*****


monitoring pozycji



********************









Pierwsza strona - Spis stron






******************







a Notatki: Wstęp.

aa Notatki: 1977 a
Co to jest zło? Co to jest dobro?

ab Notatki: 1977 b
Kompleksy i zadufanie

ac Notatki: 1978a
O rozwoju społeczeństw.

ad Notatki: 1987a; 1988a
Cud świadomości człowieka.

ae Notatki: 1987; 2018
O żydowsko-polskich stosunkach.

af Notatki: 1991a; 1993a
Dylematy człowieka współczesnego.

ba Notatki: 1994a
Dlaczego nikt nie zwalcza gospodarczych oszustów?

bb Notatki: 1997a
Nie można biernie przyglądać się złu i nie reagować na przemoc.

bc Notatki: 1997b
Zawiedzione nadzieje

bd Notatki: 1997c, 1998a; 1999a
Pozory liberalizmu gospodarczego. Zniewolona wolność.

be Notatki: 1997b; 2001a
Świat jest obojętny na eksterminację narodu czeczeńskiego.

bf Notatki: 2001b
„Zabijanie” nudy na nocnej służbie.

bg Notatki: 2002a
Czy koszty przemian musiały być tak wysokie?

cc Notatki: 2007f
Nie takich przemian chcieliśmy. Która z poprawności wyrządziła więcej szkód?

cd Notatki: 2003a; 2007a
Jaka ma być ta gospodarcza równowaga?

ce Notatki: 2003b; 2007b
Dlaczego po 1989 roku rozwój naszego kraju był tak chaotyczny, tak powolny i odbywał się z wielkim rozwarstwieniem i z tak ogromnymi kosztami społecznymi?

cf Notatki: 2003c; 2007c
O podatkach.

cg Zapiski: 2003d; 2007d
Wykluczanie obywateli z konsumpcji, to ograniczanie podaży i początek ciągłego procesu wykluczania.

ch Zapiski: 2003e
Czy bieda i ekonomiczne wykluczenie przystoi epoce wielkiego postępu i wzrostu wydajności procesów wytwarzania?

ci Zapiski: 2003f
Postulaty „Solidarności” wyrzucono do kosza.

cj Zapiski: 2003g; 2007e
Jaka ma być ta globalizacja?

ck Zapiski: 2003h
O stosunku do osób ułomnych i cierpiących.

ca Notatki sprzed 2003a
Pułapki myślenia zbyt doktrynalnie liberalnego.

cb Notatki sprzed 2003b
Niewykorzystane potencjały ludzkiej pracy i ludzkich zdolności.

da Zapiski: 2004a
Czy istnieją biedni Polacy? Społeczne podziały.

db Notatki: 2005a
„Nie lękajcie się”

dc Notatki: 2006a
Główna linia podziałów. Marginalizacja i wykluczenie wielu Polek i Polaków.

dd Notatki: 2006b
Exodus rodaków. Ucieczka z beznadziei.

de Notatki: 2007g
O poprawności ekonomicznej, politycznej i moralnej.

df Notatki: 2007h
Zaćmienie umysłów czy egoizm establishmentu?

dg Notatki: 2007i
O samozadowoleniu elit. „Humanizm” opresyjny. „Otwartość” marginalizująca i wykluczająca.

dh Notatki: 2007j
Nie powinno się ograniczać gry rynkowo-społecznej.

di Notatki: 2007k
O neoliberalnej poprawności i nadgorliwości.

dj Notatki: 2007l
Liberalny przechył.

fa Notatki: 2008a
Nieznośna propaganda sukcesu

fb Notatki: 2008b
Receptą na sukces gospodarczy i spokój społeczny jest równowaga gospodarczo-społeczna.

fc Notatki: 2008c
Świat jest tajemnicą. Jedynie słuszne myślenie jest niebezpieczne.

fd Notatki: 2008d
Czy jako naród mamy prawo do pozytywnego myślenia o sobie?

fe Notatki: 2008e
O światowym kryzysie i o zmianie światowego podziału konsumpcji i pracy.

ff Notatki: 2008f
Kryzys nie wziął się z niczego. Przyczyny kryzysu.

fg Notatki: 2008g
Gra rynkowa bez żadnych humanitarnych reguł.

ga Notatki: 2009a
Struktura dzisiejszego kapitalizmu. Czy sprywatyzować demokrację?

gb Notatki: 2009b
Dyktatura większości. Polityczna i medialna bezduszność.

gc Notatki: 2009c
Czy osoby produktywne są ofiarami osób nieproduktywnych?

gd Notatki: 2009d
Inercja świadomości elit w kwestii dotyczącej naszej transformacji. Unikajmy schematów.

ha Notatki: 2010a
Narodowa tragedia.

hb Notatki: 2010b
Po co nam ten konflikt? Para-liberalna bezduszność. Obrona pseudo liberalnej, postkomunistycznej rzeczywistości.

hc Notatki: 2010c
Choroba wykoślawionych idei nowoczesności i postępu.

hd Notatki: 2010d
Komu upodlenie, komu honory?

ia Notatki: 2011a
Opresyjny system. Odporni na rzeczywistość.

ib Notatki: 2011b
Jaka będzie nasza starość?

ic Notatki: 2011c
O kryzysach: gospodarki, wartości, demokracji, globalizacji.

id Notatki: 2011d
Kryzys w Grecji. Epoka prestidigitatorów i krzykaczy.

ie Notatki: 2011e
Brak poszanowania wartości pluralizmu przez „ucywilizowanych nowocześnie”

ie Notatki: 2011x


if Notatki: 2011f
Erozja neoliberalnego kapitalizmu. Kryzys nie wziął się z niczego.

ig Notatki: 2011g
Dysonans między wydajnością gospodarek a gospodarczym i społecznym zorganizowaniem.

ih Notatki: 2011h; 2012a
Idee „Solidarności” nie umarły.

ja Notatki: 2012b; 2013a
Przesilenie kapitalizmu, który nazywają liberalnym

jb Notatki: 2013b
Neoliberalny ustrój kastowy. Cofnięcie się w zaawansowaniu humanizmu.

jc Notatki: 2013c; 2014a
Neoliberalno-lewacko-korporacyjno-kapitalistyczny,”postępowy” system gospodarczo-społeczny jest źródłem napięć lokalnych, globalnych i ludzkich nieszczęść.

jd Notatki: 2014b
Współczesna „postępowa” ortodoksja. Kapitalizm ideologiczny, obłudny.

je Notatki: 2014c; 2015a
Liberalny letarg. Czy nastąpi przebudzenie?

jf Notatki: 2016a
Zaciekły opór establishmentu przed utratą ego-liberalnych przywilejów.

jg Notatki: 2016b; 2017a
Para-liberalna propaganda przestaje oddziaływać.

jh Notatki: 2018a; 2019a; 2020a
Pseudoliberalna i pseudo postępowa hucpa.

ji Notatki: 2020b
Wysferzone, egoistyczne, zarozumiałe elity

Notatki: Spis treści



OOOOO
OOOOO


NOTATKI - CAŁOŚĆ


OOOOO
OOOOO



Zabawy słowami a

Zabawy słowami b

dh Notatki: 2007 j

Nie powinno się ograniczać gry rynkowo-społecznej.


