mimimi





********************









Pierwsza strona - Spis stron


&&&&&&&&&&


a Notatki: Wstęp.

aa Notatki: 1977 a
Co to jest zło? Co to jest dobro?

ab Notatki: 1977 b
Kompleksy i zadufanie

ac Notatki: 1978a
O rozwoju społeczeństw.

ad Notatki: 1987a; 1988a
Cud świadomości człowieka.

ae Notatki: 1987; 2018
O żydowsko-polskich stosunkach.

af Notatki: 1991a; 1993a
Dylematy człowieka współczesnego.

ba Notatki: 1994a
Dlaczego nikt nie zwalcza gospodarczych oszustów?

bb Notatki: 1997a
Nie można biernie przyglądać się złu i nie reagować na przemoc.

bc Notatki: 1997b
Zawiedzione nadzieje

bd Notatki: 1997c, 1998a; 1999a
Pozory liberalizmu gospodarczego. Zniewolona wolność.

be Notatki: 1997b; 2001a
Świat jest obojętny na eksterminację narodu czeczeńskiego.

bf Notatki: 2001b
„Zabijanie” nudy na nocnej służbie.

bg Notatki: 2002a
Czy koszty przemian musiały być tak wysokie?

cc Notatki: 2007f
Nie takich przemian chcieliśmy. Która z poprawności wyrządziła więcej szkód?

cd Notatki: 2003a; 2007a
Jaka ma być ta gospodarcza równowaga?

ce Notatki: 2003b; 2007b
Dlaczego po 1989 roku rozwój naszego kraju był tak chaotyczny, tak powolny i odbywał się z wielkim rozwarstwieniem i z tak ogromnymi kosztami społecznymi?

cf Notatki: 2003c; 2007c
O podatkach.

cg Zapiski: 2003d; 2007d
Wykluczanie obywateli z konsumpcji, to ograniczanie podaży i początek ciągłego procesu wykluczania.

ch Zapiski: 2003e
Czy bieda i ekonomiczne wykluczenie przystoi epoce wielkiego postępu i wzrostu wydajności procesów wytwarzania?

ci Zapiski: 2003f
Postulaty „Solidarności” wyrzucono do kosza.

cj Zapiski: 2003g; 2007e
Jaka ma być ta globalizacja?

ck Zapiski: 2003h
O stosunku do osób ułomnych i cierpiących.

ca Notatki sprzed 2003a
Pułapki myślenia zbyt doktrynalnie liberalnego.

cb Notatki sprzed 2003b
Niewykorzystane potencjały ludzkiej pracy i ludzkich zdolności.

da Zapiski: 2004a
Czy istnieją biedni Polacy? Społeczne podziały.

db Notatki: 2005a
„Nie lękajcie się”

dc Notatki: 2006a
Główna linia podziałów. Marginalizacja i wykluczenie wielu Polek i Polaków.

dd Notatki: 2006b
Exodus rodaków. Ucieczka z beznadziei.

de Notatki: 2007g
O poprawności ekonomicznej, politycznej i moralnej.

df Notatki: 2007h
Zaćmienie umysłów czy egoizm establishmentu?

dg Notatki: 2007i
O samozadowoleniu elit. „Humanizm” opresyjny. „Otwartość” marginalizująca i wykluczająca.

dh Notatki: 2007j
Nie powinno się ograniczać gry rynkowo-społecznej.

di Notatki: 2007k
O neoliberalnej poprawności i nadgorliwości.

dj Notatki: 2007l
Liberalny przechył.

fa Notatki: 2008a
Nieznośna propaganda sukcesu

fb Notatki: 2008b
Receptą na sukces gospodarczy i spokój społeczny jest równowaga gospodarczo-społeczna.

fc Notatki: 2008c
Świat jest tajemnicą. Jedynie słuszne myślenie jest niebezpieczne.

fd Notatki: 2008d
Czy jako naród mamy prawo do pozytywnego myślenia o sobie?

fe Notatki: 2008e
O światowym kryzysie i o zmianie światowego podziału konsumpcji i pracy.

ff Notatki: 2008f
Kryzys nie wziął się z niczego. Przyczyny kryzysu.

fg Notatki: 2008g
Gra rynkowa bez żadnych humanitarnych reguł.

ga Notatki: 2009a
Struktura dzisiejszego kapitalizmu. Czy sprywatyzować demokrację?

gb Notatki: 2009b
Dyktatura większości. Polityczna i medialna bezduszność.

gc Notatki: 2009c
Czy osoby produktywne są ofiarami osób nieproduktywnych?

gd Notatki: 2009d
Inercja świadomości elit w kwestii dotyczącej naszej transformacji. Unikajmy schematów.

ha Notatki: 2010a
Narodowa tragedia.

hb Notatki: 2010b
Po co nam ten konflikt? Para-liberalna bezduszność. Obrona pseudo liberalnej, postkomunistycznej rzeczywistości.

hc Notatki: 2010c
Choroba wykoślawionych idei nowoczesności i postępu.

hd Notatki: 2010d
Komu upodlenie, komu honory?

ia Notatki: 2011a
Opresyjny system. Odporni na rzeczywistość.

ib Notatki: 2011b
Jaka będzie nasza starość?

ic Notatki: 2011c
O kryzysach: gospodarki, wartości, demokracji, globalizacji.

id Notatki: 2011d
Kryzys w Grecji. Epoka prestidigitatorów i krzykaczy.

ie Notatki: 2011e
Brak poszanowania wartości pluralizmu przez „ucywilizowanych nowocześnie”

ie Notatki: 2011x


if Notatki: 2011f
Erozja neoliberalnego kapitalizmu. Kryzys nie wziął się z niczego.

ig Notatki: 2011g
Dysonans między wydajnością gospodarek a gospodarczym i społecznym zorganizowaniem.

ih Notatki: 2011h; 2012a
Idee „Solidarności” nie umarły.

ja Notatki: 2012b; 2013a
Przesilenie kapitalizmu, który nazywają liberalnym

jb Notatki: 2013b
Neoliberalny ustrój kastowy. Cofnięcie się w zaawansowaniu humanizmu.

jc Notatki: 2013c; 2014a
Neoliberalno-lewacko-korporacyjno-kapitalistyczny,”postępowy” system gospodarczo-społeczny jest źródłem napięć lokalnych, globalnych i ludzkich nieszczęść.

jd Notatki: 2014b
Współczesna „postępowa” ortodoksja. Kapitalizm ideologiczny, obłudny.

je Notatki: 2014c; 2015a
Liberalny letarg. Czy nastąpi przebudzenie?

jf Notatki: 2016a
Zaciekły opór establishmentu przed utratą ego-liberalnych przywilejów.

jg Notatki: 2016b; 2017a
Para-liberalna propaganda przestaje oddziaływać.

jh Notatki: 2018a; 2019a; 2020a
Pseudoliberalna i pseudo postępowa hucpa.

ji Notatki: 2020b
Wysferzone, egoistyczne, zarozumiałe elity

Notatki: Spis treści



OOOOO
OOOOO


NOTATKI - CAŁOŚĆ


OOOOO
OOOOO




Zabawy słowami a

Zabawy słowami b

bc Notatki: 1997 b

Zawiedzione nadzieje – pamiętnik wykluczonego.


Babcia Józefa Działecka z domu Syryczyńska i dziadek Józef Działecki ze swoimi dziećmi i ciocia Maria Wasilewska, później Syryczyńska - dzieci od lewej Antoś, Stasio,



Pamiętnik zmarginalizowanego
Z żalem o III Rzeczypospolitej.





Na bezrobociu, luty 1997 r.

Jest jak jest.

Miniony rok był kolejnym rokiem bezsilności, w którym nie udało mi się poczynić pozytywnych kroków w żadnej dziedzinie. Staram się nie wpadać ani w depresję, ani zbytnio nie histeryzować.


Na bezrobociu, luty 1997 r.

Nie jestem silny pokorą.

Chciałbym, ale nie jestem na tyle silny, na tyle uspokojony wewnętrznie, aby przyjąć do końca zasadę, że życie należy przyjmować takim, jakim jest, aby zadowolić się tym, co cię ma i nie oczekiwać niepotrzebnie na zmiany, zasadę, że jeśli przyjdzie coś pozytywnego, jeśli się zdarzy to dobrze, jeśli nie, to trudno. Nieszczęściem jest to, że oczekuje się zbyt dużo, nie zadowala tym, co jest, ale czy szczęściem jest brak dochodów, bycie obciążeniem dla rodziny i wegetacja. Staram się ograniczać swoje oczekiwania, staram się nie być pazernym, brać życie takim, jakie jest. Jednak nie potrafię do końca wyrzec się nadziei na lepsze, ograniczyć całkiem swoich oczekiwań, nie denerwować się tym, co dzieje się dookoła. Istnieje potrzeba, aby od czasu do czasu upuścić trochę swoich frustracji. Po co epatować bliźnich w rozmowach swoim pesymizmem, rozgoryczeniem, kłopotami. Kartka jest cierpliwa, przyjmie wszystko bez znużenia. Na dłuższą metę nie zmieni to niczego, nie wyeliminuje całkiem stresów i frustracji, jednak może na pewien czas nieco je rozładuje, może da złudzenie podzielenia się nimi z otoczeniem.


