<(o)><(o)><(o)><(o)>


www.counterliczniki


********************





Pierwsza strona - Spis stron






******************




a Notatki: Wstęp.

aa Notatki: 1977 a
Co to jest zło? Co to jest dobro?

ab Notatki: 1977 b
Kompleksy i zadufanie

ac Notatki: 1978a
O rozwoju społeczeństw.

ad Notatki: 1987a; 1988a
Cud świadomości człowieka.

ae Notatki: 1987; 2018
O żydowsko-polskich stosunkach.

af Notatki: 1991a; 1993a
Dylematy człowieka współczesnego.

ba Notatki: 1994a
Dlaczego nikt nie zwalcza gospodarczych oszustów?

bb Notatki: 1997a
Nie można biernie przyglądać się złu i nie reagować na przemoc.

bc Notatki: 1997b
Zawiedzione nadzieje

bd Notatki: 1997c, 1998a; 1999a
Pozory liberalizmu gospodarczego. Zniewolona wolność.

be Notatki: 1997b; 2001a
Świat jest obojętny na eksterminację narodu czeczeńskiego.

bf Notatki: 2001b
„Zabijanie” nudy na nocnej służbie.

bg Notatki: 2002a
Czy koszty przemian musiały być tak wysokie?

cc Notatki: 2007f
Nie takich przemian chcieliśmy. Która z poprawności wyrządziła więcej szkód?

cd Notatki: 2003a; 2007a
Jaka ma być ta gospodarcza równowaga?

ce Notatki: 2003b; 2007b
Dlaczego po 1989 roku rozwój naszego kraju był tak chaotyczny, tak powolny i odbywał się z wielkim rozwarstwieniem i z tak ogromnymi kosztami społecznymi?

cf Notatki: 2003c; 2007c
O podatkach.

cg Zapiski: 2003d; 2007d
Wykluczanie obywateli z konsumpcji, to ograniczanie podaży i początek ciągłego procesu wykluczania.

ch Zapiski: 2003e
Czy bieda i ekonomiczne wykluczenie przystoi epoce wielkiego postępu i wzrostu wydajności procesów wytwarzania?

ci Zapiski: 2003f
Postulaty „Solidarności” wyrzucono do kosza.

cj Zapiski: 2003g; 2007e
Jaka ma być ta globalizacja?

ck Zapiski: 2003h
O stosunku do osób ułomnych i cierpiących.

ca Notatki sprzed 2003a
Pułapki myślenia zbyt doktrynalnie liberalnego.

cb Notatki sprzed 2003b
Niewykorzystane potencjały ludzkiej pracy i ludzkich zdolności.

da Zapiski: 2004a
Czy istnieją biedni Polacy? Społeczne podziały.

db Notatki: 2005a
„Nie lękajcie się”

dc Notatki: 2006a
Główna linia podziałów. Marginalizacja i wykluczenie wielu Polek i Polaków.

dd Notatki: 2006b
Exodus rodaków. Ucieczka z beznadziei.

de Notatki: 2007g
O poprawności ekonomicznej, politycznej i moralnej.

df Notatki: 2007h
Zaćmienie umysłów czy egoizm establishmentu?

dg Notatki: 2007i
O samozadowoleniu elit. „Humanizm” opresyjny. „Otwartość” marginalizująca i wykluczająca.

dh Notatki: 2007j
Nie powinno się ograniczać gry rynkowo-społecznej.

di Notatki: 2007k
O neoliberalnej poprawności i nadgorliwości.

dj Notatki: 2007l
Liberalny przechył.

fa Notatki: 2008a
Nieznośna propaganda sukcesu

fb Notatki: 2008b
Receptą na sukces gospodarczy i spokój społeczny jest równowaga gospodarczo-społeczna.

fc Notatki: 2008c
Świat jest tajemnicą. Jedynie słuszne myślenie jest niebezpieczne.

fd Notatki: 2008d
Czy jako naród mamy prawo do pozytywnego myślenia o sobie?

fe Notatki: 2008e
O światowym kryzysie i o zmianie światowego podziału konsumpcji i pracy.

ff Notatki: 2008f
Kryzys nie wziął się z niczego. Przyczyny kryzysu.

fg Notatki: 2008g
Gra rynkowa bez żadnych humanitarnych reguł.

ga Notatki: 2009a
Struktura dzisiejszego kapitalizmu. Czy sprywatyzować demokrację?

gb Notatki: 2009b
Dyktatura większości. Polityczna i medialna bezduszność.

gc Notatki: 2009c
Czy osoby produktywne są ofiarami osób nieproduktywnych?

gd Notatki: 2009d
Inercja świadomości elit w kwestii dotyczącej naszej transformacji. Unikajmy schematów.

ha Notatki: 2010a
Narodowa tragedia.

hb Notatki: 2010b
Po co nam ten konflikt? Para-liberalna bezduszność. Obrona pseudo liberalnej, postkomunistycznej rzeczywistości.

hc Notatki: 2010c
Choroba wykoślawionych idei nowoczesności i postępu.

hd Notatki: 2010d
Komu upodlenie, komu honory?

ia Notatki: 2011a
Opresyjny system. Odporni na rzeczywistość.

ib Notatki: 2011b
Jaka będzie nasza starość?

ic Notatki: 2011c
O kryzysach: gospodarki, wartości, demokracji, globalizacji.

id Notatki: 2011d
Kryzys w Grecji. Epoka prestidigitatorów i krzykaczy.

ie Notatki: 2011e
Brak poszanowania wartości pluralizmu przez „ucywilizowanych nowocześnie”

ie Notatki: 2011x


if Notatki: 2011f
Erozja neoliberalnego kapitalizmu. Kryzys nie wziął się z niczego.

ig Notatki: 2011g
Dysonans między wydajnością gospodarek a gospodarczym i społecznym zorganizowaniem.

ih Notatki: 2011h; 2012a
Idee „Solidarności” nie umarły.

ja Notatki: 2012b; 2013a
Przesilenie kapitalizmu, który nazywają liberalnym

jb Notatki: 2013b
Neoliberalny ustrój kastowy. Cofnięcie się w zaawansowaniu humanizmu.

