00000





********************









Pierwsza strona - Spis stron


******************



a Notatki: Wstęp.

aa Notatki: 1977 a
Co to jest zło? Co to jest dobro?

ab Notatki: 1977 b
Kompleksy i zadufanie

ac Notatki: 1978a
O rozwoju społeczeństw.

ad Notatki: 1987a; 1988a
Cud świadomości człowieka.

ae Notatki: 1987; 2018
O żydowsko-polskich stosunkach.

af Notatki: 1991a; 1993a
Dylematy człowieka współczesnego.

ba Notatki: 1994a
Dlaczego nikt nie zwalcza gospodarczych oszustów?

bb Notatki: 1997a
Nie można biernie przyglądać się złu i nie reagować na przemoc.

bc Notatki: 1997b
Zawiedzione nadzieje

bd Notatki: 1997c, 1998a; 1999a
Pozory liberalizmu gospodarczego. Zniewolona wolność.

be Notatki: 1997b; 2001a
Świat jest obojętny na eksterminację narodu czeczeńskiego.

bf Notatki: 2001b
„Zabijanie” nudy na nocnej służbie.

bg Notatki: 2002a
Czy koszty przemian musiały być tak wysokie?

cc Notatki: 2007f
Nie takich przemian chcieliśmy. Która z poprawności wyrządziła więcej szkód?

cd Notatki: 2003a; 2007a
Jaka ma być ta gospodarcza równowaga?

ce Notatki: 2003b; 2007b
Dlaczego po 1989 roku rozwój naszego kraju był tak chaotyczny, tak powolny i odbywał się z wielkim rozwarstwieniem i z tak ogromnymi kosztami społecznymi?

cf Notatki: 2003c; 2007c
O podatkach.

cg Zapiski: 2003d; 2007d
Wykluczanie obywateli z konsumpcji, to ograniczanie podaży i początek ciągłego procesu wykluczania.

ch Zapiski: 2003e
Czy bieda i ekonomiczne wykluczenie przystoi epoce wielkiego postępu i wzrostu wydajności procesów wytwarzania?

ci Zapiski: 2003f
Postulaty „Solidarności” wyrzucono do kosza.

cj Zapiski: 2003g; 2007e
Jaka ma być ta globalizacja?

ck Zapiski: 2003h
O stosunku do osób ułomnych i cierpiących.

ca Notatki sprzed 2003a
Pułapki myślenia zbyt doktrynalnie liberalnego.

cb Notatki sprzed 2003b
Niewykorzystane potencjały ludzkiej pracy i ludzkich zdolności.

da Zapiski: 2004a
Czy istnieją biedni Polacy? Społeczne podziały.

db Notatki: 2005a
„Nie lękajcie się”

dc Notatki: 2006a
Główna linia podziałów. Marginalizacja i wykluczenie wielu Polek i Polaków.

dd Notatki: 2006b
Exodus rodaków. Ucieczka z beznadziei.

de Notatki: 2007g
O poprawności ekonomicznej, politycznej i moralnej.

df Notatki: 2007h
Zaćmienie umysłów czy egoizm establishmentu?

dg Notatki: 2007i
O samozadowoleniu elit. „Humanizm” opresyjny. „Otwartość” marginalizująca i wykluczająca.

dh Notatki: 2007j
Nie powinno się ograniczać gry rynkowo-społecznej.

di Notatki: 2007k
O neoliberalnej poprawności i nadgorliwości.

dj Notatki: 2007l
Liberalny przechył.

fa Notatki: 2008a
Nieznośna propaganda sukcesu

fb Notatki: 2008b
Receptą na sukces gospodarczy i spokój społeczny jest równowaga gospodarczo-społeczna.

fc Notatki: 2008c
Świat jest tajemnicą. Jedynie słuszne myślenie jest niebezpieczne.

fd Notatki: 2008d
Czy jako naród mamy prawo do pozytywnego myślenia o sobie?

fe Notatki: 2008e
O światowym kryzysie i o zmianie światowego podziału konsumpcji i pracy.

ff Notatki: 2008f
Kryzys nie wziął się z niczego. Przyczyny kryzysu.

fg Notatki: 2008g
Gra rynkowa bez żadnych humanitarnych reguł.

ga Notatki: 2009a
Struktura dzisiejszego kapitalizmu. Czy sprywatyzować demokrację?

gb Notatki: 2009b
Dyktatura większości. Polityczna i medialna bezduszność.

gc Notatki: 2009c
Czy osoby produktywne są ofiarami osób nieproduktywnych?

gd Notatki: 2009d
Inercja świadomości elit w kwestii dotyczącej naszej transformacji. Unikajmy schematów.

ha Notatki: 2010a
Narodowa tragedia.

hb Notatki: 2010b
Po co nam ten konflikt? Para-liberalna bezduszność. Obrona pseudo liberalnej, postkomunistycznej rzeczywistości.

hc Notatki: 2010c
Choroba wykoślawionych idei nowoczesności i postępu.

hd Notatki: 2010d
Komu upodlenie, komu honory?

ia Notatki: 2011a
Opresyjny system. Odporni na rzeczywistość.

ib Notatki: 2011b
Jaka będzie nasza starość?

ic Notatki: 2011c
O kryzysach: gospodarki, wartości, demokracji, globalizacji.

id Notatki: 2011d
Kryzys w Grecji. Epoka prestidigitatorów i krzykaczy.

ie Notatki: 2011e
Brak poszanowania wartości pluralizmu przez „ucywilizowanych nowocześnie”

ie Notatki: 2011x


if Notatki: 2011f
Erozja neoliberalnego kapitalizmu. Kryzys nie wziął się z niczego.

ig Notatki: 2011g
Dysonans między wydajnością gospodarek a gospodarczym i społecznym zorganizowaniem.

ih Notatki: 2011h; 2012a
Idee „Solidarności” nie umarły.

ja Notatki: 2012b; 2013a
Przesilenie kapitalizmu, który nazywają liberalnym

jb Notatki: 2013b
Neoliberalny ustrój kastowy. Cofnięcie się w zaawansowaniu humanizmu.

jc Notatki: 2013c; 2014a
Neoliberalno-lewacko-korporacyjno-kapitalistyczny,”postępowy” system gospodarczo-społeczny jest źródłem napięć lokalnych, globalnych i ludzkich nieszczęść.

jd Notatki: 2014b
Współczesna „postępowa” ortodoksja. Kapitalizm ideologiczny, obłudny.

je Notatki: 2014c; 2015a
Liberalny letarg. Czy nastąpi przebudzenie?

jf Notatki: 2016a
Zaciekły opór establishmentu przed utratą ego-liberalnych przywilejów.

jg Notatki: 2016b; 2017a
Para-liberalna propaganda przestaje oddziaływać.

jh Notatki: 2018a; 2019a; 2020a
Pseudoliberalna i pseudo postępowa hucpa.

ji Notatki: 2020b
Wysferzone, egoistyczne, zarozumiałe elity

Notatki: Spis treści



OOOOO
OOOOO


NOTATKI - CAŁOŚĆ


OOOOO
OOOOO



Zabawy słowami a

Zabawy słowami b

ck Zapiski: 2003 h

O stosunku do osób ułomnych i cierpiących.


