[][][][]


want to track website



********************









Pierwsza strona - Spis stron






******************







a Notatki: Wstęp.

aa Notatki: 1977 a
Co to jest zło? Co to jest dobro?

ab Notatki: 1977 b
Kompleksy i zadufanie

ac Notatki: 1978a
O rozwoju społeczeństw.

ad Notatki: 1987a; 1988a
Cud świadomości człowieka.

ae Notatki: 1987; 2018
O żydowsko-polskich stosunkach.

af Notatki: 1991a; 1993a
Dylematy człowieka współczesnego.

ba Notatki: 1994a
Dlaczego nikt nie zwalcza gospodarczych oszustów?

bb Notatki: 1997a
Nie można biernie przyglądać się złu i nie reagować na przemoc.

bc Notatki: 1997b
Zawiedzione nadzieje

bd Notatki: 1997c, 1998a; 1999a
Pozory liberalizmu gospodarczego. Zniewolona wolność.

be Notatki: 1997b; 2001a
Świat jest obojętny na eksterminację narodu czeczeńskiego.

bf Notatki: 2001b
„Zabijanie” nudy na nocnej służbie.

bg Notatki: 2002a
Czy koszty przemian musiały być tak wysokie?

cc Notatki: 2007f
Nie takich przemian chcieliśmy. Która z poprawności wyrządziła więcej szkód?

cd Notatki: 2003a; 2007a
Jaka ma być ta gospodarcza równowaga?

ce Notatki: 2003b; 2007b
Dlaczego po 1989 roku rozwój naszego kraju był tak chaotyczny, tak powolny i odbywał się z wielkim rozwarstwieniem i z tak ogromnymi kosztami społecznymi?

cf Notatki: 2003c; 2007c
O podatkach.

cg Zapiski: 2003d; 2007d
Wykluczanie obywateli z konsumpcji, to ograniczanie podaży i początek ciągłego procesu wykluczania.

ch Zapiski: 2003e
Czy bieda i ekonomiczne wykluczenie przystoi epoce wielkiego postępu i wzrostu wydajności procesów wytwarzania?

ci Zapiski: 2003f
Postulaty „Solidarności” wyrzucono do kosza.

cj Zapiski: 2003g; 2007e
Jaka ma być ta globalizacja?

ck Zapiski: 2003h
O stosunku do osób ułomnych i cierpiących.

ca Notatki sprzed 2003a
Pułapki myślenia zbyt doktrynalnie liberalnego.

cb Notatki sprzed 2003b
Niewykorzystane potencjały ludzkiej pracy i ludzkich zdolności.

da Zapiski: 2004a
Czy istnieją biedni Polacy? Społeczne podziały.

db Notatki: 2005a
„Nie lękajcie się”

dc Notatki: 2006a
Główna linia podziałów. Marginalizacja i wykluczenie wielu Polek i Polaków.

dd Notatki: 2006b
Exodus rodaków. Ucieczka z beznadziei.

de Notatki: 2007g
O poprawności ekonomicznej, politycznej i moralnej.

df Notatki: 2007h
Zaćmienie umysłów czy egoizm establishmentu?

dg Notatki: 2007i
O samozadowoleniu elit. „Humanizm” opresyjny. „Otwartość” marginalizująca i wykluczająca.

dh Notatki: 2007j
Nie powinno się ograniczać gry rynkowo-społecznej.

di Notatki: 2007k
O neoliberalnej poprawności i nadgorliwości.

dj Notatki: 2007l
Liberalny przechył.

fa Notatki: 2008a
Nieznośna propaganda sukcesu

fb Notatki: 2008b
Receptą na sukces gospodarczy i spokój społeczny jest równowaga gospodarczo-społeczna.

fc Notatki: 2008c
Świat jest tajemnicą. Jedynie słuszne myślenie jest niebezpieczne.

fd Notatki: 2008d
Czy jako naród mamy prawo do pozytywnego myślenia o sobie?

fe Notatki: 2008e
O światowym kryzysie i o zmianie światowego podziału konsumpcji i pracy.

ff Notatki: 2008f
Kryzys nie wziął się z niczego. Przyczyny kryzysu.

fg Notatki: 2008g
Gra rynkowa bez żadnych humanitarnych reguł.

ga Notatki: 2009a
Struktura dzisiejszego kapitalizmu. Czy sprywatyzować demokrację?

gb Notatki: 2009b
Dyktatura większości. Polityczna i medialna bezduszność.

gc Notatki: 2009c
Czy osoby produktywne są ofiarami osób nieproduktywnych?

gd Notatki: 2009d
Inercja świadomości elit w kwestii dotyczącej naszej transformacji. Unikajmy schematów.

ha Notatki: 2010a
Narodowa tragedia.

hb Notatki: 2010b
Po co nam ten konflikt? Para-liberalna bezduszność. Obrona pseudo liberalnej, postkomunistycznej rzeczywistości.

hc Notatki: 2010c
Choroba wykoślawionych idei nowoczesności i postępu.

hd Notatki: 2010d
Komu upodlenie, komu honory?

ia Notatki: 2011a
Opresyjny system. Odporni na rzeczywistość.

ib Notatki: 2011b
Jaka będzie nasza starość?

ic Notatki: 2011c
O kryzysach: gospodarki, wartości, demokracji, globalizacji.

id Notatki: 2011d
Kryzys w Grecji. Epoka prestidigitatorów i krzykaczy.

ie Notatki: 2011e
Brak poszanowania wartości pluralizmu przez „ucywilizowanych nowocześnie”

ie Notatki: 2011x


if Notatki: 2011f
Erozja neoliberalnego kapitalizmu. Kryzys nie wziął się z niczego.

ig Notatki: 2011g
Dysonans między wydajnością gospodarek a gospodarczym i społecznym zorganizowaniem.

ih Notatki: 2011h; 2012a
Idee „Solidarności” nie umarły.

