwestowania może przyczynić się do zwiększenia produkcji, eksportu, do gospodarczego postępu i do poprawy bytu całego społeczeństwa w przyszłości, jeśli inwestorzy będą też rozwijać produkcję na wewnętrzne, krajowe potrzeby i jeśli konsumpcją obejmować się będzie całe społeczeństwo. Z reguły jednak z takiego stanu rzeczy korzystają ludzie bogaci, establishment, konsumując coraz to bardziej zaawansowane technologicznie produkty, gdy tymczasem pozostała część społeczeństwa pozostaje przez długie lata w biedzie i w stanie bardzo ograniczonej, ubogiej konsumpcji. Ograniczanie wewnętrznego popytu blokuje wewnętrzną koniunkturę, wewnętrzny obieg pieniądza, wykorzystywanie potencjału gospodarczego i ludzkiego, blokuje ludzką inicjatywność, blokuje wytwarzanie produktów pierwszej potrzeby i prostych, które społeczność jest w stanie wytworzyć, czy to inicjując ich produkcję czy ją zwiększając. W krajach bogatych o rozwiniętych gospodarkach i bogatej, powszechnej konsumpcji, również tych dóbr wysoko przetworzonych i luksusowych nawet przy nadmiernym rozwarstwieniu wykorzystywany jest w dużym stopniu potencjał społeczeństwa, gospodarki i postęp dokonuje się w miarę szybko. Lepszym i szybszym sposobem na gospodarczy rozwój zarówno ilościowy jak i jakościowy jest jednak równoważenie gospodarki i zaspokajanie optymalnie dla danego czasu popytu całego społeczeństwa, przy którym gospodarka (inwestorzy) generuje szybko zyski pozwalające na postęp. W naszym kraju wielkie i bardzo niesprawiedliwe zróżnicowanie dochodów i co za tym idzie konsumpcji (niektóre nawet proste produkty pozostają poza konsumpcją dużej części obywateli) jest dla gospodarki wysoce destrukcyjne i spowalnia mocno jej rozwój.


Portiernia- sierpień 2007.

Potencjały gospodarek i społeczeństw powinny być wykorzystywane dla dobra wszystkich obywateli. Próżność części ludzi establishmentu.

Wielkie zasoby finansowe ludzi bogatych mogłyby nie wpływać na obniżenie poziomu konsumpcji i życia społeczeństwa, w którym żyją, lub ten wpływ mógłby być niewielki. Ich zasoby pieniężne mogłyby pracować dla całej gospodarki. To nie same zasoby pieniężne ludzi bogatych uszczuplają rynek produktów i usług i zmniejszają ich dostępność dla pozostałych ludzi wspólnoty. Istotna jest różnica w poziomach konsumpcji ludzi bogatych i ludzi biednych. To nadmierna konsumpcja ludzi o dużych dochodach może zubażać ten rynek.

Ludzie bogaci z reguły więcej konsumują dóbr wytworzonych i zaimportowanych przez całą gospodarkę i jeśli dokonuje się to kosztem innych grup społecznych, dla których nie starcza dóbr podstawowych i standardowych, to mamy do czynienia z sytuacją konfliktową.

W gospodarkach wydolnych, których potencjał pozwala na szybkie zwiększenie puli produktów i usług uszczuplenie może być niewielkie, nie odczuwalne. Natomiast w gospodarkach niewydolnych, których nie można zwiększyć puli produktów i usług czy to z powodu obiektywnego niższego poziomu rozwoju czy też z powodu prowadzonej przez decydentów polityki gospodarczej, mocno nadmierna, niekiedy rozpasana konsumpcja osób establishmentu wpływa w sposób odczuwalny na konsumpcję pozostałych osób wspólnoty. Dlatego narzekania niektórych osób z naszych krajowych elit, niektórych celebrytów, że ich konsumpcja i poziom życia odbiega od poziomu życia ludzi bogatych, w bogatych krajach i pretensje, by były im zapewnione podobne dochody, przy jednoczesnej obojętności na występujące u nas biedę i wielkie, nieustające bezrobocie, i wyrażana przez wielu pogarda dla wielkiej części społeczeństwa są egoistyczne i niskie moralnie.