Kanada 1995 - Zdzisiek, Kamila, Jola, przy aparacie Leszek - Na północ od Georgian Bay,
Portiernia – październik 2003 r.

O stosunku do osób ułomnych i cierpiących.

Zupełnie nie mogę zrozumieć, Polaków, którzy nie są dumni z Papieża, ale także nie mogę zrozumieć osób, którzy przyznają, że jest on dla nich autorytetem, ale uważają, że media nie powinny już go pokazywać, że nie powinny pokazywać Papieża starego, schorowanego, niedołężnego fizycznie. Myślę, że powinniśmy wszyscy uczyć się od niego pokory, pokory w znoszeniu cierpienia i fizycznej ograniczoności. Stosunek do ludzi cierpiących, niesprawnych a także do ludzi ułomnych, to miara naszego człowieczeństwa. Musimy starać się by nie czuli się odizolowanymi. Jeśli powody „estetyczne”, czy zakłócenie dobrego samopoczucia widokiem osób cierpiących czy innych, nie mieszczących się w przyjętych wzorcach normalności miałyby kierować naszym złym odnoszeniem się do nich, to byłaby to porażka, przejaw pychy, egoizmu, bezduszności, otępiałości wrażliwości, duchowego kalectwa. . Egoizm, dążenie za wszelka cenę do swoich sukcesów i do życia łatwego i przyjemnego, w blichtrze, to chyba symptom dzisiejszej pseudo-liberalnej epoki.

Myślę, że oglądanie niesprawnego Papieża, tak jak i oglądanie wszystkich innych osób, które są od nas inne, czy to przez swoją chorobę, czy przez niedoskonałości natury jest przede wszystkim powinnością w stosunku do nich, ale też powinnością wobec nas samych, byśmy nie poczuli się panami życia i świata. Osoby inne: ułomne i osoby cierpiące mają prawo do współistnienia, do współodczuwania, do współprzeżywania tego, co przeżywamy my, do korzystania z cywilizacyjnego dorobku, do czerpania, jeśli to tylko możliwe z kultury i doznawania różnorakich przyjemności i satysfakcji. Oglądanie, a przede wszystkim obcowanie z takimi ludźmi powoduje zatracanie psychicznych barier, dystansu między nimi a nami, im daje poczucie normalności potrzebności i więzi z otoczeniem i ludzkimi wspólnotami, nas ubogaca wewnętrznie.

To, co niewidziane, nieprzeżyte, co stanowi tabu jest niezrozumiałe, a to, co niezrozumiałe budzi lęk, odrazę i często agresję. Aby zrozumieć świat i ludzi, wszystkich ludzi, bez względu na ich kondycję fizyczną i psychiczną i nie tylko zrozumieć, ale i pokochać należy z nimi obcować, nie można się bać spotkania z nimi. Należy im się przecież od nas tak przez nich oczekiwane i upragnione: szacunek i miłość. Jedną z miar rozwoju społeczeństw, ich dojrzałości jest ich stosunek do osób innych niż większość, do osób niesprawnych, ułomnych, bezbronnych. Wstydzimy się starości, niepełnosprawności, a jednocześnie chcemy żyć jak najdłużej, jest bardzo prawdopodobne, prawie pewne, że i my będziemy niedołężni i będziemy oczekiwali życzliwości od innych.


Dlaczego pokazują starego, schorowanego, niedołężnego Papieża?

Dlaczego pokazują starego, schorowanego, niedołężnego Papieża? - słyszy się głosy „estetów”. Zakłóca się im poczucie estetyki, bezpieczeństwa, komfortu, już nie tylko poprzez to, że ktoś jest inny, niepojęty, tak jak osoby z innych kultur, ras itp., ale burzy się ich dobre samopoczucie, ukazując, że człowiek może być też niedołężny, cierpiący. Nie odbierają medialnych spotkań z Papieżem, jako lekcji godnego znoszenia ciężaru starości, cierpienia, niedołęstwa, jako przywiązania i wierności sobie, swoim ideałom aż do kresu swego życia, lecz jako przykre i niepotrzebne przypominanie wszystkim, że są śmiertelni. Czy ci „esteci” będą gotowi pomóc w potrzebie osobom najbliższym, gdy te będą chore lub niedołężne? To heroiczne zmaganie się Papieża ze swym cierpieniem, ze swymi ułomnościami i ta ogromna wola utrzymania więzi ze swymi słuchaczami, na wielu wcale nie działa przygnębiająco, przeciwnie, jest piękną lekcją miłości, wierności i ludzkiej godności, daje wiele wzruszeń, daje poczucie niezwykłej więzi, daje moc, przygotowuje do godnego znoszenia swych ułomności i starości.

Papież jest chyba bardziej rozumiany, większą z nim czują więź ludzie z krajów, regionów, środowisk biednych, dotkniętych nieszczęściami, a mniej z rejonów i środowisk bogatych, żyjących bez większych problemów, biorących udział w zabawie malowania ładnego, komiksowego świata, zanurzonych w komercji i powszechnym tanim optymizmie.


Muzeum, październik 2003r.

Mądrość ruchu „Solidarność” i jego przywódców i doradców.

Przez dziesięciolecia reżimy komunistyczne nie znosiły nawet najmniejszego sprzeciwu i reagowały na nie z całą bezwzględnością. Ruch „„Solidarności”” wykorzystywał między innymi to, że w owym czasie część władzy w Polsce była gotowa tolerować niektóre przejawy myślowego pluralizmu, krytyki, sprzeciwu. Pod wpływem złej sytuacji gospodarczej kraju część komunistycznej władzy dopuszczała pewną liberalizację poglądów. Oczywiście władza nie dopuszczała i nie mogła znieść zbyt dużego sprzeciwu i również wtedy reagowała bezwzględnie.

Mądrością ruchu „Solidarność” i jego przywódców i animatorów było wykorzystywanie tego stanu rzeczy i żądanie możliwie największych ustępstw, przejmowaniu możliwie największych obszarów wolności przy jednoczesnym samo ograniczaniu żądań i działań i nie przekraczaniu tej cienkiej granicy miękkości i wytrzymałości reżimu.

Jednak komunistyczny reżim odłożył przejawy tolerancji w stosunku do opozycji i społeczeństwa i wprowadził stan wojenny. Po latach, gdy i on nie spowodował odzyskania panowania nad społecznym niezadowoleniem ani perspektywy wyjścia z gospodarczego upadku komunistyczna władza znów traciła na swej bezwzględności i twardości.