Na bezrobociu, lipiec 1997.

O bezrobociu. Znalezienie pracy bez znajomości graniczy z cudem.

Bezrobocie przynosi wiele nędzy, upokorzeń i stresów. W najtrudniejszej sytuacji są bezrobotni starsi, po czterdziestce, którzy mimo wielu starań nie są w stanie znaleźć pracy. Jeśli nawet znajdą jakieś doraźne zarobkowanie to i tak z trwogą myślą o wieku emerytalnym do osiągnięcia, którego nie przepracują odpowiedniej ilości lat, zgromadzone na ich kontach emerytalnych kwoty będą niewielkie, a zdrowie nie będzie im już pozwalało na wysiłek i pracę. Wśród bezrobotnych są między innymi tacy, którzy na początku lat osiemdziesiątych i później należeli do najodważniejszych i najbardziej przedsiębiorczych, którzy nie mogąc znieść w zakładach rządów pułkowników odważyli się na zwolnienie z pracy i na rozpoczęcie własnego biznesu. Niektórym się powiodło, innym niestety nie. Nie zawsze było to związane z brakiem umiejętności i predyspozycji do tego typu działalności. Często decydował przypadek. Duża rolę odgrywało to ile zdołali zgromadzić funduszy na rozpoczęcie działalności, ile byli w stanie „załatwić” kredytu, z jakiego startowali pułapu. Im więcej zdołali zgromadzić pieniędzy tym łatwiej mogli ruszyć z „biznesem” i tym łatwiej i szybciej go rozwinąć. Wielu zaczynało od handlu na składanych łóżkach, od produkcji na jednej zdezelowanej, mało wydajnej maszynie. Niestety nie wszystkim się powiodło. Dziś wielu z powodu swej ówczesnej aktywności (czasem wyśmiewanej) cierpi biedę i przeżywa długotrwałe, koszmarne stresy i poniżenie. Ich koledzy, którzy pozostali w zakładach, biurach, instytucjach, niekiedy z konformistycznymi postawami, mają dziś satysfakcjonującą ich pracę, mają wysokie zarobki, adekwatne do swojego wykształcenia stanowiska, robią kariery menedżerskie, niektórzy z nich przejęli nawet przedsiębiorstwa na własność, stali się ich właścicielami lub współwłaścicielami, są wpasowani w odpowiednie układy.

Spora część osób, które znalazły się dziś na dnie ekonomicznym i społecznym mimo swego upokorzenia zdobywa się ciągle na to, by oddzielać swoje niepowodzenia od oceny sytuacji w kraju. Oceniając to, co dzieje się w kraju stara się kierować zdrowym rozsądkiem. Niektóre z tych osób sprzeciwiały się kiedyś aktywnie komunistycznemu ustrojowi, były silnie, emocjonalnie związane z ruchem przemian, z „Solidarnością”. W stanie wojennym angażowały się na miarę swoich możliwości i predyspozycji czynnie w działania przeciw reżimowi, drukowały ulotki, gazetki, rozwieszały ulotki na ulicach, w budynkach, w zakładach pracy, uczestniczyły w anty reżimowych demonstracjach, były bite przez zomowców, przebywały w aresztach, kolegia karały je grzywnami. Mimo, że identyfikowały się z ruchem „Solidarności”, nie zostały działaczami ani związkowymi, ani partyjnymi, nie, dlatego, że mają coś przeciw takiej działalności, przeciw demokratycznym strukturom, ale po prostu chciały spokojnie żyć, spokojnie pracować we własnych zakładach rzemieślniczych, w zakładach przemysłowych, instytucjach niepolitycznych. O to przecież również walczyły, aby ludzie niezorganizowani politycznie mogli też godnie żyć. Okazuje się jednak, że w firmach, instytucjach liczą się przede wszystkim znajomości, układy i przynależności. W polityce, w samorządach, w firmach, w radach nadzorczych i w innego typu instytucjach działają często ludzie, którzy trwają przy władzy jeszcze od czasów komuny, którzy paradoksalnie czując w dalszym ciągu sentyment do socjalizmu komunistycznego, odnaleźli się szybko w nienawidzonym jeszcze niedawno przez nich ustroju kapitalistycznym i są bezwzględnymi, pazernymi kapitalistami lub weszli z kapitalistami w układy. Są też i nowi działacze, którzy tak jak i tamci wykorzystują instytucje demokratyczne do wejścia w układy, do załatwiania własnych interesów. Zjawiska takie są niestety częste, a w odczuciu społecznym powszechne. Bulwersująca jest pazerność na pieniądze i władzę niektórych starych i nowych działaczy, menażerów, urzędników. Bulwersujące są zarobki, odprawy dyrektorów, kierowników w firmach państwowych, przemysłowych, handlowych i innych jednostkach gospodarczych i to nawet w takich, w których efekty ekonomiczne są mizerne, bulwersującym jest też wyzysk pracowników w firmach prywatnych i ich traktowanie przez właścicieli i zarządzających. Bulwersująca jest powszechność korupcji. Jeśli można zrozumieć całą trudną sytuację gospodarczą kraju, to niektóre jej aspekty budzą sprzeciw i pogłębiają frustrację osób, które nie wciągnęły się w układy czerpiące profity z przemian, które cierpią biedę.


Na bezrobociu, lipiec 1997r.

Społeczeństwo jest w stanie wiele zrozumieć.

Społeczeństwo jest w stanie wiele zrozumieć i znieść w imię lepszej przyszłości swojej, swoich dzieci i kraju. Jeśli jednak w czasie niewątpliwie trudnych przemian gospodarki i ustroju państwa pewne wynaturzenia i niesprawiedliwości przyjmują zbyt drastyczne formy, jeśli przekroczą granicę społecznej tolerancji i wytrzymałości, granicę nędzy i upokorzeń, jeśli zostanie zagrożona fizyczna egzystencja ludzi, myślenie w kategoriach nadziei musi być siłą rzeczy wyparte poczuciem rezygnacji i odruchami obrony i może nastąpić wybuch społecznego sprzeciwu. Choćby dlatego istnieje konieczność objęcia społeczeństwa przez państwo osłonami socjalnymi choćby na minimalnym poziomie, a także potrzebna jest walka z cwaniactwem, z aferami, z patologiami, z niesprawiedliwościami, ze zbyt dużymi, drastycznymi dysproporcjami w poziomie życia obywateli tego samego przecież kraju. Grupy społeczne, zawodowe jak dyrektorzy, kierownicy, ale też i prawnicy, urzędnicy itp. nie powinny żądać (jak to się często zdarza) takich płac, jakie są w państwach bogatych. Argument, że w takich samych lub podobnych zawodach osoby pracujące u nas i w krajach bogatych powinny otrzymywać takie samo lub podobne uposażenia, gdyż wkładają taki sam wysiłek, a ceny produktów u nas i u nich są podobne jest argumentem nielogicznym i nieetycznym. Płace można porównywać tylko do płac w innych zawodach w obrębie jednej, tej samej gospodarki. Jakie by nie były obiektywne przyczyny dzisiejszej sytuacji, za komuny ludzie pod względem socjalnym czuli się bezpieczniej. Skłamałbym, gdybym stwierdził, że dziś w nowej rzeczywistości żyje mi się lepiej niż np. w latach siedemdziesiątych. Jak wielu Polkom i Polakom żyje mi się obecnie bardzo ciężko. Dzisiejsze bezrobocie coraz bardziej doskwiera. Jak długo pomimo samodyscypliny, pomimo rozsądku można wytrzymywać nędze i poniżenie? Jak długo można poświęcać osobiste szczęście, tłumaczyć sobie swoje upodlenie ogólną trudną sytuacją kraju, jak głoszą decydenci nieuniknioną w fazie transformacji jeśli widzi się tyle pazerności, niesprawiedliwości, niegodziwości, jeśli osoby o porównywalnych zdolnościach, inteligencji, wykształceniu i zdolności do aktywności, żyją w tak jaskrawo różnych warunkach, jeśli jedni zarabiają krocie, są u władzy a drudzy są bezrobotnymi lub pracują za najniższe głodowe stawki, jeśli właściciele firm prywatnych wyzyskują w sposób drastyczny pracowników (jest to podobno cecha początkowej, pazernej fazy kapitalizmu), jeśli w firmach państwowych kadra zarabia kilkadziesiąt razy więcej od szeregowych pracowników, jeśli bogaci, aby dokonać sobie odpisów podatkowych „inwestują” nie w rozwój przedsiębiorstw, ale w cokolwiek np. w niepotrzebne, nieefektywne, niewykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem „budowle administracyjne”- pałace, w wyjazdy służbowe do atrakcyjnych miejsc naszego globu, gdy inni nie mają gdzie mieszkać, gdy nie mogą wysłać dzieci na kolonie? Zarówno korupcja, nieuczciwość urzędników, dyrektorów państwowych i publicznych firm jak i pazerność i hiper egoizm nuworyszy kapitału są dla zwykłych obywateli bardzo gorszące i ogromnie doskwierają. Z dzisiejszej perspektywy nie dziwią lewicowe poglądy ludzi w przeszłości, nie dziwi to, że idee socjalizmu były kiedyś, dawniej tak atrakcyjne, że miały duży, szeroki oddźwięk, również w kręgach inteligencji.

