*************





********************









Pierwsza strona - Spis stron






******************







a Notatki: Wstęp.

aa Notatki: 1977 a
Co to jest zło? Co to jest dobro?

ab Notatki: 1977 b
Kompleksy i zadufanie

ac Notatki: 1978a
O rozwoju społeczeństw.

ad Notatki: 1987a; 1988a
Cud świadomości człowieka.

ae Notatki: 1987; 2018
O żydowsko-polskich stosunkach.

af Notatki: 1991a; 1993a
Dylematy człowieka współczesnego.

ba Notatki: 1994a
Dlaczego nikt nie zwalcza gospodarczych oszustów?

bb Notatki: 1997a
Nie można biernie przyglądać się złu i nie reagować na przemoc.

bc Notatki: 1997b
Zawiedzione nadzieje

bd Notatki: 1997c, 1998a; 1999a
Pozory liberalizmu gospodarczego. Zniewolona wolność.

be Notatki: 1997b; 2001a
Świat jest obojętny na eksterminację narodu czeczeńskiego.

bf Notatki: 2001b
„Zabijanie” nudy na nocnej służbie.

bg Notatki: 2002a
Czy koszty przemian musiały być tak wysokie?

cc Notatki: 2007f
Nie takich przemian chcieliśmy. Która z poprawności wyrządziła więcej szkód?

cd Notatki: 2003a; 2007a
Jaka ma być ta gospodarcza równowaga?

ce Notatki: 2003b; 2007b
Dlaczego po 1989 roku rozwój naszego kraju był tak chaotyczny, tak powolny i odbywał się z wielkim rozwarstwieniem i z tak ogromnymi kosztami społecznymi?

cf Notatki: 2003c; 2007c
O podatkach.

cg Zapiski: 2003d; 2007d
Wykluczanie obywateli z konsumpcji, to ograniczanie podaży i początek ciągłego procesu wykluczania.

ch Zapiski: 2003e
Czy bieda i ekonomiczne wykluczenie przystoi epoce wielkiego postępu i wzrostu wydajności procesów wytwarzania?

ci Zapiski: 2003f
Postulaty „Solidarności” wyrzucono do kosza.

cj Zapiski: 2003g; 2007e
Jaka ma być ta globalizacja?

ck Zapiski: 2003h
O stosunku do osób ułomnych i cierpiących.

ca Notatki sprzed 2003a
Pułapki myślenia zbyt doktrynalnie liberalnego.

cb Notatki sprzed 2003b
Niewykorzystane potencjały ludzkiej pracy i ludzkich zdolności.

da Zapiski: 2004a
Czy istnieją biedni Polacy? Społeczne podziały.

db Notatki: 2005a
„Nie lękajcie się”

dc Notatki: 2006a
Główna linia podziałów. Marginalizacja i wykluczenie wielu Polek i Polaków.

dd Notatki: 2006b
Exodus rodaków. Ucieczka z beznadziei.

de Notatki: 2007g
O poprawności ekonomicznej, politycznej i moralnej.

df Notatki: 2007h
Zaćmienie umysłów czy egoizm establishmentu?

dg Notatki: 2007i
O samozadowoleniu elit. „Humanizm” opresyjny. „Otwartość” marginalizująca i wykluczająca.

dh Notatki: 2007j
Nie powinno się ograniczać gry rynkowo-społecznej.

di Notatki: 2007k
O neoliberalnej poprawności i nadgorliwości.

dj Notatki: 2007l
Liberalny przechył.

fa Notatki: 2008a
Nieznośna propaganda sukcesu

fb Notatki: 2008b
Receptą na sukces gospodarczy i spokój społeczny jest równowaga gospodarczo-społeczna.

fc Notatki: 2008c
Świat jest tajemnicą. Jedynie słuszne myślenie jest niebezpieczne.

fd Notatki: 2008d
Czy jako naród mamy prawo do pozytywnego myślenia o sobie?

fe Notatki: 2008e
O światowym kryzysie i o zmianie światowego podziału konsumpcji i pracy.

ff Notatki: 2008f
Kryzys nie wziął się z niczego. Przyczyny kryzysu.

fg Notatki: 2008g
Gra rynkowa bez żadnych humanitarnych reguł.

ga Notatki: 2009a
Struktura dzisiejszego kapitalizmu. Czy sprywatyzować demokrację?

gb Notatki: 2009b
Dyktatura większości. Polityczna i medialna bezduszność.

gc Notatki: 2009c
Czy osoby produktywne są ofiarami osób nieproduktywnych?

gd Notatki: 2009d
Inercja świadomości elit w kwestii dotyczącej naszej transformacji. Unikajmy schematów.

ha Notatki: 2010a
Narodowa tragedia.

hb Notatki: 2010b
Po co nam ten konflikt? Para-liberalna bezduszność. Obrona pseudo liberalnej, postkomunistycznej rzeczywistości.

hc Notatki: 2010c
Choroba wykoślawionych idei nowoczesności i postępu.

hd Notatki: 2010d
Komu upodlenie, komu honory?

ia Notatki: 2011a
Opresyjny system. Odporni na rzeczywistość.

ib Notatki: 2011b
Jaka będzie nasza starość?

ic Notatki: 2011c
O kryzysach: gospodarki, wartości, demokracji, globalizacji.

id Notatki: 2011d
Kryzys w Grecji. Epoka prestidigitatorów i krzykaczy.

ie Notatki: 2011e
Brak poszanowania wartości pluralizmu przez „ucywilizowanych nowocześnie”

ie Notatki: 2011x


if Notatki: 2011f
Erozja neoliberalnego kapitalizmu. Kryzys nie wziął się z niczego.

ig Notatki: 2011g
Dysonans między wydajnością gospodarek a gospodarczym i społecznym zorganizowaniem.

ih Notatki: 2011h; 2012a
Idee „Solidarności” nie umarły.

ja Notatki: 2012b; 2013a
Przesilenie kapitalizmu, który nazywają liberalnym

jb Notatki: 2013b
Neoliberalny ustrój kastowy. Cofnięcie się w zaawansowaniu humanizmu.

jc Notatki: 2013c; 2014a
Neoliberalno-lewacko-korporacyjno-kapitalistyczny,”postępowy” system gospodarczo-społeczny jest źródłem napięć lokalnych, globalnych i ludzkich nieszczęść.

jd Notatki: 2014b
Współczesna „postępowa” ortodoksja. Kapitalizm ideologiczny, obłudny.

je Notatki: 2014c; 2015a
Liberalny letarg. Czy nastąpi przebudzenie?

jf Notatki: 2016a
Zaciekły opór establishmentu przed utratą ego-liberalnych przywilejów.

jg Notatki: 2016b; 2017a
Para-liberalna propaganda przestaje oddziaływać.

jh Notatki: 2018a; 2019a; 2020a
Pseudoliberalna i pseudo postępowa hucpa.

ji Notatki: 2020b
Wysferzone, egoistyczne, zarozumiałe elity

Notatki: Spis treści



OOOOO
OOOOO


NOTATKI - CAŁOŚĆ


OOOOO
OOOOO




Zabawy słowami a

Zabawy słowami b

id Notatki: 2011d

Kryzys w Grecji. Epoka prestidigitatorów i krzykaczy.


Góry Stołowe - Kurza Stopka

Opresyjny system. Epoka prestidigitatorów i krzykaczy.

Praprzyczyną dzisiejszego światowego kryzysu gospodarczego, politycznego, ideowego i dzisiejszych społecznych rozłamów i animozji, niezwykle zaciętych, często nienawistnych kłótni była polityka finansowa i gospodarcza prowadzona przez skrajnie liberalnych decydentów wywodzących się z liberalnych elit. To ta polityka gospodarcza zwana skrótowo, choć nie precyzyjnie neoliberalną, która była i jest źródłem podziałów ekonomicznych, pauperyzacji wielkich rzesz ludzi uruchamiała różnice i generowała kryzys w innych sferach życia społeczeństw, była katalizatorem ostrych podziałów politycznych, ideowych, a nawet światopoglądowych.