jc Notatki: 2013c; 2014a
Neoliberalno-lewacko-korporacyjno-kapitalistyczny,”postępowy” system gospodarczo-społeczny jest źródłem napięć lokalnych, globalnych i ludzkich nieszczęść.

jd Notatki: 2014b
Współczesna „postępowa” ortodoksja. Kapitalizm ideologiczny, obłudny.

je Notatki: 2014c; 2015a
Liberalny letarg. Czy nastąpi przebudzenie?

jf Notatki: 2016a
Zaciekły opór establishmentu przed utratą ego-liberalnych przywilejów.

jg Notatki: 2016b; 2017a
Para-liberalna propaganda przestaje oddziaływać.

jh Notatki: 2018a; 2019a; 2020a
Pseudoliberalna i pseudo postępowa hucpa.

ji Notatki: 2020b
Wysferzone, egoistyczne, zarozumiałe elity

Notatki: Spis treści



OOOOO
OOOOO


NOTATKI - CAŁOŚĆ


OOOOO
OOOOO



Zabawy słowami a

Zabawy słowami b

ci Notatki: 2003 f

Postulaty „Solidarności” wyrzucono do kosza. Prawo pracy- cóż to takiego?

xoxoxo
Portiernia; styczeń 2003.

Sprawiedliwość społeczna i zabezpieczenia socjalne a efektywność gospodarowania.

Efektywność gospodarki nie zależy w takiej mierze, jak przedstawiają niektórzy politycy i publicyści od wielkości kosztów socjalnych zabezpieczeń. Efektywność gospodarowania, to stosunek poziomu życia całego społeczeństwa do poziomu jego nakładów pracy. Pojęcia te określają bardzo złożone i trudno mierzalne wielkości, są one bardziej wyczuwalne niż mierzalne. Na efektywność ma też wpływ stopień wykorzystywania przez dany kraj pracy społeczeństw innych krajów lub stopień wykorzystywania pracy społeczeństwa tego kraju przez inne społeczeństwa. Efektywność pracy jest wysoka zarówno w takich państwach jak USA, Japonia, jak i takich jak państwa skandynawskie, w których podatki i zabezpieczenia socjalne są wysokie. Krajowe koszty zabezpieczeń społecznych wchodzących w skład krajowych kosztów pracy wynikają ze społecznej umowy i są składową dochodów całego społeczeństwa.

Liczą się całkowite dochody społeczeństwa przy zrównoważonej gospodarce i liczą się całkowite krajowe środki przeznaczone na inwestycje. Społeczeństwa umawiają się, co do tego, jakimi sferami i jaką częścią ich życia mają się zająć państwo czy lokalne władze. W wymienionych państwach „socjalnych” ludzie są wygodni i jednocześnie solidarni i cedują na państwo spore obowiązki i uprawnienia. I wcale nie mają z tego powodu obniżonego poczucia wolności. Pozostała w ich dyspozycji część dochodów, chociaż mniejsza niż wtedy gdyby stosowano zasady gospodarki liberalnej, w wystarczającej mierze pozwala na decydowanie im o swoim prywatnym życiu, o korzystaniu z kultury, o podróżach, wypoczynku itd. itd. Przede wszystkim mniej pieniędzy przeznaczonych na konsumpcję pozostaje w rękach ludzi bogatych, jest większy egalitaryzm, jest też chyba mniej hipokryzji polegającej na tym, że ludzie bogaci, którzy przejęli więcej pieniędzy z rynku, uprawiają działalność charytatywną, dzieląc się swymi dochodami z biednymi współobywatelami, często w sposób ostentacyjny. Okazuje się, że procesy inwestycyjne wcale nie doznają uszczerbku z powodu przeznaczania dużych środków na cele społeczne. Istnienie dużego wspólnego worka pieniędzy na nakłady służące całemu społeczeństwu i na pomoc społeczną nie powoduje obniżania puli środków inwestycyjnych.

Społeczeństwa skandynawskie, które doznawały w przeszłości biedy, są bardziej na tę biedę wyczulone, są bardziej socjalne i solidarne i większą wagę przywiązują do socjalnych zabezpieczeń niż np. USA ale nie przeszkadza to im w szybkim rozwoju.

Mechanizmy i zachowania sterylnie wolnorynkowe nie są wolne od pierwotnych, „zwierzęcych” egoizmów, które powodują niesprawiedliwe dystrybuowanie pieniędzy i dóbr. To trochę tak jak w systemie zero-jedynkowym, czy w okrutnej walce gladiatorów, gdzie zwycięzca bierze wszystko, pokonany musi umrzeć. Dlatego społeczeństwa bronią się przed takim funkcjonowaniem rynku, stosując podatki, regulacje i ograniczenia. Podatki to nie instrument, który powoduje niesprawiedliwe dzielenie się wypracowanymi dochodami bogatych z biednymi, jak to często się słyszy, to właśnie instrument korygujący niesprawiedliwe funkcjonowanie rynku.

Czerwiec 2007 r.

Uzupełnienie notatki: „Sprawiedliwość społeczna i zabezpieczenia socjalne a efektywność gospodarowania.”

Mam wrażenie, że u nas myślenie ekonomiczne niektórych osób zatrzymało się na poziomie dziewiętnastowiecznego kapitalizmu. Nawet w najbardziej liberalnych i pro-biznesowych gospodarkach nie rezygnuje się z podatkowego mechanizmu wyrównywania dziejącej się w gospodarce rynkowej niesprawiedliwości.

Zwłaszcza w krajach, w których występuje duże bezrobocie, gdzie płace nie są ustalane w rynkowej grze, a właściwie są ustalane w grze bardzo ułomnej, wykrzywionej, mocno ograniczonej dla pracobiorców, następuje nadmierne przejmowanie w kupowanych produktach ich nieopłaconej pracy. Z jednej strony nie ma gry rynkowej w sferze pracy, z drugiej występuje gra rynkowa między przedsiębiorcami, usługodawcami i konsumentami, która wymusza obniżkę cen produktów i kosztów pracy. Nieopłacaną pracę nie przejmują tylko pracodawcy ale wszyscy kupujący produkty.