Mierzączka 1999 - Sjesta Joli i Dawida na rżysku
Portiernia, czerwiec 2007.

Wyobcowanie elit.

Otwartość i wrażliwość naszych elit przejawia się przede wszystkim w otwartości do byłych prominentów PRL-u, do pracowników jej służb bezpieczeństwa, we wrażliwości na los konfidentów, na los osób skorumpowanych, zamieszanych w finansowe i gospodarcze afery, natomiast zupełnie brakuje im wrażliwości w stosunku do ludzi biednych i wykluczonych. Elity mają prawo do dysponowania swoją otwartością i swoją empatią i do wytyczania kierunku ich emisji. Ale nie mogą się dziwić, że są źle odbierane przez dużą część społeczeństwa. Nie neguję, że wrażliwość w stosunku do tych wymienionych w pierwszej kolejności osób jest im potrzebna, jednak szkoda, że nie wystarcza jej zupełnie dla tych drugich, że traktują je, jako małowartościowe istoty, jako niepotrzebny, przeszkadzający balast.

W III RP nastąpiło integrowanie się beneficjentów dawnego komunistycznego państwa i beneficjantów przemian dokonujących się w już nowej, niby wolnej Polsce. Decydenci, zawiadujący transformacyjną polityką zadbali o zachowanie ciągłości przywilejów ludzi związanych z dawnymi elitami i aparatem politycznym i gospodarczym PRL-u, zadbali też, by ludzie „lewicy” i pseudo-liberalizmu mieli poczucie wyższości nad „ciemnymi” masami kontestującymi przemiany. Swoje poczucie lepszości wzmacniają wzajemnie we wspólnych salonach. W państwowej centrali i w regionach, w mediach pełno jest dawnych peerelowskich działaczy lub ich dzieci i wnuków, gdy tymczasem zwykli, nawet zdolni ludzie, także ci którzy walczyli o wolną, niepodległą, niekomunistyczną Polskę pozostają często bez pracy i bez dochodów pozwalających na godziwe życie.

W epoce „Solidarności” nastąpiło zbratanie elit i pozostałej części społeczeństwa wokół idei odzyskania wolności i suwerenności kraju. W wolnej już Polsce ludzi liberalnych elit prawie zupełnie przestało obchodzić to, co dzieje się ze społeczeństwem a zwłaszcza ze społecznymi dołami. Elity uwiedzione ideami i autorytetami przy budowie liberalnej gospodarki i liberalnego społeczeństwa straciły społeczną wrażliwość.

Nasze elity, nasi politycy i publicyści są mistrzami świata w robieniu z osób, które różnią się od nich politycznie i ideowo idiotów. Na porządku dziennym jest tworzenie opinii o osobach inaczej myślących, niemyślących według neoliberalnego schematu jako o prymitywach, oszołomach, nieudacznikach, leniach itp.

Politycy, komentatorzy polityczni, ludzie publiczni są szlachetni, są wspaniałomyślni, wzruszająco wybaczają osobom o niechlubnej komunistycznej przeszłości, często nawet byłym oprawcom. Są wspaniałomyślni i wyrozumiali w stosunku do osób uwikłanych we współpracę z dawnym reżimem. Są też bardzo otwarci i pokorni w stosunku do przywódców innych państw, również do przywódców Rosji, do biurokratów z Unii Europejskiej. Są to postawy „piękne”, pełne „humanizmu”. Tylko, dlaczego te humanistyczne postawy szły w parze z zupełnym brakiem wrażliwości na biedę i upokorzenia własnych obywateli, na krzywdę, która dosięgła ofiary komunistycznego reżimu i wobec wielu bohaterów zmagań o wolną Polskę? Dlaczego ofiary, ich rodziny i bohaterowie tych zmagań żyli w zapomnieniu, jakże często w nędzy i poniżeniu, dlaczego musieli doznać goryczy opuszczenia? Dlaczego musiało upłynąć ćwierć wieku od powstania „Solidarności” i 16 lat istnienia wolnej Polski, by zaczęto przywracać o nich pamięć? Dlaczego puszczano w niepamięć niegodziwości i zbrodnie osób związanych z komunistycznym reżimem, a jeśli nawet wytaczano procesy byłym oprawcom i zabójcom to dlaczego trwały one całymi latami, bez sądowego finału, dlaczego drwiono z ofiar i ich rodzin? Dlaczego dopiero prezydent Lech Kaczyński zaczął honorować bohaterów, ofiary i ich rodziny i oddawać im cześć?

Przebaczenie to szczytna idea, tylko, dlaczego z przebaczeniem komunistom szło w parze odbieranie godności setkom tysięcy obywateli naszego kraju?


Jeszcze o zorganizowaniu w 1992 roku wotum nieufności wobec Rządu Jana Olszewskiego.

Przykro mi, ale moi dawni solidarnościowi idole, między innymi: Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki, no i oczywiście Lech Wałęsa, nie chcąc postawić wyraźnej granicy oddzielającej III RP od PRL-u i kierując się źle pojętą, przesadną wyrozumiałością a nawet spolegliwością wobec komunistycznych aparatczyków i agentów bezpieki, którym groziło ze strony Rządu Jana Olszewskiego co najwyżej odsunięcie od władzy i piastowania ważnych urzędów w państwie, a także bojąc się według nich przesadnego rozwinięcia się w społeczeństwie nacjonalnych nastrojów, biorąc udział w odsunięciu Jana Olszewskiego od urzędu Premiera wyrządzili jemu i społeczeństwu olbrzymią krzywdę i przyczynili się do wstrzymania procesu osiągania pełnej suwerenności naszego państwa i zaistnienia bardziej sprawiedliwych przemian polityczno-gospodarczych. Ze spokojnego, moralnie nienagannego człowieka, mającego wielkie zasługi dla ruchu „Solidarności”, obrońcy ludzi z solidarnościowego podziemia uczyniono demona zła i personifikację zagrożenia dla społeczeństwa i państwa i dla neoliberalnej polityki gospodarczej. A to właśnie ta neoliberalne polityka generowała gospodarczy i społeczny chaos.