Pomimo rozwoju naukowego, technologicznego, pomimo rozwoju nauk przyrodniczych i humanistycznych, filozofii, socjologii, psychologii, i innych ludzkość gospodarczo i ideowo się zagubiła. Świat ludzi stał się nieracjonalny, paranoiczny, egoistyczny, uzurpatorski. Jeszcze niedawno jednostki i wspólnoty grupowe nie były w tak wielkiej kontrze ani do siebie nawzajem ani w kontrze do wspólnoty państwowej. Własne interesy potrafiono godzić z interesami społeczeństw, były one wpisane w interes państwa. Dziś system para liberalny wygenerował z jednostek i grup wiele egoizmu i znieczulicy i zahibernował życzliwość i spowodował odwrót od humanizmu. Części ludzi zawierzyła animatorom modernizacji materialnej i duchowej naszego świata, uległa modzie na dążenie szybko i za wszelką cenę do słabo zdefiniowanego, amorficznego postępu i nie dostrzega ułomności obecnego neoliberalnego ustroju gospodarczego-społecznego.

Przy dzisiejszych, jak nigdy dotąd wielkich możliwościach gospodarczych Świata Zachodu, przy wielkim wzroście gospodarczej wydolności nastąpiło bezprecedensowe rozwarstwienie społeczeństw. Inne zbiory społeczeństw żyją w dobrobycie, inne biedują, inne bardzo intensywnie pracują, gdy inne nie mogą znaleźć pracy. Życie społeczne i podział pracy i dostatku są w dzisiejszym systemie mocno chaotyczne, zupełnie nieracjonalne, poddane zwierzęcej walce jednych ludzi o dominację, innych o przetrwanie.

Polityka gospodarcza nie powinna być schematyczna, powielana, powinna być dostosowywana do aktualnych potrzeb, powinna dążyć do równowagi ogólnej i do składających się na nią równowag cząstkowych. Dbanie o innowacyjność, o rozwój naukowy, technologiczny, o firmy, instytuty, o lokomotywy innowacyjności powinno być w równowadze z dbaniem o maksymalne wykorzystanie już istniejących możliwości produkcyjnych ilościowych i jakościowych, o zaspokajanie potrzeb wszystkich obywateli w standardowe dla bieżącego okresu produkty. Dziś tej dbałości o pełne wykorzystanie tego, co już jest, czego gospodarki się już dorobiły, dbałości o wszystkich obywateli brakuje.


Trzymam kciuki za Obamę.

Oby udało mu się złagodzić amerykański liberalny system gospodarczy. Takie złagodzenie amerykańskiego liberalizmu pociągnęłoby za sobą złagodzenie liberalizmu gospodarczego na świecie.

Jeśli Obama by przegrał, neoliberalizm gospodarczy by tryumfował i jeszcze bardziej umacniał, odłożona byłaby na dłuższy czas zmiana oficjalnego ekonomicznego myślenia, które u ortodoksyjnych neoliberałów nie nadąża za dziejącymi się ekonomicznymi zmianami. Byłby prawdopodobny następujący scenariusz: W USA i w krajach, w których rządzą liberałowie pogłębiałyby się kryzysogenne procesy destrukcji, dochodziłoby do coraz większego rozwarstwienia, byłoby coraz więcej biedy i więcej zmarginalizowanych i wykluczonych. Rynki kurczyłyby się, koniunktury wewnętrzne i eksport byłyby coraz słabsze aż doszłoby do wielkiego załamania gospodarek. W świecie nastąpiłaby szybka zmiana układu sił. Państwa Zachodu traciłyby pozycje przodujących gospodarczo i cywilizacyjnie państw na rzecz szybko rozwijających się państw takich jak Chiny

.

Najwyższy czas, aby w USA i świecie zachodnim dokonał się epokowy, systemowy przełom na miarę potrzeb i możliwości dzisiejszego, zawansowanego gospodarczo świata

Głównym celem gospodarowania w skali państwa powinno być zaspokajanie potrzeb całego społeczeństwa, wszystkich obywateli i to zaspokajanie coraz to lepsze. W ideologii neoliberalnej ten podstawowy cel został zatracony. Celem gospodarowania jest rozwój gospodarczy sam dla siebie przy użyciu lokomotyw, którymi według liberałów są najbogatsi. Liberałowie pozostają w błędnym przekonaniu, że zaspokajanie potrzeb wszystkich obywateli jest obciążeniem dla gospodarki, że musi spowolnić jej rozwój. Jest inaczej, na obecnym etapie zaawansowania technologicznego rezultatów pracy starczy dla zaspokajania potrzeb wszystkich obywateli, a przynajmniej do zaspokajania potrzeb standardowych bez ograniczania rozwoju jakościowego gospodarki.

Oczywiście, nie chodzi o stłamszenie indywidualnych aspiracji, indywidualnych aktywności i przedsiębiorczości, o ograniczanie szans jednostkom zdolnym i aktywnym do wybijania się ponad przeciętność. Chodzi o to, by stwarzać takie szanse szerokim rzeszom ludzi i przede wszystkim o to, by wszystkim zapewnić szansę godnego życia i by zachować rozsądek i proporcje w różnicowaniu ludzi, by rozkłady statystyczne dotyczące poziomu życia, sukcesów, prestiżu, zadowolenia ludzi były choćby trochę bardziej spłaszczone niż dzisiaj i przede wszystkim by nie było osób żyjących w nędzy.

Prezydentura Obamy, to szansa na stopniowe pozbywanie się przez Amerykę i Świat obłędnej, nieliczącej się z empirią neoliberalnej ideologii gospodarczej i błędnego przeświadczenia, że tylko ludzie bogaci są lokomotywami gospodarczego rozwoju, że tylko coraz większy przyrost zamożności ludzi bogatych gwarantuje gospodarczy rozwój krajów. Kiedyś komunizm, dzisiaj neoliberalizm dokonuje spustoszeń w umysłach milionów osób.

W Polsce bez kataklizmów pod wpływem neoliberalnego systemu populacja zmniejsza się w szybkim tempie. Jeszcze trochę neoliberalnej polityki neoliberalnych rządów a między Bałtykiem a Karpatami i Odrą i Bugiem będą niezamieszkałe tereny, gotowe do osidlania się nowych nacji.


Marzec 2019

Myliłem się. To nie demokraci i Obama ale republikanie i Trump wpływają na zmianę oblicza neoliberalnego systemu w USA i nadają mu bardziej ludzkie oblicze.


Zrównoważony, harmonijny rozwój wymaga pozbycia się myślenia kreującego mechanizmy wydobywające z jednostek i grup nadmierny egoizm.

To jest chorobliwe i symptomatyczne dla dzisiejszego neoliberalnego systemu gospodarczego, że pracownicy w zakładach produkcyjnych pracują pod wielką presją, są pilnowani przez kierownictwo i dozór jak więźniowie. Dawniej, gdy produktów nie starczało dla wszystkich eksploatacja pracowników przez właścicieli, choć nie chwalebna to jednak była w jakiejś mierze zrozumiała. Ale dziś, gdy wydajność gwałtownie wzrosła, gdy produktów, przynajmniej tych podstawowych powinno wystarczyć dla wszystkich obywateli takie traktowanie pracowników jest nieracjonalne, żałośnie bezduszne. Nie tyle nieracjonalnym jest tu zachowanie samych właścicieli firm, którzy i dziś muszą konkurować z innymi graczami rynku i wymuszać obniżanie kosztów własnej działalności. Perspektywa pracodawców, to perspektywa mikroekonomiczna. To decydenci zawiadujący całą gospodarką powinni kierować się perspektywą makroekonomiczną. Nieracjonalność tkwi w para-liberalnym systemie, w ograniczaniu pełnej gry rynkowej, w której mogliby uczestniczyć wszyscy obywatele, wszystkie grupy społeczne. Rugowany jest dostęp do tej gry pracowników, grup pracowniczych, pracowników zrzeszonych w związki zawodowe. Powstają grupy osób zupełnie ignorowanych, zmarginalizowanych i wykluczonych, których głos jest ignorowany przez decydentów, media, grupy społeczne, których opresje systemu nie dosięgają lub dosięgają w mniejszym stopniu, ale które są zainfekowaną para-liberalną propagandą. Taki pełny dostęp wszystkich obywateli i wysłuchiwanie i uwzględnianie ich opinii para-liberałowie uważają za irracjonalność, za przeżytek. To oni neoliberałowie przecież wiedzą najlepiej, co jest dobre dla rozwoju społeczeństw i świata. Dziś bez-dochodowość części obywateli jest niepotrzebna i nieracjonalna.