Różnice między dochodami ludzi bogatych a środkami wydanymi przez nich na konsumpcję są w dyspozycji banków lub są inwestowane bezpośrednio przez te osoby i obsługują gospodarkę. Ważnym jest to, by wszyscy obywatele mogli uczestniczyć w konsumpcji dóbr podstawowych potrzebnych do życia i dóbr standardowych.

W państwie rozwiniętym, w którym potencjał i wydajność gospodarki są wysokie i w których poziomy konsumpcji ogółu obywateli są wysokie nie tylko zasoby finansowe ale również wysoki poziom konsumpcji ludzi bogatych może zbytnio nie obniżać poziomu bieżącej konsumpcji pozostałej części społeczeństwa, jeśli konsumpcja bogatych nie ogranicza wykorzystywania potencjału gospodarczego pracującego dla pozostałej części społeczeństwa i zaspokajania jego potrzeb. Produkowanie ekskluzywnych produktów przeznaczonych dla najbogatszych może mieć nawet pozytywny wpływ dla całego społeczeństwa, jeśli produkty te staną się z czasem powszednie lub gdy doświadczenia przy ich wytwarzaniu posłużą do ulepszania produktów dostępnych ogółowi. Jeśli konsumowanie dóbr najnowszej generacji, luksusowych i fanaberyjnych nie ogranicza produkcji i zasobów rynkowych innych produktów to zapotrzebowanie na dobra luksusowe, supernowoczesne może sprzyjać unowocześnianiu produktów, uruchamiać dodatkową koniunkturę, dodatkowe nie wykorzystywane wcześniej moce gospodarcze i społeczne i tworzyć dodatkowe miejsca pracy, a w przyszłości podnosić komfort życia wszystkich obywateli.

Ważnym i etycznym jest to, by wszyscy obywatele mogli konsumować nie tylko dobra niezbędne, ale także dobra dla aktualnego stadium rozwoju standardowe i dobra na możliwie najwyższym konsumpcyjnym poziomie i by były wykorzystywane optymalnie zdolności gospodarki i potencjał społeczeństwa do jej rozwijania. Jeśli konsumpcja ludzi bogatych będzie zaczynem do zwiększenia ilościowego, jakościowego, asortymentowego, innowacyjnego produkcji i usług, jeśli gospodarka podąży w stosunkowo niedługim czasie tropem innowacyjności, to skorzysta z tego całe społeczeństwo.

W wielu państwach nawet tych bogatych istnieje jednak zbyt wielkie zróżnicowanie poziomów konsumpcji obywateli i duża konsumpcja ludzi bogatych zbyt mocno uszczupla konsumpcję pozostałych obywateli i działa destrukcyjnie, wywołuje konflikty i hamuje gospodarkę. W państwach gospodarczo zapóźnionych destrukcja jest szczególnie wielka.

Ustrój kapitalizmu liberalnego, który miał być z założenia humanistyczny, pluralistyczny, wolnościowy, w wielu państwach i w skali globalnej doprowadzono do ustroju antyludzkiego, autokratycznego, zniewalającego i upokarzającego. Neoliberałowie zamiast pielęgnować międzyludzkie, wspólnotowe więzi zniszczyli je.


Dyletantyzm, egoizm i samouwielbienie ludzi establishmentu.