Być może postawa atakujących Jana Olszewskiego wynika z obawy przed uruchomieniem lustracji i ujawnienia powiązań niektórych z nich z władzami i służbami PRL-u.


Portiernia, czerwiec 2007.

Gorszące ataki.

Ataki na Prezydenta Lecha Kaczyńskiego przybrały ohydną formę. Są nieustające, niewyobrażalnie nienawistne, histeryczne. Oprócz Prezydenta atakowane są też osoby z jego otoczenia i z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego. W otoczeniu braci Kaczyńskich jest wiele mądrych i o wielkich walorach etycznych osób. Ataki na te osoby również przybierają formę histerycznej agresji (jak w powieściach Orwella}. Po niewybrednych atakach na Panią Prezydentową Kaczyńską mamy do czynienia z histeryczną, napastliwą nagonką, obrażaniem i poniżaniem następnej kobiety z kręgów władzy, pani minister Fotygi. Bez względu na to, czy się akceptuje jej politykę i sposób jej realizacji czy nie, nie powinno uczestniczyć się w koszmarnej, pełnej nienawiści, krzykliwej nagonce, której przewodzą niektórzy zadufani politycy opozycji. Inteligentną kobietę, posługującą się oszczędnym, dyplomatycznym językiem, nazywa się „głupią babą” i niszczy psychicznie. Kreuje się u nas niestety często osoby nawet mało inteligentne czy moralnie małe, byleby były przebojowe i kreowały swój wizerunek według potrzeb medialnych manipulatorów, a atakuje i niszczy osoby prawdziwie mądre i moralnie bez zarzutu.

Podziwiam niezwykłą odporność i wytrzymałość pani minister. Wymierzona przeciw niej nienawistna kampania prowadzona przez opozycję trwająca od samego początku jej urzędowania, wywołana z góry, „na zapas” w celu jej zdyskredytowania, udowodnienia niekompetencji a nawet braku inteligencji jest obrzydliwą kampanią, pieniacką hucpą. Taką nagonkę trudno byłoby wytrzymać nawet największym herosom.

Niestety inteligentni, mądrzy ludzie, którzy mają inne poglądy niż zarozumiali dziennikarze władający poprzez media opinią publiczną zbyt często są u nas nie tylko niedoceniani, ale bezpardonowo zwalczani. No, ale aby takich ludzi docenić trzeba posiadać choćby minimum ich mądrości i wrażliwosci.

Ludzie są bardziej lub mniej odporni na stresy. Gdy osoby wrażliwe są poddawane histerycznej nagonce, niewybrednym personalnym atakom od samego początku ich urzędowania, to trudno, by się nie stresowały i by zupełnie nie odbijało się to na ich zachowaniu i publicznych wystąpieniach.

Pamiętam, że Lech Kaczyński, gdy był prezesem NIK-u zachowywał się w miejscach publicznych swobodniej niż dzisiaj. Widać, że dzisiaj odczuwa dyskomfort publicznych wystąpień. Zapewne ludzie wrażliwi, nieumiejący się w sposób zdecydowany i podobnie arogancki co przeciwnicy przeciwstawić nagonce polityków i mediów przeżywają wielkie stresy i ulegają lękom, które rzutują na ich niepewność i na ich zachowania.

Prezydenta, który przejmuje się losem przeciętnych ludzi, który ceni godność wszystkich obywateli i chce, by żyli oni w godziwych warunkach i który nie drwi z osób walczących w przeszłości o wolność i niepodległość naszego kraju a traktuje ich z atencją, oddając honor i uszanowanie, dla którego dbanie o interesy i dobre imię własnego kraju jest istotą sprawowania urzędu, wielu ludzi „elyt” nazywa kartoflem i burakiem. Nazwanie kogoś dobrym Polakiem, jest dla wielu establishmentowców wielkim obciachem.

Lech Kaczyński dostrzega, że spora część naszych elit oderwała się od rzeczywistości, że tkwi w utopi neoliberalnego kapitalizmu i że oderwała się zupełnie od innych grup społecznych i kompletnie obojętnym jest dla niej los ludzi społecznych dołów i publicznie daje temu wyraz, dlatego tak mocno jest przez nią nienawidzony, atakowany i wyśmiewany. Podobnie jak 1992 roku, równie prawy i zasłużony Jan Olszewski musi znosić nienawistne, obrzydliwe ataki zainfekowanych para-liberalnie i para-lewicowo oszołomów.


Nie powinno się ograniczać gry rynkowo-społecznej.

Gospodarka rynkowa, gra rynkowa jest bardziej efektywna niż gospodarka odgórnie sterowana. Rynek jest „mądrzejszy” od najmądrzejszych decydentów i ekonomistów, jednak gra powinna być czysta moralnie i nie powinna być wybiórcza, powinna dotyczyć wszystkich podmiotów wspólnoty, nie może ograniczać się tylko do właścicieli i menadżerów firm przemysłowych, handlowych, i usługowych i biurokratów. W grze powinni mieć możliwość uczestniczenia wszyscy: pracodawcy, ale też pracobiorcy, organizacje, związki, podmioty publicznej użyteczności (szpitale, szkoły itd.), tylko wtedy może dojść do równowagi rynkowo-społecznej.

Budowanie przez niektórych ludzi wielkiego biznesu, polityki i dziennikarstwa publicznej atmosfery dezawuującej pracowników, i doły społeczne i przekonań, że upominanie się o swoje prawa i interesy warstw upośledzonych ekonomicznie, (słabo opłacanych pracowników i bezrobotnych, którzy według nich nie potrafią myśleć w kategoriach rozwoju kraju i kierować się rozsądkiem i dobrem państwa) jest ogromnym demagogicznym nadużyciem, jest działaniem hamującym rozwój gospodarki. To właśnie upominanie się o swoje interesy wszystkich grup społecznych sprzyja nie tylko powstawaniu prawidłowych relacji społecznych, ale sprzyja również ogólnemu rozwojowi gospodarki i państwa. Oczywiście, jak zawsze, potrzebna jest rozwaga, która powinna dotyczyć wszystkich grup społecznych.

W rozwiniętych państwach gra rynkowo-społeczna, okresowe zmiany rządów i polityki na bardziej pro-biznesowe lub bardziej pro-społeczne, w zależności od potrzeb przyniosły pozytywne rezultaty. Sytuacje gospodarczo-społeczne same wymuszały wymiany ugrupowań politycznych u władzy i zmiany sposobu rządzenia.