Osoby o wysokich dochodach, pracodawcy, wysoko wynagradzani urzędnicy, niektórzy artyści, publicyści, sportowcy, ludzie, których zawodem jest celebra kupują w produktach wzajemnie swoje zyski, oczywiście również różnego rodzaju koszty i bardzo zaniżone koszty związane z wynagrodzeniem pracowników. Im więcej produktów jest kupowanych tym więcej jest przejmowanej nieopłaconej pracy, dlatego podatki progresywne spełniają rolę korygującą i choćby po części rekompensującą niesprawiedliwe płace.

To nie ubodzy obywatele naszego kraju, przejmują z gospodarki najwięcej fizycznej pracy i wysiłku intelektualnego innych obywateli razem z zakupionymi towarami, to właśnie ich nieopłacona, (częściowo darmowa) praca jest przejmowana przez innych. Podatki, składki ubezpieczeniowe umożliwiające państwu wydatki na cele społeczne tylko po części rekompensują tę dziejącą się nierówność i niesprawiedliwość.

Tylko porównując proporcje rzeczywistych nakładów pracy fizycznej i umysłowej do ilości i wartości przejmowanych z gospodarki dóbr (choć jest to trudno wymierzalne) można oszacować czy ktoś korzysta z pracy wspólnoty w nadmiarze lub niedomiarze. Wskaźniki finansowe np. udziały podatków w dochodach, są tu bardzo zawodne.

Denerwują mnie niesprawiedliwe wypowiedzi, w których niekiedy w bardzo mocnych słowach oskarża się rolników, robotników, bezrobotnych o to, że są utrzymywani przez bogatych podatników, że są pasożytami, „krwiopijcami” i okradają bogatych. Właściciele niewolników też przecież uważali, że podział pracy jest sprawiedliwy. Swoje ogromne dochody traktowali, jako adekwatne do ich pracy, talentów itd., uważali się za dobrodziejów utrzymujących łaskawie przy życiu swoich niewolników. Mieli też poczucie, że to oni łożą (opodatkowują się) na rzecz wspólnot, jakimi były miasta, państwa, regiony, uważali, że to oni budują drogi, finansują wojenne wyprawy itd.

W ustroju niewolniczym niewolnicy formalnie nie byli opodatkowani, bo nie mieli dochodów, w rzeczywistości byli opodatkowani całkowicie, prawie cała ich praca była przejmowana przez ich właścicieli, w feudalizmie część efektów pracy chłopów pozostawała u nich, wielka część ich pracy była przejmowana przez feudałów. Zarówno w niewolnictwie jak i w feudalizmie prawie żadna część podatków nie wracała do pracujących, panował wielki wyzysk. I dzisiaj postawy niektórych osób są podobne do tych z minionych epok historii.


Jeszcze trochę o inflacji. Różne jej przyczyny.

Nadmierna inflacja świadczy oczywiście o zachwianiu gospodarczej równowagi, o zbyt słabej walucie. Zbyt łatwy pieniądz sprzyja psuciu jakości gospodarki i marnowaniu ludzkiej pracy. Jednak niewielka inflacja, zwłaszcza przy występującej wcześniej nierównowadze gospodarczej i zawyżonej sile waluty może być odzwierciedleniem zachodzących w gospodarce pozytywnych zmian. Jeśli zwyżkują ceny artykułów żywnościowych i artykułów podstawowych, niezbędnych do życia, może to świadczyć o wzroście popytu na te artykuły ze strony najuboższych warstw społecznych, a więc o wzroście ich dochodów, o zmniejszaniu się bezrobocia i wzroście płac, i wbrew pozorom o równoważeniu się gospodarki i uzdrawianiu jej struktury. Jeśli wzrost cen dotyczyłby tylko artykułów wysoko przetworzonych i luksusowych, to taka inflacja świadczyłaby o wzroście dochodów warstw bogatszych.

Dopóki lekka inflacja prowadzi do uruchomienia rezerw tkwiących w gospodarce, do zwiększenia produkcji zachowującej odpowiedni poziom jakości produktów, do uzupełnienia braków w zaspokojeniu potrzeb ludności i do likwidacji bezrobocia nie tylko nie jest groźna ale jest korzystna, dopiero po przekroczeniu granicy przy której wyczerpują się te rezerwy i zaczyna obniżać się jakość produktów a ludzie stają się niepotrzebnie przepracowani (praca jest wykorzystywana do produkcji towarów niskiej jakości i bubli) inflacja staje się groźna.

Jeśli lekka inflacja idzie w parze nie tylko ze wzrostem konsumpcji ale też ze wzrostem gospodarczym tzn. jeśli nie towarzyszy jej znikanie towarów z półek sklepowych i obniżanie ich jakości (działo by się tak wtedy jeśli gospodarka nie byłaby w stanie przyśpieszyć) ale przeciwnie towarzyszy jej lepsze wykorzystywanie gospodarczych możliwości i ilościowy przyrost dobrych jakościowo produktów i usług na rynku, to jest to dla gospodarki korzystne. Wzrost cen powoduje obniżenie wartości waluty w stosunku do wartości własnych, krajowych produktów i dążenie do powrotu do popytowo-podażowej równowagi.

Inflacja działa na gospodarkę stymulująco dopóki uruchamiane są rezerwy tkwiące w gospodarce, dopóki w lepszy sposób jest wykorzystywany potencjał własnej gospodarki, potencjał inwestycyjny i potencjał pracy. Po wyczerpaniu się tych rezerw wzrost dochodów i inflacja zaczynają działać destrukcyjnie, obniżają jakość produktów i hamują rozwój. Inflacja, w zależności od jej wielkości i fazy może więc być odzwierciedleniem zarówno pozytywnych jak i negatywnych gospodarczych procesów. Decydenci powinni gospodarkę, gospodarczy rynek nieustannie obserwować i analizować gospodarcze procesy.