Rozmiękczenie władzy wykorzystano do przygotowania i prowadzenia rozmów przy „Okrągłym stole” To przede wszystkim niezwykła mieszanka determinacji, mądrości, roztropności solidarnościowych przywódców i większości jej członków doprowadziła z czasem do sukcesu. Ta wspaniała wspólnota robotników, intelektualistów i wszystkich innych członków „Solidarności”, ta niezwykła wspólnota pokoleń wykazała się niezwykłą mądrością i roztropnością. Odwaga i bunt wymieszana z roztropnością i rozwagą przyniosła dobry efekt. Ta polska droga jednoczesnych: niezwykłej determinacji i niezwykłej roztropności zadziwiła świat. Szkoda, że w już nowej rzeczywistości III RP te dobre przymioty naszego społeczeństwa, wspólnotowa więź, odwaga zostały wyparte przez egoizm, głupotę, konformizm.


Portiernia – listopad, 2003

„Okrągły Stół”

Dokonane przy „Okrągłym Stole” porozumienie było niewątpliwym sukcesem, wielkim krokiem do wolności. Ale dzisiejsze opinie, w których podważa się znaczenie ówczesnych rozmów i upatruje się w nich przyczyn niezbyt pomyślnego rozwoju niektórych procesów w III RP, występowania nieprawidłowości i niesprawiedliwości też są poparte na poważnych argumentach.

Z jednej strony „Okrągły Stół” był bramą do wolności i suwerenności, otworzył nowy rozdział dla Polski i Europy. To, w jaki sposób zagospodarowywana była wolność, to już zupełnie inny, niezbyt chlubny rozdział. Z jednej strony przemianom w Polsce towarzyszyły na szczęście determinacja w połączeniu ze zdrowym rozsądkiem, możemy dziękować Bogu za „Okrągły Stół”, za to, że w Polsce nie doszło do takich wydarzeń jak w Rumuni, ale z drugiej strony pomimo, że byliśmy prekursorami w odzyskiwaniu wolności i suwerenności, to odzyskiwanie nie było i do dziś nie jest pełne. Inne kraje postkomunistyczne wyraźnie nas wyprzedziły. Uwikłanie w okrągłostołowe relacje na długo zaważyło na kształt naszej pokomunistycznej rzeczywistości. Tego uwikłania nie było w innych pokomunistycznych państwach. Tolerancja, spolegliwość, a nawet przyjaźń wobec spadkobierców komunistycznego państwa miały ważki wpływ na wykoślawianie naszej demokracji.

Idee demokratycznego, niezawisłego państwa i idee wspólnotowe, społecznej solidarności zostały szybko wyparte przez egoistyczne i bezwzględne zachowania, przez budowanie cywilizowanego kapitalizmu na skróty, przez bezkompromisowy, obsesyjny wyścig szczurów.

Neoliberałowie, byli czołobitni wobec zagranicy i to zarówno tej zachodniej jak i tej wschodniej. Wobec zachodniej z powodu wielkich kompleksów cywilizacyjnego zapóźnienia naszego kraju i bycia w ich mniemaniu upośledzonymi Polakami, wobec wschodniej z powodu nie wyznaczenia wyraźnej granicy między III RP a PRL-em, z powodu dużej aktywności byłych komunistycznych działaczy i ludzi peerelowskich służb, u których nie tylko pozostał sentyment wobec Rosji, ale i realne powiązania z rosyjskimi komunistami i służbami i z powodu współpracy i uwikłania w różne zależności między byłymi prominentnymi działaczami PRL-u i osobami dawnych służb i ludzi nowych elit i nowego establishmentu.

Niestety duża część znanych i funkcjonujących dziś w życiu publicznym osób, która głosiła hasła społecznej solidarności, która wypłynęła na fali ruchu „Solidarność”, bardzo szybko idee te porzuciła. Ujawniły się prawdziwe przekonania wypaczonego liberalizmu, które tak właściwie są przekonaniami funkcjonującymi w dziewiętnastowiecznym kapitalizmie. Tak rozumiany liberalizm jest przez te osoby głoszony, albo z pobudek osobistych, ich dzisiejszej sytuacji społeczno-zawodowej, biznesowej, albo z przekonania o racjonalności idei „liberalnych”, z przekonań, że „liberalizm” gospodarczy jest nie tylko najefektywniejszym systemem, ale i jedynie możliwym do szybkiego rozwoju gospodarczego kraju. Wizja rozwoju Polski, który wyobrażano sobie, jako rozwój na zasadach ”Wolnej Amerykanki”” przesłoniła ideały ruchu „Solidarność” i ideały solidarności między ludzkiej.

Nasze elity uległy liberalnym wizjom roztaczanych przez Sorosa i Sachsa. Pod ich wpływem do realizacji liberalnej polityki gospodarczej wyszukano odpowiedniego człowieka. Świetnie nadawał się do tego Leszek Balcerowicz, który akurat zajmował się liberalnym kapitalizmem.

Przyznaję, że ja też długo ufałem gospodarczym ekspertom, wierzyłem, że ich liberalna polityka była racjonalna. Jednak dziś fakty i rzeczywistość temu przeczą. Wizja „liberalnej” gospodarki w połączeniu z rygorami finansowymi, okazała się wizją szkodliwą.


Luty 2014

Okrągły stół - gra komunistów.

Gospodarka polska jak mi innych komunistycznych państw były w latach osiemdziesiątych w fatalnym stanie, państwa komunistyczne coraz bardziej odstawały gospodarczo i cywilizacyjnie od państw „Zachodu” Komuniści w Polsce za zgodą „Moskwy” zagrali, wykorzystali ostatnią szansę i w ostatnim historycznym momencie przemieścili się z dryfującej kry z napisem „Upadek PRL-u” na statek z napisem „demokracja i wolny rynek” i zajęli na nim uprzywilejowane miejsca, a za nimi uczynili to komuniści w Rosji i innych krajach. To oni mieli wiedzę o kondycji komunizmu i wykorzystując nieświadomość solidarnościowej opozycji o nadchodzącym schyłku komunizmu uzyskali dużo więcej niż powinni, wsiedli do wehikułu ustrojowo-gospodarczych przemian i do tego rozsiedli się w wygodnych miejscach dla ich beneficjentów.

Dzisiejsze, krytyczne oceny „Okrągłego stołu” oczywiście nie oznaczają podważania doniosłości Ruchu „Solidarności”, nie oznaczają też zupełnego deprecjonowania okrągłostołowych rozmów. Przeciwnie, walka solidarnościowej opozycji z komuną i powszechność tej walki w naszym kraju spowodowała zmianę myślenia części elit politycznych w Rosji i na świecie, był zaczynem światowych przemian, a rozmowy kładką z ustroju komunistycznego do ustroju demokratycznego. Jednak wykorzystywanie i prowadzenie przemian było już bardzo ułomne i przyniosło fatalne dla wielkiej części społeczeństwa skutki.