ja Notatki: 2012b; 2013a
Przesilenie kapitalizmu, który nazywają liberalnym

jb Notatki: 2013b
Neoliberalny ustrój kastowy. Cofnięcie się w zaawansowaniu humanizmu.

jc Notatki: 2013c; 2014a
Neoliberalno-lewacko-korporacyjno-kapitalistyczny,”postępowy” system gospodarczo-społeczny jest źródłem napięć lokalnych, globalnych i ludzkich nieszczęść.

jd Notatki: 2014b
Współczesna „postępowa” ortodoksja. Kapitalizm ideologiczny, obłudny.

je Notatki: 2014c; 2015a
Liberalny letarg. Czy nastąpi przebudzenie?

jf Notatki: 2016a
Zaciekły opór establishmentu przed utratą ego-liberalnych przywilejów.

jg Notatki: 2016b; 2017a
Para-liberalna propaganda przestaje oddziaływać.

jh Notatki: 2018a; 2019a; 2020a
Pseudoliberalna i pseudo postępowa hucpa.

ji Notatki: 2020b
Wysferzone, egoistyczne, zarozumiałe elity

Notatki: Spis treści



OOOOO
OOOOO


NOTATKI - CAŁOŚĆ


OOOOO
OOOOO



Zabawy słowami a

Zabawy słowami b

fe Notatki: 2008 e

O światowym kryzysie i o zmianie światowego podziału konsumpcji i pracy.


Pabianice ul. Łąkowa 16 - 1958 - 1971
Portiernia, wrzesień 2008 r.

Czy przyjęcie przez Polskę europejskiej waluty byłoby korzystne?

Na wprowadzenie „euro” powinniśmy sobie jako kraj wyznaczyć długookresową perspektywę. Nie powinniśmy się z tym spieszyć. Wspólna waluta w gospodarkach o bardzo różnych poziomach rozwoju może być dla gospodarki i społeczeństwa biedniejszego kraju zbyt mocna, powodować perturbacje, wprowadzać zbyt szybko i zbyt duże rygory i standardy i spowodować zmniejszenie zatrudnienia i nie tylko uniemożliwić zmniejszanie dystansu do gospodarek bardziej rozwiniętych, ale może nawet go pogłębić.

Pozytywnymi skutkami wprowadzenia „euro” byłoby może przyspieszenie osmozy gospodarczych, jakościowych walorów i standardów z rozwiniętych gospodarek Unii do naszej gospodarki. Łatwiej też, bez potrzeby przeliczeń moglibyśmy ujrzeć różnice, w jakości życia ludzi w Polsce i w innych europejskich krajach porównując jedynie nasze i ich zarobki (przy zbliżonych cenach). Jednak trzeba wyważyć by zbyt pośpieszne dążenie do perspektywicznych celów nie było okupione zbyt dużymi społecznymi kosztami i by nie okazało się pułapką.

Nie byłoby oddzielnej puli pieniędzy będącej w obiegu na polskim rynku. Funkcjonowalibyśmy na jednym wspólnym rynku „Euro” Kto, jaki europejski bank decydowałby o wielkości przyznanej naszemu krajowi puli pieniędzy zaraz na początku przystąpienia do wspólnego rynku i w jaki sposób, z jakim przelicznikiem by to nastąpiło?

Przyjęcie „euro” za obowiązującą walutę uniemożliwiłoby, albo zmniejszyłoby w zasadniczy sposób możliwości wpływania naszego Narodowego Banku i naszego Rządu na moc waluty i sposób dystrybucji pieniędzy, a więc na wewnętrzną koniunkturę, także na warunki wymiany handlowej z zagranicą. Czy przyrosty (ubytki) zasobów krajowych „euro” byłyby uzależnione jedynie od wymiany handlowej z zagranicą?

Dzisiaj w mediach dyskutanci często przywołują obraz Irlandii, jako europejskiego państwa szybko rozwijającego się i doszukują się przyczyn tego szybkiego rozwoju. Według mnie, to nie tyle walory mentalne, co stworzone warunki finansowo-ekonomiczne wywołały pozytywne skutki. Irlandia zbudowała swój szybki rozwój na własnej, niezależnej walucie i własnej niezależnej polityce finansowej.

Obawy, że zbyt pośpieszne, pochopne przyjęcie za swoją walutę „euro” może wywołać złe skutki i spowolnić rozwój naszej gospodarki są chyba zasadne. Istnieje niebezpieczeństwo, że zbyt mocne „euro” w stosunku do poziomu rozwoju naszej gospodarki, głównie do jej poziomu jakościowego, i jak się wydaje nieunikniony wzrost cen naszych produktów spowoduje dalsze obniżenie ich konkurencyjności i konkurencyjności naszych firm, obniżenie koniunktury i ograniczenie eksportu. Mogłoby to wywołać podobne skutki do terapii szokowej jaką zafundowali nam liberałowie na początku transformacji, choć chyba nie aż tak drastyczne. Większego szoku od tego z początku transformacji trudno sobie wyobrazić.

W Irlandii prowadzona była przez rządy i banki korzystna dla tego kraju polityka finansowa, istniała równowaga społeczno-gospodarcza, siła waluty nie była sztucznie zawyżana w stosunku do możliwości irlandzkiej gospodarki. i dlatego gospodarka tego kraju, pomimo, że była na jakościowo niższym poziomie była konkurencyjna w stosunku do gospodarek innych państw europejskich, tworzone przez nią produkty miały zbyt i pomimo niższych cen (względnych, po przeliczeniu na inne waluty) ich sprzedaż zapewniała akumulację zysków i możliwość prowadzenia rozwijających gospodarkę inwestycji. Wykorzystywane były własne potencjały: potencjał pracy, potencjał inwestycyjny. Dogodne warunki (niżej opłacana praca) znajdowali też tam inwestorzy zagraniczni.