Istnienie inflacji nie musi oznaczać sytuacji, w której całe społeczeństwo, wszyscy obywatele mają nadmiar pieniędzy. Pomimo inflacji części społeczeństwa może nie stać na zakup produktów rynkowych nawet tych niezbędnych. Inflacja może wtedy oznaczać, że produkcja nie nadąża za i tak ograniczonym popytem konsumpcyjnym, może oznaczać, że „nadmiar” pieniędzy jest ulokowany u części społeczeństwa i że tylko część społeczeństwa kupuje i konsumuje za dużo w stosunku do aktualnej wydolności gospodarki. Może się zdarzyć, że inflacja wymusi wzrost produkcji tylko niektórych produktów, na które stać będzie tylko część społeczeństwa.

Zrównoważona gospodarka, to taka, w której wszyscy obywatele są w stanie nabywać produkty rynkowe, przynajmniej te pierwszej potrzeby i w której jest wykorzystywany potencjał pracy.


Stopy procentowe. Polityka kredytowa.

Korzystając z kredytów zwiększamy ilość pieniędzy na rynku, kupując za otrzymane pieniądze produkty i usługi zmniejszamy ich ilość i dostępność na rynku - działamy pro-inflacyjnie.

Pobierając kredyty inwestycyjne zobowiązujemy się do działań zwiększających ilość produktów i usług na rynku, zobowiązujemy się do zwiększenia podaży. Oczywiście to zwiększenie podaży może nastąpić po upływie określonego czasu.

Gdy korzystamy z kredytów konsumpcyjnych zwiększamy chwilowo popyt, zmniejszamy nasz popyt w przyszłości (Spłacane raty uszczuplają nasze pieniężne zasoby), ale stymulujemy wzrost produkcji produktów drogich. Kupując produkty zmniejszamy chwilowo ich ilość na rynku, działamy proinflacyjnie i propodażowo. Spłacając kredyty opodatkujemy niejako dodatkowo naszą pracę na rzecz systemu bankowego i na rzecz wzrostu produkcji droższych produktów, zakupu których trudno nam dokonać korzystając z bieżących dochodów.

Oczywiście w tym samym czasie system bankowy daje pieniądze jednym kredytobiorcom i przyjmuje pieniądze z odsetkami od innych kredytobiorców. Odsetki bankowe, podobnie jak podatki ściągane przez rząd mają wpływ na obieg pieniędzy, na gospodarcze procesy, na gospodarczy rozwój.

Polityka kredytowa i ustalanie stóp procentowych mają duży wpływ na kształtowanie się popytu i podaży, na siłę waluty, na gospodarczą równowagę, na jakość i efektywność tej równowagi, na gospodarczy rozwój.

Wysokie stopy bankowe i na dodatek ciągłe, bez umiaru, w krótkich odstępach czasu ich podnoszenie, które u nas ma miejsce nie pozwala gospodarce na dojście do stanu gospodarczo- społecznej równowagi, do równowagi konsumpcyjno-inwestycyjnej. Wartość złotego pozostaje też zbyt duża w stosunku do potrzeb handlu z zagranicą, co powoduje zmniejszenie eksportu i ujemny handlowy bilans. Hamuje się gospodarczy progres, utrzymuje niepotrzebnie wielkie bezrobocie.

Zbyt wygórowane stopy bankowe jak i zbyt duże rezerwy bankowe, zarówno te utrzymywane w rodzimej walucie jak i te utrzymywane w walutach obcych, w społeczeństwie biednym, na dorobku, w którym występuje wielkie bezrobocie ograniczają dostępność wszystkich obywateli do środków inwestycyjnych i konsumpcyjnych, podwyższają barierę kredytową zwłaszcza dla nowych małych i średnich inwestorów.

Wprawdzie wysokie stopy pozwalają bankom uzyskać z każdego udzielonego kredytu większe zyski, ale przy przekroczeniu finansowej i gospodarczej równowagi i niepotrzebnym hamowaniu koniunktury zmniejsza się ogólna pula kredytów i banki mogą mniejsze środki przeznaczyć dla nowych inwestorów i konsumentów. Poza tym wsparcie nowych inwestorów dzieje się kosztem tych, którzy zaciągnęli kredyty wcześniej i muszą spłacać większe odsetki. To, co wydaje się korzystne w wycinkowej perspektywie, jest ograniczające w perspektywie całościowej.

Wysokie stopy procentowe mają na celu dyscyplinować gospodarkę, zwalczać inflację, dbać o jej jakość, mają też na celu zwiększenie dopływu pieniędzy do banków, zwiększenie bankowych dochodów, a więc i kwot przeznaczonych na kredytowanie kolejnych gospodarczych potrzeb i inwestycji. Jednak zbyt duże stopy bankowe i zbyt częste ich podnoszenie, tak jak to miało i ma miejsce w naszym kraju, zbyt trudny pieniądz sprawia, że to dyscyplinowanie przeradza się w tłamszenie gospodarki, jej zniewalanie.

Zbyt wysokie stopy zwrotu i zbyt ostre, zbyt niefrasobliwe ich podnoszenie powoduje zachwianie finansowej i gospodarczej równowagi, ogranicza koniunkturę, co powoduje ograniczanie się rynku pracy, zwiększanie bezrobocia i obniżanie płac pracowników, co obniża jeszcze bardziej koniunkturę i pogłębia bezrobocie. Brak koniunktury ogranicza obieg pieniądza w gospodarce, obniża wpływy podatkowe do budżetu państwa i dochody banków, a więc przynosi efekt przeciwny do zamierzonego. Gospodarka nie ma siły nie tylko na inwestowanie, podnoszenie jakości i innowacyjności, ale nawet na zaspokajanie zwykłych i podstawowych potrzeb obywateli.

Nasi decydenci, zamiast wnikliwej obserwacji gospodarki, i dokonywania analiz i działania według aktualnych potrzeb działają według ekonomicznych schematów, według wyuczonych lub modnych teorii i doktryn.


Portiernia – styczeń 2003r.

Wolność gospodarowania potrzebuje odpowiednich warunków.