Związki zawodowe, organizacje społeczne występujące w interesie pracowników firm produkcyjnych, handlowych, usługowych i sektora budżetowego i w interesie wszystkich obywateli domagające się poszanowania praw dużej przecież części społeczeństwa nie są hamulcowymi gospodarczego rozwoju, przeciwnie, w długookresowej perspektywie wpływają korzystnie na stabilizację i rozwój. U nas przez 16 lat budowania gospodarki wolnorynkowej polityka była jednorodnie antyspołeczna. Grę rynkowo-społeczną ograniczono poprzez politykę trudnego pieniądza i poprzez zbyt jednorodne pseudo-liberalne rządy do gry przedsiębiorców i urzędników, eliminując z niej dużą część społeczeństwa. Przyniosło to niestety niekorzystne rezultaty, spowodowało nie tylko pauperyzację części społeczeństwa, ale też ograniczyło gospodarczy rozwój. Przyniosło np. perturbacje na rynku pracy. Czas pracy niektórych pracowników przekraczał zdecydowanie normy pracy, gdy wielka rzesza osób pozostawała bez pracy. I nie było to, jak się często słyszy nieuniknione, nie była to konieczność związana nieuchronnie z początkową fazą kapitalizmu i budowania gospodarki rynkowej. Przykładem dobrego i racjonalnego funkcjonowania gospodarki jest gospodarka niemiecka, w której normatywny i faktyczny czas pracy obywateli jest stosunkowo krótki i w której nie ma znaczącego bezrobocia, i która jest tak zorganizowana, że nie ogranicza to jej wydolności i procesu rozwoju.

Oczywiście zapewnienie odpowiednio wysokiego poziomu życia obywateli przy krótkim ich czasie pracy jest możliwe przy rozwiniętej, nowoczesnej, wydajnej, bardzo dobrze oprzyrządowanej i zorganizowanej gospodarce, ale już chyba proporcje między czasem pracy a wielkością bezrobocia można utrzymać na rozsądnym poziomie i w gospodarkach zapóźnionych.


Portiernia, czerwiec 2007r.

Mój stosunek do lustracji w przeszłości.

Ważne jest to, co odczuwamy do innych ludzi, co czujemy rozmawiając, słuchając, obcując z nimi. Ważne jest to, co aktualnie zachodzi między umysłami i sercami, ważny jest unoszący się między nami duch relacji, ale jeśli ciąży na nich zła przeszłość, jeśli wyrządzili oni krzywdy ludziom czy możemy to ignorować?

Jak traktować to co jest zapisane w papierach np. SB a nie jest w stu procentach pewne? Czy powinniśmy traktować błędy z przeszłości jako niebyłe i nie powinny one zmieniać naszych z nimi relacji? Jeśli wynika z zapisanych informacji coś niezbicie np. w przypadkach niebudzących wątpliwości donosów, które wyrządziły ludziom wielkie krzywdy albo w przypadkach makabrycznych uzasadnień wyroków stalinowskich sądów z widniejącymi pod nimi udowodnionymi podpisami konkretnych osób, wtedy słowo pisane nabiera mocy przekonującej i prawdy prawie niepodważalnej. W innych przypadkach trzeba być ostrożnym w ferowaniu wyroków i złych opinii i wszelkie wątpliwości interpretować na korzyść podejrzanych.

Pamiętamy jak często komunistyczna władza i jej służby posługiwały się kłamstwami i oszczerstwami, pamiętamy ile kłamstw krążyło w informacyjnym obiegu, o fałszywkach, spreparowanych oświadczeniach, opiniach, publikowanych artykułach podpisanych rzekomo przez osoby z opozycji. Chciano te osoby zniszczyć, poróżnić z ich środowiskami, odebrać do nich zaufanie. Tym bardziej nie powinniśmy ślepo ufać esbeckim dokumentom.

Samo publicznie wyrażone podejrzenie wobec bliźnich o czynienie przez nich zła czy o zachowania nieetyczne lub umieszczenie ich nazwisk na liście podejrzanych może wyrządzić im wielką, niepowetowana krzywdę i musi pozostawić w ich psychice wielki dyskomfort i poczucie upokorzenia, nawet gdy zostaną oni później z zarzutów oczyszczeni. Jeśli takie podejrzenia przedstawiane są publicznie na podstawie jakichś poszlak, tym bardziej poszlak mało znaczących, to jest to działanie nieetyczne.


Portiernia, czerwiec 2007r.

Jak myślę o lustracji dzisiaj?

Mój stosunek do lustracji był naiwny, wpisywał się w nurt politycznej poprawności.

Nie chcemy zemsty, wyroków i „palenia czarownic”, ale jako obywatele naszej państwowej wspólnoty chcielibyśmy jednak wiedzieć czy ktoś donosił na osoby z naszego najbliższego otoczenia, ale też chcielibyśmy wiedzieć, chciałbym wiedzieć i ja czy i kto donosił na ludzi „Solidarności”, z którą się utożsamiamy, chcielibyśmy wiedzieć, które z prywatyzowanych firm przejęli funkcjonariusze SB, i koniecznie chcielibyśmy wiedzieć, kto donosił i kto odpowiada za prześladowania członków i przywódców państwa podziemnego z okresu II wojny światowej.

Do esbeckich zapisów i relacji z kontaktów z esbekami należy podchodzić rozważnie i nie oceniać pochopnie osób uwikłanych w kontakty z nimi, nie trzeba automatycznie pomniejszać dorobku intelektualistów, pisarzy, ludzi sztuki i innych osób. Być może były one mniej lub bardziej zmuszane do tych kontaktów, być może kontakty te traktowane były przez nich, jako zło konieczne i były podejmowane, jako gra, z której nie może wyniknąć dla kogokolwiek nic szkodliwego. Jednak nie można tych kontaktów ignorować i nie dociekać prawdy.

Przede wszystkim chcielibyśmy, by historycy i inni badacze mogli bez przeszkód dociekać prawd dotyczących przeszłości. Czy ludzkość w całości i wspólnoty nie budują swej teraźniejszości i przyszłości na doświadczeniach z przeszłości, tych pozytywnych i tych złych? Czy mamy zapomnieć o niegodziwościach, okrucieństwach dziejących się kilkanaście, kilkadziesiąt, kilkaset i kilka tysięcy lat temu? Czy poznawanie cech naszej ludzkiej natury również tych złych, odkrywanie dziejących się dawniej, nawet w zamierzchłej przeszłości podłości, okrucieństw, walki egoizmu z dobrocią i altruizmem niczemu nie służy? Czy nasz rozwój cywilizacyjny, moralny, układanie nowych międzyludzkich i społecznych relacji byłby możliwy bez nauk płynących z przeszłości? Przecież niektóre religie i ich pozytywne oddziaływanie na ludzi opierają się na demaskowaniu i niezgodzie na dziejące się w przeszłości podłości.