W Polsce decydenci stosowali niekorzystną dla obywateli i dla rozwoju naszego kraju politykę finansową, politykę trudnego pieniądza, kurs złotego był zawyżony w stosunku do gospodarek światowych, i w stosunku do walut rozwiniętych państw europejskich (pomimo, że moce walut niektórych z tych państw były z kolei nieco zawyżone w stosunku do mocy potrzebnej do uzyskania równowagi handlowej z państwami Dalekiego Wschodu i innych państw rozwijających się). Bilans w handlu zagranicznym był dla nas nieustająco ujemny, co świadczyło o zachwianiu gospodarczej równowagi. Wydaje się, że „euro” byłoby dla naszej gospodarki za mocne i wciąż zalewałyby nas produkty z Chin i innych krajów dalekiej Azji.

Ponieważ elity polityczne, które tworzą Rząd i decydują o polityce gospodarczej są niezmiennie przekonane o słuszności takiej ascetycznej polityki finansowej, to przyjęcie „euro” i oddanie części decyzji europejskim decydentom gospodarczym i bankowym z jednoczesną zmianą praktyki zawyżania stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej w długiej perspektywie czasowej, po umocnieniu się naszej gospodarki zmiękczyłoby może choćby częściowo finansowe rygory i dostosowało naszą gospodarkę do bardziej socjalnych gospodarek państw Europy. Jest to chyba jednak odległa perspektywa. Póki, co potrzebna jest zmiana myślenia naszych elit politycznych i gospodarczych. I chyba potrzebne jest pozostanie przy swojej walucie, wzmocnienie konkurencyjności naszej gospodarki i rezygnacja z polityki ciężkiego pieniądza, (niezależnie od tego czy tym pieniądzem będzie złoty czy euro) Potrzebne jest wykorzystywanie relacji walutowych do tworzenia gospodarczej koniunktury, do dbania o wewnętrzny popyt i do promowania naszego eksportu. Oczywiście musi być to polityka oscylująca z małymi wychyleniami względem poziomu gospodarczej równowagi i nie może być bierności w przypadku tworzenia się zbyt dużej inflacji.


Po wprowadzeniu „euro”.

W modelu wyidealizowanym, oczekiwanym po zamianie „złotego” na „euro” ceny naszych produktów powinny pozostawać na aktualnym poziomie według aktualnych przeliczników sił walut: „euro” i „złotego” i odzwierciedlać ich faktyczną jakość, użyteczność i markę, a produkty powinny być zbywalne przynajmniej na tym samym poziomie co przed zamianą, relacje cen i płac po zamianie złotego na „ero” powinny utrzymywać się w relacjach występujących sprzed dokonaniem zamiany.

Jednak rzeczywistość może bardzo odbiegać od tego modelu. Po wprowadzeniu „euro” nastąpiłaby najpewniej presja na wyrównywanie cen i jakości produktów do „poziomu europejskiego”. Jednak presja cenowa nastąpiłaby prawdopodobnie bezpośrednio po zamianie walut, natomiast wyrównywanie jakości, to proces długotrwały i żmudny, wymagający wysiłku inwestycyjnego i reorganizującego gospodarkę. Dysonans, między jakością a cenami powodowałyby zmniejszenie się atrakcyjności naszych produktów, zmniejszenie eksportu, a także sprzedaży wewnętrznej i wyhamowanie gospodarki. Ograniczenie eksport i zwiększenie importu z krajów europejskich wywołało by dodatkowe bezrobocie.

Presja na wyrównywanie cen do tych ustalonych w państwach Unii występuje również dzisiaj jednak przy „euro” prawdopodobnie byłaby ona jeszcze silniejsza.

Problem też w tym, by siła nabywcza zarobków w Polsce po wprowadzeniu „euro” nie obniżyła się zbyt mocno i na zbyt długo tzn. w tym, w jaki sposób i z jakim opóźnieniem jakość gospodarki i zarobki w Polsce będą podążały za zmianą cen. W krótkookresowej perspektywie skutki przyjęcia „euro” mogą być bardzo dotkliwe dla przeciętnie a zwłaszcza dla najniżej zarabiających w naszym kraju osób. Trzeba się liczyć z inercją gospodarki i z opóźnieniem w podążaniu wzrostu płac za wzrostem cen i z tym, że ustalające się na nowo relacje mogą odbiegać na niekorzyść dla biedniejszych warstw społecznych od tych sprzed zmianą waluty. Opóźnienie i deformacja relacji cen do płac będzie powodowane między innymi taką naturalną ludzką cechą jak chciwość, która to cecha jest dziś, w dobie komercji dodatkowo wzmocniona. Pracodawcy będą chcieli skorzystać z okazji do zwiększenia swoich zysków i obniżenia kosztów pracy. Dla najbiedniejszych, najniżej zarabiających osób to pozostawanie wzrostu płac w tyle za wzrostem cen może okazać się bardzo trudne. Szok po wprowadzeniu „euro” byłby mniejszy od szoku, który zaaplikowali naszemu społeczeństwu liberałowie na czele z wicepremierem Leszkiem Balcerowiczem i Radą Polityki Pieniężnej po 1989 roku, ale po co część naszego społeczeństwa miałaby znowu szok przeżywać?