Portiernia – październik 2003

Wielkie postacie z lat osiemdziesiątych.

Lata osiemdziesiąte, to był dobry okres w dziejach świata i naszego kraju. Obok naszej Polaków determinacji i obok Najwspanialszego daru, jakim był Papież, który był emanacją naszych przymiotów, dążeń i determinacji mieliśmy też szczęście, że pojawiły się na świecie wielkiego kalibru postacie, które potrafiły porzucić przyzwyczajenia, które nie bały się i były gotowe na dokonanie wielkich zmian. Jan Paweł II, Ronald Regan, Margaret Thatcher, Gorbaczow.

Mieliśmy szczęście, że w tym newralgicznym czasie prezydentem USA został Ronald Regan, którego cechowały: mądrość, autentyczna moralność, otwartość i życzliwość zarówno w stosunku do ludzi, z którymi miał bezpośrednią styczność jak i do ludzi anonimowych, do społeczności będących gdzieś daleko, (również w stosunku do społeczeństwa polskiego i „Solidarności) oraz wielką elastyczność myślenia i działania, a także szczęście, że w kierownictwie sowieckiego państwa znaleźli się ludzie mniej komunistycznie ortodoksyjni niż ich poprzednicy, na czele z Gorbaczowem u których pragmatyzm zaczął zwyciężać z komunistycznym fundamentalizmem.

Ten splot korzystnych zdarzeń i pojawienia się tych postaci wynikał chyba jednak z dojrzewania Polski i świata do przemian, był rezultatem rozwoju Świata, rozwoju światowej komunikacji, integracji i przemian mentalnych przynajmniej części narodów i społeczeństw.


Portiernia, listopad 2003r.

Polityczne rondo.

W czasie brudnych, bezwzględnych działań komunistycznych władz mających na celu zdyskredytowanie i zwalczenie ruchu „Solidarność” i w czasie wprowadzonego stanu wojennego ogromnie tych władz nienawidziłem, a przechodząc obok reprezentujących tą władzę i jej aparat przemocy milicjantów burzyła się we mnie krew i podnosiło jej ciśnienie. Jednak taki stan nie może trwać wiecznie. Musi nastąpić opamiętanie. Nie można do końca życia nienawidzić. Trzeba też dać swoim przeciwnikom szansę na zreflektowanie się, na wytłumienie swoich emocji, na zmianę poglądów itd. Trzeba dążyć do wzajemnego zrozumienia i później do współpracy we wspólnym przecież kraju. Niestety niektóre osoby tego nie potrafią. Po obu stronach politycznego płotu, czy raczej po różnych stronach politycznego ronda znajdują się osoby niekorygowalne, okopane w swoich poglądach, racjach, w swoich wizjach świata, w swojej nienawiści.


Portiernia – październik 2003r.

Wspomnienie o rodzicach.

Moi rodzice wychowali mnie i moje rodzeństwo w duchu otwartości i poszanowania ludzi, solidarności z ludźmi, współpracy z otoczeniem, ze wspólnotami, ze społeczeństwem, z krajem, ale też w duchu niezgody na komunistyczną rzeczywistość. Ojciec słuchał systematycznie zagranicznych (przeważnie zakłócanych) rozgłośni: „Radio Wolna Europa”, „Głos Ameryki”, „Radio Londyn”, „Radio Paryż”. To zainteresowanie opiniami zza granicy udzieliło się również i nam. Jednak ta atmosfera patriotyzmu i niezgody na sowiecką dominację w naszym kraju nigdy nie przerodziło się w atmosferę ślepej nienawiści i fobii skierowanych przeciw innym ludziom i narodom. Rodzice bardzo przeżywali wszystkie patriotyczne zrywy i działania, byli bardzo zaangażowani emocjonalnie w ruch „Solidarności”, cieszyli się też później z tego, że doszło do pokojowego demontażu komunistycznej władzy. Obce im było jednak myślenie w kategoriach zemsty.

Rodzice byli otwarci i byli lubiani. Ojciec był jednym z założycieli spółdzielni tkacko-dziewiarskiej, w której przepracował całe swoje zawodowe życie. Spółdzielnia działała prężnie, przynosiła zyski i dawała pracę wielu chałupnikom, a atmosfera w niej była bardzo przyjazna, pracownicy spółdzielni nastawieni byli na dobro społeczności, którą tworzyli, między pracownikami istniała więź. Te prospołeczne postawy, ta ukształtowana prospołeczna mentalność ich pokolenia wynikały z wychowania i trudnych lat dzieciństwa i ciężkich lat wojny. Dziś takie postawy zostały zamienione na postawy egoistycznego współzawodnictwa. Paradoksalnie po zaistnieniu Rzeczpospolitej demokratycznej i niekomunistycznej, o którą rodzice całe życie marzyli i o którą zabiegali, żyło im się w niej źle i smutno, doznali upokorzeń i rozczarowań. Takich rozczarowanych Rzeczpospolitą osób jest mnóstwo. Cechy, które kiedyś były cechami cenionymi i pożądanymi nie tylko przestały mieć znaczenie, ale stały się niechcianymi, godnymi wydrwienia, przeszkadzającymi. Zaczęły liczyć się cwaniactwo, buta, egoizm. Szkoda, że nowa rzeczywistość przyniosła im nie tylko znaczne obniżenie poziomu życia, ale również wiele trosk, stresów, rozczarowań. Zachowali jednak do końca spokój, pogodę i godność. Byli rozczarowani pokomunistyczną rzeczywistością, ale wierzyli, zwłaszcza tato, że trudności i wyrzeczenia wynikające z transformacji ustroju i państwa były obiektywne i zapewne konieczne. Szczególnie przykre jest ich przedmiotowe traktowanie przez niektórych lekarzy. Sposób, w jaki potraktowali tatę lekarze przyjmujący go do szpitala, jak i przez lekarza dyżurnego, już na oddziale, do którego trafił był niegodziwy. Dysonans między niegodziwością lekarzy a godnością, którą ojciec zachował do końca był przepastny.


Portiernia – październik 2003 r.

Dzisiejsze francuskie kompleksy.

My Polacy darzyliśmy i darzymy Francję i Francuzów dużą sympatią. Francja była i jest dla nas wzorem państwa cywilizacyjnie i kulturowo rozwiniętego, w którym duch wolności, poszanowania rozumu, tolerancji i duch narodowej dumy tworzą pozytywny, twórczy konglomerat, który niezaprzeczalnie wniósł dużo do światowego cywilizacyjnego dorobku. Osobiście bardziej odpowiada mi też zorganizowanie demokracji i ustrój społeczny we Francji niż np. w USA. Przywiązywanie większej wagi o dbałość o społeczeństwo, o wszystkich obywateli, przywiązywanie wagi do wartości humanizmu jest mi bliższe od nadmiernego przedkładania zasady wolności jednostek i liberalizmu gospodarczego nad dobro wspólnoty. Francuzów postrzegaliśmy i postrzegamy, jako naród nam, Polakom przyjazny.