W wielu przypadkach ci, którzy wkładają dużo wysiłku w produkcję dóbr i w usługi niewiele konsumują, natomiast jest wiele takich osób, które wkładając minimum swojej pracy fizycznej czy umysłowej do gospodarki, pomimo że dóbr nie starcza dla wszystkich obywateli korzystają z niej i konsumują bez umiaru. Wielu tych, których konsumpcja jest na wysokim poziomie są zupełnie obojętni na biedę współobywateli a nawet okazują im swoją pogardę, uważając ich za nierobów lub nieudaczników, mniemając jednocześnie o sobie w samouwielbieniu, że są „solą ziemi”, forpocztą społeczeństwa. A przecież w naszej gospodarce istnieją wielkie rezerwy i polepszenie bytu biedniejszych grup społecznych spowodowałoby ich uruchomienie bez uszczerbku w dłuższym przedziale czasowym lub z niewielkim uszczerbkiem chwilowym dla grup społecznych dziś uprzywilejowanych. Niestety wielu z tych, którym w III RP dobrze się powodzi widzi jedynie „czubek własnego nosa”, są egoistyczni lub ulegają propagandzie głoszącej, że rozwój jest optymalny i że całe społeczeństwo jest beneficjentem przemian. Para-liberałowie i ich zwolennicy są skupieni na sobie i na własnej klasie społecznej. Nie zależy im na ogólnym rozwoju kraju, na polepszeniu poziomu życia całego społeczeństwa. Chcą tylko postępu, wysokiego poziomu życia, bogactwa dla siebie, dla elit, które według nich stanowią jądro społeczeństwa i reprezentują nasz kraj wobec zewnętrznego świata. Czują się osobnikami lepszymi od innych, bardziej dowartościowanymi na tle biedniejszej części społeczeństwa.

Ludzie naszego polskiego establishmentu i naszych elit zachowują się zawistnie i nienawistnie. Uważają, że zwykli obywatele nie zasługują na godziwe życie, na polepszanie swego konsumpcyjnego poziomu. Widać czują się bardzo dowartościowani gdy otaczają ich obywatele żyjący zdecydowanie niższym poziomie, a część z nich na przepastnie niższym, w biedzie i upokorzeniu.

Czasami wydaje się, że ludzie elit są zawistni bezinteresownie. To nic, że wykorzystując lepiej potencjały gospodarki i społeczeństwa można by podnieść poziom życia ogółu społeczeństwa i zlikwidować obszary biedy, bez większego uszczerbku dla wielu ludzi elit, a w dłuższej perspektywie z korzyścią dla wszystkich (wyłączając osoby bardzo mocno i niesprawiedliwie wzbogacone i przestępców), oni czują się znakomicie wtedy, gdy rozwarstwienie jest wielkie, gdy mogą dowartościować się kosztem innych, gdy mogą poczuć swoją od innych lepszość.

Państwo w dzisiejszej dobie technologicznego i technicznego rozwoju powinno zapewnić godziwe życie, na odpowiednim, aktualnie możliwym do osiągnięcia w tym państwie poziomie materialnym wszystkim obywatelom. Sytuacja, w której część obywateli żyje poniżej dzisiejszych standardów, a tym bardziej w ubóstwie, gdy jednocześnie niewykorzystywany jest ekonomiczny i społeczny potencjał pracy jest sytuacją złą, sytuacją niewykorzystanych szans na harmonijny i szybki rozwój i na pokój społeczny i społeczną integrację.


Portiernia sierpień 2007 r.
Ps.

Egoizm czy bezmyślność

Może moje opinie o liberalnych elitach są zbyt mocne, zbyt emocjonalne. Chyba jednak ważną przyczyną doprowadzającą ostrych podziałów jest to, że ludzie, a co bardziej dziwne i przykre ekonomiści nie potrafią myśleć o całej gospodarce w skali makroekonomicznej, ogólnokrajowej i w dłuższej perspektywie czasowej, i że pragmatyzm i zdrowy rozsadek przegrywa u nich z dogmatycznym myśleniem para-liberalnym.

Postawy ludzi establishmentu wynikają może częściej z ich niewiedzy, z braku rozpoznania gospodarczej rzeczywistości niż ze złej woli.