W Polsce przy wielkim i długotrwałym bezrobociu brakuje dramatycznie gry rynkowej w sferze zatrudnienia i płac. Jeśli pracobiorcy nie są traktowani, jako pełnoprawni obywatele świadczący pracę, którzy mają prawo do obrony własnych interesów, ale jako siła robocza o ograniczonych prawach, jako siła robocza niemogąca uczestniczyć w grze rynkowej na równi z pracodawcami, to taka ograniczana gra jest wypaczeniem interesów całego społeczeństwa i państwa i długofalowo wpływa niekorzystnie dla całej gospodarki.

Do szybkiego i harmonijnego postępu gospodarczego, społecznego i rozwoju cywilizacyjnego państwa potrzebna jest równowaga gospodarczo-społeczna, która składa się z równowag cząstkowych, z równowagi interesów grup i osób, z równowagi między inwestowaniem a konsumowaniem itd. To nie tylko pracodawcy i ludzie bogaci są motorami postępu. Takie myślenie to przeżytek, to myślenie reliktowe z poprzednich epok. Dziś motorami postępu są wszyscy obywatele, jest społeczeństwo, jako całość, traktowane jako drużyna.

Ludzie, społeczności z osobna i społeczność światowa powinny określić czy społeczeństwa i świat powinien rozwijać się przy ograniczaniu dobrych skutków tego rozwoju tylko do części społeczeństwa / do części społeczeństw, czy świat / społeczeństwa powinny rozwijać się harmonijnie obdzielając rezultatami gospodarowania bardziej równomiernie wszystkich obywateli / wszystkich ludzi.


Portiernia, czerwiec, 2011 r.

Kryzys w Grecji.

Prawdopodobnie:

Euro było dla gospodarki Greckiej za mocne. Ceny produktów wzrosły, obniżył się popyt gdyż nastąpiło psychologicznie uwarunkowane wyrównywanie cen własnych produktów i do cen produktów z państw bogatszych. Również zmalał eksport, dlatego, że pomimo obniżonego popytu wzrosły ceny względne produktów, które kiedyś eksportowano przy zachowaniu swojego poziomu jakości i renomy i produkty przestały być konkurencyjne.

Aby przeciwstawić się drożyźnie produktów, by nie obniżyć poziomu życia Greków i podtrzymać koniunkturę i wewnętrzną konsumpcję zaciągano kredyty za granicą.

W państwach szybko rozwijających się takich jak Chiny, Indie intensywna praca, chociaż nisko opłacana powodowała na tyle dużą nadwyżkę eksportu nad importem, że pozwalała i na zwiększanie konsumpcji wewnętrznej (prawdopodobnie niewielkie, ale systematyczne) i na akumulację kapitału inwestycyjnego. Stworzono warunki do intensywnej pracy swoich obywateli, dbając, by moce walut były na tyle niskie, by produkty były łatwo zbywalne za granicą, jednocześnie na tyle wysokie, by zapewnić akumulację kapitału.

Grecy żyli z wyhamowywaną własną gospodarką, z redukcją miejsc pracy, później na coraz większy kredyt zaciągany w zagranicznych bankach, by poziom konsumpcji i inwestycji nie obniżył się jeszcze bardziej drastycznie. Koszty konsumpcji i inwestowania łącznie były zawyżone w stosunku do aktualnego poziomu wytwarzania stłamszonej gospodarki. Kredyty obniżały spadek konsumpcji, ale konsumowane produkty pochodziły w zbyt dużej części z importu. Trudno oczekiwać od społeczeństwa, aby zaakceptowało obniżenie poziomu konsumpcji i poziomu życia, dlatego wywierało ono na rządzących presję, by zaciągane kredyty były w zbyt dużej części przeznaczone na obronę poziomu konsumpcji a w zbyt małej na inwestycje. Poza tym inercja gospodarki nie pozwala na uzyskanie szybkich rezultatów inwestycji i na szybki wzrost własnego produktu krajowego.

Zaciągane kredyty za granicą nie mogły zapewnić szybkiego, bezpośredniego wzrostu produktu krajowego, szybkiego zwrotu nakładów inwestycyjnych, poprawę jakości i konkurencyjności produktów i wzrostu eksportu pozwalającego na spłatę zadłużenia. A nawet gdy jakość produktów wzrasta i jest porównywalna do jakości produktów zagranicznych to i tak musi upłynąć sporo czasu, by mogły one być docenione i kupowane przez zagranicznych konsumentów. Nadmiar euro konsumpcyjnego pochodzącego z zaciąganych kredytów mającego zapewnić życie społeczeństwa na poziomie sprzed wejścia do strefy euro, ponad obniżone możliwości gospodarki doprowadziły Grecję do krawędzi bankructwa. (Dla części społeczeństwa pomimo zadłużania się państwa poziom życia i tak obniżył się, gdy dla pewnej części dorównywał do standardów społeczeństw bogatych, co było spowodowane w dużej mierze zbyt dużym zróżnicowaniem dochodowym Greków i zbyt mało progresywnym systemem podatkowym)

Mocna waluta wymusza polepszanie jakości i konkurencyjności produktów, jednak powoduje zmniejszenie bieżącego popytu i hamuje podaż. Zbyt szybki proces polepszania jakości gospodarki jest niemożliwy, a w państwach o niższym poziomie rozwoju koszty tego procesu, koszty inwestycji w jakość są dotkliwsze niż w państwach o wyższym poziomie rozwoju. Wzrost gospodarczy ilościowy i jakościowy powinien odbywać się w gospodarczym zrównoważeniu, przy wykorzystywaniu aktualnego potencjału gospodarczego i społecznego, a to zachodzi wtedy gdy moc waluty jest adekwatna do mocy gospodarki.

Zbyt mocne „euro” w stosunku do mocy greckiej gospodarki powodowało niewykorzystywanie potencjału wytwórczego gospodarki, który wcześniej był uruchomiony przy tworzeniu produktów standardowych i produktów niższej jakości adekwatnej do aktualnego poziomu gospodarczego rozwoju. Uszczuplało to zaspokajanie potrzeb ludności, ale też uszczuplało pozyskiwanie środków potrzebnych do systematycznego, mozolnego polepszania jakości i innowacyjności gospodarki i hamowało procesy jej przystosowywania do wspólnego europejskiego rynku. Można starać się przyśpieszać etapy gospodarczego rozwoju, można pozyskiwać i wygospodarowywać na ten cel środki, ale zbyt drastyczne przeskakiwanie tych etapów w gospodarczym niezrównoważeniu nie kończy się sukcesem. Zbyt pośpieszne, zbyt drastyczne wymuszanie polepszania jakości gospodarki poprzez zmniejszanie popytu nie jest racjonalnym dostrajaniem się do wspólnego z państwami bardziej rozwiniętymi rynku.