Bieżące łatanie biedy być może hamuje lub uniemożliwia rozwój ekonomiczny. Jednak nie można inwestować w budowę domu, nie zapewniając dzieciom butów. W gospodarkach ubogich, o dużym bezrobociu nie można z dnia na dzień zastosować skrajnej liberalnej gospodarki i pozostawić obywateli samym sobie, tak jak tego chcą skrajni, doktrynalni liberałowie tacy jak np. członkowie Unii Polityki Realnej. Rozwój biznesu nie może być celem samym dla siebie, powinien być środkiem do zaspokajania potrzeb właścicieli firm, pracowników i całego społeczeństwa, bo przecież firmy funkcjonują w tym społeczeństwie i czerpią z niego swoje zyski. Nawet w państwach o gospodarkach liberalnych, w których społeczeństwa żyją w dobrobycie nie eliminuje się całkiem polityki socjalnej, polityki wspierania swoich obywateli. Potrzebne jest wyważenie. Polityka prorozwojowa i polityka socjalna, opiekuńcza muszą współistnieć. Mogą się tylko zmieniać proporcje udziałów każdej z nich.

Niektórzy uważają, że do sukcesu biznesowego czy zawodowego potrzebne są umiejętności, dobry pomysł, determinacja, wielka praca a szczęście i układy są tylko dodatkowymi potrzebnymi elementami. Inni, przeciwnie, że decydujące są układy i szczęście- sprzyjające okoliczności podparte tylko innymi wymienionymi wcześniej elementami. Pewnie jest różnie. Chyba jednak w większości przypadków, przynajmniej u nas w Polsce wersja druga jest bliższa prawdy.


Na bezrobociu, lipiec 1997 r.

O pustyni i chaosie na rynku pracy. Nie jestem w stanie znaleźć jakiejkolwiek pracy.

Osoby po czterdziestce, nawet z wyższym wykształceniem nie mają dzisiaj szans nie tylko na dobrą, godną pracę, ale mają potężne trudności w znalezieniu jakiegokolwiek zatrudnienia. Jeśli ktoś wyleciał „z obiegu”, z układów to nowej pracy nie dostanie. Nie mają oni też szans na otrzymanie kredytu (brak zabezpieczeń). Irytujące jest też to, że pracodawcy na podrzędne stanowiska do objęcia, których wystarczyłoby godzinne przeszkolenie, przyjmują tylko osoby, które ukończyły odpowiedni kurs. Nie liczy się wykształcenie, ogólne możliwości, lecz konkretny „papier”. Dziś bardziej niż w przeszłości ludzi się szufladkuje, nie traktuje się ich, jako integralne osobowości, nie ocenia w sposób „uniwersalny”, całościowy, oczekuje się od nich konkretnych umiejętności, czy raczej zaświadczeń o tych umiejętnościach, nawet gdy są to umiejętności błahe, banalne. Nie wierzy się w ludzką inteligencję, w możliwości przystosowania. Formalizacja ma zastosowanie zarówno tam gdzie jest ona uzasadniona, jak i tam gdzie nie jest potrzebna, gdzie stanowi rutynową wartość samą dla siebie. Nawet do tego by otrzymać pracę przy zamiataniu ulicy trzeba się okazać odpowiednim zaświadczeniem o ukończeniu kursu zamiatania lub trzeba mieć odpowiednie znajomości. Starając się o pracę trzeba by ukończyć, co najmniej kilkanaście różnych kursów, gdyż nie wiadomo, który będzie potrzebny przy ubieganiu się o pracę z kolejnego ogłoszenia, jednocześnie urzędy pracy nie chcą finansować tego typu szkoleń. Wolą wydawać pieniądze na inne mało efektywne akcje. Zupełnie nie można liczyć na pomoc ani Rejonowych Urzędów Pracy, ani komercyjnych biur pośrednictwa pracy. Żądanie okazania jakiegoś „papieru” przez pracodawców i urzędników służy zresztą w większości przypadków do zakamuflowania odmowy zatrudnienia. Niektórzy pracodawcy grają w podchody, każą wypisywać w ankietach wysokości oczekiwanych przez kandydatów do zatrudnienia pensji. Nie wiadomo czy korzystniej jest podać niską kwotę czy wysoką. Podając niska można być posądzonym o brak dowartościowania, podając zbyt wysoką o brak umiaru i chciejstwo. Paradoksalnie osobom z wyższym wykształceniem (o nie modnym dziś profilu), jeśli się do niego przyznają trudniej jest znaleźć pracę niż osobom bez takiego wykształcenia. Nawet, gdy starają się o zwykłe „robotnicze” miejsce pracy są traktowani bardziej nieufnie, nie wierzy się w ich praktyczne umiejętności, nawet, gdy okazują świadectwa o ukończeniu odpowiednich kursów. Oceny przydatności do pracy są pochopne, powierzchowne, schematyczne, nie opierają się na rzeczywistych umiejętnościach i przydatności a na pojedynczych, chwilowych, powierzchownych przesłankach. Do pracy są przyjmowane albo osoby z układów, albo osoby młode. Jest dobrym prawem młodych, aby dobrze wystartowały w życie, by nie zostały zastopowane już na początku ich zapał i energia. Młodzi są bardziej ekspansywni, ambitni, mają więcej witalności, ale czy ci po czterdziestce muszą „iść w odstawkę”, są już nic nieznaczącymi, niepotrzebnymi odpadami?

Denerwująca jest postawa niektórych młodych zwłaszcza na tzw. stanowiskach, którzy są bardzo butni, zarozumiali. Uważają, że wszystko im się należy. Skoro ukończyli studia, to mają zarabiać wielkie pieniądze, inni ich nie obchodzą. Uważają, że skoro inni nie pracują, to sami są sobie winni, bo sobie nie radzą. Oczywiście, ci którzy mogą pracować a unikają pracy z lenistwa, którzy żyją na koszt podatników, którzy przejmują pracę innych obywateli są nieuczciwi i ich postawy nie należy pochwalać, ale opinie, że wszyscy bezrobotni unikają pracy z lenistwa są nieprawdziwe, wielce nieuczciwe i krzywdzące.

W czasie rozmów z młodymi menażerami daje się odczuć ich obawę o to, by ktoś o większym od nich doświadczeniu zajął ich miejsca i nie przekonują ich zapewnienia rozmówcy, że nie ma takich intencji, że wystarczy mu jakiekolwiek stanowisko pracy. Ci młodzi, butni i zarozumiali nie chcą wiedzieć tego co było wcześniej, nie dociera do nich, że to przecież starsze pokolenie doprowadziło do przemian, do tego, że mogli oni dzisiaj pobierać nauki w tych dziedzinach, które są dziś modne. Każde młode pokolenie realizuje się poprzez różnego rodzaju aktywności, bunty, działania zmierzające do naprawienia świata (często naiwne, utopijne). Jest to prawo młodych. Dzisiaj jest wiele świetnej, wspaniałej młodzieży, jednak spora jej część wpisuje się w ogólny trend komercji. Najważniejszym staje się dla niej zdobywanie dużych pieniędzy, zdobywanie pozycji w różnego typu władzy, sukces za wszelką cenę. Jedni realizują to nielegalnie, tworząc bezwzględne mafie, inni drogami legalnymi, prawnie dozwolonymi, choć często również moralnie dwuznacznymi. Jedni i drudzy owładnięci są silną rządzą pieniądza, prestiżu, władzy. Pogoń za pieniędzmi, przysłowiowy wyścig szczurów stały się dzisiaj normą, dominującą i obowiązującą zasadą. System wymusza dziś wyścig, wciąganie jednostek w rywalizację, w pogoń za „szmalem”, za władzą. Dziś wielu młodych ludzi już nie zna innego życia, nie wie, że istnieją inne możliwości spędzenia danego im do przeżycia na Ziemi czasu. Już od dziecka obserwują dzisiejsze zmagania rodziców, by utrzymać się w komercyjnym nurcie, są wprzęgani w wyścig: ucząc się w szkołach prywatnych za pieniądze rodziców itd. Zatracane są takie wartości jak koleżeństwo, współodczuwanie, solidarność, życie we wspólnocie.