Wolność gospodarowania tak potrzebna do rozwoju kraju, do wyzwalania inicjatywy i zaangażowania ludzi, dla normalności życia społecznego potrzebuje odpowiednich warunków do pełnego zaistnienia, potrzebuje przynajmniej w miarę sprawiedliwych warunków potrzebnych do zakładania i prowadzenia firm dla wszystkich obywateli, nie może być też ograniczana, (lub te ograniczenia powinny być jak najmniejsze) barierami finansowymi, barierami w handlu i w wolnym przepływie towarów, zarówno w kraju jak i w kontaktach z innymi krajami. Barierą taką, dys-normalnością są: sztuczna, źle ustalona wartość waluty i zła dystrybucja dochodów.


Portiernia; styczeń 2003r.

Dywagacje ekonomiczne c.d.

Jako amator, bez wiedzy specjalistycznej dywaguje zapewne niewprawnie, rozpatruje problemy od podstaw, zawierzając własnym, funkcjonującym jeszcze, jako tako: logicznemu myśleniu i intuicji. Niektóre wątki mojego myślenia mogą być błędne, choć mam nadzieję, że sporo antycypacji zawartych w moich notatkach jest prawdziwych i że prawdziwe jest ogólne ich przesłanie, i że dobrze opisują naszą rzeczywistość.

Czy i w jakim stopniu inflacja i deflacja wewnętrzna jest zależna od ustalonej siły pieniądza w stosunku do siły zagranicznych walut?

W gospodarce hermetycznej, bez handlu z zagranicą nadwyżka popytu nad podażą lub odwrotnie podaży nad popytem powinna występować w zasadzie w krótkich okresach, gdyż rynek dąży samodzielnie do równowagi, (ceny produktów i usług ustalają się odpowiednio do ilości pieniędzy na rynku), chyba, że dodrukowywanie pieniędzy jest nieustające lub gdy ceny są sztywne, narzucone lub gdy dławi się zbyt mocno produkcję i usługi zbyt wysokimi stopami zwrotu, zbyt trudnym pieniądzem, ascetyczną finansową polityką bankową.

Rynek dąży do wykorzystania aktualnych możliwości produkcyjnych gospodarki i bez względu na ilość pieniędzy w obiegu ich wartość nabywcza powinna się stabilizować na tym samym poziomie.

Gdy nakłada się ograniczenia na wzrost cen i dodrukowuje jednocześnie pieniądze dochodzi do nadmiernej inflacji, do okresowego ogołocenia rynku z produktów, do obniżenia jakości produkowanych towarów, do produkowania mało potrzebnych lub nawet nieprzydatnych bubli, które i tak mają zbyt, dochodzi do marnowania ludzkiej pracy. Odwrotnie, gdy jest zbyt mało pieniędzy w stosunku do utrzymywanych sztucznie wysokich cen następuje zapchanie rynku towarami i usługami, redukowanie pracy i marnowanie potencjału ludzkiej pracy, marnotrawi się aktualne zdolności gospodarki.

Tak jak w gospodarce autarkicznej samoregulacja rynku następuje stosunkowo szybko, tak w gospodarce otwartej, z powodu tego, że rynek zewnętrzny jest ogromny w stosunku do wewnętrznego i nie mamy praktycznie na jego parametry wpływu, taka samoregulacja jest utrudniona i następuje wolniej, co nie oznacza, że optymalizacja parametrów rynku wewnętrznego, przepływu towarów i usług (również tych eksportowanych i importowanych) i optymalizacja gospodarczego rozwoju nie nastąpi.

Harmonijny, efektywny, racjonalny, systematyczny, bez niepotrzebnych perturbacji rozwój gospodarki wymaga ekonomicznej równowagi. O stopniu rozwoju gospodarki świadczą między innymi: stopień przetworzenia produktów, jej oprzyrządowanie, stopień wykorzystania myśli naukowo- technicznej, jej zorganizowanie.

Miary efektywności gospodarki są trudno definiowalne, efektywność jest trudno mierzalna, choć jest odczuwalna. To abstrakcyjne ilość pracy fizycznej i ludzkiego wysiłku umysłowego potrzebnych do zaspokojenia równie abstrakcyjnej jednostki potrzeb ludzi, czy inaczej stosunek nakładu pracy fizycznej i umysłowego wysiłku do ich efektów, do stopnia zaspokojenia ludzkich potrzeb.

Siła waluty powinna być odbiciem siły gospodarki, powinna być adekwatna do aktualnych możliwości zaspokojenia przez gospodarkę potrzeb społeczeństwa. Waluta zbyt słaba i waluta zbyt mocna nie jest dobrą walutą. Walutą dobrą jest waluta „akuratna” i taka waluta zapewnia optymalny i harmonijny rozwój.

Oczywiście gospodarka nie działa w próżni, działa w otoczeniu innych gospodarek, następują przepływy towarów i kapitałów i zachwianie ekonomicznej równowagi pociąga za sobą o wiele większe perturbacje niż w modelowej gospodarce hermetycznej. Dlatego tak ważna jest odpowiednia relacja wartości rodzimego pieniądza zarówno do wartości rodzimej gospodarki jak i relacja do wartości walut innych krajów. Potrzebna jest nie tylko równowaga ekonomiczna wewnątrz gospodarki rodzimej, ale potrzebna jest też równowaga ekonomiczna w relacji do gospodarek obcych, (choć obie równowagi są ze sobą związane)


Portiernia – luty 2003r.

Rozterki dotyczące naszej gospodarki- rozważania ekonomiczne amatora – c.d.

Bilanse w handlu zagranicznym: kwotowy i rzeczowy mogą znacznie się różnić. Zakładając nawet, że w wymianie handlowej z jakimś państwem średnie ważone stopni przetworzenia produktów eksportowanych i importowanych są zbliżone tzn. że nakłady pracy włożone w ich wyprodukowanie są zbliżone to i tak bilans kwotowy może różnić się od bilansu rzeczowego, jeśli siły nabywcze walut tych państw z jakichś powodów są różne tzn. przy zrównoważonym bilansie kwotowym państwo o słabszej walucie wyeksportuje ilościowo więcej towarów niż zaimportuje. Z kolei przy zrównoważonej wymianie rzeczowej państwo o silnej walucie zapłaci mniej za tą samą ilość towaru. Społeczeństwo, które posiada mocniejszą walutę skorzysta w większym stopniu z pracy społeczeństwa, które posiada walutę słabszą.