Trzeba być uważnym by kogoś nie skrzywdzić nieprawdziwymi i pochopnymi oskarżeniami, ale czy w imię tolerancji, miłosierdzia i wyższych celów np. spokoju społecznego i tzw. poprawności politycznej trzeba zatajać prawdę? Czy źle rozumiana polityczna poprawność i ślizganie się po prawdzie i po faktach nie prowadzi wbrew intencjom zwolenników takich zachowań zamiast do uproszczeń do zagmatwania rzeczywistości, zdarzeń i problemów i do powstawania coraz to większej podejrzliwości społeczeństwa, co do ich szczerości i etyczności? Czy obawy o niezrozumienie przez społeczeństwo, przez maluczkich złożoności relacji i uwikłań pojedynczych osób i grup z komunistycznym układem z reżimowymi władzami i jej organami nie są przesadzone? Czy jednak szczerość i wyjaśnianie intencji swoich czynów, reakcji, składania podpisów pod różnymi dokumentami nie jest nie tylko uczciwsze, ale i w końcowym rezultacie bardziej korzystne dla osób uwikłanych w przeszłości Postawa otwartości i przebaczenia nie może być utożsamiana z zapominaniem o dziejących się w przeszłości niegodziwościach. Chcielibyśmy wiedzieć, dlaczego staliśmy się jednym z najbardziej skorumpowanych społeczeństw, dlaczego doszło do tak wielkiego upadku ducha, do tak wielkiej demoralizacji znacznej części naszego społeczeństwa, dlaczego oglądany kiedyś w filmach terror mafii i grup przestępczych stał się u nas rzeczywistością, Chcielibyśmy też wiedzieć dlaczego pojawiły się liczne głosy krytykujące i podważające sens wynikającej z najpiękniejszych i najszlachetniejszych odruchów serc i ducha, walki przeciw hitlerowskiemu okupantowi, deprecjonujące powstanie warszawskie. Czy ta ciekawość i krytycyzm są na pewno przejawami myślenia mściwego, plotkarskiego, antyspołecznego, konserwatywnego i anty rozwojowego?

Zarzuca się obecnej władzy, że stosuje niedemokratyczne metody porządkowania gospodarki i polityki i że jest zbyt podejrzliwa i że dąży do wyeliminowania patologii poprzez eliminowanie z polityki i gospodarki fizycznych osób. Jest w tym może trochę racji. Jednak ci krytykujący, którzy byli już długo w polityce nie dostrzegają swoich zaniedbań. Gdyby scena polityczna i gospodarcza była w miarę uporządkowana, gdyby nie doszło do jej zabagnienia nie byłyby potrzebne stosowane dzisiaj środki. Oczywiście potrzebny jest rozsądek i umiar, jednak zupełne pozostawienie bałaganu i błota samym sobie byłoby nie tylko niemoralne, nielojalne wobec obywateli, ale byłoby zaproszeniem do jeszcze większej korupcji i działań przestępczych.

Nie należy liczyć na to, że tylko zmiany ustroju państwa, charakteru stosunków społecznych i procedur, tak jak to przedstawiają niektórzy politycy, zastąpią zmiany myślenia, mentalności i przyzwyczajeń. Potrzebna jest nie tylko weryfikacja procedur, ale też weryfikacja ludzi. Procedury obowiązujące w państwach skorumpowanych i uporządkowanych wcale nie muszą się bardzo różnić. Procedury są ważnym narzędziem, ale tylko narzędziem do konkretnych działań konkretnych osób. Procedury mogą powodować i wymuszać pewne zachowania i kształtować sposoby myślenia, ale mogą być też jedynie narzędziem do praktycznej realizacji myślowych zamysłów. Intencje są trudno weryfikowalne. Strzelać można zarówno w celu rozmyślnego zabicia człowieka jak i w celu jego obrony. Niektórzy politycy i komentatorzy są pobłażliwi wobec dziejącego się zła, wolność mylą z dowolnością, grę interesów z rozbojami, ignorują potrzebę wykrywania i zwalczania konkretnych przestępstw, przekrętów i uważają, że wyłącznie poprzez stosowanie odpowiednich procedur można zapobiec występowaniu zła w przyszłości. A przecież, jeśli zło zaistniało, to jest dziełem konkretnych osób. Wybaczanie i puszczanie w niepamięć złych czynów, złych intencji i doznanych krzywd jest bardzo piękną, wzniosłą ludzką cechą, ale czy ma oznaczać przyzwolenie na działania przestępcze? Takie działania powodują przecież cierpienia osób i grup. Oczywiście trzeba walczyć przede wszystkim z przyczynami zła, ale i jego ujawnianie też służy jego ograniczaniu.

Są w nas jakieś sprzeczne potrzeby, jedna, to empatyczna potrzeba, którą możemy też nazwać etyczną potrzebą przebaczania, ostrożności w ferowaniu złych opinii, nieszkodzenia ludziom, nieczynienia im krzywdy i nieprzysparzania cierpienia i potrzeba druga, aby demaskować i rozliczać zło czynione przez ludzi bliźnim.


O postawach otwartości solidarnościowych elit i społeczeństwa wobec komunistów na początku transformacji.

Stanowisko, by nie rozliczać komunistów i by wciągnąć ich do budowania nowej Polski było przedstawiane opinii publicznej jako stanowisko rozumne i pożyteczne, jako wyraz etycznej postawy przebaczania i otwartości. Ja również uległem tej narracji. Jednak ta otwartość i przebaczanie posunięte były niestety zbyt daleko, a przede wszystkim trwała zbyt długo postawa niereagowania na postawy niepohamowanej pazerności byłych komunistów i pracowników państwowych komunistycznych służb i na ich uwłaszczanie się na społecznym majątku, a nawet na działania przestępcze. Wspaniałomyślność i przebaczenie potraktowali oni, jako przyzwolenie do prywaty, korupcji i działań antyspołecznych. Całkowicie tym uwłaszczeniowym niesprawiedliwościom może trudno było zapobiec, jednak ich wielka skala była możliwa dzięki prowadzonej polityce, przyzwoleniu władz i zobojętnieniu elit.