Różnica w poziomie życia w naszym państwie i w państwach Unii jest bez porównanie większa od różnic, które występowały między państwami, które już „euro” przyjęły, dlatego skutki przyjęcia euro mogą być u nas dużo większe i dotkliwsze. Dlatego jeśli wejście do strefy „euro” ma nastąpić przed osiągnięciem znacząco wyższego pułapu rozwoju naszej gospodarki, by kosztem wyrzeczeń części społeczeństwa nastąpiło drogą gospodarczej osmozy wcześniejsze korzystanie z jakościowego dorobku innych państw Unii, to by uniknąć szoku trzeba wcześniej przygotować odpowiedni program osłonowy dla najuboższych obywateli i może trzeba zminimalizować efekty przyjęcia euro wzmacniając wcześniej złotego, by w momencie przejścia na unijną walutę siła złotówki w stosunku do „euro” była odpowiednio duża, kosztem bieżącego wzrostu gospodarczego. W okresie taktycznego zwiększania siły złotego powinien być zastosowany programu osłonowy. Państwo powinno zadbać zawczasu, by siła nabywcza płac, emerytur, zasiłków najuboższych grup społecznych nie obniżyła się i wprowadzić ich wspomaganie, powinno śledzić zmiany i bezzwłoczne reagować i często wprowadzać w okresie przejściowym zmiany wysokości płacy minimalnej, emerytur i zasiłków. Choć z funkcjonowaniem zbyt silnej waluty mieliśmy i mamy (choć dziś w łagodniejszej formie) do czynienia od samego początku istnienia III RP, to powtarzanie tego przykrego doświadczenia nie jest nam potrzebne.

Aby sprawdzić czy i w jakim stopniu po wprowadzeniu „euro” nastąpi wzrost kosztów utrzymania przeciętnego obywatela naszego kraju należy ustalić, w jakim stopniu ceny produktów i usług w naszym kraju odbiegają od cen w bogatych państwach Unii i ustalić potrzeby przeciętnego obywatela naszego kraju i na podstawie koszyka produktów i usług, których jest on konsumentem wyliczyć koszty jego utrzymania według cen obowiązujących u nas w kraju i według cen obowiązujących w wiodących państwach Unii. Relacje tych kosztów i rzeczywistych zarobków po wprowadzeniu „euro” pozwolą na określenie wzrostu kosztów utrzymania spowodowane presją wspólnego rynku do wyrównywania cen. Oczywiście to wyrównywanie cen produktów o podobnej użyteczności i jakości już się w pewnym stopniu dokonało (w stosunku do tego, co mieliśmy w PRL-u), następuje już od momentu otwarcia granic, zniesienia ceł i ściślejszych powiązań rynkowych, niemniej wydaje się, że wspólna waluta znacznie przyspieszy/sfinalizuje ten proces.

Być może dobrym sposobem na wspomaganie opóźniania wzrostu cen, działającego na psychikę uczestników rynku, byłoby pozostawienie na pewien okres w obiegu obok ero, złotego, przynajmniej dawałoby to przejrzysty obraz cenowych zmian, choć tak naprawdę wzrostu cen i trendu do zbyt szybkiego ich wyrównywania do cen obowiązujących w państwach Unii chyba trudno będzie zatrzymać.

Z czasem po włączeniu się do walutowej wspólnoty rynek wymusi, by ceny naszych produktów i usług były adekwatne do ich użyteczności, jakości, marki. Jednak nie będzie możliwa samodzielna polityka finansowa naszych: NBP i Rządu i wpływanie na naszą gospodarkę albo w kierunku podnoszenia jakości albo w kierunku większego popytu, koniunktury i zwiększania ilości krajowej pracy. Wydaje się, że lekkie odchylenie od gospodarczej równowagi w kierunku zwiększenia popytu i ilości pracy poprzez zwiększenie krajowej puli pieniędzy w wewnętrznym obiegu, mniejszą siłę złotego może sprzyjać rozwojowi i doganianiu państw bardziej rozwiniętych.


Portiernia, wrzesień 2008 r.

O światowym kryzysie i o zmianie światowego podziału konsumpcji i pracy.

Gospodarka amerykańska wskutek niefrasobliwej polityki zadłużania gospodarki w stosunku do zagranicy, tzn. nadmiernego korzystania z pracy innych społeczeństw oraz wskutek dużych obciążeń działaniami militarnymi w Iraku i Afganistanie (Część strumieni własnej wytwórczości – pracy fizycznej i umysłowej została skierowana na te militarne działania, co razem z zakupami militarnych środków za granicą pomniejszyło środki na opłacanie importu innych nie militarnych dóbr) wpadła w kryzys.

Aby przywrócić równowagę gospodarczą i równowagę między importem a eksportem potrzebne jest zwiększenie wysiłku wytwórczego amerykańskiego społeczeństwa. Potrzebna jest obniżka mocy własnej waluty, która spowoduje zwiększenie atrakcyjności cenowej własnych produktów a więc zwiększenie koniunktury i wewnętrznej wytwórczości, w tym produkcji dóbr materialnych. Gospodarka posiada jednak inercję i zanim zwiększy się poziom wytwórczości i podaż dóbr konieczne obniżenie wartości waluty powoduje zwiększenie długów zaciągniętych wobec zagranicy. To zwiększenie obciążenia finansowego gospodarki i ograniczenie importu (zmniejszenie stopnia wykorzystywania pracy innych społeczeństw) powoduje obniżenie poziomu i przede wszystkim wygody życia i wywołuje społeczne frustracje i publiczne okazywanie niezadowolenia, a u niektórych osób przyzwyczajonych do wygodnego i luksusowego życia może nawet powodować szok. Odbija się to oczywiście na ocenach aktualnych administratorach państwa, którzy uzdrawiając gospodarkę muszą stosować niepopularne i niemodne, dotkliwe społecznie działania. „Muszą oni pić piwo naważone przez poprzednie ekipy rządzące” Jednak bez korekty dotychczasowej polityki przesadnego korzystania z pracy innych społeczeństw pogłębiałaby się gospodarcza i finansowa nierównowaga państwa, co prowadziłoby do konieczności oddawania własnych firm w obce ręce i wyprzedaży własnego majątku. Nasilenie takiego procesu mogłoby zakończyć się przykrą zmianą znaczenia państwa a także trwałą zmianą relacji: z korzystania z pracy prostej innych społeczeństw na świadczenie pracy mało zawansowanej technologicznie na rzecz społeczeństw innych państw.