Podobne do greckiego, procesy zachodzą w innych państwach strefy euro (i nie tylko strefy euro), które są biedniejsze od bardziej rozwiniętych państw Unii. Z rynku greckiego i innych biedniejszych krajów korzystały bogate kraje. Zwiększenie eksportu do krajów biedniejszych pomogło krajom bogatym w wychodzeniu z kryzysu i utrzymywaniu wzrostu.

Nie dziwię się Grekom, że się buntują, że nie chcą obniżenia poziomu życia, że uważają, że bogatsze kraje najpierw Grecję wykorzystały a teraz rzucają im pomocowe ochłapy.

U nas w Polsce decydenci od samego początku transformacji zafundowali nam zbyt mocną złotówkę i ograniczali ponad miarę ilość pieniędzy u części społeczeństwa. Bez wprowadzania „euro”, od samego początku istnienia III RP przez prawie dwie dekady mieliśmy symptomy kryzysu zbyt mocnej waluty. Doświadczyliśmy zbyt wolnego i bardzo nieharmonijnego gospodarczego rozwoju, niezwykle dotkliwego dla części naszego społeczeństwa.

Przez utrzymywanie przez kilkunastoletnie okresy nierównowagi gospodarczej i finansowej, przez utrzymywanie deficytu w handlu z zagranicą gospodarka traci podwójnie, traci wtedy, gdy mocna złotówka ogranicza koniunkturę i traci, gdy przy obniżonej już wartości złotego trzeba spłacać zaciągnięty wcześniej dług.


Listopad 2012.

Roszczenia Greków są zasadne.

Jestem zwolennikiem Unii Europejskiej. Powstanie Unii, wspólnoty narodów, integracja europejskich społeczeństw jest czymś bardzo pozytywnym, ale uleganie neoliberalnemu modelowi gospodarczemu, zwłaszcza w państwach mniej rozwiniętych, biedniejszych, a także zbyt wczesne wprowadzenie wspólnej waluty okazało się czymś zgubnym, prowadzących do kryzysu.

Wprowadzenie „euro” okazało się dla państw mniej rozwiniętych gospodarczo niekorzystne, a dla niektórych zgubne. ”Euro” jest dla tych państw walutą zbyt silną, hamującą eksport i koniunkturę wewnętrzną. Produkty wytwarzane w tych państwach okazały się zbyt drogie w stosunku do ich jakości, markowej renomy i słabo zbywalne. Na wspólnej walucie skorzystały państwa z rozwiniętymi gospodarkami, bogatsze, których produkty materialne i usługowe wypierały produkty z krajów biedniejszych. Dzięki temu kryzys w krajach bogatszych ma łagodniejsze oblicze. Nic dziwnego, że społeczeństwa najbardziej dotknięte kryzysem są rozgoryczone i oczekują pomocy od państw bogatszych. Ich roszczenia są zasadne. Oczekują wyrównania strat i krzywd, których doznały w wyniku przedwczesnego wprowadzenia wspólnej waluty.

W Polsce z syndromem tłamszenia gospodarki, niewykorzystania potencjału gospodarczego i społecznego spowodowanym zbyt silną walutą i złą dystrybucją pieniędzy mamy do czynienia niezmiennie od 1989 roku. Korzystały z tego podobnie jak z obecnej sytuacji w krajach takich jak Grecja państwa gospodarczo rozwinięte, utrzymujące korzystne bilanse w wymianach handlowych.

W naszym kraju, pomimo, że wiele rzeczy leży odłogiem, w którym jest mnóstwo do zrobienia, bezrobocie jest nieustające i wielkie.

W Polsce jak i w Grecji i innych biedniejszych krajach europejskiej wspólnoty jest zbyt słaby popyt na dobra, przede wszystkim na dobra podstawowe, zbyt mała koniunktura, zbyt ograniczona konsumpcja zwłaszcza u części społeczeństwa. Jest niewykorzystywany potencjał gospodarczych podmiotów już istniejących i potencjał tworzenia nowych, są niewykorzystane rezerwy, zwłaszcza proste i średnio zaawansowane.

To nie bezwzględne zmniejszanie kosztów gospodarowania, oszczędzanie na biednych i średnio zamożnych obywatelach zapewni ożywienie gospodarcze. Odwrotnie, to coraz większe wprzęganie w gospodarczy krwioobieg wszystkich obywateli i pozbywanie się zmarginalizowanych i wykluczonych jest sposobem na gospodarcze pobudzenie.


Czerwiec 2015

Zadufani, aroganccy ekonomiści i politycy pouczają Greków.

Mocno denerwuje mnie, gdy słucham liberalnych ekonomistów, którzy głoszą wciąż, bez opamiętania neoliberalne teorie ekonomiczne. Są zupełnie obojętni na to, do czego te teorie doprowadziły, nie są w stanie zmusić się do refleksji, nie mają choćby odrobiny zażenowania z tego powodu, że sami głosząc je przyczynili się do gospodarczego chaosu. Chora rzeczywistość ekonomiczna zupełnie nie pobudza ich do refleksji. Empiria się nie liczy, są ideologicznie zahipnotyzowani. Dzisiejsze psucie się świata, różne złe procesy polityczne, ideologiczne pojawiły się jako echo złych procesów gospodarczych. Plonem tego bagiennego gospodarczego podłoża zaserwowanego nam przez gospodarczych liberałów jest regres humanizmu, tolerancji, brutalizacja procesów społecznych, politycznych, ideologicznych tak w Polsce jak i w skali globalnej.

Przed procesami politycznymi, ideologicznymi, które doprowadziły do wybuchu II wojny Światowej był światowy kryzys ekonomiczny, który zaistniał wskutek złych działań ekonomicznych decydentów myślących w duchu liberalnym. Faszystowskie państwo niemieckie i dojście Hitlera do władzy były rezultatem biedy i bezrobocia, które dotknęły niemieckie społeczeństwo.

Dzisiejsi neoliberalni ekonomiści pomimo tego, że liberalne myślenie doprowadziło do światowego gospodarczego chaosu, w wielu państwach do gospodarczej degrengolady wciąż głoszą liberalne teorie, wciąż je zaciekle bronią. Są podobni do zahipnotyzowanych członów sekt.

Neoliberalni ekonomiści mają czelność doradzać Grekom, pouczać ich aby jeszcze bardziej poddali się dyktaturze zachodniej finansjery. Dla mnie do oceny tego co dzieje się w Grecji ważne jest to, jaki był i jest poziom życia przed i po wprowadzeniu „euro”, jakie były i są rzeczywiste dochody Greków, ich nabywcze możliwości, a nie to, w jaki sposób je tworzono, czy powiększali swoje domowe budżety poprzez nadmierne premie, które w opinii domorosłych ekspertów przyczyniły się do kryzysu. Ważnym jest odpowiedź na pytanie dlaczego siła nabywcza i dobrobyt Greków spadły gwałtownie po wprowadzeniu „euro”. Zapewne ich nawyki konsumpcyjne i płacowe nie zmieniły się z dnia na dzień i to nie one wywołały kryzys.


Ekonomia to nie księgowość.

Niektórzy decydenci ekonomiczni działają jak księgowi i ignorują stan gospodarki i realne potrzeby gospodarki i społeczeństwa. Zdolność państw do spłat zadłużenia, oceniają według księgowych zapisów a nie według realnych mocy i możliwości gospodarek.

Społeczeństwa zadłużone muszą się liczyć z potrzebą zwiększonego wysiłku i obniżeniem poziomu życia ale nie w sposób drastyczny uniemożliwiający efektywne funkcjonowaniu gospodarki. Wymiana handlowa, wymiana produktów i wymiana pracy, także dzielenie się z innymi społeczeństwami swoimi produktami nawet w kryzysie nie powinny odbiegać zbyt mocno od potencjalnych, aktualnie rzeczywistych możliwości gospodarek. Spłacie długów może towarzyszyć zwiększony wysiłek pracy, zmniejszenie wewnętrznej konsumpcji i przekazywanie wytworów pracy na eksport, ale nie ograniczanie samej pracy. Oszczędności konsumpcyjne nie powinny być zbyt duże i nie powinny nadmiernie hamować gospodarek, ograniczać ich potencjalnych możliwości, powodować stagnacji.