Jednak pełne zajadłości wrogie postawy wobec części społeczeństwa, której przemiany się nie podobają, wobec kontestujących neoliberalne przemiany zmuszają tych ostatnich do obrony, usprawiedliwiają ich emocjonalne reakcje. To ze strony elit powinniśmy oczekiwać większego spokoju, wyważenia sądów, stonowania wypowiedzi, a jest odwrotnie, to wystąpienia wielu ludzi elit są pełne nienawiści i jadu.


Fiksacje neoliberałów i zwolenników gry rynkowej bez żadnych humanitarnych reguł.

Każdego człowieka można traktować jako podmiot gospodarczy, ale chyba fiksacją jest takie podejście niektórych gospodarczych liberałów, które oczekuje, by każdy człowiek i każdy podmiot społeczny był już samodzielnym przedsiębiorstwem prowadzącym działalność wytwórczą, przemysłową, handlową, usługową. Czy każda osoba, nawet fizycznie niesprawna, lub każda rodzina musi stanowić oddzielną firmę? Formalna zmiana statusu pracowników na posiadaczy jednoosobowych firm w praktyce niczego nie wnosi. Podział pracy i wieloosobowe przedsiębiorstwa, to przecież lepsze zorganizowanie, wykorzystywanie ludzkiej energii, łatwiejsze prowadzenie badań i działań innowacyjnych. Podział pracy jest dla społeczeństw wygodny i ciekawy, umożliwia lepsze, bogatsze życie. Coraz więcej osób zajmuje się usługami, coraz więcej osób może tworzyć produkty kultury, sztuki, rozrywki.

To oczywiste, że współczesne technologie, techniki, sposoby zorganizowania, powodują, że wydajności maszyn i ludzi są bez porównania większe niż dawniej i nawet przy ograniczaniu czasu pracy coraz więcej osób nie znajdzie zatrudnienia. Dziwnym jest to, że dzisiaj nawet w niektórych rozwiniętych krajach zamiast ograniczania czasu pracy ludzi mamy tendencje do powiększania bezrobocia, a co gorsze do ekonomicznego wykluczenia lub marginalizacji części obywateli. Uzasadnia się to powołując się na przestarzałe, już nieaktualne pozornie rozsądne zasady ekonomiczne, które są oderwane od makroekonomicznej gospodarczej rzeczywistości.

Oczywiście ideałem byłoby stan, w którym efekty pracy wszystkich obywateli bilansowały się z sumą ich potrzeb, gdyby podział pracy, wykonywanie prac specjalistycznych (w wytwórczości, handlu, usługach, również tych zaspokajających potrzeby duchowe człowieka) obejmowały wszystkich zdolnych do pracy obywateli czy przedstawicieli rodzin lub komórek społecznych i gdyby potrzeby wszystkich obywateli były zaspokajane w bezpośredniej grze rynkowej bez udziału państwa. Jako ludzie jesteśmy jednak egoistami i łatwiej nam wprowadzać zasady humanitaryzmu wspólnotowo, przy użyciu państwa niż w bezpośrednim współżyciu i grze pojedynczych obywateli. Społeczeństwa musiałyby dojrzeć do poziomu, na którym funkcjonowałyby samodzielnie na zasadach pełnego, idealnego humanitaryzmu i altruizmu, aby we współżyciu ludzie mogli nie wspomagać się powoływaniem wspólnotowych organizacji i państw.

W państwach gospodarczo rozwiniętych przy coraz to większej wydajności wytwórczości i niektórych usług w sferze materialnego bytowania będzie poszerzała się pula usług w sferach nauki, kultury i sztuki, rozrywki, podróżowania, odpoczynku, sportu itd., ale też chyba nieuniknionym będzie albo ograniczanie czasu pracy albo zapewnienie godziwego życia osobom niepotrafiącym znaleźć pracy, albo, co jest najbardziej prawdopodobne, łączenie obu opcji.