Z reguły siła waluty idzie w parze ze stopniem gospodarczego rozwoju, z nowoczesnością gospodarki, ze stopniem przetworzenia produkowanych przez nią produktów, ze stopniem wykorzystania myśli naukowej, inżynierskiej, organizacyjnej itd. i jest tych procesów wynikiem. Społeczeństwo kraju o bardziej rozwiniętej i lepiej zorganizowanej, wydajniejszej gospodarce korzysta w znacznie większym stopniu z pracy prostej społeczeństwa o gospodarce mniej rozwiniętej niż odwrotnie.

Realnie, społeczeństwa krajów o rozwiniętych gospodarkach, charakteryzujących się dużą złożonością produktów, wysoką ich jakością i dużym stopniem przetworzenia mają silne waluty i mogą za swe produkty kupować duże ilości produktów prostych z krajów mniej rozwiniętych gospodarczo, korzystają z pracy prostej tych mniej rozwiniętych gospodarczo społeczeństw. Społeczeństwa mniej rozwinięte gospodarczo mają dylemat: w jakich ilościach sprowadzać produkty i technologie nowoczesne, jak szybko gonić świat rozwinięty by nie przekroczyć granicy swoich finansowych i fizycznych możliwości, by nie zabrakło nawet tych niezbędnych i prostych produktów własnemu społeczeństwu, i by nie przekroczyć możliwości odtwarzania i zaopatrywania własnego rynku i by nie zaharowywać swoich pracowników. Rozwiązaniem jest zachęcanie obcego kapitału do inwestowania i unowocześniania gospodarki, choć i to przynosi odczuwalne rezultaty po długim okresie czasu, gdyż inwestorzy ci chcą maksymalnie wykorzystać niskie koszty funkcjonowania firm, przede wszystkim tanią siłę roboczą.

Czy pomimo powyższych rozważań wcześniejsze moje postulaty, by wpuścić więcej pieniędzy na nasz rynek są rozsądne? Przecież ta sama waluta, te same pieniądze funkcjonują wewnątrz gospodarki krajowej jak i w wymianie handlowej z zagranicą. Czy obniżenie siły naszej waluty nie spowoduje zwiększenia u nas nakładu pracy i nie spowolni zbyt mocno unowocześniania naszej gospodarki? Myślę jednak, że są pewne granice rozsądku, że z kolei nie można cenić przesadnie swojej pracy i liczyć na „kołacze” i na rozwój bez nakładu pracy, zwłaszcza pracy prostej. Potrzebna jest mentalne i emocjonalne zrównoważenie.

Jeśli siła waluty jest przesadnie wysoka w stosunku do aktualnej jakości gospodarki, jeśli jej umacnianie zbyt pośpiesznie i niepotrzebnie wyprzedza jakościowe potrzeby tej gospodarki, jeśli do tego z zagranicą handluje się ciągle jeszcze towarami o małym stopniu przetworzenia, do których produkcji jest wykorzystywana przede wszystkim praca prosta, to ogranicza się eksport nawet tych towarów mało przetworzonych (ujemne saldo wymiany) i musi to prowadzić do wielkiego bezrobocia, a także wbrew oczekiwaniom do mniejszego zainteresowania naszym rynkiem inwestycyjnym zagranicznego, nie spekulacyjnego kapitału, który szuka przecież niskich kosztów produkcji i dodatkowych rynków zbytu. Oczywiście wymuszanie polepszania jakości produkowanych towarów przez trudny pieniądz jest potrzebne, ale musi się to odbywać delikatnie, stopniowo, płynnie, powinno być miarkowane.

Wydaje się, że oprócz transferu zysków za granicę firm zagranicznych funkcjonujących w naszym kraju, zbyt gorliwe wypełnianie rygorów gospodarczych narzucanych przez Unię Europejską w połączeniu ze zbyt silną złotówką (z uleganiem modzie na twardość waluty i dyscyplinowanie gospodarek, ze wzorowaniem się na gospodarkach rozwiniętych i bogatych) spowodowały okresy stagnacji i wolniejszy rozwój naszej gospodarki niż u innych państw o podobnym poziomie rozwoju. Jeśli po wejściu do Unii już nie możemy nie stosować się do unijnych przepisów i wspólnych uzgodnień, to przynajmniej dbajmy na inne możliwe sposoby, o zachowanie ekonomicznej równowagi czy ekonomicznego pożytku między naszą gospodarką a gospodarkami państw Unii. Nie możemy przekroczyć deficytu budżetowego, ale możemy utrzymywać kurs naszej waluty na adekwatnym do potrzeb poziomie.


Portiernia – luty 2003r.

Retrospektywne spojrzenie na naszą rodzimą gospodarkę.

Za rządów Gomułki złotówka była słaba słabością, zacofaniem gospodarki, ale jednocześnie chyba zbyt silna w stosunku do gospodarczego zaawansowania, w stosunku do stopnia przetworzenia produktów, do stopnia wykorzystywania nowych technologii itd. Konsumpcja była niewielka. Niewiele importowano lepszych, nowocześniejszych od krajowych dóbr, bardzo niewiele ściągano zagranicznego kapitału, ale też produkty krajowe nie „uciekały” za granicę. Praca już wykonana nie była marnowana i nie była eksportowana, ale też gospodarka „kisiła się” w swojej bez-inflacyjnej samowystarczalności i mieliśmy stagnację.

Za rządów Gierka mieliśmy w naszym kraju kilkuletnie gospodarcze ożywienie a później wielki kryzys. Nastąpiło wielkie ożywienie kontaktów z zagranicą. Nie dbano jednak już zbytnio o to, by nie było zbyt dużej inflacji, coraz więcej pieniędzy u konsumentów, coraz większa siła nabywcza ludności napotykała na coraz to mniejsze pokrycie towarowe, złotówka była coraz to słabsza w stosunku do gospodarki i oczywiście w stosunku do innych walut. To coraz większe odstępstwo od ekonomicznej równowagi prowadziło do coraz to większej inflacji, do coraz to większej ucieczki towarów za granicę i coraz większego marnowania ludzkiej pracy. Nie było towarów i nie było prawdziwych, odpowiednio mocnych pieniędzy potrzebnych do prowadzenia inwestycji. Trzeba było na inwestycje zaciągać za granicą kredyty, których z kolei przy coraz słabszej złotówce nie byliśmy w stanie spłacić.