Tym bardziej przykre są dla mnie wypowiedzi i działania Prezydenta Francji, a także bardzo nieprzychylne opinie francuskich dziennikarzy skierowane przeciwko Polsce i polskiemu społeczeństwu, kształtujące nieprzyjazny wizerunek Polski i Polaków. W stanie wojennym otrzymywaliśmy od społeczeństwa francuskiego ogromnie dużo życzliwości, wsparcia moralnego i rzeczywistej, namacalnej pomocy. Jesteśmy mu niezmiernie za to wdzięczni. Dzisiaj stosunek do nas jest diametralnie różny, oceny są wydawane z pozycji wyższości, z pozycji ludzi światłych i postępowych pouczających prymitywnych i zacofanych.

Można zrozumieć frustracje Francuzów spowodowane utratą przodującej roli jaką mieli jeszcze w XIX wieku, można zrozumieć kompleksy w stosunku do U.S.A. Jednak od polityka, który przewodzi narodowi, który stoi na czele państwa można chyba wymagać więcej rozwagi, a przynajmniej bardziej dyplomatycznych zachowania i wypowiedzi. Polska jest państwem słabym ekonomicznie, zapóźnionym cywilizacyjnie, jednak Polacy mają swoją dumę i wypowiedzi i pouczenia Prezydenta Francji bolą nas i oburzają. Czy sumienia Prezydenta i francuskich dziennikarzy nie były wrażliwe, nie dawały znać o sobie, w przypadku, gdy Francja jako jeden z niewielu krajów wykorzystywała jeszcze niedawno najemników do walki o swoje partykularne interesy, gdy posługiwała się armią zaciężną w postaci Legi Cudzoziemskiej? Żołnierze w tej armii nie walczyli w imię wspólnej idei, walczyli za pieniądze. Czy moralnym było sprzedanie broni państwom Afryki, w tym Rwandzie? Czy Francuzi nie pamiętają o niedotrzymywaniu przez ich państwo zobowiązań wobec aliantów po 1939 r. Czy przedstawiając Polskę, jako „ciemnogród”, a Polaków, jako ciemnych prymitywnych antysemitów, dziennikarze francuscy nie pamiętają, że to właśnie państwo francuskie reprezentowane przez Rząd Petaina współpracowało z Hitlerem, miało udział w eksterminacji narodu żydowskiego? Antysemityzm tak jak w całej Europie, występował również w Polsce. Również w Polsce były przypadki gdy obywatele naszego kraju wydawali hitlerowcom Żydów, jednak nigdy nie doszło do akceptacji takiego zachowania przez rząd Polski, przez polskie państwo, przez większość społeczeństwa. Przeciwnie do państwa francuskiego, państwo polskie zwalczało takie zachowania. W jego imieniu podziemne struktury w postaci Armii Krajowej wydawały wyroki na szmalcowników i inne osoby wydające Żydów hitlerowcom.

Miejmy nadzieję, że Prezydent tak wielkiego państwa, jakim jest Francja powróci do bardziej dyplomatycznego zachowania i nie będzie tak ostentacyjnie pouczał i wykazywał wyższość Francji i Francuzów nad Polską i Polakami. Droga do szacunku nie wiedzie poprzez poniżanie innych, ale poprzez pokazywanie własnych osiągnięć i wypracowanych przez pokolenia wartości. My, Polacy nie wątpimy w wielkość Francji i narodu francuskiego, w jego osiągnięcia, cenimy jego wkład na przestrzeni stuleci i epok do europejskiej i światowej cywilizacji. Miejmy nadzieję, że powrócimy do współpracy i współżycia w atmosferze wzajemnego szacunku naszych państw i narodów, czerpiąc nawzajem ze swoich kultur i wartości.

Dziwi też franko-centryczna postawa, bierność i obojętność Francji, która deklaruje przecież swoje przywiązanie do takich wartości jak prawo do wolności, solidarności, przestrzegania praw człowieka, wobec dziejącego się zła w Europie i w świecie, wobec tego, co dzieje się np. w Czeczeni, Bośni, Kosowie, Rwandzie i innych miejscach naszego globu. Prawo do suwerenności stało się pretekstem do zaniechania interwencji wobec doznawanych przez ludzi, społeczności i narody krzywd, wobec gwałcenia praw człowieka i praw mniejszości. Nie jest moralnym udzielanie przez Prezydenta Francji i Kanclerza Niemiec poparcia Putinowi, w czasie, gdy rosyjskie władze prowadzą zbrodniczą politykę względem Czeczeni. Ich „miłosne umizgi” do Putina przyjęły bardzo niesmaczną formę lizusostwa i poddaństwa. Miejmy nadzieję, że Francuzi zrozumieją, że kompleksy wobec USA. nie są najlepszymi doradcami w budowie wielkości Francji. Budowę wielkości Francji lepiej oprzeć na takich wartościach jak choćby otwartość wobec innych państw i narodów, solidarność, nie zamykanie się w skorupie własnych interesów, przeciwstawianie się krzywdom doznawanym przez jednostki, grupy, społeczności, narody.


Portiernia - 2003 r.

Dysonans.

Czuję jakiś niesmak w postawach niektórych polityków europejskich wobec nowo przyjmowanych do Unii Europejskiej państw, wobec społeczeństw, które tak bardzo tęskniły za przynależnością do Unii. Mój dysonans moralny nie ma zbyt głębokiego podłoża, nie bierze się z kontestowania proponowanych przez nich wartości kulturowych, społecznych, historycznych, narodowych, do których wspólnota europejska ma się odwoływać, jest najzwyklejszą reakcją przeciw „robieniu z nas balonów”, reakcją na zwykłą nierzetelność i matactwo. Wynegocjowane i ustalone warunki przyjęcia nowych państw, już „po chwili”, po kilku tygodniach, czy miesiącach, tuż po przeprowadzonych w tych państwach referendach, są podważane i mają być zmienione. Renegocjacje, zmiany prawa, przyjętych warunków są czymś normalnym. Wydaje się jednak, że kontekst, pora i sposób wysuwanych zmian mają charakter skarcenia nowo przyjmowanych państw, maluczkich, krnąbrnych, niegrzecznych, mających własne zdanie, okazujących zbyt mało wdzięczności i szacunku. Zmiany warunków dyktowane przez niektórych „starych Europejczyków” są chyba emocjonalną reakcją i mają podłoże antyamerykańskich fobii. Zostały ogłoszone po poparciu naszego państwa i przez niektóre inne europejskie państwa polityki USA wobec Iraku.


Portiernia – grudzień 2003 r.

ONZ a światowe zawieruchy.