W naszej gospodarczej schizofrenicznej rzeczywistości dochodzi do paradoksów i skrajności. Z jednej strony na najwyższych, najważniejszych stanowiskach usadowiło się pełno dawnych działaczy partyjnych o ukształtowanej przez dawny system komunistyczny mentalności, z drugiej strony stała się modna praktyka przyjmowania do firm, urzędów i instytucji nawet na niższe stanowiska osób całkiem młodych, kształcących się już w nowej rzeczywistości, nieskażonych dawnym ustrojem. Ludzie nieutożsamiający się z dawnym komunistycznym ustrojem, ale których młodość i początki zawodowego życia przypadły na okres sprzed demokracji są automatycznie traktowani jako ci skażeni, napiętnowani. Mój optymizm, wręcz euforia z okresu: najpierw wybuchu „Solidarności” a później z okresu tworzenia nowego państwa po 1989 r. zmienił się dziś w poczucie gorzkości, niesmaku, w wręcz w traumatyczne przeżycia, w poczucie beznadziejności, bezsensu, niemocy.

Osobiście szkoda mi niekonwencjonalnych czasów, młodzieńczych bezinteresownych buntów, wspólnych idei i wizji świata. Komercja dzisiaj jest wszechwładna i wszechobecna. Jest ona może motorem rozwoju, ale niszczy też znakomicie normalne, pozbawione egoizmów stosunki między ludźmi. Stosunki te stają się kanciaste, pozbawione serdeczności, solidarności, bezinteresowności.

Dobrze, że istnieją jeszcze tacy ludzie jak: Kuroń, Kotański, Ochojska, siostra Chmielewska, siostry i księża z Caritasu i wielu innych, dzięki którym świat staje się bardziej przyjazny, ludzki. Może na stare lata dzisiejsi bezrobotni znajdą schronienie w jednym z przytułków stworzonych przez takie jak oni osoby.

Oczywiście nie życzę sobie ani innym powrotu do zbrodniczego, siermiężnego komunizmu. Jednak i dziś nie czuję się człowiekiem wolnym. Dawniej byliśmy ograniczani przez państwo. Dziś jesteśmy ograniczani przez oligarchiczne stosunki, jesteśmy wprzęgani nawet wbrew naszej woli w tryby komercyjnej machiny. Ludzie stali się maszynami do robienia pieniędzy. Bożek- pieniądz ogranicza ludzkie uczucia, blokuje międzyludzkie bezinteresowne kontakty. Dawniej państwo, władza narzucała jednorodne myślenie, dzisiaj wciągani jesteśmy w jednolite myślenie, w masowy, ogólnospołeczny szczurzy, jednokierunkowy pęd po pieniądze, władzę, sławę, po sukces za wszelką cenę, jakże często za cenę wyrzeczenia się moralności. Wystarczy posłuchać młodych ludzi. Chcą szybkich karier, dużych pieniędzy. Gdzie się podziały dawne ideały, przyjaźnie, wspólnoty dające jednostkom poczucie bezpieczeństwa i współprzeżywania? Liczy się zunifikowany „indywidualizm”. Dawniej jednostki były dowartościowywane przez wspólnoty, wspólnoty nie zacierały, nie odbierały jednostkom indywidualizmu, dziś indywidualizm jest pozorny, sztampowy, każdy samemu, samotnie podąża w tym samym kierunku, tymi samymi torami.


Na bezrobociu, sierpień 1997 r.

Denerwują mnie niesprawiedliwe opinie.

Denerwują mnie skrajnie nieodpowiedzialne, niesprawiedliwe wypowiedzi niektórych publicznych osób, którym tak łatwo przychodzi negatywne osądzanie innych, którzy twierdzą, że bezrobotni i ludzie żyjący w skrajnej biedzie są sami sobie winni, gdyż nie chcą pracować, zmieniać swego losu. Narzekania biednych i bezrobotnych nie są nieuzasadnionym zrzędzeniem, utyskiwaniem, nie są podyktowane tęsknotą za PRL–em ani mentalnością, która pozostała po komunistycznym okresie tak jak to komentują niektórzy politycy i dziennikarze. Trzeba być szczelnie zamkniętym w swoim zaskorupiałym światku, albo mieć tyle egoizmu i cynizmu, aby wypowiadać tak dziwne i nieprawdziwe sądy. Za nic mają nauczanie naszego Papieża o potrzebie ludzkiej solidarności, za nic mają ideały towarzyszące masowemu, społecznemu ruchowi „Solidarność”, dzięki któremu do przemian w ogóle doszło. Widząc tyle biedy dookoła, oglądając choćby telewizyjne reportaże, widząc, że gospodarka kuleje i nie może wchłonąć bezrobotnych i jednocześnie twierdzić, że biedni, bezrobotni są sami sobie winni gdyż nie chcą pracować lub że są nie mobilni, że nic nie robią, by pracę znaleźć, to skrajna nieodpowiedzialność. Ciekaw jestem jaka część z tych osób, które tak zdecydowanie wyrażają swoją dezaprobatę dla tych, którzy nie pracują, znalazła pracę lub rozpoczęła własną działalność zarobkową sama, bez pomocy rodziny, znajomych, wyłącznie przy pomocy własnej inicjatywy, przy pomocy składanych podań, przeprowadzonych osobiście rozmów. Na pewno wśród bezrobotnych są i tacy, którzy nie chcą pracować, jednak uogólnianie, nie dostrzeganie wysiłków i bezsilności ludzi, którzy starają się o pracę, o wyjście z nędzy, często z nędzy skrajnej, jest czymś niezrozumiałym. Mało jest osób, które potrafią być całkowicie obiektywne, na których osobista sytuacja czy otoczenie w sposób świadomy lub podświadomy nie rzutują na ich sposób postrzegania rzeczywistości. Sprawdzają się niestety powiedzenia, że sposoby widzenia zależą od miejsca siedzenia i że syty nie zrozumie głodnego, zdrowy chorego itd. itp. Ci, którym dobrze się powodzi, którzy mają np. własne biznesy powinni zrozumieć to, że wszyscy bogaci i biedni, pracodawcy i pracobiorcy, producenci i odbiorcy dóbr, funkcjonujemy w tej samej gospodarce, na tym samym rynku, jesteśmy ze sobą powiązani i gdy będzie się wiodło dobrze wszystkim obywatelom, całemu społeczeństwu, to i im będzie łatwiej funkcjonować, a ryzyko załamania się ich godnego bytowania będzie mniejsze. Im mniej biedy, im mniej obywateli, współmieszkańców terytorium naszego kraju znajdzie się poza „burtą”, tym większa będzie chłonność rynku, tym szerzej gospodarka będzie funkcjonować wewnątrz kraju, tym lepiej funkcjonować będzie podział pracy, tym mniej będzie ograniczeń, tym większe będą możliwości rozwoju, a gospodarka nie będzie się wtedy zawężać, nie będzie się kisić w okrojonych kręgach odbiorców, producentów i usługodawców. Problemy społeczne, społecznych dołów nie docierają do świadomości elit politycznych, biznesowych, elit działających w informacji i kulturze. Nawet wtedy, gdy przedstawiciele tych elit deklarują, że są zorientowani, ich wiedza jest powierzchowna, „nieprzeżyta”. To tak jakby wypowiadali się o czymś, co jest daleko i o czym usłyszeli przypadkowo i tak naprawdę nie dociera to do nich w pełni. Z niektórych komentatorów wychodzi albo głupota i myślowe lenistwo, podchodzą do problemu mniej niż powierzchownie, zupełnie nie dociekają przyczyn zjawisk, albo cynizm i sadystyczna natura, natura właścicieli niewolników. Sami zarabiając godziwe pieniądze lekko i bezproblemowo wygłaszają kwestie, że ludzie są leniwi, bo nie chcą pracować. A przecież bardzo często są proponowane stawki zarobki, które nie wystarczają nawet do egzystencji na bardzo niskim poziomie, na najpotrzebniejsze wyżywienie, opłaty. Często dochodzi do sytuacji, gdy po znalezieniu pracy odbierane są ludziom zaległe opłaty i wciąż ich sytuacja jest niezwykle trudna.