Zbyt łatwy dostęp do pieniędzy i chwilowy bum gospodarczy napędzał działania nieroztropne, przesadnie optymistyczne. Puste kredyty, zaniżona wartość złotego powodowały, że żyliśmy ponad stan, że uzyskiwane zyski firm, banków, które u nas w kraju wydawały się zyskami dużymi były tak naprawdę zyskami realnie niewielkimi. Złoty miał tak niską wartość, że ani pojedyncze firmy ani państwo nie były w stanie spłacić zobowiązań wobec zagranicy.

Po 1989 roku finansowe wahadło przewędrowało w skrajne przeciwstawne położenie, pieniędzy w obiegu było tak mało, złoty miał znów tak wygórowaną wartość, że uniemożliwiało to wykorzystanie potencjałów tkwiących w naszej gospodarce i społeczeństwie, powodowało ujemny bilans w handlu zagranicznym i hamowało gospodarczy rozwój. Dziś przy zbyt mocnej złotówce nie mamy pieniędzy na inwestycje z powodu zbyt małego eksportu naszych zbyt drogich towarów. Nie pozyskaliśmy rynków państw rozwiniętych i prawie zupełnie straciliśmy rynki Rosji i Wschodniej i Południowej Europy.

W okresie „późnego Gierka” nastał finansowy i gospodarczy huragan, który wywiewał wszystko od producentów i z półek sklepowych. W okresie balcerowiczowskim nastąpiła prawie flauta, wiał bardzo słabiutki ekonomiczny zefirek, w niektórych obszarach gospodarki nastąpiło spowolnienie lub zupełny bezruch. Brak dostatecznej ilości pieniędzy na rynku, pozbawianie ich części społeczeństwa hamowało koniunkturę, tłamsiło gospodarkę.

Brak wewnętrznej koniunktury ogranicza ruch gospodarczy z zagranicą. Dziś mamy może więcej kontaktów z zagranicą, więcej gospodarczych powiązań niż w epokach: gomułkowskiej i gierkowskiej, jednak jest ich za mało w stosunku do dzisiejszych potrzeb i przede wszystkim są to powiązania zbyt mało efektywne, i mało prorozwojowe Za mały jest import zagranicznych inwestycji, nowoczesnych technologii w stosunku do wielkosci importu zagranicznych gotowych produktów. Inwestycji z udziałem obcego kapitału jest u nas mniej niż w innych krajach byłego komunistycznego bloku, takich jak choćby Słowenia, Węgry, Czechy, Słowacja, Estonia, które w mniejszym stopniu poddały się fiskalnym neoliberalnym modom i naciskom zagranicznych lobby. Złotówka jest dziś jeszcze bardziej za silna w stosunku do siły gospodarki niż było to za Gomułki.


Portiernia – luty 2003.

Jeszcze raz o sile waluty i równowadze w wymianie handlowej.

Czynnikami wpływającymi na siłę waluty danego państwa są: stopień rozwoju gospodarki i dodatkowo decyzje decydentów. Ta część siły waluty, która wynika ze stopnia zaawansowania gospodarki jest naturalną ustalaną przez rynek i sprzyja równowadze płatniczej w handlu z zagranicą. Natomiast ta część siły waluty, która jest narzucona przez decydentów może działać silnie destrukcyjnie. Naturalnym jest to, że społeczeństwa o bardziej rozwiniętych gospodarkach korzystają w większym stopniu z pracy prostej społeczeństw z gospodarek mniej rozwiniętych, ale gdy w nadmiernym stopniu z pracy innych społeczeństw korzystają społeczeństwa biedne, to jest to sytuacja chora.

Z jednej strony mamy u nas duże bezrobocie i kupowanie tanich towarów zagranicznych, w tym prostych w produkcji, które można by u nas wytwarzać, z drugiej duże bezrobocie powoduje nierównowagę na rynku pracy i część społeczeństwa pracuje za bardzo niskie wynagrodzenia dla zagranicznych i rodzimych firm. Cóż z tego, że produkty np. chińskie są tanie, skoro brak pracy obniża dochody naszego społeczeństwa.

Dysonans, zachwianie równowagi handlowej następuje wtedy, gdy siły walut nie oddają stopni rozwoju i zaawansowania w nowoczesność gospodarek.

Dla uproszczenia wywodów załóżmy, że stopnie rozwoju są takie same, że produkty wytwarzane w gospodarkach mają tę samą jakość i tę samą przydatność. Nawet przy takim założeniu społeczeństwa państw, które mają ustanowione mocniejsze waluty, które zbyt cenią swoje produkty (pracę swoich obywateli), korzystają z pracy społeczeństw z gospodarek, w których ustanowiono słabsze waluty, Rozbuchany jest import i ograniczany eksport tych państw i redukuje się w nich miejsca pracy.

Ta nierównowaga mocy walut powoduje perturbacje po obu stronach, powoduje nierównowagę w handlowej wymianie i w nakładach pracy, po jednej stronie jest jej więcej i jest słabiej opłacana, po drugiej stronie jej brakuje. Zbyt silne waluty powodują, że produkty są zbyt drogie, nie są kupowane i wywołują wtedy deficyty w tej wymianie, są przyczyną utraty miejsc pracy. Siła jednostkowa waluty jest duża, ale waluty jest za mało.

Zachwiania w strumieniach wymiany handlowej więcej ważą, są tym dotkliwsze im gospodarka słabsza, mniej wydajna. W państwach gospodarczo zapóźnionych takich jak Polska zachwianie w równowagach: walutowej i handlowej w obu kierunkach są bardzo dotkliwe. Jeszcze słabsza niż ta wynikająca z gospodarczego zaawansowania waluta powoduje dodatkowe, niepotrzebne, nieefektywne, nie wynikające z doganiania gospodarek rozwiniętych przepracowanie społeczeństwa, obniża dodatkowo jakość produktów, sprawia dodatkową trudność w zaopatrywaniu się społeczeństwa, obniża zdolność do rozwoju, do unowocześniania gospodarki. Z kolei zbyt mocna waluta powoduje zahamowanie eksportu, a przez to i całej wymiany handlowej, ogranicza rynek pracy, powoduje dotkliwe, bolesne w skutkach dla dużej części społeczeństwa bezrobocie, powoduje niewykorzystanie potencjału pracy, potencjału produkcji i również zmniejsza zdolność gospodarki do rozwoju.