Jeśli interwencja USA w Iraku ma na celu uwolnienie irackiego społeczeństwa od tyrani i zabezpieczenie świata przed użyciem niebezpiecznej broni, to jest ona ze wszech miar potrzebna i uzasadniona. Jeśli jednak dane przedstawione przez wywiad amerykański są niepełne, a nawet nieprawdziwe, jeśli stanowią tylko pretekst do interwencji, jeśli dominującym motywem rozpoczęcia działań w Iraku była chęć dokończenia działań sprzed kilkunastu lat, jeśli było to pozbycie się psychicznego dyskomfortu, wyrzutów sumienia powodowanych tym, że wycofano wojska amerykańskie i pozostawiono Irakijczyków i Kurdów na pastwę Sadama Husajna, jeśli była to przesunięta w czasie chęć pozbawienia władzy i ukarania tyrana, a nie zagrożenie bronią masowego rażenia i bieżącym terroryzmem, to decyzja ta jest tylko błędem, i jest moralnie podejrzana.

Jednak inne państwa, w tym państwa europejskie powinny uderzyć się w piersi i nie udawać aniołów z czystymi sumieniami. Nie mają one na sumieniu ofiar związanych z działaniami militarnymi, ale mają na sumieniu ofiary spowodowane zaniechaniami interwencji w różnych miejscach świata. To one, nie angażując się wcześniej nigdzie tam, gdzie działa się ludzka krzywda, gdzie odbywał się terror jednych przeciw drugim, razem z całkowitą inercją ONZ i niezdolnością tej organizacji do rozwiązywania dziejących się na świecie konfliktów tolerowały zło i pozostawiając Amerykanów samych w humanitarnych interwencjach militarnych wywołały koncentrację nienawiści niezadowolonych z tych interwencji do Amerykanów. Lepiej obserwować z oddali z wytłumionymi sumieniami to co dzieje się na świecie. Oczywiście nie zrobi się wtedy błędu, można też wtedy cynicznie oceniać i pouczać innych. Tak właściwie to tylko USA przeciwstawia się złu i pilnuje światowego ładu i zachodniej cywilizacji.


Portiernia – 2003 r.

Takie sobie, banalne myśli i pytania nocnego stróża. Nocne myślenie o sprawach niepoważnych.
krążące po portierni Muzeum Włókiennictwa w nocy 16 października 2003 r. i nie mające nic wspólnego z problematyką ochrony muzeum, są raczej o pretensjonalnym zadufaniu niektórych osób, które uważają, że mają wysublimowany, ponadprzeciętny gust i wielkość przynależną wyższym sferom.

Jestem portierem-ochroniarzem w muzeum (choć mam wykształcenie wyższe-techniczne). Mam ten przywilej, że mogę w nocy, w pracy oglądać programy telewizyjne. Zwykle robię to bezmyślnie, w odrętwieniu spowodowanym ciągłym niedosypianiem uniemożliwiającym mi jakiekolwiek myślenie, czytanie czy uczenie się języka obcego. Dziś czuję się trochę mniej drętwy i przyszła mi ochota po obejrzeniu dzisiejszych programów zapisać parę nasuwających się pytań i uwag.

Niektóre z tych pytań:

Czy ja już nie potrafię rozróżnić rzeczy wartościowych od bezwartościowych? Czy już zatraciłem zdolność wartościowania? Czy to może osoby, które wysłuchuję stosują zbyt ostre, zbyt sztywne, zbyt kategoryczne kryteria ocen, są pretensjonalne, są pełne pretensji do miana intelektualistów i znawców- zawodowców? Mój relatywizm objawia się w różnych dziedzinach życia, dotyczy też ocen różnych dziedzin twórczości, również rozrywki. Lubię czasem posłuchać sentymentalnych piosenek Fogga, Ordonki, lubię jazz, muzykę symfoniczną, lubię też mocną muzykę np. ciężkiego metalu, lubię też hip-hopową. To nawzajem się nie wyklucza. A przyjemnością słucham ludowych kapel, lubię też słuchać muzyki klasycznej. Dlaczego „różne” nie może istnieć obok siebie, dlaczego nie może żyć ze sobą w zgodzie? Zastanawiającym, ale dla mnie również śmiesznym jest to, że niektóre osoby, które słuchają nawet wg mnie banalnej, pretensjonalnej muzyki np. niektórej muzyki dyskotekowej, w poczuciu wyższości nie pozostawiają przysłowiowej suchej nitki na współczesnych trendach muzyki młodzieżowej, zwłaszcza na zespołach „hiphopowych, nawet tych wg mnie dobrych. „Hip hop” jest fascynującym zjawiskiem kulturalnym młodych ludzi. W zespołach gromadzą się osoby o społecznej wrażliwości. Ich występy są energetyczne, wnoszą ożywcze prądy. „Hip-hopowe” utwory, to autentyczne przekazy komentujące naszą dzisiejszą rzeczywistość, niektóre z nich to na całkiem dobrym poziomie przekazy poetyckie. Proste, bezpretensjonalne, teksty opisują otaczającą rzeczywistość, nie są nadmuchane, tak jak niektóre, grzeczne i trywialne zarazem teksty popularnych piosenek. Melodyjne recytacje łączą w sobie recytacje wierszy ze śpiewaniem ballad. Forma i treści „hip-hopowych” utworów są odpowiedzią na dzisiejsze czasy, pełne zagrożeń, zwłaszcza zagrożenia wyobcowania i marginalizacji. Autentyczność hiphopowców jest trochę podobna do autentyczności twórców i artystów rockowych - wykonawców z naszej młodości. Wtedy ani oni ani my ich słuchacze nie wiedzieliśmy co to jest komercja i nie byliśmy poddani tak wielkiej presji pieniądza jak to ma miejsce dzisiaj. Hip hop jest formą buntu, odpowiedzią młodych ludzi na zjawiska i procesy dokonujące się w komercjalizującym się świecie. Dlaczego nie dać im możliwości przedstawiania swoich problemów, wyrażania swoich uczuć i emocji? Czy nie mają oni do tego prawa? Czy ci napuszeni pseudo intelektualiści i pseudo esteci swymi ostrymi, bezwzględnymi kryteriami ocen nie przypominają cenzorów? Zadowoleni z życia nie pozwalają wyśpiewać się tym zagubionym, przeżywającym rozterki, nie lubią słuchać nieprzyjemnych pesymistycznych treści piosenek, nie lubią, gdy drażni się ich uszy, psuje dobre samopoczucie. Odbiera się młodym ludziom prawa do zaistnienia, do własnej sztuki, do własnych środków wyrazu, do tworzenia „nowego”. Nasze pokolenie, wydawałoby się bardziej otwarte od poprzednich okazuje się, że również podlega prawidłom ramolenia, stagnacji, nieufności wobec tego, co „nowe”. Oczywiście, jak w każdym rodzaju twórczości są zespoły lepsze i gorsze. Ale nawet te najbardziej proste prezentacje hip-hopu zawierają jakieś społeczne treści, jakieś problemy środowiska, z którego wykonawcy się wywodzą, są pewnego rodzaju reportażami, a przede wszystkim są wg mnie mniej pretensjonalne, bardziej spontaniczne, bardziej autentyczne od niektórych lansowanych i niebudzących społecznych emocji i krytyki utworów muzyki popularnej. Ale oczywiście również muzyka popularna i to ta najbanalniejsza ma prawo do istnienia.