Wielka część ludzi establishmentu nie dostrzegała niczego zdrożnego w postawach otwartości wobec byłych komunistycznych prominentów, urzędników i pracowników służb, jednocześnie była obojętna na zachodzące procesy ubożenia społeczeństwa, wielkie rozwarstwienie i niesprawiedliwości. Wielkie koszty gospodarczych i społecznych przeobrażeń, które establishmentu nie dotyczyły były traktowane bezdusznie.


Poczucie narodowej tożsamości nie jest defektem i nie przeszkadza w poczuciu przynależności do wspólnoty światowej.

W niektórych umysłach pojawiło się jakieś dziwne dzielenie tego, co światowe, pro-europejskie i pro-rozwojowe i tego, co narodowe, tradycyjne, historyczne, nasze. Zwolennicy integracji naszego kraju z Europą, nie muszą być zupełnie bezkrytyczni wobec Europy, zwolennicy cywilizacyjnego rozwoju naszego kraju i myślenia po europejsku nie muszą też być przeciwnikami zachowania pamięci o tym, co się u nas w kraju działo, pamięci o tym, co piękne i szlachetne (także o tym co szpetne i podłe). Nieprawdą jest to, że w krajach ucywilizowanych, nowoczesnych nie dba się o narodową tożsamość, o wspólnotową integrację wokół narodowych tradycji i osiągnięć, nieprawdą jest też, że nie używa się tam wspólnotowych, narodowych symboli, flag, godła itp. Nie jesteśmy bardziej nietolerancyjni i ksenofobiczni od innych narodów, nie odbiegamy od europejskiej i światowej normy. Jakże często niepotrzebnie sami robimy z naszego kraju enklawę zła, nacjonalizmu, i z naszych rodaków i z siebie nietolerancyjnych potworów.


Jeszcze trochę o zmianach społecznych nastrojów i zmianach poparcia dla politycznych ugrupowań.

Radykalna, antyspołeczna polityka gospodarcza i wynikająca z niej pauperyzacja wielkiej części społeczeństwa wzbudziła wśród ludzi normalną reakcję, ale przez wielu polityków i publicystów niezrozumiałą i chyba dlatego nazywaną przez nich paradoksalną, wzbudziła bunt przeciwko prowadzeniu neoliberalnej polityki, przeciw ugrupowaniom uznawanym za liberalne, które tą politykę wyznaczyły od początku istnienia III RP. Sporo ludzi nie rozróżniało liberalizmu ideowego od liberalizmu gospodarczego i ideowej lewicowości od pro socjalnych postaw gospodarczych. Nadzieję na zmianę polityki część społeczeństwa, zmylona nazwą sugerującą posiadanie lewicowego programu gospodarczego ulokowała w 1993 roku w „lewicy” pokomunistycznej, która jeszcze niedawno miała znikome poparcie, i to głównie wśród osób związanych z dawnym komunistycznym aparatem władzy. Zaskakujące dojście do władzy komunistów i zupełny brak zmiany para-liberalnej polityki zradykalizowało z kolei nastroje i podziały społeczne i spowodowało wzrost poparcia dla ugrupowań prawicowych.

Jest to zresztą typowy, nie tylko dla polskiego, ale dla innych społeczeństw polityczny scenariusz, im gorzej w sferze materialnej, tym radykalniej w sferze politycznej. Wydaje mi się, że zważając na naszą polską biedę, wielki zawód transformacją i utratę nadziei, ten nasz radykalizm wcale nie był tak ostry a prawicowe tendencje nie były tak silne i skrajne jak oceniają go i komentują niektórzy politycy i publicyści.

„Lewica” postkomunistyczna okazała się w sferze gospodarczej lewicą fałszywą, której daleko było do lewicowych, pro-społecznych ideałów. Okazała się ugrupowaniem kontynuującym neoliberalną politykę gospodarczą i cynicznie pragmatycznym, wykorzystującym politykę do utrwalania i poszerzania zdobyczy wielu byłych komunistów, którzy wpisali się po stronie beneficjantów w prywatyzację i gospodarcze przemiany. Polityka trudnego, neoliberalnego pieniądza i podporządkowania gospodarki zagranicznemu kapitałowi nie miała choćby na krótko przerwy, wielka część społeczeństwa nie miała ani na chwile oddechu od dołującej ją polityki i od pauperyzacji.

Gospodarki nadmiernie sterowane przez państwo z nadmiernym państwowym interwencjonizmem są niewydajne, mało rozwojowe, stagnacyjne, nieinnowacyjne, ale liberalizm, taki jaki wprowadzono w Polsce był równie nierozwojowy, spowodował wielki gospodarczy chaos i marazm. Rynek gospodarczy jaki stworzono u nas, zupełnie dowolny nieujęty w normy moralne, karby racjonalności, praktycyzmu i rozsądku przyniósł szczególnie wiele złego.


Portiernia; czerwiec 2007.

Optymistyczne przemiany?

W Polsce i w Europie zachodzą prawdopodobnie korzystne dla Polski zmiany. Jesteśmy już członkiem Unii. W parlamencie europejskim mamy swoich deputowanych, którzy bronią naszych interesów. Szefem Komisji Europejskiej od 2004 roku jest przyjazny Polsce, rozumiejący nasze interesy i stanowiska portugalski polityk Baroso. Zachodzi też zmiana przywódców dużych państw. Odeszli nastawieni nieprzyjaźnie do nas Chirac i Schroeder. Chyba następuje zmiana serwilistycznej, obłudnej polityki europejskich przywódców wobec rządów Putina i przede wszystkim do Polski wpływa strumień europejskich pieniędzy. Mamy wyższy wzrost gospodarczy. Pieniądz staje się łatwiej dostępny, drożeje praca. Pomimo większej puli pieniędzy w gospodarczym obiegu umacnia się złoty w stosunku do innych walut, co jest spowodowane wzrostem popytu na dobra inwestycyjne, w tym na nasze materiały i naszą pracę potrzebną przy ich realizacji. Obyśmy szans i optymizmu nie zamienili w kłótnie i anarchię. Szkoda tylko tych straconych 16 lat, w czasie, których rozwijaliśmy się nieporównanie wolniej od naszych możliwości i w których marazm towarzyszył wielu dziedzinom polskiego życia.