Deficyt w wymianie handlowej z zagranicą nie może trwać zbyt długo, gdyż środków do zapłaty z bieżącej produkcji czy z rezerw walutowych musi z czasem braknąć, chyba, że przeznaczy się na to majątek trwały i deficyt będzie pokrywany przez wyprzedaż narodowego majątku w postaci np. firm, banków.

Ale nawet zdobywanie środków na inwestycje, na unowocześnianie gospodarki a nie na ratowanie poziomu konsumpcji poprzez sprzedawanie własnych firm nie powinno być główną metodą stymulowania inwestycji i jeżeli już ma miejsce to powinno odbywać się przy szczególnej roztropności i z zachowaniem ekonomicznego rachunku. Na pewno sprzedawanie firm, majątku, aktywów nie powinno odbywać się po zaniżonych cenach i po to by załatać dziury w bieżących finansach państwa.

Oczywiście w sytuacji odwrotnej, gdy w wymianie handlowej z zagranicą jest nadwyżka, są środki do inwestowania zarówno u siebie jak i za granicą, do kupowania zagranicznych aktywów, majątku, firm, banków itd.

Najkorzystniejszą jest sytuacja, gdy istnieje gospodarcza równowaga, ale gdy jest ona zachwiana to wydaje mi się, że dla biednego, rozwijającego się kraju korzystniejszą jest sytuacja, gdy kurs waluty jest nieco niższy od kursu równowagi, niż gdy jest on zawyżony. Wprawdzie nakład pracy społeczeństwa jest wtedy większy, efekty pracy są przejmowane w większym stopniu przez społeczeństwa bogatsze, ale lepiej na dorobku dla osiągnięcia określonych efektów więcej pracować niż pozostawać bez pracy i bez efektów..


Portiernia – październik 2003 r.

Postulaty „Solidarności” wyrzucono do kosza. Prawo pracy- cóż to takiego?

Z punktu widzenia zwykłych pracowników śmieszne były spory, debaty dotyczące kodeksu pracy. Lobby pracodawców domagało się usilnie zmiany przepisów prawa pracy, w takim kierunku, by były one „bardziej elastyczne”, mniej korzystne dla pracowników, z kolei związki zawodowe były oczywiście tym zmianom niechętne. Dla zwykłego pracownika zmiany kodeksowe są tak naprawdę obojętne.

Przecież w praktyce kodeks pracy jest iluzją, prawo pracy istnieje tylko formalnie, na papierze. Powszechne jest zupełne ignorowanie przepisów.

Pracodawcy, którzy się do nich stosują należą do wyjątków. Zupełnie nie istnieje w praktyce „Inspekcja Pracy”. Jest ona powoływana chyba tylko po to by niektóre osoby miały ciepłe posadki. Inspektorzy są na garnuszkach właścicieli i zarządców firm, są wynagradzani np. za tzw. szkolenia (zalegalizowana forma przekupstwa). Szczególnie przykrym i nieracjonalnym przy dużym bezrobociu jest drastyczne przekraczanie limitów czasu pracy. Pracownicy, jak niewolnicy tyrają „na okrągło”, nie wyłączając sobót i niedziel. Niektórzy dojeżdżają do pracy po kilkadziesiąt kilometrów, pracują przez siedem dni w tygodniu, w niektórych zawodach nierzadko po 300 godzin w miesiącu za minimalne stawki, bez odprowadzanych kwot ubezpieczenia za prace ponadnormatywną. Nawet, gdy zdarzy się że za jakąś część godzin pracy (choć dzieje się to bardzo rzadko), stawki z powodu nagłych potrzeb np. są nieco wyższe od minimalnych, to i tak ubezpieczenia emerytalne i zdrowotne są płacone od stawek zaniżonych.

Po co nam prawo pracy, po co publiczne spory o jego kształt i zawartość. Stosowane jest ono tylko w urzędach i firmach państwowych, miejskich, gminnych. Dla milionów pracowników może ono w ogóle nie istnieć. Pracodawcy wolą by pracownicy pracowali po 300 i więcej godzin niż zatrudnić nowych, za których musieliby zapłacić ubezpieczenie i podatki. Tym sposobem zatrudnieni pracują prawie jak niewolnicy, a inni pozostają bez pracy.


Elity liberalne i lewicowe żyją w propagandowej ułudzie.

Ludzie elit żyją w złudnym przekonaniu o tym, że nasza transformacja była świetna, poddali się bezmyślnie para-liberalnej propagandzie sukcesu.

Gdy dochody są na poziomie marnej egzystencji, gdy przebywa się w pracy mnóstwo godzin (często w pracy wyczerpującej, a nierzadko w pracy głupawej, bezsensownej) brakuje czasu na normalne życie, na robienie coś sensownego. Trudno wtedy uspokoić swoje emocje, uładzić swoje myśli, przeżywać życie w spokoju i kontemplować świat w jego spokojnych, pięknych przejawach. Trudno wtedy, by zadośćuczynić górnolotnym żądaniom "pięknodusznych" osób z liberalnych elit, które żyją w zupełnie innym świecie, oddzielonym od świata zwykłych ludzi ignorancją, poczuciem swojej moralnej wyższości, często egoizmem i cynizmem aby zachować spokój, nie kontestować para-liberalnego systemu. Ludzie elit głoszą potrzebę wolności, wyszukują jej zagrożenia ze strony „konserwatywnego” społeczeństwa a zupełnie ignorują zniewolenie przez system ludzi ze społecznego dołu.








Kolejne zapiski: 2003g; 2007e
Jaka ma być ta globalizacja?



Notatki - całość
ooo ooo ooo ooo ooo