W dzisiejszej audycji radiowej upatrywano przyczyn życia w nędzy pracowników byłych PGR-ów w tym, że ludzie ci nie potrafią odnaleźć się w dzisiejszej rzeczywistości, że w PRL-u żyli biednie, ale mieli zapewnione bezpieczeństwo, a dziś są w stanie inercji, nie potrafią zadbać o zmianę swego losu. Takie przedstawianie problemu bezrobotnych jest dla mnie bezdusznym traktowaniem ludzi, może prostych, może niezaradnych, jako nic nieznaczących śmieci, które tylko przeszkadzają, zakłócają spokój sumień i psują krajobraz społeczny. Mam nawet wrażenie, że chyba najchętniej pozbyto, by się ich w sposób fizyczny. Zapewne prawdą jest, że nieszczęście pracowników PGR-w i ich rodzin ma swe źródło w nieefektywnym systemie stworzonym za czasów komuny, ale jest to tylko prawda cząstkowa. Zbyt łatwo po istnieniu 8 lat demokratycznego ustroju usprawiedliwia się nędzę swych współobywateli tylko winami PRL-u. Oczywiście nie jest winą dzisiejszego systemu i dzisiejszego państwa to, że zlikwidowano nieefektywne PGR-y i ludzie pracujący w nich stracili pracę, ale winą dzisiejszego systemu i dzisiejszego państwa jest to, że rynek pracy ich nie wchłonął, że państwo pozostawiło ich samym sobie.

Wbrew twierdzeniom niektórych osób, które zaliczają siebie do elit, przeciętni Polacy nie są wrogo nastawieni, nie występują przeciw elitom, przeciw autorytetom i przeciw ludziom bogatym. Przeciętnym Polakom nie chodzi o to, by nikt nie wyrastał ponad przeciętność, chodzi im o to, by nie było w Polsce ludzi wyrzuconych za nawias społecznej wspólnoty, ludzi zmarginalizowanych, wykluczonych, „zatopionych”.


Na bezrobociu, sierpień 1997 r.

O sposobach myślenia kadry menedżerskiej i urzędniczej.

Tak właściwie w przedsiębiorstwach, w urzędach uznaje się dzisiaj tylko studia na kierunkach prawniczych, prawniczo- administracyjnych, ekonomicznych i na coraz to modniejszym kierunku: zarządzania i marketingu. Zupełnie ignoruje się i lekceważy absolwentów studiów politechnicznych. Tak jakby myślenie było przypisane tylko do niektórych kategorii absolwentów. Hermetyczny establishment urzędniczo- polityczny z poczuciem wyższości odnosi się do tych absolwentów, nie dowierzając, by mogli oni myśleć w kategoriach ogólnych, humanistycznych, by dostrzegali problemy człowieka i współczesnego świata. Nastała nawet moda na chwalenie się ignorancją w dziedzinach matematyczno – fizycznych i brakiem umiejętności myślenia ścisłego. Przedstawia się to, jako zaletę, jako korzystny brak obciążenia dla myślenia humanistycznego, tak jakby jedno myślenie wykluczało drugie. A przecież do dobrego funkcjonowania gospodarki i kraju, do dobrego zorganizowania życia społecznego potrzebne jest nie tylko myślenie humanistyczne, ale też myślenie logiczne. Nawet w mieście, w którym miejscowa politechnika jest w ogólnopolskich rankingach wartości szkół wyższych lepiej oceniana od miejscowego uniwersytetu urzędnicy i menedżerowie z podejrzliwością, z poczuciem wyższości i z butą odnoszą się do absolwentów studiów technicznych zupełnie odbierając im szansę na dostosowanie do wymogów konkretnego miejsca pracy, wolą przyjąć osobę ze średnim wykształceniem kierunkowym niż absolwentów politechniki.

Owczy pęd i zachłyśniecie się kapitalizmem neoliberalnym, wolnym rynkiem, handlem, reklamą, sektorem finansowym i zarządzaniem powoduje, że produkcja, technika technologie, które przecież decydują o jakości egzystencji ludzi i społeczeństw są dziś traktowane jako balast.


Na bezrobociu, sierpień 1997 r.

O upokorzeniu i braku pokory.

Trzeba mieć w sobie dużo pokory, aby nie czuć się upokorzonym brakiem pracy, brakiem pieniędzy, biedą. Ja niestety nie mam w sobie tyle siły ducha, tyle stoickiego spokoju, by spoglądać z dystansem na to, co dzieje się w Polsce, by znosić to cierpliwie, bez buntu, bez poczucia upokorzenia, by spoglądać na to, co dzieje się dookoła mnie z perspektywy jaką proponują mądrzy ludzie Wschodu.


Na bezrobociu, wrzesień 1997 r.

Integracji wspólnot ponadnarodowych nie powinna towarzyszyć dezintegracja wspólnot państwowych.

Integrowanie się ludzi we wspólnoty od tych najmniejszych do tych największych jest ich naturalną egzystencjalną i psychologiczną potrzebą. Wraz z cywilizacyjnym rozwojem potrzebowaliśmy integracji w coraz większe wspólnoty. Dziś potrzebujemy też integracji globalnej. Wszystkich mieszkańców Ziemi traktujemy jako jedną wielką wspólnotę. We wspólnotach, ludzie są w stanie przeciwstawić się zagrożeniom i rozwijać swoje „człowieczeństwo”, swój duchowy i intelektualny wymiar egzystencji, potrafią lepiej i szybciej się rozwijać

Integrowaniu się na poziomach wielkich, ponadnarodowych wspólnot czy integrowaniu globalnemu nie musi i nie powinna towarzyszyć dezintegracja na poziomach: narodowym i małych społeczności. Wektory rozwoju i integracji tych wielkich i tych małych mogą i powinny być sobie „przyjazne”, mogą i powinny się wzmacniać. Wielkie wspólnoty mogą być silne siłą tych małych i odwrotnie.

Niestety polityka gospodarcza i społeczna w naszym kraju zupełnie ignoruje potrzebę integracji społeczności naszego państwa. Jeśli idea integracji europejskiej ma godne i należne miejsce w myśleniu i dążeniach władz państwowych i rządzących elit to integrację i ludzką, społeczną solidarność na szczeblu krajowym nie tylko traktuje się po macoszemu, zupełnie lekceważy, ale z zapamiętaniu rozbija. „Postępowi”, „liberalni” burzyciele chcą być wzorcowo europejscy i światowi, zupełnie nie czują się związani z wspólnotą krajową.


Na bezrobociu, wrzesień 1997 r.

Rozczarowanie i poniżenie milionów Polek i Polaków.

Przyznaję, że jeszcze niedawno ja również byłem przekonany, że liberalna wolność gospodarowania jest konieczna do tego, by gospodarka mogła rozwijać się szybko, by można było zmniejszać dystans, jaki dzieli naszą gospodarkę od gospodarek rozwiniętych. Dziś moje poglądy dotyczące ekonomii są już znacznie mniej liberalne. Żyjąc w PRL-u tęskniliśmy do normalności, do upadku komunizmu, do życia wg standardów cywilizacyjnego, rozwiniętego świata. Niestety radość, która towarzyszyła nam zaraz po upadku komunizmu z upływem lat przeradza się w coraz większą frustrację. Rzeczywistość pokomunistyczna okazała się równie, a może jeszcze bardziej ponura i irytująca niż np. ta w środkowym PRL-u. Tworzące się i kształtujące: demokracja i kapitalizm okazały się dla milionów obywateli naszego kraju nieprzyjazne. Z całą mocą i bezwzględnością ujawniło się zło początkowego okresu budowy ustroju kapitalistycznego. Miliony Polaków przeżywają potworne rozczarowanie. Ludzie czują się poniżeni brakiem pracy, niskimi zarobkami, stosunkami panującymi w miejscach pracy, złym traktowaniem przez pracodawców, urzędników, polityków, czują się zagrożeni utratą pracy, mieszkania, rosnącą przestępczością. Wszechogarniające: pazerność, egoizm, cwaniactwo, brak podstawowych, pozytywnych uczuć i zachowań wśród coraz liczniejszych rzesz rodaków budzą przerażenie. Takie pozytywne wartości jak solidarność, wrażliwość, otwartość są w odwrocie, ustępują pysze, egoizmowi. Brak suwerenności, ograniczanie wolności przez komunistyczną władzę zostało zastąpione ograniczeniem wolności przez współobywateli, przez decydentów, pracodawców (polskich i zagranicznych), grupy establishmentu, a przede wszystkim zostało zastąpione brakiem prawa do ludzkiej godności.

Wolność musi iść w parze z poszanowaniem godności. Wolność bez poczucia godności jest niewiele warta, tak właściwie nie jest wolnością prawdziwą, jest wolnością pozorną, deklaratywną. Jeśli coś, co jest nazywane wolnością nie jest odczute od wewnątrz, wolnością nie jest.

Być może na takie kształtowanie się naszej demokracji i nowego systemu gospodarczego ma wpływ to, że przemiany ustrojowe w naszym kraju nałożyły się na przemiany dokonujące się we współczesnym świecie. Świat również wszedł w przyśpieszoną fazę przemian. Trudności nasze w transformacji zostały pogłębione przez trendy przemian w świecie. Jednak nic nie usprawiedliwia morza głupoty i podłości zalewających nasz kraj, tych odziedziczonych po socjalizmie i tych nowo nabytych. Jeśli warunkiem wystarczającym, a często koniecznym do tego żeby osiągnąć sukces w jakiejkolwiek dziedzinie życia jest działanie niemoralne, cyniczne, często przestępcze to trudno się dziwić milionom zwykłych obywateli, u których pozostały choćby resztki przyzwoitości i moralności, że są u kresu psychicznej wytrzymałości. Niektórzy z nich są niestety podatni na różnego typu populistyczne hasła, są wodzeni przez prymitywnych lub cynicznych graczy.