Cenię programy telewizyjne typu: „Muzyka łączy pokolenia”. Twórcy programu zrobili wiele, aby choćby w rozrywce zmienić stosunek widzów do inności, aby to, co różni mogło być nie tylko akceptowane, ale by zaczęło łączyć. Oglądam też niektóre odcinki niektórych polskich seriali, które nie są gorsze od wielu filmów pełnometrażowych. Jakże często stosuje się uproszczone, schematyczne kryteria ocen dzieł. Twórcy seriali nie mają zapewne pretensji do tego, by były one postrzegane, jako poważne filmy dramatyczne i nie chcą zapewne, by porównywano je do dzieł Szekspira czy Felliniego. Ale czy pozytywne przesłania, moralne rozterki i przeżycia „zwykłych” ludzi, muszą być odbierane, jako kicz, tylko dlatego, że są podawane w formie seriali? W czym mają być lepsze pełnometrażowe np. tzw. filmy akcji, pełne przemocy, krwi, strzelanin, pościgów od filmowych seriali? Czy tylko śledztwa, pościgi, uczucia grozy i zemsty liczą się w ludzkim życiu? Czy inne ludzkie uczucia są gorsze? Dlaczego drwi się z tych zwykłych, powszednich uczuć, a te drastyczne, mocne uważa się za godne uwagi? Czy nasza dzisiejsza rzeczywistość pełna buty, egoizmu i bezkompromisowych dążeń do sukcesów, władzy, bogactwa wielu z nas nie jest właśnie pretensjonalna i kiczowata?

W czym kunszt aktorów grających bezkompromisowych typów, strzelających, biegających, używających mocnych, wulgarnych słów, nie naturalnie energicznych ma być większy od kunsztu aktorów seriali. Czy artyzm musi być budowany na moralnym i estetycznym brudzie i na stosowaniu hektolitrów czerwonej farby lub pomidorowego sosu imitujących krew? Oczywiście nie mam nic przeciwko używaniu mocnych, ostrych środków wyrazu, tam gdzie to jest uzasadnione. Jednak chyba nie te środki decydują o artyzmie dzieła, a na pewno nie są środkami wystarczającymi.

Oczywiście te powyższe porównania nie dotyczą filmów wybitnych, o rzeczywistej, artystycznej wartości, które nie potrzebują obrony, bo bronią się same.


Portiernia – 2003 r.

Refleksje po pewnym spotkaniu.

Uczestniczyłem przedwczoraj w pewnym spotkaniu, w którym raziła mnie postawa jednego z jego uczestników, który butnie i groteskowo (nie dla niego samego) przedstawiał się, jako intelektualista, na dodatek nie grzeszył otwartością i posługiwał się stereotypami. Na miano intelektualisty trzeba sobie zasłużyć wielką, nieustającą pracą, czytaniem mądrych książek, rozpraw, artykułów, dyskutując z mądrymi osobami, rozszerzając swoja wiedzę i przede wszystkim uruchamiając swój niezależny proces myślowy. Śmiesznym jest, gdy my zwykli śmiertelnicy, pretendujemy do miana intelektualistów, możemy najwyżej, nieskromnie zaliczyć się do tak zwanej (szeroko pojętej) inteligencji.

Dobierając sobie do czytania książki, artykuły, informacje dotyczące jakiejś jednej dziedziny, jakiegoś problemu wyłącznie pod kątem udowodnienia naszych wcześniej przyjętych tez, potwierdzenia naszych poglądów, czytając je bezkrytycznie możemy wpaść w myślową pułapkę, w schematyzm, możemy pogłębić swoje myślowe stereotypy. Tak buduje się myślenie wycinkowe, hermetyczne, coraz bardziej doktrynerskie, z którego coraz trudniej jest nam się uwolnić. Broniąc jakichś poglądów, przeciwstawiając się poglądom innych, czy zwalczając je powinniśmy być uważni. Możemy bardzo łatwo wpaść w tory jedynie słusznych racji, możemy wpaść w zaułek emocji i zachowań, z którego trudno się wydostać. Trzeba nam dużo umiaru, zdrowego rozsądku i otwierania się na zrozumienie racji naszych oponentów. Na tym chyba polega dojrzałość, by być umiarkowanym w sądach, by wysłuchiwać innych, by dążyć do kompromisów.


Portiernia – październik 2003 r.

Krytyczne opinie o ludziach „Solidarności”

Osoby wywodzące się z opozycji z czasów PRL-u, łączyła niezgoda na ówczesne system i praktyki polityczne, łączyło je antykomunistyczne działanie. Jednak dopiero w warunkach demokracji, pluralizmu i wolności słowa ujawniły się z całą wyrazistością ich różnice w podejściu do ludzi i świata. Okazało się, że ich wizje wolnej Polski były zupełnie różne. Cenię wrażliwość sumień takich osób jak Macierewicz i Jurek, którzy są wierni wartościom patriotycznym i cenię też wrażliwość Kuronia i Modzelewskiego za to, że będąc zaangażowani w ustrój komunistyczny potrafili dostrzec jego ciemne, paskudne strony i że mieli odwagę się temu sprzeciwić. Trudno jest dostrzec zło i podjąć z nim walkę, będąc w środku układu, który go generuje.


Portiernia, kwiecień 2008 r.

„Gazeta Wyborcza” sprzeniewierzyła się ideom „Solidarności”

Moje pozytywne myślenie o środowisku „Gazety Wyborczej” z początku transformacji było zbyt naiwne, zbyt ufne i wyidealizowane. Dziś uważam, że środowisko „Gazety” dołączyło do wyznawców gospodarczego neoliberalizmu w budowie jednej z najgorszych form kapitalizmu i gospodarki wolnorynkowej, kapitalizmu pazernego, bez ludzkiej twarzy. Również w opiniach i postawach dotyczących sfery politycznej środowisko to mnie zawiodło. Ich ostre, nieprzejednane pełne nienawiści ataki na ludzi inaczej od nich myślących i na część naszego społeczeństwa są skandaliczne. W opiniach i ocenach kreowanych przez to środowisko nastąpiła dysproporcja między intensywnością piętnowania naszych negatywnych narodowych grzechów i wad a wybielaniem i ochroną komunistycznego reżimu. Nazywanie ludzi i grup kontestujących naszą para-liberalną rzeczywistość i neoliberalną politykę Balcerowicza oszołomami i zacofańcami jest dla nich niesprawiedliwe i krzywdzące.