Gospodarki takich państw jak Chiny czy Indie (I wielu innych, szkoda, że nie naszego) rozwijały się przez kilka ostatnich dekad szybko dzięki powstałym światowym gospodarczym i finansowym relacjom, dzięki ukształtowanemu globalnemu podziałowi pracy, dzięki temu, że inne państwa, na czele z państwami rozwiniętymi i bogatymi prowadziły politykę ograniczania pracy własnych społeczeństw i korzystania z pracy tych wcześniej wymienionych. Sprzyjał temu historyczny okres końca XX i początku XXI wieku, otwarcie gospodarek państw, które wkraczały na drogę rozwoju i wielkie różnice w cywilizacyjnym i gospodarczym rozwoju między nimi a państwami Zachodu. Tania praca i mała wartość pieniądzy przyniósł tym krajom szybki gospodarczy rozwój. Bogate państwa Zachodu dysponowały tak wydajnymi, zaawansowanymi technologicznie gospodarkami i takimi produktami ludzkiej myśli, że mogły korzystać w intensywny sposób z pracy innych społeczeństw. Jednak przesada w tym korzystaniu, inercja gospodarcza i ludzkich przyzwyczajeń doprowadziły do gospodarczego kryzysu. Normalną rzeczą jest to, ze państwa bogate korzystają z pracy społeczeństw biedniejszych. Jednak ten wygodny dla społeczeństw bogatych proces w miarę upływu czasu zaczął zachodzić coraz intensywniej i ponad miarę zdrowego rozsądku i odbiegał coraz bardziej od stanu handlowej równowagi. Także wzrost gospodarczej wydolności i korzystanie z pracy innych społeczeństw nie szedł w parze z równomiernym wzrostem dochodów wszystkich obywateli tych państw. Pogłębiające się rozwarstwienie nie sprzyjało harmonijnej i optymalnej konsumpcji i koniunkturze.

Niestety również nasze biedne państwo zachowywało się tak jakby było państwem bogatym o rozwiniętej gospodarce i stosowało politykę zbyt trudnego, zbyt mocnego własnego pieniądza i przejmowało pracę innych społeczeństw fundując własnemu ogromne bezrobocie i pauperyzację dużej jego części. Zbyt trudny pieniądz zamiast umocnić osłabił gospodarkę, prowadził do deficytu handlowego w relacji z innymi państwami, do wielkiego zadłużenia wobec zagranicy. Państwo nasze z powodu deficytu oddawało też zbyt łatwo rodzime firmy w ręce obcych inwestorów i rodzimy majątek obcym nabywcom. Zamiast przyjąć strategię adekwatną dla państw zapóźnionych gospodarczo i dopiero rozwijających się, byliśmy prymusami i wypełnialiśmy gorliwie doktryny gospodarczego liberalizmu, które nawet dla państw bogatych stały się kryzysogenne.

Dopóki społeczeństwa biedne, zacofane gospodarczo świadczą pracę prostą na rzecz społeczeństw bogatszych i wciąż cierpią biedę, ich poziom życia nie podnosi się i nie stać je na akumulację zysków potrzebnych na inwestycje i rozwój można mówić o wykorzystywaniu i o wyzysku tych biednych społeczeństw przez bogate. Gdy jednak relacje są takie, że pozwalają na akumulację, na wychodzenie z biedy i na rozwój, takie relacje są korzystne dla wszystkich stron, zarówno dla świadczących pracę prostą i dla kupujących tę pracę.


W gospodarce potrzebny jest stan równowagi.

Aby gospodarki mogły prawidłowo funkcjonować, bez większych zakłóceń powinny być w równowadze lub oscylować z niewielkimi wychyleniami od tego stanu. Co jakiś czas jednak gospodarki wpadają w mniejsze lub większe kryzysy. Dzieje się tak, gdy z różnych przyczyn od stanu równowagi odchodzą zbyt mocno. W czasie kryzysów rządy i decydenci mający wpływ na gospodarki i finanse po zdiagnozowaniu przyczyn kryzysów starają się znaleźć i wprowadzić środki zaradcze przywracające stan równowagi. Paradoksalnie jednak, gdy te środki przynoszą spodziewane rezultaty, gdy uzdrawiają gospodarki a niekiedy powodują ich rozwój o wiele intensywniejszy niż przed kryzysami ich długotrwałe, często bez umiaru stosowanie powoduje ponowne, coraz większe odchodzenie od stanu równowagi. Po pewnym czasie zachwianie równowagi jest już tak dotkliwe i destrukcyjne, że znów wywołuje kryzys.

Dzisiaj w państwach Zachodu mamy do czynienia z kryzysem spowodowanym nadmierną komercjalizacją, nieokiełznaną niczym swobodą działań gospodarczych i finansowych. W niektórych państwach takich jak USA (niestety również w naszym biednym kraju) mamy do czynienia z niespotykanym wcześniej zróżnicowaniem dochodów, z wielkimi rozwarstwieniem i społecznymi podziałami, z marginalizacją związków zawodowych. Korzystne przed laty, potrzebne w pewnych fazach gospodarek działania Prezydenta USA Ronalda Reagana i Premiera Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher spowodowały modę na neoliberalne, bez żadnych ograniczeń, dowolne działania W tej przesadzie zniknęły z pola widzenia decydentów, elit gospodarczych i finansowych zwykli ludzie, zatracone zostały potrzeby wszystkich obywateli. Dziś potrzebny jest odwrót od przesadnej wiary w bożka pieniądza i komercji i powrót do bardziej humanitarnych reguł funkcjonowania gospodarki i państwa.


Rządy Thatcher i dzisiejsza moda na traktowanie teorii Friedmana jako uniwersalnej i zawsze obowiązującej.

Neoliberałowie traktują beztrosko i bezrefleksyjnie teorie Friedmana jako uniwersalne mające zastosowanie do każdej gospodarki, niezależnie od czasu i poziomu ich rozwoju.