Ustrój komunistyczny był ustrojem nieludzkim, pochłonął wiele ofiar. Dokonywano w imię jego budowy i rozwoju wiele zbrodni. Jednak wydaje się, że w niektórych okresach trwania PRL-u względny udział osób zadowolonych z życia, czy nawet szczęśliwych w całej społecznej populacji był znacznie większy niż udział takich zadowolonych osób w czasie budowania i trwania wolnej już Polski. Ludzie w PRL-u doznawali zewnętrznej opresji ze strony komunistycznej partii i komunistycznego państwa, ale było w nich więcej optymizmu, nadziei, wzajemnego zainteresowania i wzajemnej życzliwości. Społeczeństwo dawniej żyło biednie, ale było bardziej zintegrowane, żyło we wspólnotach, rodzinach, więcej było wspólnego przeżywania, wspólnych imprez, zabaw, wycieczek itd., więcej współodczuwania. Prawdopodobnie nie było to zasługą ustroju, lecz specyfiki życia w całej ówczesnej Europie. Dziś żyjemy osobno, pędząc po pieniądze, władzę, sławę, pozycję zawodową. Miliony osób nie ma pracy. Całe rodziny utrzymują się z emerytur swoich seniorów.

Niektórzy tzw. „mądrzy ludzie” mówią, że frustracje społeczne wynikają z przesiąknięcia społeczeństwa komunizmem i z nieumiejętności dokonania zmian w myśleniu. Wydaje mi się, że bardziej te zaszłości uwidaczniają się wśród elit politycznych, biznesowych, kulturalnych niż wśród zwykłych ludzi. Denerwują mnie komentarze socjologów, politologów, różnych innych specjalistów, ekspertów, tak łatwo zrzucających niezadowolenie społeczne na karb komunistycznej mentalności, szukających zawile przyczyn w przeszłości, a przecież główne przyczyny są widoczne „gołym okiem”. To właśnie ci, którzy chcą, by wszyscy wbrew swoim doświadczeniom i odczuciom wyrażali swe zadowolenie z istniejącej teraz rzeczywistości są przesiąknięci komunistycznymi, dyktatorskimi zwyczajami, chcą dyktować ludziom, co jest dla nich dobre a co złe. Skoro całe społeczeństwo jest posądzane o przesiąknięcie komunizmem, to tym samym dotyczy to również elit gospodarczo- politycznych. Moim zdaniem to one bardziej od pozostałej części społeczeństwa tkwią mentalnie w minionym ustroju. To mentalność elit jest podobna do mentalności dawnych działaczy PZPR. Buta, polityczna hucpa, sobiepaństwo, poczucie niezastępowalności, okazywanie, że od nich zależą losy innych, poczucie, że szacunek i poważanie należą im się nie za prawdziwe umiejętności i zasługi, ale z urzędu i zajmowanych pozycji, egoizm, uwikłanie w układy, sitwy, to cechy elit a nie społecznych dołów.

Dla wielu kraj nasz jest ojczyzną wyrodną, nie tylko niedbającą o nich, ale wręcz poniżającą, skorumpowaną, mafijną awanturnicą, dla wielu RP jest kontynuatorką PRL-u. Dla tej części społeczeństwa, która żyje w nędzy i poniżeniu obojętnym jest to czy wyzyskuje ją i poniża wąska grupa osób związanych z autorytarną władzą, czy też wyzyskują ją oligarchowie, czy coraz szersza grupa pół czy ćwierć oligarchów i osób z establishmentu gospodarczego i politycznego. Liczy się stopień nędzy i upokorzeń.


O autostopie.

Kiedyś można było żyć za friko
auto-stopem podróżować, podarowując kierowcom za podwózkę dobre słowo.
Dziś podróżować musisz swoją bryką.
albo mieć hajc, bez hajcu nikt ci przemieścić się nie pomoże.
Życie do hajcu dzisiaj można streścić, od życia bryka wyceniona drożej.


Na bezrobociu, wrzesień 1997 r.

O emancypacji.

Im na wyższym stopniu rozwoju są istoty żywe, tym w większym stopniu dzielą się one sobą i swoimi życiowymi dobrami; materialnymi i „przed duchowymi” z innymi osobnikami.

Człowiek różni się od zwierząt (a przynajmniej powinien) między innymi tym, że ogranicza swoje „ego” na rzecz innych, dzieli się z innymi i dba o innych, a przewaga fizyczna przestaje być wartością dominującą.

Silniejsze zwierzęta dominują nad słabszymi, większe, sprytniejsze gatunki wypierają słabsze bardziej bezbronne. Silne samce dominują nad słabszymi samicami (znacznie rzadziej silne samice nad słabszymi samcami). Społeczności ludzkie wraz z rozwojem nabierają coraz więcej cech „człowieczych” odróżniających je od świata zwierząt. Wydawałoby się, że im bardziej rozwinięte, ucywilizowane społeczeństwo tym mniej w nim postaw egoistycznych, tym mniej dominacji, tym mniejsze znaczenie mają przewagi siły, sprytu itp., tym mniejsza dominacja mężczyzn nad kobietami. Jednak do społeczeństw idealnych, całkiem „ludzkich” (”boskich”) jeszcze daleka droga. Społeczeństwa dążą co prawda do coraz lepszej, coraz skuteczniejszej ochrony słabszych ustanawiając odpowiednie, obowiązujące wszystkich prawo, jednak egoizm wciąż tryumfuje, opory przed utratą dominacji, przywilejów wciąż są silne i skuteczne. Nierówności w życiu ludzi przyjmują czasem bardziej drastyczne, bardziej wyrafinowane i bezwzględne formy niż w świecie zwierząt, często wynikają z bezinteresownej typowo ludzkiej zawiści. Dominacje siły fizycznej, sprytu zostały zamienione przez innego rodzaju przejawy „ego”, przez układy, wykorzystywanie władzy, dostęp do władzy, dóbr, tworzenie korzystnego dla siebie prawa, korzystnej interpretacji prawa itp. itd.

W dalszym ciągu istnieje męski szowinizm, postawy przewodników stada, silny opór mężczyzn przed dążeniem kobiet do zapewnienia sobie równości w różnych sferach ludzkiego życia. Stowarzyszenia kobiet, działania emancypantek są wyszydzane, zresztą nie tylko przez konserwatywnych mężczyzn, również przez konserwatywne kobiety. Argumentami na rzecz dominacji mężczyzn w życiu publicznym, politycznym, zawodowym itp. są: tradycja, prawa przyrody obserwowane i przejmowane ze świata zwierząt.

Szczególnie trudna, często tragiczna jest sytuacja kobiet w społeczeństwach zacofanych, gdzie nierówności są jeszcze sankcjonowane i utrwalane przez przyjęte tam wierzenia, religie.

Czy przyjmowane wierzenia, religie są odzwierciedleniem stanu społeczeństwa, jego potrzeb, panujących w nim społecznych relacji, czy może przyjęte religie determinują życie społeczeństwa? Zapewne jest tak i tak. Największymi przeciwnikami wszelkich procesów emancypacyjnych, w tym emancypacji kobiet są konserwatyści i islamisci. Powołują się oni na prawa naturalne, uwarunkowania historyczne, tradycję itp. Uważają, że człowiek wprowadzając zmiany, własne porządki, przeciwstawia się porządkowi naturalnemu stworzonemu przez Boga. Dziwne, ale te same osoby powołują się też na to, że człowiek został stworzony przez Boga na swoje podobieństwo i na to, że człowiek wyróżniony jest ze świata przyrody i ma prawo, a nawet obowiązek zmieniać świat i czynić go sobie poddanym i przyjaznym.

Prawa tworzone przez człowieka mają między innymi te zadania by porządkować życie jednostek w społeczeństwie, by wyróżnić człowieka ze świata zwierząt, nadać jego życiu piętno „człowieczeństwa”, by bronić go przed niektórymi przejawami praw natury.

Jeśli jakakolwiek grupa społeczna uczestniczy w życiu społecznym w sposób pośledniejszy od innych grup, czy jest dyskryminowana, właściwym sposobem na to, by w możliwie szybki sposób (np. w ciągu życia jednego pokolenia) zmienić ten stan rzeczy jest ustanowienie praw wspomagających procesy wyrównywania szans, wymuszających w społeczeństwie przemiany rzeczywiste i mentalne.