Na spłatę długów trzeba przeznaczyć część efektów pracy społeczeństwa i ograniczyć wewnętrzną konsumpcję, ale nie powinno temu towarzyszyć ograniczanie samej pracy i produkcji.

Zbyt duże gospodarcze i konsumpcyjne rygory mogą jeszcze bardziej zmniejszyć praktyczne, gospodarcze możliwości, pogłębiać kryzys i paraliżować gospodarkę. Tłamsząc gospodarkę, ograniczając możliwości pracy nie tylko hamuje się gospodarczy rozwój, ale ogranicza możliwości spłaty długów, nie tylko obniża się nadmiernie poziom życia zadłużonego społeczeństwa, ale spłatę długów czyni się bardziej uciążliwym procesem, bardziej długotrwałym, albo czyni się ją niemożliwą.

Państwa bogate, które umacniały swoje gospodarki kosztem państw biedniejszych, które wykorzystywały finansowe i walutowe relacje do eliminowania u siebie lub minimalizowania skutków kryzysu światowego przerzucając skutki na inne kraje chcą teraz narzucić jeszcze bardziej rygorystyczne i niekorzystne dla krajów biedniejszych warunki gospodarowania, chcą dodatkowo eksploatować społeczeństwa w biedniejszych krajach i zmuszać, by spłacaniu długów towarzyszyło udręczenie społeczeństw długi spłacających. Zbyt duży import i zbyt duże korzystanie z pracy społeczeństw Dalekiego Wschodu rekompensowały zwiększonym eksportem swych produktów, rezultatów pracy swoich społeczeństw do państw europejskich i ograniczaniem importu z tych krajów. Na masowy import produktów z Chin i państw Dalekiego Wschodu wykorzystywano między innymi pieniądze uzyskiwane z gospodarek biedniejszych państw europejskich i to zarówno te otrzymywane za eksport produktów, jak i z transferu zysków z powiązanych kapitałowo i organizacyjnie firm. Kapitał zgromadzony przy istnieniu złych, niesprawiedliwych warunków finansowych i gospodarczych przekazywano z powrotem w formie pożyczek do krajów biedniejszych, które to pożyczki zadłużane kraje przez długie lata będą musiały spłacać.


Wciąż trwają dyskusje dotyczące emerytalnych systemów.

Na poziom życia obywateli, również emerytów ma wpływ realna moc gospodarki a nie zapisane na papierze wielkości? Liczy się stan gospodarki, jaka jest/będzie silna w czasie wypłacania emerytur, jaki jest produkt krajowy, ile dóbr materialnych i usługowych jest/ będzie w stanie wyprodukować, jaki jest/będzie produkt krajowy w przeliczeniu na jednego obywatela, a nie księgowe zapisy. Liczy się siła nabywcza dochodów, w tym emerytur, tj. ile dóbr można/będzie można za nie nabyć a nie bezwzględna ich wysokość. Cóż będzie za korzyść z tego, że księgowo zapisanych będzie więcej pieniędzy, że emerytury będą z pozoru wysokie, gdy gospodarka będzie słaba, gdy będzie wytwarzała mało dóbr i gdy mało ich będzie przypadało na jednego obywatela, również na emeryta? Nie oznacza to, że trzeba za wszelka cenę dążyć do umacniania waluty. Zbyt mocna waluta spowalnia, osłabia gospodarkę, tak samo zresztą jak waluta zbyt słaba. Liczy się realna siła nabywcza dochodów, w tym emerytur, ich wielkości w odniesieniu do krajowego materialnego i usługowego produktu.


Portiernia czerwiec 2011 r.

Zwrot w polityce kształcenia.

Dziś reklamuje się w mediach techniczne kierunki studiów. Wreszcie nasi decydenci i zarządzający szkolnictwem zrozumieli, że rozwoju gospodarki, zwłaszcza w takim biednym kraju jak nasz nie można budować wyłącznie bazując na specjalistach od marketingu i zarządzania i od prawa i administracji. Trzeba przede wszystkim stworzyć materialną bazę, trzeba wytwarzać materialne produkty. Wszystkiego kupić się w innych krajach nie da. Trzeba też mieć czym zarządzać i co sprzedawać.

Do tej pory w III RP w urzędach i firmach byli zatrudniani prawie wyłącznie osoby po studiach i szkołach prawniczych, administracyjnych, marketingowych, w gminach wiejskich po studiach i szkołach rolniczych, w firmach ochroniarskich osoby z byłych służb mundurowych. Absolwenci szkół technicznych nie mieli prawie żadnych szans na zatrudnienie w urzędach publicznych, czy w firmach wytwarzających dobra materialne. Tworzyły się układy marketingowo-administracyjno-prawnicze.

Pamiętam jak starając się o pracę zarówno mój wiek jak i techniczny kierunek ukończonych przeze mnie studiów eliminował mnie już we wstępnych kontaktach z potencjalnymi pracodawcami. Zresztą ze zdobyciem pracy było podobnie jak ze zdobyciem miejsca w przeładowanym do granic możliwości pociągu. Do przedziału bez pomocy znajomych lub obcych osób, którym dało się napiwek, którzy już byli w wagonach, w miejscach przy oknach i mogli pomóc przez nie dostać się do środka, samemu wcisnąć się nie dało.

Zresztą nie tylko w gospodarce, ale i wśród polityków i dziennikarzy zachwiany jest stan równowagi. Zdecydowanie przeważają w tych grupach zawodowych osoby, które ukończyły studia humanistyczne, prawnicze, administracyjne. Za mało jest inżynierów, matematyków, fizyków. Za mało jest myślenia ścisłego, logicznego, pragmatycznego, za dużo posługiwania się ideami, teoriami, wzniosłymi acz często pustymi hasłami. Wykształcenie humanistyczne sprzyja myśleniu ogólnikami, sloganami i niedostrzeganiu realiów, charakteru dziejących się procesów.

Zresztą myślenie i postawy tzw. humanistów odbiegają znacznie a czasem bardzo mocno od zasad prawdziwego humanizmu. Dzisiejszy establishment polityczny, dziennikarski jest albo bezmyślny, niezdolny do analiz tego co się dzieje, albo mocno egoistyczny. Pseudoliberalne elity i przeciętni obywatele (społeczne doły i społeczny środek) żyją dziś w zupełnie innych światach. Wspólnota narodowa i obywatelska nie istnieje.


Refleksje dotyczące rozmowy Tomasza Lisa z Januszem Głowackim.

Szanuję Janusza Głowackiego, Uważałem go za autora pozbawionego konformizmu i koniunkturalizmu. Nie czytałem jego powieści, scenariuszy ani sztuk teatralnych, ale wiem z przeczytanych recenzji i z zasłyszanych opinii, że jego dokonania literackie są imponujące. Znam go z wypowiedzi telewizyjnych i radiowych. Imponował mi w nich swoją myślową niezależnością i odpornością na konwencje. Sukcesy, do których zaprowadziły go talent i praca wydawały się bezsporne. Za granicą, w szczególności w Ameryce docenione zostały zwłaszcza jego sztuki teatralne, które są wyrazem jego wrażliwości na losy jednostek i grup społecznych uwikłanych w mechanizmy dzisiejszego świata, na losy ludzi, którzy nie potrafili odnaleźć się w społeczeństwie, w systemie i państwie. Próbował zrozumieć i wczuć się w losy ludzi, których nie potrafili obronić się przed patologiami, a może stanami, które świat określał, jako patologie, w losy ludzi, których dotknęły choroby dzisiejszego świata. Potrafił w ich stronę skierować swoją uwagę i swoją empatię. Tym bardzie zdumiewa mnie jego dzisiejsza postawa obrony dzisiejszego para-liberalnego świata samolubstwa i blichtru i braku zrozumienia, a nawet napiętnowania tych, którzy kontestują sposób dzisiejszego gospodarczego i społecznego zorganizowania, dzisiejszą zakłamaną rzeczywistość.