Rozszerzanie się usług i rozrastanie się biurokracji zapobiega lub zmniejsza ilość osób pozostających bez pracy, i jest zjawiskiem podobnym, ale też innym niż ukryte bezrobocie, które mieliśmy w PRL-u. Wtedy nie były wykorzystywane potencjały gospodarki i społeczeństwa, bariery rozwoju były związane z komunistycznym ustrojem, teraz coraz większa wydajność procesów wytwórczych ogranicza ilość miejsc pracy w wytwórczości.

Liberałowie gospodarczy oczekują od obywateli pełnej samodzielności i bezwzględnej rynkowej i społecznej gry a przecież społeczeństwa powołały państwa, by tą grę zhumanizować i by we wspólnotach, jakim są państwa współżycie ludzi ułatwić, uatrakcyjnić i podnosić na wyższe poziomy humanizmu i ucywilizowania.


Polityka animatorów transformacji mocno podzieliła nasze społeczeństwo.

Mamy w naszym kraju prawie dwie oddzielne społeczności, dwa oddzielne zbiory, zbiór osób, które korzystają w większym lub mniejszym stopniu z naszej transformacji, których poziom życia podniósł się znacząco w stosunku tego sprzed transformacji, uczestniczących w gospodarce (wolno, bo wolno, ale rozwijającej się), w głównym jej nurcie, w konsumowaniu większym lub mniejszym jej owoców i zbiór osób, które na transformacji nie skorzystały, a wielu z nich żyje się w nowej rzeczywistości gospodarczo-politycznej ciężko, które doświadczają traumy ubóstwa i marginalizacji, pozostających poza głównym nurtem, prawie że uczestniczących w alternatywnej gospodarce archaicznej. W ograniczonej i zamkniętej gospodarce stworzonej przez naszych gospodarczych para-liberałów, na para-liberalnym spektaklu, tak jak na widowni kinowej czy teatralnej jest ograniczona ilość miejsc. Pozostający poza sceną i widownią nie maja szans by w tym spektaklu uczestniczyć. Dzisiejsza rzeczywistość wygląda tak, jakby niektórzy para-liberalni ludzie chcieli ograniczyć dostęp do powietrza innym z obawy że im go zabraknie. Jeśli ktoś, z różnych przyczyn znalazł się poza burtą przepełnionej pasażerami szalupy płynącej po wodach neoliberalnej gospodarki, nie ma szans, by na nią się dostać, chyba, że zajmie miejsce kogoś z niej wyrzuconego.


Portiernia sierpień 2007 r.

Relacje centra – prowincje na przykładzie funkcjonowania Moskwy.

Dobrobyt w Moskwie, mieście gigancie, które jest jednym z najdroższych miast na świecie i które jest stolicą Rosji, kraju o niezbyt dobrze rozwiniętej gospodarce wynika w dużej mierze z tego, że są w niej konsumowane pieniądze zarobione w imperium na prowincji i to zarobione przeważnie „dzięki” wyzyskowi lokalnej siły roboczej.

Te pieniądze nie służą lokalnym społecznościom, nie kreują ich rozwoju, są wydawane w wielkich miastach, najwięcej w Moskwie. Dzięki wydawanym przez bogaczy, oligarchów, przedsiębiorców pieniędzy powstał w Moskwie rynek usług, (w części fanaberyjnych), dzięki któremu ma utrzymanie wielu mieszkańców tego miasta. Wśród ludzi establishmentu Moskwy istnieje błędne przeświadczenie, że Moskwa i goszczący w niej ludzie bogaci są motorami rozwoju całej Rosji.


Przyszłość świata ludzi.

Można sobie wyobrazić, że przy jeszcze większej automatyzacji i robotyzacji może dojść do drastycznej, prawie zupełnej redukcji pracowników i wtedy poszczególne państwa i świat będą miały do wyboru rozwiązania między dwiema skrajnymi opcjami.