Jeśli konserwatywnie nastawione osoby negują potrzebę ustanawiania przepisów prawa ułatwiających i przyśpieszających procesy „uczłowieczania”, w tym procesy emancypacji kobiet i emancypacji mniejszości takich jak choćby mniejszości seksualne, to występują przeciw nakazowi Boga porządkowania świata na swój sposób, nakazowi tworzenie świata ludzkiego coraz doskonalszym, przyjaznym wszystkim ludziom, tolerancyjnym i otwartym na inności, w którym słabsi nie są wykorzystywani i prześladowani przez silniejszych.

Tak jak świat poddany jest przekształceniom, tak jak w przyrodzie następują ewolucje gatunków a pojedynczy osobnicy przystosowują się również indywidualnie do zmieniającego się otoczenia, tak samo człowiek jest poddany różnym przemianom i dostosowaniom. Oprócz ogólnej ewolucji gatunku, obok powolnego rozciągniętego w czasie procesu rozwojowego, na który „pracują” całe pokolenia (np. zmiany anatomiczne) następują przekształcenia i dostosowania na który mają wpływ duże i małe społeczności, środowiska i pojedynczy osobnicy. I tak przemiany w sferach politycznych, społecznych, kulturowych, których autorami są same społeczeństwa czy grupy lub ich przedstawiciele: politycy, ekonomiści, naukowcy itd. pociągają za sobą dostosowywanie się do nich grup i jednostek. Dlatego ludzie władzy, ludzie kultury i ludzie mający wpływ na kształtowanie się warunków i sposobów życia społeczeństwa w różnych sferach: ekonomicznej, prawnej, kulturowej, edukacyjnej itd. itd. powinni zdawać sobie sprawę z ciążącej na nich wielkiej odpowiedzialności.

O emancypacji przekornie (wbrew sobie)-- próba uchwycenia sposobu myślenia konserwatystów.

Dlaczego jest w nas tyle pychy, dlaczego uzurpujemy sobie prawo do bycia ponad przyrodę? Dlaczego chcemy naprawiać świat, naturę naszymi ludzkimi działaniami? Dlaczego chcemy wyemancypować kobiety (choćby stosując parytety wyborcze) i mniejszości społeczne poprzez stanowienie sprzyjającego temu prawa? Niech wszystko toczy się samo, niech silniejsi dominują nad słabszymi. Dlaczego chcemy doprowadzić do tego, by kobiety i mężczyźni wymieniali się swoimi dotychczasowymi społecznymi funkcjami? Czy kobiety mają służyć w armiach i walczyć na frontach? (Po co ludzie mają walczyć i po co mężczyźni mają walczyć na frontach to już inna sprawa). Czy mężczyźni mają karmić oseski piersią? To tak jakbyśmy chcieli ingerować w życie dzikich zwierząt i wszystkie je wytresować i udomowić.

Podsumowanie.

Celem stanowionego prawa jest miedzy innymi porządkowanie życia społecznego, strzeżenie sprawiedliwości. Prawo odzwierciedla w jakiejś mierze aktualną mentalność społeczeństw, a zwłaszcza ich elit. Ale prawo i wprowadzane przez państwo zasady funkcjonowania społeczeństwa, a w nim grup społecznych spełniają też funkcje edukacyjne, wychowawcze i stymulowania zachowań. Procesy emancypacyjne towarzyszą rozwojowi i przemianom mentalnym społeczeństw, ale też można je przyśpieszać wprowadzając odpowiednie zasady im sprzyjające.

Paradoksalnie przeciwnikami i przeciwniczkami emancypacji, wybijania się ponad przyrodę i organiczny rozwój rodzaju ludzkiego są między innymi ludzie, którzy jednocześnie przyjmują za swoją ideę by czynić sobie Ziemię poddaną. Nie potrafią oni wyjrzeć z konserwy myślenia zaprzeszłego. Widocznie dla nich czynienie Ziemi sobie poddanej nie oznacza czynienia jej dla siebie przyjaznej.


Na bezrobociu, październik 1997r.

Potrzeba dużo rozsądku i dobrej woli przy rozwiązywaniu nabrzmiałych problemów dotyczących własności.

Potrzeba dużo rozsądku i dobrej woli w rozwiązywaniu niezwykle pogmatwanych spraw dotyczących prawa własności i dużo roztropności, by egzekwowanie tego prawa nie doprowadziło do ludzkich nieszczęść i deptania ludzkiej godności. Oczywiście tam gdzie jest to możliwe należy oddać dawnym właścicielom lub ich spadkobiercom zrabowane, przejęte przez komunistyczne państwo posiadłości. Jest jednak dużo placów, terenów, na których poczyniono dużo nakładowe inwestycje. Na niektórych terenach, w niektórych kamienicach mieszkają lokatorzy, często tacy, których nie stać na wynajęcie mieszkań gdzie indziej. Jeśli są to tereny, kamienice państwowe, powiatowe, miejskie, gminne to wyjściem jest wypłacenie przez państwo (lub jego struktury) dawnym właścicielom odszkodowań. Jest też dużo obiektów rozbudowanych, przebudowanych, nowo wybudowanych przez nowych właścicieli, którzy w dobrej wierze, wierząc państwu, że place i obiekty nie są naznaczone krzywdą dawnych właścicieli nabyli je od państwa. W takich sytuacjach państwo powinno zdobyć się na wysiłek i również wypłacić starym lub nowym właścicielom odszkodowania (w zależności od tego, kto stanie się właścicielem) i w przypadku zwrócenia własności dawnym właścicielom odszkodowania za obiektów dewastację.

Jednak głoszone przez niektóre osoby twierdzenie, że sprawiedliwość domaga się bezwzględnego, szybkiego oddania wszystkich własności i respektowania prawa właścicieli do pełnego nimi dysponowania np. do pełnego dysponowania własnością w postaci kamienic, bez względu na reperkusje, dla tych, którzy w tych kamienicach zamieszkują, nawet gdyby mieli oni zamieszkać pod mostami, bez respektowania ich prawa do godności, do zamieszkiwania pod dachem, jest twierdzeniem niemoralnym.

Musi być respektowane prawo właścicieli czy spadkobierców do swych własności, czy do własności rodowych, budowanych często przez pokolenia, jednak powinna też być uwzględniana dzisiejsza sytuacja ekonomiczna wielkiej rzeszy ludzi. Potrzebna jest ostrożność. i rozwaga.

Choć jest to niezmiernie trudne i obciążające zwłaszcza dla takiego jak nasze państwa na dorobku, ale chyba jedynie możliwe i konieczne, by państwo włączyło się nie tylko prawnie ale materialnie w rozwiązywanie tych nabrzmiałych własnościowych problemów, by zdobyło się na wypłacanie odszkodowań.

Punkt widzenia przeciwników odszkodowań.

Trudno jest zmierzyć udział zwykłych obywateli, w tym mieszkańców kamienic, ich rodziców, dziadków w tworzeniu majątku narodowego. Tak jak właścicielom kamienic, tak samo im należałyby się udziały lub rekompensata. Czy właściciele kamienic, którzy z różnych powodów będąc za granicą, nie uczestniczyli w budowie narodowego majątku po wojnie mają zwrócić pozostałej części społeczeństwa koszty tej budowy, czy nie powinni zwrócić kosztów budowy infrastruktury, kosztów budowy dróg, lotnisk, sieci kolejowej, telekomunikacyjnej itp. itd. Jak to wszystko wymierzyć? Własność prywatna jest wartością ważną, jednak nie najważniejszą. Nie można szermować hasłami i domagać się respektowania jakiejś wartości, w oderwaniu od wartości innych, choćby takich jak prawo do życia i prawo do godności. To przecież nie obywatele, nie lokatorzy kamienic odebrali je ich właścicielom. To odebrało je komunistyczne państwo.

Konkluzja

Dawnym właścicielom, którym państwo odebrało ich własność stała się krzywda. Często była ona ogromnie pogłębiona krzywdą moralną spowodowaną koniecznością zamieszkiwania za granicą i niemożnością powrotu do kraju.

Rolą państwa jest, by pomóc prawnie i materialnie w rozwiązywaniu problemów własnościowych, by znaleźć rozwiązania godzące sprzeczne ludzkie interesy, by tereny i obiekty znalazły się w rękach prawowitych właścicieli lub by zrekompensować im straty materialne i moralne i jednocześnie by zapewnić dzisiejszym lokatorom tych obiektów godne miejsca do zamieszkania i przede wszystkim, by uchronić swych obywateli od tragedii „wyrzucania ich na bruk”, do czego niestety w naszym państwie dochodzi.

O prawie własności c.d.

Należy też uwzględniać reperkusje związane z II wojną światową, wywołanymi przez nią procesami historycznymi i ogromne straty materialne i moralne polskiego państwa i polskich obywateli. Do odszkodowań dla osób indywidualnych i podmiotów zbiorowych, których dotknęły działania wojenne i wywołane nią procesy powinny włączyć się państwa za nie odpowiedzialne i to do nich powinny być kierowane roszczenia i to one powinny być zobowiązane do wypłacania odszkodowań. Problemami tymi powinny zająć się odpowiednie agendy ONZ Unii Europejskiej.