Może moje oceny są wyostrzone, może jego postawa w porównaniu z awersją innych ludzi elit do kontestujących, niemyślących według liberalnego schematu nie jest najostrzejsza, ale jednak symptomatyczna dla osób, które ochoczo przyznają się do przynależności do kręgu ludzi o wrażliwości liberalnopostępowej. Przedstawione w rozmowie z Lisem jego poglądy są dla mnie przyczynkiem do refleksji nad sposobem myślenia liberalnych elit.

Zastanawiające jest to, że człowiek znany w przeszłości ze swej społecznej wrażliwości, dzisiaj tak łatwo dokonuje negatywnych ocen osób, które czują dyskomfort w dzisiejszej polskiej rzeczywistości i ją krytykują. Może jednak z upływem lat sukces literacki, towarzyski, materialny skutecznie izoluje go od biedy i upokorzenia, których doznaje wielu naszych obywateli, tępi wrażliwość, przykrywa ją „postępową”, myślową fasadą, skoro dziś widzi osoby modlące się i wyrażające pod krzyżem swoje uczucia, jako zaburzone i czuje z tego powodu dyskomfort i niesmak, a nie dostrzega tego, że wielu tych ludzie żyje w III RP w ubóstwie i poniżeniu, że ich pensje i emerytury wystarczają im tylko na nędzną wegetację. A może trudniej o współodczuwanie i dostrzeganie choroby ustroju i państwa z oddalenia, z zagranicy. Może jest to wpisywanie się w modę na para-liberalne, pseudo wolnościowe postrzeganie dzisiejszego świata w zachodnich społeczeństwach, która przesłania społeczną wrażliwość i to, co dzieje się w naszym kraju. Może funkcjonują tu narodowe kompleksy, które wywołują przesadny wstyd za własne społeczeństwo. Może pytanie: „Co inni o nas pomyślą?” przesłania rozsądek.

A może jednak jego wcześniejsza wrażliwość i empatia do ludzi upokorzonych była i jest wybiórcza, ideologiczna, „liberalna”, ograniczona tylko do osób wyznających odpowiednie systemy wartości. Jeśli upokorzenie przyjmuje formą nihilizmu, braku wiary w cokolwiek, to jest według para-liberalnych, para-postępowych osób ciekawe, godne zainteresowania, a osoby upadłe godne współczucia, opisania, empatii, nawet, gdy nihilizm prowadzi je do destrukcji osobowości, do nienawiści do innych, do znieczulicy, nawet do zbrodni. Natomiast, jeśli upokorzenie znajduje inne formy ujścia np. przez modlitwę czy odnajdywanie się we wspólnotach osób wyznających podobne wartości, to jest dla „ucywilizowanych liberalnie” aberracyjne, niesmaczne, wstydliwe, niegodne zrozumienia, współczucia, empatii.

Skoro para-liberalne, pseudo-postępowe, antyhumanitarne myślenie i odczuwanie jest tak popularne, prawie pandemiczne, to oznacza, że część nas, ludzi uległa pewnym zbiorowym psychologicznym i mentalnym procesom odgórnego ujednolicania, lemingizacji myślenia i postaw. Podobnie było w przeszłości, choćby w czasie panoszenia się komuny, gdy ideologiczne przesłania u bardzo wielu ludzi brały górę nad pragmatyzmem i zdrowym rozsądkiem. Narzucone odgórnie schematyczne oceny naszej transformacji i postrzeganie jej jako pasmo sukcesów są przyjmowane przez wydawałoby się inteligentne i krytycznie nastawione do naszej rzeczywistości i do oficjalnych prawd osoby, jako prawdy absolutne.

Wydawałoby się, że kontestowanie tego, co nie jest zgodne z naszymi dawnymi, przed transformacyjnymi wyobrażeniami i marzeniami o wolnej Polsce, choćby brak międzyludzkiej, miedzy obywatelskiej i miedzy grupowej solidarności powinno być traktowane jako coś normalnego. Niestety para-liberalne i para-lewicowe elity odnoszą się do kontestujących wrogo i pogardliwie.

Albo cynicznie bronią istniejące status quo, gdyż jest to dla nich korzystne, albo nie dostrzegają lub wypierają ze swojego pola widzenia i odczuwania ułomność transformacji, by nie zakłócone zostały ich dobre postrzeganie neoliberalnej, „postępowej” rzeczywistości i spokój sumień.


Dysonans między kiepską para-liberalną rzeczywistością a pragnieniami z okresu „Solidarności”

Uważam, że kształt naszej skłóconej politycznej sceny i głębokie podziały mentalne elit i społeczeństwa wynikają z braku zrozumienia przez dużą część elit i część społeczeństwa procesów ekonomicznych, politycznych i społecznych, które zachodziły w Polsce i na świecie w ostatnich dziesięcioleciach. Dysonans między ekonomiczną i społeczną nierównowagą, kiepską rzeczywistością a pokomunistycznymi pragnieniami i wizjami był zasłaniany propagandą sukcesu. Blichtr, oddzielne, samolubne konsumowanie postępu przez establishment, postępu ograniczanego, ale jednak wystarczającego, by zaspakajać jego oczekiwania, i wielka społeczna znieczulica pseudoliberalnych elit to pochodne bezkrytycznego zawierzenia zideologizowanym ekspertom.

Takie myślenie polskich elit o naszej rzeczywistości nakłada się na również jednostronne, schematyczne i życzeniowe postrzeganie „liberalnego” świata i dokonujących się w świecie przemian przez elity zachodnich społeczeństw. Dzisiejszy para-liberalny świat też jest oceniany przez nie pozytywnie w dużej mierze na wyrost, życzeniowo, ideologicznie. Projekcje wizji przesłoniły dziejącą się rzeczywistość. Pragmatyzm i zdrowy rozsądek przegrywa z zakodowanymi w umysłach ideami swoiście pojmowanego liberalizmu.

Jednak problemy naszego kraju i niektórych innych krajów postkomunistycznych w porównaniu z problemami bogatego „liberalnego” świata nieporównywalnie więcej ważą, a „liberalna” polityka i błędy przemian o wiele więcej nas kosztują.

W naszym kraju pomimo widocznej biedy i upokorzenia, ludzie ze społecznych dołów nie mogą się doczekać zrozumienia i empatii Przeciwnie są traktowani, jako balast w budowaniu społeczeństwa liberalnego i często traktowani bezceremonialnie i brutalnie. Wysferzonym osobom z establishmentu przeszkadzają w dobrym samopoczuciu, w komforcie poczucia zadowolenia i życiowego sukcesu. Żyjącym w dobrobycie i beztrosce bardzo łatwo przychodzi rzucanie haseł, niepowracania do błędów przeszłości i kierowania swoich myśli ku świetlanej i ekscytującej „postępowej” przyszłości.


Portiernia, czerwiec, 2011 r.

Moje amatorskie myślenie ekonomiczne.