Gospodarka Wielkiej Brytanii przez długi okres rozwijała się w gospodarczym zrównoważeniu. Pod koniec lat siedemdziesiątych gospodarka zaczęła odbiegać od stanu równowagi dość mocno i pojawiła się jej recesja.

Niewątpliwie rząd Thatcher wyprowadził Wielką Brytanię z gospodarczego kryzysu. Jednak ocena, które z jego działań przyczyniły się do wyjścia z marazmu jest skomplikowana Niewątpliwie rząd Thatcher kierował się pragmatyką. Jego polityka gospodarcza i finansowa nie była doktrynalna. Obserwował wnikliwie gospodarkę i jej reakcje na bodźce płynące od rządu i reagował z kolei adekwatnie do sytuacji. Pewne pociągnięcia były czynione w duchu teorii Friedmana, by niedługo po tym były czynione znów w duchu teorii Kenesa.

W walce z inflacją zdyscyplinował finanse, umocnił okresowo walutę podnosząc stopy procentowe, ale też w środku recesji podniósł podatki. Pozostawił natomiast wbrew swojej liberalnej retoryce wydatki socjalne na prawie niezmienionym poziomie. Nie walczył z inflacją dłużej i mocniej niż potrzeba, nie zszedł z inflacją poniżej 4%, by nie hamować nadmiernie koniunktury. Sprywatyzował publiczne firmy w ten sposób, że właścicielami akcji stali się ich pracownicy. Uruchomiono w ten sposób społeczny zapał i przedsiębiorczość wielu Brytyjczyków.

Zupełnie inaczej sprywatyzowano firmy w Polsce, gdzie firmy zostały przejęte przez tak zwanych inwestorów wiodących.

„Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bowiem rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy.” – Tą wypowiedź Margaret Thatcher wyciągniętą z kontekstu cytują często zwolennicy gospodarczego doktrynalnego, liberalizmu zgodnego z teoriami Friedmana. A przecież Thatcher w swojej gospodarczo-finansowej polityce kierowała się w dużej mierze potrzebą chwili, pragmatyzmem.

Publiczne pieniądze jednak są, tak samo jak są pieniądze składkowe na wypicie wspólnie z koleżankami i kolegami wódki czy na zorganizowanie grupowej imprezy.

Wypowiedź Thatcher nie ma przesłanek uniwersalnych, wytyczała tylko kierunki działań, by przywrócić rynkową równowagę. Zdania Thatcher były wypowiedziane w kontekście sytuacji, w jakiej znajdowała się gospodarka Wielkiej Brytanii w latach siedemdziesiątych. Dyscyplinujące gospodarkę działania Thatcher przyniosły wtedy pozytywny rezultat, wyciągnęły ją z kryzysu, ale nie powinny stanowić kierunku myślenia i działania w dłuższym okresie czasu i dla wszystkich innych państw. Dzisiejsza siła gospodarki Wielkiej Brytanii oparta jest w dużej mierze na rozwiniętej bankowości, na zarządzaniu przepływami kapitału, inwestowaniu w światowej gospodarce, na przejmowaniu dochodów od innych społeczeństw. Takie uprzywilejowane pozycje bankowe zarezerwowane są tylko dla niektórych państw i to raczej dla tych, które potrafiły zająć je, jako pierwsze. Trudno bowiem wyobrazić sobie, by tylko z działań finansowych, bez produkcji dóbr materialnych mógł żyć świat, wszystkie społeczeństwa. Dobra materialne, intelektualne, duchowe nie wytworzą się same. Trudno też liczyć na to, że naszemu słabemu, osłabionemu dodatkowo w III RP systemowi bankowego uda się zająć uprzywilejowane pozycje.

Zdanie, „Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bowiem rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy” zdaje się sugerować, że sytuacja, gdy w państwie są publiczne pieniądze i jest realizowana pomoc obywatelska jest nie tylko nieracjonalna, ale niesprawiedliwa i niehumanitarna. Jest to myślenie skrótowe, uproszczone, ignorujące skomplikowanie współżycia społecznej i gospodarczej wspólnoty. Przy założeniu, że w gospodarce, we wszystkich jej aspektach istniałaby idealna, czysta gra rynkowa, że nie byłoby bezrobocia i że wszyscy obywatele, członkowie społecznej wspólnoty byliby sprawni i każdy mógłby sam zapracować na swoje utrzymanie i wyłącznie od jego woli zależałby jego los, być może, można by z publicznych, wspólnych pieniędzy zrezygnować. Ale taka sytuacja jest hipotetyczna. Czy w praktyce zupełne rezygnowanie ze wspólnych pieniędzy, z podatków jest możliwe? Dzisiaj zresztą sytuacje gospodarcze w krajach rozwiniętych różnią się od nawet tych z niedalekiej przeszłości, nastąpiła tak duży wzrost wydajności procesów produkcyjnych i wydolności gospodarek, że część obywateli może szybko, bez swej woli stać się bezrobotnymi. Czy można ich pozostawić bez jakichkolwiek dochodów? Byłoby to nieetyczne ale też i nie racjonalne. Pozostawianie ich lub eliminowanie z konsumpcyjnego rynku nie ma wpływu lub ma niewielki wpływ na poziom konsumpcji pozostałych obywateli.

Odspołecznianie, prywatyzowanie wszystkiego nie jest chyba korzystne, racjonalne. Są choćby obszary kultury, w których komercja mogłaby chyba nie podołać utrzymywaniu kulturalnych usług na wysokim poziomie. Czy totalną prywatyzacją mają być też objęte administrowanie gminami, miastami? Czy miasta, wsie, gminy mają stać się też prywatnymi, własnościami pojedynczych osób, lub przedsiębiorstwami należącymi do małych grup ludzi? Ludzie, to pojedyncze „ega”, ale chcą też żyć i realizować się we wspólnotach, mają naturę stadną, potrzebują wspólnot do odczuwania swego człowieczeństwa. Czy nie stać ich na żadne wspólne działania?