Na bezrobociu, październik 1997 r.

Tłum, opinia masowa.

Trzeba być uważnym, by nie ulec bezkrytycznie różnym opiniom, szczególnie opiniom tzw. ogółu, zwłaszcza, gdy są one negatywne, gdy mogą być niesprawiedliwe i mogą wyrządzić komuś krzywdę. Trzeba kierować się własnymi odczuciami, analizować problemy wg własnych kryteriów i powstrzymywać się od ferowania jednoznacznych negatywnych ocen. Opinię publiczną można porównać do tłumu. Zarówno tłum jak i opinia publiczna mają dużą moc oddziaływania. Mogą to być oddziaływania pozytywne, uwznioślające, dające siłę jednostce, mogą prowadzić do pozytywnych myśli i działań. Tłum może być przyjazny, czujemy się wtedy w nim dobrze, zanika nasze osamotnienie, onieśmielenie, wyzwala w nas dużo energii pozytywnej nawet, jeśli przebywanie w nim ogranicza się do wspólnej zabawy, wspólnej rozrywki. Ale tłum i tzw. opinia publiczna mogą być też bardzo destruktywne, niebezpieczne, mogą spowodować wiele zła. Tłum i opinia publiczna mogą być niesprawiedliwe i przy tym bezwzględne i okrutne. Emocje tłumu mogą pozbawić tworzących go jednostek rozsądku. Co ciekawe, nie zawsze osoby, które wydają się pozornie jednostkami o silnym charakterze potrafią się tłumowi, opinii zbiorowej przeciwstawić i odwrotnie osoby wydawałoby się słabe mogą okazać się na oddziaływanie tłumu i opinii odporne i mogą mieć w sobie dużo siły, by kierować się rozsądkiem i własnym sumieniem.


O powszechności fobii i uprzedzeń.

Lęki i uprzedzenia wobec inności nie są obce ludziom z kręgów inteligenckich i intelektualistom. Oczywiście lęki i uprzedzenia mogą dotyczyć różnych sfer życia i są różne ich poziomy. Najprymitywniejsze dotyczą np. wyglądu, koloru skóry, te mniej prymitywne mogą dotyczyć np. innych poglądów naukowych, literackich, innego stylu uprawiania sztuki itd.

Często wpadamy w myślowe stereotypy i uprzedzamy się do osób, które myślą inaczej niż my. Trudno jest nam oceniać inne osoby niezależnie od ich zapatrywań, od tego czy ich poglądy są zbieżne czy rozbieżne z naszymi.


Na bezrobociu, październik 1997r.

Skrajności.

Skrajności: relatywizm ze zbyt daleko posuniętym zaufaniem do racjonalizmu z jednej strony i ortodoksja połączona z fanatyzmem z drugiej strony, mogą być dla człowieka zgubne. Relatywizm może niszczyć osobę, która się nim kieruje, może odebrać jej poczucie szczęścia, poczucie zakotwiczenia. Wszystko dla niej może wydawać się bezsensem. Fanatyzm połączony z totalną nietolerancją może zabić osobę, która go „wyznaje”, ale przede wszystkim niszczy i zabija innych. Fanatyk potrafi zabić w imię ideologii w imię komunizmu, faszyzmu, sprawiedliwości, religii, libertynizmu, postępu, a nawet swoiście rozumianej wolności i dziesiątków innych idei. Fanatyk religijny, ideowy, polityczny często wbrew temu, co głoszą zasady wyznawanej przez niego religii czy ideologii nienawidzi ludzi którzy nie wyznają jego zasad lub wyznają inaczej. Chce uszczęśliwić innych siłą, poniżając i depcząc przy tym ich godność. Nie toleruje nawet najmniejszych odstępstw, najmniejszych oznak inności. Wyszukuje u innych, inaczej myślących nieistniejącego obiektywnie zła lub wyolbrzymia je do monstrualnych rozmiarów. Chce zastępować i wyręczać Boga lub staje się ideologicznym sędzią , uzurpuje sobie prawo do wydawania wyroków, staje się inkwizytorem. Dla fanatyka obrzędowość czy sposób myślenia i bycia staje się celem samym dla siebie, jest ważniejsza od wartości miłości bliźniego. Skrajni fanatycy sami siebie potrafią zadręczyć a nawet unicestwić. Nie dążą do osiągnięcia szczęścia poprzez osiągnięcie harmonii z otoczeniem. Chcą być męczennikami. Uważają się za prześladowanych przez innych, nawet, gdy ci inni to osobnicy o dużej tolerancji i otwartości. Ci inni są winni tylko dlatego, że są inni.


Na bezrobociu, październik 1997 r.

O krytykanctwie.

Dziwne i niezrozumiałe są dla mnie postawy krytykujące osoby, które robią dużo wspaniałych rzeczy dla różnych środowisk, dla społeczeństwa, dla bliźnich. Dość często spotykam się np. z brakiem akceptacji, a nawet z wrogością do Marka Kotańskiego. Wszędzie doszukuje się u niego złych intencji, czerpania własnych korzyści. Kuriozalne są zarzuty, że osoby, które otwierają się na bliźnich, które pomagają innym czerpią z tego osobistą satysfakcję, tak jakby poczucie satysfakcji było czymś niemoralnym. Zawiść, egoizm, doszukiwanie się we wszystkim i u wszystkich negatywów to być może chęć usprawiedliwienia własnej znieczulicy i bierności, to reakcja na własne kompleksy, to być może zazdrość wobec osób czyniących dobro.


Na bezrobociu, październik 1997 r.

Depresyjne nastroje.

Czuję się zmęczony życiem. Czuję się przegrany. Nie potrafiłem przeżyć swojego życia w sposób w miarę normalny. Życie umknęło mi nie tak jak chciałem. Zmarnowałem swoje życie „odkładając je ciągle na później”, „aż do grobu”. Zmarnowane zostały potencjały: uczuć, intelektu itd. Przede wszystkim ciąży mi brak potomstwa. Potencjały bez realizacji, to marnotrawstwo, to poczucie niespełnienia, nieszczęścia, to przyczyna zgorzknienia. Dużo w tym mojej winy, moich zasług, moich nieporadności i ułomności, gamoniowatości, ale też pomogło mi w tym znakomicie nieustabilizowane życie zawodowe, szczególnie długotrwały okres, w którym pozostawałem bez pracy. No cóż czasu danego mi tu na Ziemi nie dane mi było, czy może nie potrafiłem przeżyć w sposób dla mnie satysfakcjonujący, interesujący, sensowny, nie spełniłem też typowych dla ludzi zadań. No, ale przecież życie z sensem, z poczuciem spełnienia, szczęścia dane jest tylko części ludzi pojawiających się na naszej planecie. Nie jestem wyjątkiem. Jest tyle nędzy i nieszczęść na Ziemi, że ja i tak jestem uprzywilejowany. Jest jak jest. Będzie jak będzie. Trzeba zachować stoicki, buddyjski spokój.


Na bezrobociu, październik 1997 r.

Jeśli się ma ułożone swoje życie, jeśli ma ono wartość, można wtedy dążyć do dalszego jego doskonalenia. Mamy wtedy chęć go udoskonalać, chcemy się rozwijać, szukamy wzorców, szukamy podpowiedzi, korzystamy między innymi z książek, filmów, spektakli teatralnych, jeśli jednak życie nasze jest nieułożone, jeśli nie potrafiliśmy sobie go ułożyć, jeśli „przeleciało nam przez palce”, jeśli jest mało wartościowe i nieciekawe nie czujemy potrzeby aby go doskonalić. Nie można udoskonalać czegoś, czego nie ma Samo wzmacnianie potencjału na życie godziwe i wartościowe bez dobrego życia rzeczywistego nie na wiele się przydaje i chyba nie ma zbytniego sensu.


O wspomnieniach o szczęśliwym dzieciństwie.

Przywołujemy w swojej pamięci przyjemne obrazy z dzieciństwa „dziania się życia” i te z późniejszego życia, które działy się bezwiednie, bez naszego emocjonalnego ukierunkowania na zdobywanie czegoś, na wpisywanie się w społeczne i kulturowe kanony. Jeśli „teraz” dzieje się bezwiednie, to nie doznajemy niepokoju i zapada to naszej pamięci jako coś przyjemnego, błogiego. Mniej przyjemne są wspomnienia obarczone dążeniami, których nie można zrealizować. Jeśli się myśli o tym, że rzeczywistość teraz się dzieje i że trzeba jej sprostać, to sprzyja to traceniu przez nas spokoju.





bd Notatki: 1997c, 1998a; 1999a
Pozory liberalizmu gospodarczego. Zniewolona wolność.



Notatki - całość
OWOWOWOWO