Oczywiście wzrost wartości waluty, jeśli wynika z naturalnych, rynkowych procesów jest ze wszech miar korzystny, musi napawać optymizmem, świadczy o rozwoju gospodarki, o rozwoju ilościowym i przede wszystkim o rozwoju jakościowym i wzmacnianiu się gospodarki w stosunku do gospodarek zewnętrznych. Jeśli dziś następuje wzrost wartości złotego i jednocześnie zmniejsza się bezrobocie, jeśli przybywa miejsc pracy, to może oznacza, że ten dzisiejszy wzrost siły złotego jest w jakiejś mierze uzasadniony, rzeczywisty, choć jak mi się wydaje rozbieżności między siłą naszej gospodarki a siłą naszej waluty po reformach Balcerowicza były tak duże, że pieniędzy w obiegu w naszej gospodarce jest jeszcze wciąż za mało. Wciąż jeszcze moc złotego jest zawyżona w stosunku do mocy naszej gospodarki. Wartość złotego będzie całkiem realna i adekwatna do poziomu gospodarki, gdy dojdzie do całkowitej gospodarczej równowagi tzn. gdy z jednej strony będzie wykorzystywany aktualny potencjał gospodarki i nie będzie bezrobocia lub będzie ono niewielkie i z drugiej strony gdy będą utrzymywane standardy jakościowe produktów i usług.

Kraje, w których gospodarka jest wydajna, konkurencyjna w stosunku do gospodarek zewnętrznych i konsumpcja całego społeczeństwa jest na odpowiednio wysokim poziomie, w których wszyscy obywatele mogą korzystać z owoców gospodarki, takie jak np. Wielka Brytania czy Irlandia, oprócz przejmowania pracy prostej w importowanych wyrobach mogą też pozwolić sobie na zatrudnianie imigrantów z innych państw, którzy wykonają te bardziej uciążliwe i mniej wygodne lub proste prace poprawiając tym samym komfort życia swoich obywateli, u nas wielu obywateli ma bardzo niskie dochody lub nie ma ich wcale a gospodarka nie wykorzystuje w pełni swoich możliwości i gotowości do aktywności społeczeństwa. U nas zatrudnianie obcokrajowców jest nieracjonalne.


Chirac, to nie Francja.

Napisałem cztery lata temu w swych notatkach, pod wpływem emocji wywołanych nieprzyjaznymi Polsce i Polakom wypowiedziami i zachowaniem prezydenta Chiraca niezbyt pochlebne opinie o Francji i Francuzach. Dziś, gdy prezydentem Francji jest Sarkozy moje odczucia w stosunku do Francji i Francuzów się zmieniły. Dziś zauważam i czuję ciepłe odruchy i oceny w stosunku do Polaków nie tylko Sarkozego, ale i Francuzów i moją prostą reakcją jest odwzajemnianie odczuć.

Jakże duże znaczenie na sposób postrzegania nacji, zwłaszcza wśród przeciętnych ludzi ma to, w jaki sposób zachowują się ich przywódcy i co piszą ich dziennikarze. Moje reakcje sprzed lat są przestrogą przed zbyt pochopnym, emocjonalnym i uproszczonym ocenianiem społeczeństw na podstawie zachowania pojedynczych osób.


Portiernia czerwiec 2007

Traktowane jak aksjomaty teorie neoliberałów nie wytrzymują próby czasu.

Coraz więcej ekonomistów krytycznie odnosi się do neoliberalnej ekonomicznej rzeczywistości. Coraz więcej ekspertów z naukowymi tytułami potwierdza moje amatorskie przemyślenia dotyczące naszej polityki gospodarczej i obowiązującej jeszcze do niedawna doktryny neoliberalnej.

Trudno jest komuś, kto jest ochroniarzem, portierem (mój dyplom inżyniera włókiennika jest bezużyteczny) przekonać do swoich przemyśleń innych ludzi. Osoby, które myślą samodzielnie i nie traktują obowiązujących teorii i doktryn, jako niepodważalnych aksjomatów obowiązujących zawsze i wszędzie, które wyprzedzają innych w swoich analizach otaczającej nas rzeczywistości, które dostrzegają zachodzące procesy, przyczyny negatywnych zjawisk i symptomy przyszłych chorób, których nie dostrzegają inni, są często postrzegani, jako dziwacy, pomyleńcy, hochsztaplerzy a ich poglądy są odrzucane w całości. Ortodoksja myślenia, niezmienne mniemanie o słuszności obowiązujących doktryn, również tych ekonomicznych nie omija elit, i osób z kręgów naukowych i fachowych. To, co się tym dogmatycznie myślącym osobom wydaje pewnym, ma być traktowane przez wszystkich jako aksjomatyczne. Ci, którzy nie chcą bezwolnie podążać za ich sposobem myślenia są automatycznie postrzegani za ignorantów i arogantów.


Portiernia; czerwiec 2007

Pierwiastek kwadratowy.

Przez 16 lat transformacji byliśmy zbyt ulegli państwom Unii, bankom i instytucjom światowym „czuwającym” nad światowym ładem gospodarczym i finansowym. Konformistyczna polityka powodowała gospodarcze zahamowania, czekając w unijnym przedsionku ponieśliśmy niepotrzebnie dużo strat.

Dziś jesteśmy już w Unii Europejskiej. Czy z racji członkostwa musimy kontynuować a nawet pogłębić konformistyczną politykę. Czy możemy być państwem niepokornym, czy możemy bronić naszych interesów i naszej narodowej godności, czy mamy zbyt dużo do stracenia? Neoliberałowie i ludzie lewicy uważają że nie, że powinniśmy podporządkować się zupełnie „postępowej” Unii. Inne podejście ma obecny Rząd, który uważa, że najważniejsze są interesy naszego państwa i naszego społeczeństwa.

Politycy Unii, zwłaszcza przywódcy wielkich państw opierają się egoistycznie przed wprowadzeniem racjonalnych mechanizmów umożliwiających wszystkim mieszkańcom wspólnoty realny i godny udział w kształtowaniu wspólnej polityki, uważając w zadufaniu, że tylko oni potrafią w sposób dojrzały i skuteczny zadbać o wspólne europejskie interesy.

Czy nie jest tak, że nieustające, totalne negowanie przez opozycję polityki naszego Rządu we wszelkich jej przejawach, również totalne negowanie polityki zagranicznej, brak choćby elementarnego szacunku do legalnie wybranych władz naszego państwa przyczyniło się do negatywnego postrzegania naszych władz i naszego kraju za granicą, do ukształtowania się opinii o naszym zacofaniu i naszej nieobliczalności? Przywódcy bogatych państw Unii i unijni biurokraci uważają, że dla dobra Unii i dla dobra państw małych, i dla dobra takich zaściankowych i nieobliczalnych krajów jak Polska potrzebne jest oddanie unijnej władzy, możliwości decydowania i prowadzenia polityki wspólnotowej w ręce światłych przywódców dużych i bogatych państw Unii. To chyba dzięki naszej liberalnej i lewicowej opozycji zrodziła się atmosfera podejrzliwości, nieufności i postrzegania naszego kraju, jako kraju nieobliczalnego zrodziło się przekonanie o potrzebie poskromienia krnąbrnych, niedojrzałych państw nie tylko dla dobra całej wspólnoty ale też dla ich dobra.