Oczywiście założenie, że wszyscy członkowie wspólnoty są w pełni sprawni jest założeniem teoretycznym. Czy humanitarnym byłoby pozostawienie samym sobie osób niepełnosprawnych, niebędącym w stanie zapracować na swoje utrzymanie? Czy w dzisiejszym komercyjnym myśleniu, efektywność i „racjonalność” nie stają się bożkami, celami samymi dla siebie, nie wypierają innych ludzkich wartości? Dla niektórych osobników, u których to myślenie zbliża się do totalnej samowystarczalności i do totalnego sobie samo-radzenia być może nie ma już miejsca dla osób niepełnosprawnych i nieradzących sobie z komercyjną rzeczywistością.

Wydaje mi się, że postulat o jak największe ograniczanie czy wręcz eliminowanie wspólnotowych pieniędzy zwłaszcza dzisiaj traci swą aktualność. Razem z innymi postulatami neoliberalnego myślenia o gospodarce był jeszcze przydatny dawniej, gdy potencjały gospodarek nie przewyższały potrzeb społeczeństwa, gdy wszyscy obywatele mogli być wykorzystani w gospodarce do tworzenia dóbr materialnych, intelektualnych i duchowych. Dzisiaj, przy dużym bezrobociu nie ma praktycznie gry rynkowej w relacjach pracodawcy - pracobiorcy, gdy płace są zaniżane i ci, którzy kupują najwięcej produktów i wydają najwięcej pieniędzy przejmują w kupowanych produktach nieopłaconą pracę i gdy część obywateli, nie ze swojej winy nie jest w stanie zdobyć w gospodarce miejsca do zarobkowania, zupełny brak wyrównywania dochodów, brak pomocy społecznej i zdanie obywateli na własne siły jest nie tylko niesprawiedliwe, niehumanitarne, ale też i nie racjonalne, bo uruchamia ciągły proces ograniczania rynku konsumentów i produkcji. Wyeliminowanie pomocy społecznej czy jej zminimalizowanie byłoby możliwe, gdyby społeczeństwa ustaliły, a w ich imieniu państwa wprowadziły zasadę, że każdemu obywatelowi należy się odpowiednio wysoki zapewniający godziwe życie dochód.

Dziś, gdy zbyt na rodzime produkty i koniunktura są ograniczane, gra rynkowa jest z bardzo ostra, selektywna. Gdy warunki stają się bardzo trudne, drastyczne powstają wypaczenia gry rynkowej, powstają jej zastępcze formy, w postaci korupcji, lobbingu itd. Siła niektórych firm nie tkwi w intelektualnych i specjalistycznych umiejętnościach ich kadr, zdolności innowacyjnej, zaawansowaniu technologicznym, technicznym, w jakości i nowoczesności ich produktów, w organizacyjnej prężności, ale w machlojkach, powiązaniach, układach.


Portiernia, wrzesień 2008 r.

Ciemne pola III RP

To przykre, że w III RP są utrwalane i pieczętowane kłamstwa funkcjonujące w PRL-u. Mam wrażenie, że to wypaczanie historii i utrwalanie kłamstw są czynione przez niektóre osoby nawet bardziej gorliwie niż miało to miejsce w PRL-u. Być może działają pod wpływem zagrożenia reputacji własnej lub grupy społecznej, do której należeli.

Fatalne jest też to, że osoby związane z komunistycznym państwem i jego służbami, z SB, z wywiadem a także związane z takimi służbami działającymi w ZSRR i innych państwach komunistycznego bloku, wyzute z moralnych skrupułów znalazły pole do różnego typu niemoralnych i przestępczych działań w nowym już państwie.


To jest ogromnie przykre.

To ponure, że wprowadzenie stanu wojennego uważa się dziś w niektórych środowiskach za działanie pozytywne moralnie i konieczne i obwinia się za jego wprowadzenie „Solidarność”. Pobłażliwość ocen dużej części naszego społeczeństwa dotyczących wprowadzenia stanu wojennego, traktowanie stanu wojennego, jako nieuniknionych działań komunistycznych władz to przykre doświadczenie. Aby pozbyć się stanu zbiorowej amnezji potrzebne są działania przywracające społeczną pamięć. Konieczne są bodźce do dokonania przewartościowań, które powinny się dokonać zwłaszcza w umysłach młodych ludzi, którzy nie znają komunizmu i okresu stanu wojennego z autopsji. W wolnej już Polsce zabrakło rzetelnych ocen stanu wojennego, bagatelizowano go i trywializowano, przez lata zresztą po 1989 roku władzę w kraju sprawowali byli komuniści, którzy pracowali (razem z posolidarnościowymi elitami) nad kształtowaniem wypaczonych ocen przeszłości, a dziś przez fakt sprawowania władzy i umiejętnego budowanie swego pozytywnego wizerunku są dla wielu autorytetami. To przykre, że w momencie przyjmowania Polski do NATO i Unii władzę w naszym państwie sprawowali ludzie związani z komunistycznym PRL-em, w którym dzisiejsze państwa unijne i natowskie nazywano zgniłym zachodem, a dziś ci ludzie chełpią się tym, że to oni a nie ludzie komunistycznej opozycji wprowadzili nas w struktury zachodniego świata i przykre, że przypisują sobie więcej zasług niż dawnej opozycji w budowaniu demokratycznego państwa.