W pierwszej opcji dystrybucją dochodów - produktów materialnych i usługowych będzie objęta cała populacja (państwa, świata), i wszyscy obywatele, ludzie będą żyć w godnych warunkach. Społeczeństwa państw bogatych ukierunkują swoją energię i zasoby twórcze na pomoc krajom biednym w Afryce, Azji, Ameryce. (Szkoda, że do tej pory Bogaty świat, bogate państwa i społeczeństwa w zbyt małym stopniu im pomagają w bieżącym zmaganiu się z biedą, chorobami, głodem, w zbyt małym stopniu pomagają im w gospodarczym i cywilizacyjnym rozwoju, choć powinny mieć na sumieniu eksploatację społeczeństw III Świata, a często ich eksterminację)

Aktywność społeczeństw rozwiniętych, a w przyszłości, chyba jeszcze dość dalekiej wszystkich mieszkańców Ziemi ukierunkowana będzie też na rozwój przeróżnego rodzaju usług i usprawnień, na tworzenie pożytków kultury, na sztuce, filozofii, rozrywce, na nauce, na pozyskiwanie energii, na coraz większe rozumienie przyrodniczych procesów, na podbój Ziemi i świata pozaziemskiego itd.

W drugiej opcji, oby pozostającej tylko w sferze zagrożeń dystrybucją dochodów i produktów umożliwiającą godziwe życie będą objęte tylko coraz mniejsze części społeczeństw, będą objęte coraz mniej liczne elity. Życie pozostałych części populacji będzie redukowane do wegetacji, (będzie powstawał od początku alternatywny podział pracy i prymitywny, prawie pierwotny rynek) albo będzie ona redukowana do liczności, która zapewni niewolnicze jej wykorzystywanie przez elity, pozostali osobnicy będą fizycznie eliminowani.

Można też wyobrazić sobie sytuację, że wzrost wydajności i coraz większa robotyzacja spowodują coraz większe redukcje zatrudnienia, aż do redukcji drastycznej, że powstaną maszyny-roboty wielofunkcyjne i że dostępne pojedynczym rodzinom maszyny, urządzenia będą pozwalały na zaspokajanie wszystkich, różnorakich potrzeb, że każda z rodzin będzie produkować/wytwarzać tylko na własne potrzeby. Pozostaną samowystarczalni osobnicy lub samowystarczalne rodziny ze swoimi robotami. Każdy z mieszkańców Ziemi, czy każda rodzina będzie sama dla siebie produkowała potrzebne, również te luksusowe i fanaberyjne dobra wykorzystując w niewielkim stopniu wielkie moce robotów, ludzie/rodziny staną się samowystarczalnymi monadami.

Czy samowystarczalni producenci będą prowadzić życie eremitów fizycznych i mentalnych, eremitów opływających w ułatwienia i luksusy, eremitów samowystarczalnych, samoistnych, samolubnych, samo-smutnych, stanowiących osobne światy, czy może ludzie znajdą ciekawe poza wytwórcze zajęcia, ciekawe formy spędzania życia?


Oby chaos gospodarczo-społeczny był tylko okresem przejściowym.

Oby dzisiejszy chaos gospodarczy i ogromne zróżnicowanie ludzi pod względem ekonomicznym, i godnościowym był tylko (choć już zbyt długo trwającym) okresem przejściowym.

Zmniejszenie czasu pracy pojedynczych osób, mniejsze ich eksploatowanie i bardziej równomierne rozdzielenie pracy, a także rozrost sfer: nauki, szeroko rozumianych usług, to czynniki łagodzące gospodarczo-społeczny chaos, zapobiegające nadmiernemu zróżnicowaniu ludzi. Miejmy nadzieje, że po trwającym obecnie okresie mocnych turbulencji związanych ze wzrostem wydajności gospodarek nastąpi okres równoważenia i osoby pozostające poza głównym nurtem gospodarczym i konsumpcyjnym do niego dołączą, że zniknie sfera marginalizacji, ubóstwa i wykluczenia.