Środowisko obsesyjnych para-liberałów i lewaków w jakiś osobliwym poprawnościowo-liberalno-postępowo-masochistycznym duchu tolerowało przewrotnie występowanie zła, szowinizmu za granicą i było bezkompromisowe nawet dla dużo słabszych nacjonalnych postaw naszych obywateli.

Zostałem wyposażony przez rodzinę, tak zresztą jak moje rodzeństwo w ufność do ludzi i w wiarę, że w warunkach wolności Polacy jako naród potrafimy budować coraz to lepszą, godną dla wszystkich obywateli przyszłość. Okazało się, że ta ufność, przynajmniej w moim wydaniu była zbyt naiwna. Miałem nadzieję, że obserwacja topornej rzeczywistości spowoduje zreflektowanie się para-liberalnej frakcji dawnej solidarnościowej opozycji. Dziś dziwi mnie to, że intelektualista Adam Michnik wciąż nie dostrzega niesprawiedliwości, która działa się w wolnej już Polsce i rozdarcia Polaków, którzy widzieli w świecie zachodnim zbyt wyidealizowany obraz, którzy tęsknili za Polską otwartą, tolerancyjną, liberalną, bez fobii, a którzy zderzyli się z inną, mało idealną, pseudoliberalną rzeczywistością.

Luty 2014

Okazało się, że niektórzy ważni ludzie anty-peerelowskiej opozycji, doradcy, animatorzy przemian zaniechali szybko w czasie tych przemian elementu społecznej solidarności, który przecież był nieodłączną częścią myślenia w robotniczym i obywatelskim buncie, w ruchu „Solidarności” a wprowadzili element solidarności i wręcz bratania z ludźmi komunistycznego systemu, z ludźmi jeszcze niedawno ostro zwalczającymi opozycyjny ruch i wolnościowe dążenia społeczeństwa, mających na swych sumieniach represje, legitymizujących morderstwa komunistycznego reżimu.

Łudziłem się, że ich destrukcyjne, przynoszące wiele zła dla naszego kraju i rodaków myślenie i postawy wynikały z tego, że wpadli oni w jakąś myślową, ideologiczną neoliberalną, friedmanowską pułapkę gospodarczej ideologi a nie z powodu ich antynarodowej, antypaństwowej i antyspołecznej gry. Jednak coraz więcej informacji i faktów świadczy o obojętności wobec współrodaków, dbałości o własne i grupowe interesy, o konfraterności z osobami komunistycznego reżimu.

Również przesadna, wręcz obsesyjna obawa, by kontynuacja solidarnościowego, obywatelskiego ruchu, który zawierał w sobie paletę elementów wolnościowego ducha i socjalnych oczekiwań od państwa nie odbiegła od wyznawanych przez część doradców i przywódców Solidarności lewicowych, świeckich, ateistycznych, „postępowych” wartości doprowadziła do wywołania ideowej wojny. Postępowcy, w imię jakiś wyższych, ogólnikowo sformułowanych celów kalają własne gniazdo, oczerniają współobywateli Ich lęki stały się chorobliwe.

„Postępowi” podchodzili do religijności rodaków, do ich religijnych potrzeb i do czci narodowych wartości, do odzyskiwania pamięci o historycznych wydarzeniach i bohaterach, do wyrażania narodowych, wspólnotowych interesów z ogromną przesadą, jak do niebezpiecznego ognia, jak diabeł do święconej wody.

Obsesyjne obawy, by polskie społeczeństwo nie uległo faszyzacji i związane z tą obsesją publikacje i działania mogą wywołać przeciwne do intencji ultra postępowców rezultaty. Mogą pobudzić sfrustrowaną biedą młodzież do działania.


Przyjacielskie spotkania.

Powstanie towarzystwa wzajemnej adoracji Michnika, Urbana, Jaruzelskiego, Olejnik, to nie jakiś upiorny sen, to rzeczywistość. Jestem wśród tych, którzy czują się oszukani, wykpieni, zdradzeni. Uważający się za wybitnie inteligentnych uczestnicy towarzyskich spotkań; Michnik, Urban, Jaruzelski, Olejnik uważają zapewne, że nasza polska rzeczywistość powinna być budowana na bazie mądrości takich jak oni osób, niezależnie od tego, jacy ludzie, o jakiej przeszłości tą „mądrość” reprezentują, z jakich środowisk pochodzą, bez względu na ich polityczną i moralną przeszłość. Autorytarne uzurpowanie sobie prawa do narzucania sposobu myślenia i wytyczania polityki i etyki rozwoju było nieuczciwe i przyniosło złe skutki. „Nad-mądrość” oderwana od społeczeństwa, niedialogiczna, niepluralistyczna, skierowana przeciw społeczeństwu okazała się mocno destrukcyjną i hucpiarską. Przyjazna, niekiedy zażyła, przymilna koegzystencja ludzi elit wywodzących się z PRL-u i dawnej opozycji i zbieranie owoców z zaistnienia nowej polityczno-społecznej rzeczywistości dokonywała się równolegle z pauperyzacją i upokorzeniami części społeczeństwa, w tym osób walczących kiedyś o lepszą, bardziej humanitarną przyszłość.

Polityka porozumienia, współdziałania, angażowania wszystkich obywateli w budowę nowej polskiej rzeczywistości, polityka grubej kreski, nierozpamiętywania win komunistów, byłaby może do przyjęcia, gdyby dołożono starań i zapewniono krajowi zrównoważony, rzeczywiście (a nie hasłowo) szybki rozwój, gdyby zapewniono wszystkim obywatelom udział w konsumowaniu dobrych skutków przemian, gdyby zapewniono wszystkim obywatelom godziwe życie. Polityka ta okazała się jednak polityką destrukcyjną, tłamszącą gospodarczy rozwój, ubożenia i upodlania części społeczeństwa i jednocześnie uprzywilejowującą ludzi komunistycznego establishmentu.


Chaos uładzony.

Znów przeglądając moje notatki muszę się przyznać do sporego chaosu w moim myśleniu. Potrafię zmieniać swoje opinie. Pocieszeniem jest dla mnie to, że zachowuję jednak pewien „kościec” moich poglądów i mojego myślenia. Chaos myślenia jest być może odbiciem chaosu świata i otoczenia, w którym żyjemy.

Brak zdolności do jednoznacznych ocen, do jednoznacznego opowiedzenia się po jakiejś stronie jest niewątpliwie moją słabością. Ale myślę, że jest więcej takich osób jak ja zagubionych, nieumiejących jednoznacznie pozytywnie lub negatywnie ocenić pewnych zjawisk, zmagań, wyborów.

Np. w kwestii dekomunizacji i lustracji miałem dylematy, dziś uważam jednak, że jej nieprzeprowadzenie było błędem.








Kolejne notatki: Sprzed 2003r - a
Pułapki myślenia zbyt doktrynalnie liberalnego



Notatki - całość
** ** ** ** **