Będę chwalcą siebie. Do tej pory chwalenie się nie było moją praktyką. Ani wrodzone cechy charakteru, ani nabyte przez wychowanie nie sprzyjały takiej postawie. Jednak dzisiaj, w czasach wszechobecnej promocji i auto promocji, pychy, tupetu i „robienia sobie godziwego miejsca w społeczności przy pomocy łokci wydaje się, że jest mało prawdopodobnym, by bez chwalenia się i tupetu można było w jakikolwiek sposób zaistnieć, coś osiągnąć, otrzymać pracę, czy choćby uzyskać jakieś choćby niewielkie potwierdzenie wartości swoich przemyśleń, swoich zamieszczanych tu i ówdzie, na portalach i stronach internetowych tekstów. Będę nieskromny. Uważam, że moje amatorskie ekonomiczne rozważania są bardziej dociekliwe, bardziej konkretne, niebujające w obłokach doktryn i bliższe prawdy od rozważań wielu osób zajmujących się ekonomią profesjonalnie. Wydaje mi się, że znalazłem się wśród nielicznych osób, które dostrzegały wady prowadzonej w naszym kraju po 1989 roku polityki ekonomicznej, a także wad polityki państw Zachodu. Oczywiście byli ekonomiści, którzy podważali stereotypowe, narzucone, obowiązujące, bardzo pozytywne oceny polityki transformacji albo nie mieli szans przedstawienia swoich poglądów publicznie w mediach, albo gdy już mogli je przedstawić byli traktowani i przedstawiani publice jako ludzie przybyli z ze świata bajek, jako oszołomy. Wydaje mi się, że opisałem w ogólnych zarysach, w sposób prosty i przejrzysty, choć na pewno niepełny mechanizmy rządzące gospodarką i procesy zachodzące we współczesnym świecie, mechanizmy powstawania dzisiejszego kryzysu gospodarczego. Zapewne mój amatorski styl pisania jest „koślawy” i nie wszystko, co napisałem jest trafne, zapewne moje notatki zawierają merytoryczne błędy, niemniej wydaje mi się, mam taką nadzieję, że ogólny ich sens wynikający z mojej logiki nie odbiega zbyt mocno od sensu budowanego na logice obiektywnej.

Jeszcze kilka lat temu czułem się tak jakbym był na myślowych bezdrożach, były chwile, w których obawiałem się, że wpadłem w myślowy kanał, że może to moje myślenie jest utopijne, chore, że być może jestem psychicznym świrem. Gdy docierały i docierają do mnie opinie ekspertów zbliżone do moich przemyśleń, wcześniej były to np. opinie prof. Glapińskiego, obecnie ekspertów z zachodnich państw doznawałem (doznaję) ulgi. Okazuje się, że moje myślenie nie jest osamotnione, że nie wynika z moich umysłowych dewiacji, że wpisuje się w pewien coraz bardziej widoczny nurt polskiego i światowego, ekonomicznego myślenia.

Byłem chyba przez lata i wciąż jeszcze jestem przez niektóre osoby z mojego otoczenia postrzegany, za politycznie zgorzkniałego fiksata, którego złe opinie o naszej polskiej neoliberalnej rzeczywistości wynikają wyłącznie z moich cech charakteru i nieumiejętności radzenia sobie w życiu, którego zdrowy rozsądek jest przysypany hałdami odpadów - życiowych niepowodzeń, a przez niektórych czytających moje notatki czy krótkie wpisy na stronach Internetu za prymitywnego, ograniczonego osobnika, dla którego myślenie racjonalne i kompleksowe jest niedostępne jak dla mrówki widok, jaki ma szybujący pod chmurami bocian lub za bujającego w obłokach oszołoma, który podważa oficjalne oceny III RP uważane przez oficjeli, główne media i większość elit i establishmentu za niepodważalne i święte.

Gdy te moje opinie dotyczyły złej prywatyzacji i upiornej wyprzedaży narodowego majątku, ale również, gdy wskazywałem negatywny wpływ na gospodarkę złej dystrybucji dochodów i negatywny wpływ forsowania zbyt mocnego złotego były one odczytywane, jako niemające nic wspólnego z logiką i gospodarczymi prawami i ekonomiczną wiedzą maniakalne wywody sfrustrowanego człowieka ze społecznych dołów, którego miejsce na społecznej drabinie nie pozwala na myślenie logiczne, kompleksowe.

Jeszcze niedawno większość znanych ekonomistów z dyplomami doktorskimi i profesorskimi, przynajmniej tych, którzy istnieli w naszej medialnej rzeczywistości nie potrafiła oderwać się od nabytej wiedzy, dziś już historycznej, nabytej z książek i publikacji znanych w świecie w przeszłości ekonomicznych autorytetów. Nie potrafili dojrzeć dziejących się w naszej rzeczywistości zjawisk i procesów. A przecież dysponowali środkami, dostępem do wiedzy i do informacji statystycznych.

Gospodarka, to żywy organizm, który funkcjonuje w zmieniających się warunkach, w którym zmieniają się czynniki i zależności. Dlatego doktryny tworzone na podstawie obserwacji gospodarek tracą z czasem na aktualności i do prawidłowego zdiagnozowania gospodarek należy dokonywać analiz ciągle na nowo.

Jeszcze niedawno głosy kontestujących liberalną rzeczywistość były głosami wołających w puszczy propagandy, wygłuszanymi przez gęstwinę zadowolenia i dobrego samopoczucia para liberalnych elit i mediów chwalących para liberalną rzeczywistość.

Być może moja praca w ochronie, w portierni, bez finansowych możliwości nabywania prasy i książek, (do 2005 roku bez dostępu do Internetu), bez obciążenia wiedzą akademicką bardziej sprzyja trzeźwości i niezależności myślenia, ale może też rozsądkowi sprzyja brak życiowego komfortu jaki jest udziałem elit, w tym ekonomicznych ekspertów.

Zmiany sposobów myślenia o gospodarce szczególnie wolno zachodzą w naszym kraju, choć są już ich symptomy. Według mnie naszą gospodarkę kryzys trapi od kilku dekad. Jest on być może mniej uświadamiany przez społeczeństwo niż kryzys grecki, bo mało zaprząta on głowy decydentów i komentatorów, ekonomistów i dziennikarzy, ale bardziej długotrwały i bardziej dotkliwy dla części naszego społeczeństwa niż kryzys w bogatszej od nas Grecji.

Dziś już coraz więcej osób dostrzega wady gospodarowania według obowiązujących para-liberalnych wzorców, przyczyny i procesy pauperyzacji części społeczeństwa i wielkiego społecznego rozwarstwienia. Przemyślenia, opinie ekonomistów z różnych krajów zachodniego świata, w tym ekspertów amerykańskich, które pojawiły się po upływie pewnego czasu od wystąpienia kryzysu finansowo-gospodarczego dotyczące przyczyn i mechanizmów, które do niego doprowadziły są podobne do moich przemyśleń i wniosków sprzed kilku lat dotyczących finansowych i gospodarczych mechanizmów, które wyciągnąłem obserwując przede wszystkim naszą krajową gospodarkę.

Szkoda tylko, że u naszych krajowych decydentów i komentatorów gospodarczych tak późno rozsądek zastępuje doktrynalne, para-liberalne myślenie, że dopiero kryzys światowy i krajowy powoduje powolną zmianę ich myślenia. Dopiero teraz odważają się głosić, że nasz złoty mógł być za mocny. Wcześniej cieszyli się z każdego komunikatu o wzmacnianiu złotówki. Dopiero teraz część ekonomistów i polityków odważa się mówić o złej, antyrozwojowej strukturze spożycia. Dopiero teraz zauważyli, że pozbyliśmy się, jako kraj dużej części narodowego majątku, w tym dobrze prosperujących firm. Dopiero teraz zauważają, że fundowaliśmy rozwój gospodarczy i miejsca pracy w innych krajach. Wcześniej takie poglądy wygłaszali nieliczni i byli oni wyśmiewani.

Kunszt rządzenia polega na tym, by zachować gospodarczą równowagę, równowagę między potencjalnym krajowym dochodem, możliwym do uzyskania przy aktualnym poziomie gospodarczego rozwoju a krajowymi wydatkami. Ta równowaga ogólna składa się z równowag cząstkowych np. z równowagi między konsumpcją a inwestowaniem, między dążeniem do innowacyjności a zaspakajaniem standardowych potrzeb ludności, równowagi w handlu zagranicznym, równowagi między potencjałem świadczenia pracy przez obywateli a zasobnością pieniężną społeczeństwa itd. Tak właściwie ta główna gospodarcza równowaga jest ogólną równowagą zachodzącą w konglomeracie oddziaływujących na siebie czynników będących w pewnej większej lub mniejszej dynamice.