Jeśli nie szanuje się własnego państwa, jego wybranych w demokratycznych wyborach przywódców, jego przedstawicieli, ministrów to trudno oczekiwać szacunku płynącego z zagranicy.

Politycy największych europejskich państw widzą grzechy państw nowo przyjętych takich jak Polska, znikają im natomiast z pola widzenia ich grzechy własne. Widzą grzech poparcia i współpracy militarnej Polski z rządem USA w działaniach w Iraku, nie czują swojego grzechu znieczulicy i zaniechania działań w stosunku do społeczności, którym działa lub dzieje się krzywda, które cierpiały lub cierpią prześladowania np. w stosunku do Bośniaków i Czeczenów, dostrzegają zagrożenia płynące z konserwatyzmu i nacjonalizmu takich społeczeństw jak polskie, nie widzą grzechów pychy i nietolerancji skrajnych, libertyńskich „postępowców” w swoich państwach, przez długi okres widzieli zagrożenia dla własnych gospodarek i dla rozwoju gospodarki całej Unii z powodu innych finansowych regulacji obowiązujących w krajach, które oczekiwały na wejście do wspólnoty, z powodu np. małych stawek podatku WAT, dużych deficytów budżetowych, nie widzieli natomiast zalewu nowych biednych rynków państw oczekujących swoimi produktami.

Oczywiście potrzebna jest wspólna, skuteczna polityka gospodarcza, potrzebne jest kształtowanie wspólnej europejskiej tożsamości, ale czy do tego na pewno konieczna jest formalna dominacja największych i najbogatszych państw i ich uprzywilejowanie w głosowaniach? Czy inne kraje takie jak Polska na pewno stanowią zagrożenie hamowania rozwoju Europy?


Portiernia; czerwiec 2007

O strajku lekarzy i pielęgniarek.

Często bunty społeczne pojawiają się nie wtedy, gdy występuje największe pauperyzacja i przygnębienie, ale wtedy, gdy pojawia się nadzieja na lepsze. Wtedy ludzie, grupy społeczne chwytają się kurczowo zaistniałej szansy, nie chcą jej przegapić i chcą zdobyć jak najwięcej. Obecny strajk pracowników służby zdrowia jest takim łapaniem szansy. Po siedemnastu latach zapaści zapalił się płomień nadziei na poprawę. Postulat, aby na służbę zdrowia przeznaczać 6% budżetu państwa j (te 6% to i tak dużo mniejsze nakłady niż średnie udziały wydatków na lecznictwo w budżetach państw Unii) jest rozsądny i konieczny, korzystny nie tylko dla pracowników służby zdrowia, ale dla wszystkich obywateli. Polityka oszczędzania na lecznictwie i wymuszania racjonalności jego funkcjonowania poprzez nadmierne i jak się okazało drastyczne ograniczanie środków finansowych, poprzez stosowanie zbyt trudnego „leczniczego pieniądza” przyniosła przeciwne do zamierzonych skutki, w bardzo wielu przypadkach obniżyła się jakość leczenia i opieki nad chorymi i jednocześnie nastąpiła pauperyzacja i demoralizacja części medycznego środowiska.

Potrzeby ludzi związane z ochroną zdrowia i życia należą do potrzeb najbardziej istotnych. Wydawałoby się, że usługi medyczne powinny mieć priorytet wśród innych usług. Niestety te potrzeby ludzkie były przez decydentów ignorowane, były traktowane, jako balast obciążający funkcjonowanie państwa. Niekiedy mam wrażenie, że dochodzi do jakichś sytuacji paranoicznych. Jeśli na usługi doradcze, nawet takie, które tak naprawdę niewiele wnoszą do rozpoznania i rozwiązywania problemów wydaje się ogromne pieniądze a na usługi medyczne na poziomie podstawowym brakuje wciąż pieniędzy, to taka sytuacja jest chora i wymaga radykalnej terapii. Decydentom, których myślenie zawładnęły teorie i doktryny ekonomiczne uciekało z pola widzenia to, co jest dla ludzi i społeczeństw najważniejsze.


Portiernia, wrzesień 2007.

„Liberalny” przechył. Ruiny doktrynalnego, sterylnego neoliberalizmu i poprawności gospodarczej.

Winą za upadek służby zdrowia ponoszą dotychczasowe rządy, realizujące liberalną politykę, a właściwie była to polityka nie tyle liberalna, co polityka finansowego reżimu. Makabryczne w swoich skutkach niedofinansowanie służby zdrowia, brak opamiętania w „racjonalizowaniu” jej funkcjonowania powodowały głęboką zapaść. Głęboko nie sprawiedliwe są zarzuty kierowane do obecnego rządu i obarczanie go winą za obecna sytuację. Bez względu na wyznawane opcje polityczne powinniśmy zdobyć się na obiektywność i rozwagę. Obecny rząd przygotował już program naprawy, którego głównym elementem jest rozłożony na kolejne budżety wzrost dofinansowania. Pierwszy znaczący wzrost już nastąpił.

Czy do usprawnienia lecznictwa może mogłaby się przyczynić prywatyzacja szpitali, przychodni i innych medycznych placówek? Być może racjonalna, spokojna prywatyzacja części placówek była by dla całej służby zdrowia korzystna. Jednak nie może ona przebiegać w taki sposób, jakiego chcą niektóre środowiska lekarskie i liberalni politycy. Chcieliby oni, aby majątek służby zdrowia, który jest przecież majątkiem publicznym był przejęty praktycznie za darmo przez niektóre, wybrane, uprzywilejowane osoby. Szesnaście lat polityki trudnego, leczniczego pieniądza, zamiast wymuszenia większej racjonalności w funkcjonowaniu lecznictwa i polepszenia leczniczych usług doprowadziło do przepastnej zapaści, makabrycznego horroru, do ewakuacji chorych, również tych w ciężkim stanie z niektórych szpitali. Zamiast nowych budowli mamy gruzowisko. I tak jak to się działo w innych obszarach polskiej gospodarki, zapaść lecznictwa ma posłużyć do prawie darmowego przejęcia placówek służby zdrowia przez wybrane osoby.









Kolejne notatki: N 2007k
O neoliberalnej poprawności i nadgorliwości.



Notatki - całość
** ** ** **