Być może

Być może przez niehumanitarne i niesprawiedliwe redukowanie dystrybucji dochodów i dóbr i ograniczanie grup żyjących w dobrobycie świat broni się przed wielkim, nadmiernym rozrostem populacji ludzi. Ale czy procesy takie muszą zachodzić najbardziej intensywnie i drastycznie, czy muszą być stymulowane i wymuszane w państwach takich jak Polska i innych państwach postkomunistycznych, w których gęstości zaludnienia nie należą do największych?


Portiernia, sierpień 2007 r.

Pomagajmy sobie wzajemnie.

Nieprawdą jest to, że każde domaganie się bezpośredniej interwencji rządu w sprawy: gospodarcze, obywateli, grup społecznych, zawodowych, zakładów pracy, to nieracjonalny populizm a pomoc państwa, to marnowanie państwowych pieniędzy, pieniędzy podatników. W krótkiej perspektywie czasowej pomoc uszczupla państwowy budżet, w dłuższej perspektywie może przynieść dla państwa korzyści. To głoszenie tez, że prawie każda taka pomoc musi być nieefektywna jest populizmem. Oczywiście pomoc państwa musi być racjonalna i rozważna. Gdy pozwala ona na poprawienie sytuacji w zakładach pracy, branżach na poprawienie sytuacji grup ludzkich, na uzdrowienie wycinka naszej państwowej i społecznej rzeczywistości, to ma to pozytywny wpływ dla całego państwa i całego społeczeństwa. Państwo jest silne również siłą małych społeczności. Gdy się w nich dobrze dzieje, stabilizuje to sytuację w całym państwie. Ograniczanie dostępu do wspólnego państwowego dobra grup obywateli, ograniczanie ich konsumpcji i pochopne ograniczanie produkcji w zakładach może ograniczać rozwój gospodarczy całego państwa. Oczywiście wszystko musi odbywać się w granicach rozsądku. Nie można marnować społecznych pieniędzy na przedsięwzięcia, które źle rokują i nie można żadnych grup zbytnio uprzywilejowywać.

W naszym państwie miały miejsce różne formy bardzo niesprawiedliwego, nieracjonalnego dzielenia wspólnego majątku i finansowego wspomagania osób i zbiorowych podmiotów, udzielano wsparcia i kredytów dla osób z układów i opłacano gigantycznymi kwotami wielu nieefektywnych tzw. inwestorów wiodących, jednocześnie żałowano pieniędzy na pomoc przedsiębiorstwom, które rokowały wyjście z kryzysu, w którym się znalazły, często wskutek finansowej polityki państwa osłabiającej konkurencyjność polskich firm lub przejściowej branżowej dekoniunktury.


Dolegliwe paradoksy postępu.

Paradoksem rozwoju dzisiejszego ludzkiego świata jest to, że za rozwojem naukowym w technologicznym, technicznym, za zwiększeniem się wydajności procesów wytwórczych i wydolności gospodarczej postępuje pogłębianie się nierówności w poziomach bytowania ludzi, tak w obrębie pojedynczych państw jak i w skali globalnej, że nędza bytowania dosięga wielu osobników rodzaju ludzkiego.

Równolegle z tym paradoksem dzieje się paradoks inny. Wielu ludzi elit, którzy uważają się za ludzi otwartych, którzy głoszą za swoje wartości tolerancji, pluralizmu, wolności, równości, egalitaryzmu jest ślepych na ten dziejący się paradoks pierwszy. Są odgrodzeni od innych ludzi, grup, społeczności murem niedostrzegania, obojętności, nieczułości. Tak jakby sfery egzystencji materialnej i ideowej były zdezintegrowane, rozłączne.








Kolejne zapiski: 2003e
Czy bieda i ekonomiczne wykluczenie przystoi epoce wielkiego postępu i wzrostu wydajności procesów wytwarzania?



Notatki - całość
**** **** **** **** **** ****