Aby zapanować nad tą złożoną gospodarcza materią, nie należy przesadzać w ingerowaniu w nią i przede wszystkim wnikliwie ją obserwować. Teoretyczne reguły, doktryny mogą być pomocne, ale nie powinny przesłaniać bieżącej obserwacji i wyciągania wniosków z istniejącej aktualnie sytuacji.

Życiowa, materialna i zawodowa przegrana, wegetowanie, pozostawanie przez długie lata, najpierw bez pracy a później wykonywanie pracy mało użytecznej, którą zresztą nazywam robotą, gdyż jest ona głupawa i nie przynosi mi żadnej satysfakcji, a wykonuję ją z ekonomicznego przymusu powodują przygnębienie i psychiczny marazm. Dla zabicia, w moim przekonaniu, nieproduktywnie spędzanego w pracy czasu wykonuję, co jakiś czas, niekiedy prawie bezwiednie, a niekiedy z większym namysłem notatki. Może to przygnębiający stan ducha powoduje, że szukam czegoś, co by choćby w minimalnym stopniu rekompensowało przegraną.

Być może osoby, które jakże często muszą pracować w podrzędnych, nieodpowiadających ich wykształceniu i możliwościom miejscach, jako dozorcy, portierzy itd., które na przykład straciły pracę i są w wieku, w którym znalezienie nowej, która by ich satysfakcjonowała a nawet jakiejkolwiek, bez znajomości i układów jest niemożliwe mają wyostrzone spojrzenie na naszą rzeczywistość. Ale nie musi to powodować widzenia partykularnego. Okazuje się, że dokonywane przez nie oceny tego, co się u nas dzieje mogą być bardziej rzetelne i obiektywne nie tylko od ocen dokonywanych przez beneficjentów gospodarczego systemu i od osób, które nie doświadczają jego złych skutków, ale nawet od ocen profesjonalistów, którzy powinni w nich wyjść poza swoje osobiste materialne, zawodowe i społeczne położenie. Osoby z marginesu mogłyby wnieść do myślenia ekonomicznego nowe elementy, wnieść jakieś fermenty rewidujące zastygłe poglądy, jakiś zaczyn do dokonania rewizji ekonomicznych doktryn, do przewartościowań celów i środków, jakimi mają kierować się społeczeństwa i państwa.

Jakże często osoby, których myślenie jest schematyczne, doktrynerskie, które nie potrafią wyciągać wniosków z obserwacji naszej rzeczywistości obejmują ważne, prestiżowe, wysoko wynagradzane stanowiska, mają wpływ na naszą rzeczywistość gospodarczą i społeczną i podejmują złe, brzemienne w skutkach decyzje. Szkoda, że szarzy ludzie, którzy w swoim analitycznym myśleniu wykazują się większą od nich przenikliwością, którzy wyprzedzają aktualne myślenie powszechnie obowiązujące, standardowe są ze względów ekonomicznych zmuszeni do wykonywania przypadkowej mało przydatnej, nieprzynoszącej żadnych satysfakcji pracy i żyją w biedzie.

Jeszcze nigdy nie chwaliłem się tak bezczelnie. Czuję się dziwnie, jestem zażenowany swoją chełpliwością. Ale, z drugiej strony jest regułą, że skromność w dzisiejszym świecie przegrywa z wyniosłością i tupetem, dlatego pozwalam sobie na napisanie tej notatki.

Czuję się przez III RP zmałatany, upokorzony tym, że żyję w biedzie (nie stać mnie nawet na wyposażenie mojego mieszkania w proste meble, zwykłe szafy, szafki kuchenne, stół itp.), że nie mogę ułożyć sobie życia według swoich pragnień, ale również dlatego, że nie mogę być użyteczny, że wizja kraju o ludzkim, solidarnościowym obliczu, o którym marzyłem nie ziściła się. Przeciwnie nasz kraj, nasze państwo znajduje się dzisiaj na przeciwległy biegunie do tej wizji. To moje bezczelne chwalenie się wynika z tego upokorzenia i poczucia przegranego życia.


Dominacja mieszanki utopii i cynizmu.

Paradoksalnie wśród bezrobotnych i zmarginalizowanych i z najniższych szczebli pracowniczej hierarchii, którzy nie potrafią być konformistyczni, których system wyeliminował z życia publicznego i wyrzucił na margines życia gospodarczego są osoby, które potrafią myśleć racjonalnie, niedoktrynalnie, pragmatycznie, dla których wiedza książkowa stanowi tylko bazę do samodzielnych analiz. Z kolei wśród elit decydenckich i opiniotwórczych jest dużo osób, których wyuczona, książkowa wiedza jest traktowana aksjomatycznie, które nie potrafią uwolnić się od myślenia dogmatycznego. Gdyby ludzie myślący zdroworozsądkowo, pragmatycznie mogli mieć wpływ na politykę gospodarczo-społeczną, w szczególności na politykę Prezesa NBP, Rady Polityki Pieniężnej i Ministra Finansów, to potencjał rozwoju tkwiący w naszym społeczeństwie i w naszej gospodarce byłby wykorzystany w bez porównania większym stopniu i kraj rozwijałby się bez porównania szybciej niż to miało miejsce w ciągu dwóch dekad transformacji. Niestety zwyciężyło myślenie doktrynalne, para liberalne, dominowała polityka wywołująca bezrobocie, promująca elity i układy, utrwalająca na lata status quo z początków transformacji, ukształtowany wtedy system układowy, promujący zamknięte układy tworzone zarówno przez elity PRL-u w tym służby SB i WSI, jak i przez nowych "operatywnych” graczy wolnorynkowych.


Jedynie słuszne myślenie gospodarczych liberałów.

Nie, nie, nie uzurpuję sobie prawa do pewności, że mój ogląd gospodarczej i społecznej rzeczywistości jest bezbłędny. Zdaję sobie sprawę, że w kreowaniu swojego stanowiska, swoich poglądów trzeba być ostrożnym i uważnym. Zbyt wyidealizowane, zbyt dobrze brzmiące poglądy, teorie, sposoby na życie mogą zawierać w sobie pułapki, mogą być teoriami odrealnionymi a więc nieprawdziwymi lub prawdziwymi lub nieprawdziwymi w pewnych okolicznościach. Wydaje mi się jednak, że ten mój ogląd mógłby być przydatny, że mógłby wnieść do myślenia ekonomicznego jakąś cegiełkę, jakieś stróżki zdroworozsądkowego i pragmatycznego podejścia do ekonomicznej i społecznej rzeczywistości i do wyzwań współczesnego świata. Różne spojrzenia na gospodarkę mogą tylko bardziej lub mniej zbliżać się do rzeczywistego, obiektywnego obrazu, zawierać więcej lub mniej elementów przydatnych do zrozumienia zachodzących zjawisk. Różne poglądy i oceny funkcjonujące na rynku ekonomicznych teorii i poglądów zabezpieczają przed wpadnięciem w jedynie słuszne schematy. Ich ścieranie się jest potrzebne, by wektory decydenckich teorii i praktyk nie obrały złego kierunku, by zbyt daleko nie odbiegały od kierunku pożytecznego dla społeczeństwa, korzystnego dla harmonijnego i w miarę szybkiego rozwoju. Przez ostatnie dziesięciolecia rynek ekonomicznego myślenia był zdominowany przez doktryny neoliberalne, które w moim przekonaniu wyrządziły wiele szkód






Kolejne notatki: 2011e
Brak poszanowania wartości pluralizmu przez „ucywilizowanych nowocześnie”


Notatki - całość
** ** ** **