Być może jedynym sposobem na wywołanie przewartościowań jest przeprowadzenie procesu sądowego i osądzenie w majestacie prawa czynów osób, które stan wojenny wprowadziły. Powinniśmy się wystrzegać, by rozliczanie nie przyjęło charakteru rewolucyjnej zemsty, dobrze, że nie doszło u nas do drastycznych zdarzeń takich jak choćby w Rumuni, jednak powinno ono nastąpić w imię dziejowej prawdy i sprawiedliwości. Prawda i sprawiedliwy osąd są konieczne do prawidłowego funkcjonowania państwa w teraźniejszości i przyszłości, do prawidłowego kształtowania się społecznych relacji. Rzetelne procesy Jaruzelskiego, Kiszczaka prawdopodobnie miałyby duże znaczenie dla przywrócenia społecznej świadomości zwłaszcza ludzi młodych o złu, jakim było wprowadzenie stanu wojennego przez komunistyczne władze Polski. Nie chodzi o wymierzenie surowych kar, mogą one być symboliczne, ale przede wszystkim o zatryumfowanie sprawiedliwości, o potępienie działań wymierzonych w polskie społeczeństwo.

Za pokojowe przekazanie władzy w 1989 roku należy się chyba abolicja, ale można ją zastosować dopiero po osądzeniu i wydaniu wyroku.


Trudne wybory dla zdezorientowanych.

Mocne reakcje Jarosława Kaczyńskiego w stosunku do niektórych osób i zjawisk, które wynikają z jego wrażliwości i z wielkiej niemożności skutecznego przeciwstawiania się w przeszłości pleniącemu się złu są oceniane jako przejaw jego autokratycznego podejścia do uprawiania polityki.

Stosowana przez kilkanaście lat relatywność moralna, pobłażanie nieuczciwym praktykom gospodarczym i zawodowym, pobłażanie korupcji denerwowały zwłaszcza w obliczu dziejącej się niesprawiedliwości społecznej, istnienia wielkich obszarów biedy, i bezrobocia. Była potrzebna zmiany tego stanu rzeczy. Zmianę polityki uwzględniającą społeczne postulaty sprawiedliwości deklarowało PiS.

Jednak jak to zwykle bywa w Polsce każda rzeczywistość polityczna jest radykalnie różnie oceniana przez różne społeczne środowiska. Działania niektórych osób z PiS-u była oceniana przez część społeczeństwa jako działania w duchu sterylności moralnej, nadaktywności w zwalczaniu zła, bezwzględności ocen i dokonywania publicznych negatywnych osądów dotyczących nawet prywatnego życia ludzi, były postrzegane jako moralnie podejrzane.

Ja popieram i głosuję na PiS ale staram się zrozumieć tych, którzy mają dylematy i są PiS-owi przeciwni. Trudne są polityczne i moralne wybory części obywateli naszego kraju. Kogo z polityków, jakie ugrupowania popierać, jeśli się nie chce popierać ugrupowań o skrajnie liberalnym programie gospodarczym, jeśli chciałoby się, by w naszym kraju było więcej uczciwości i sprawiedliwości i jeśli nie chce się, by zapanował w nim autokratyzm, o który posądza się Jarosława Kaczyńskiego i PiS, jeśli uważa się, że integracja z Unią Europejską jest dla nas szansą na cywilizacyjne przyśpieszenie i na ułożenie przyjaznego i godnego współżycia naszego narodu z narodami Europy i świata i jeśli też uważa się jednocześnie, że serwilizm nie jest dobrą postawą, i że interesy naszego kraju powinny być donośnie artykułowane na międzynarodowym forum?


Portiernia, wrzesień 2008 r.

Dwudziesta piata rocznica otrzymania przez Lecha Wałęsę Nagrody Nobla.

Rocznica przywołuje wspomnienia pięknego okresu. Okres „Solidarności” i walki Polaków z komunistycznym reżimem, to piękny czas walki o idee, o wolność i ludzką godność i solidarność, który pozostanie na zawsze w naszej pamięci.

Zasługi Lecha Wałęsy w odzyskaniu wolnej Polski są wielkie. Kochaliśmy Wałęsę i innych przywódców „Solidarności”, bezgranicznie im ufaliśmy.

Jednak szkoda, ze oprócz odzyskania państwowej wolności inne wizje i postulaty „Solidarności” zostały urzeczywistnione w tak ograniczony sposób.

Szkoda też, że zasługi „Solidarności” są w niektórych środowiskach Zachodu pomniejszane a nawet marginalizowane. Głównych przyczyn upadku komunistycznego bloku i przemian, które miały miejsce w Europie i na świecie upatruje się w innych zdarzeniach i przypisuje się je innym ludziom. A przecież to masowy i euforyczny ruch „Solidarności”, pomimo że pacyfikowany przez komunistyczne władze zasiał ziarna zmian, dojrzewania umysłów nawet tych zza wschodniej granicy najbardziej zindoktrynowanych przez komunizm a później przykład „Okrągłego stołu” i zmiany władzy w Polsce zachęcił do zmian w innych państwach komunistycznych. Oczywiście gdyby nie kiepski stan komunistycznych gospodarek odwrót od komunistycznej ideologii i zmiany polityczne by tak szybko nie nastąpiły, jednak kiepska kondycja gospodarki czy jej zapaść nie jest warunkiem wystarczającym do przemian (Korea Północna, Kuba)

Marginalizowanie czy dezawuowanie przez niektóre środowiska, tego, co się działo w Polsce od 1989 roku i wpływu „Solidarności” na wydarzenia w bloku komunistycznym jest przykrym doświadczeniem, ale dużo winy za ten stan świadomości europejskich środowisk ponosimy my sami. Sami u siebie zmarginalizowaliśmy pamięć o „Solidarności”, sami wśród siebie, wśród solidaruchów wywoływaliśmy niezwykle ostre i niszczące kłótnie, sami nie zadbaliśmy o to, by pamięć o „Solidarności” zaznaczała się wyraźne w świadomości młodych ludzi. Często u młodych ludzi słyszy się, że najważniejsza jest przyszłość, że nie warto wracać do przeszłości, że Jaruzelski i władze PRL-u były zmuszone wprowadzić stan wojenny, jako mniejsze zło i tym podobne dyrdymały.







Kolejne notatki: 2008f
Kryzys nie wziął się z niczego. Przyczyny kryzysu.



Notatki - całość
**** **** **** ****