*******


monitoring pozycji



********************









Pierwsza strona - Spis stron






******************







a Notatki: Wstęp.

aa Notatki: 1977 a
Co to jest zło? Co to jest dobro?

ab Notatki: 1977 b
Kompleksy i zadufanie

ac Notatki: 1978a
O rozwoju społeczeństw.

ad Notatki: 1987a; 1988a
Cud świadomości człowieka.

ae Notatki: 1987; 2018
O żydowsko-polskich stosunkach.

af Notatki: 1991a; 1993a
Dylematy człowieka współczesnego.

ba Notatki: 1994a
Dlaczego nikt nie zwalcza gospodarczych oszustów?

bb Notatki: 1997a
Nie można biernie przyglądać się złu i nie reagować na przemoc.

bc Notatki: 1997b
Zawiedzione nadzieje

bd Notatki: 1997c, 1998a; 1999a
Pozory liberalizmu gospodarczego. Zniewolona wolność.

be Notatki: 1997b; 2001a
Świat jest obojętny na eksterminację narodu czeczeńskiego.

bf Notatki: 2001b
„Zabijanie” nudy na nocnej służbie.

bg Notatki: 2002a
Czy koszty przemian musiały być tak wysokie?

cc Notatki: 2007f
Nie takich przemian chcieliśmy. Która z poprawności wyrządziła więcej szkód?

cd Notatki: 2003a; 2007a
Jaka ma być ta gospodarcza równowaga?

ce Notatki: 2003b; 2007b
Dlaczego po 1989 roku rozwój naszego kraju był tak chaotyczny, tak powolny i odbywał się z wielkim rozwarstwieniem i z tak ogromnymi kosztami społecznymi?

cf Notatki: 2003c; 2007c
O podatkach.

cg Zapiski: 2003d; 2007d
Wykluczanie obywateli z konsumpcji, to ograniczanie podaży i początek ciągłego procesu wykluczania.

ch Zapiski: 2003e
Czy bieda i ekonomiczne wykluczenie przystoi epoce wielkiego postępu i wzrostu wydajności procesów wytwarzania?

ci Zapiski: 2003f
Postulaty „Solidarności” wyrzucono do kosza.

cj Zapiski: 2003g; 2007e
Jaka ma być ta globalizacja?

ck Zapiski: 2003h
O stosunku do osób ułomnych i cierpiących.

ca Notatki sprzed 2003a
Pułapki myślenia zbyt doktrynalnie liberalnego.

cb Notatki sprzed 2003b
Niewykorzystane potencjały ludzkiej pracy i ludzkich zdolności.

da Zapiski: 2004a
Czy istnieją biedni Polacy? Społeczne podziały.

db Notatki: 2005a
„Nie lękajcie się”

dc Notatki: 2006a
Główna linia podziałów. Marginalizacja i wykluczenie wielu Polek i Polaków.

dd Notatki: 2006b
Exodus rodaków. Ucieczka z beznadziei.

de Notatki: 2007g
O poprawności ekonomicznej, politycznej i moralnej.

df Notatki: 2007h
Zaćmienie umysłów czy egoizm establishmentu?

dg Notatki: 2007i
O samozadowoleniu elit. „Humanizm” opresyjny. „Otwartość” marginalizująca i wykluczająca.

dh Notatki: 2007j
Nie powinno się ograniczać gry rynkowo-społecznej.

di Notatki: 2007k
O neoliberalnej poprawności i nadgorliwości.

dj Notatki: 2007l
Liberalny przechył.

fa Notatki: 2008a
Nieznośna propaganda sukcesu

fb Notatki: 2008b
Receptą na sukces gospodarczy i spokój społeczny jest równowaga gospodarczo-społeczna.

fc Notatki: 2008c
Świat jest tajemnicą. Jedynie słuszne myślenie jest niebezpieczne.

fd Notatki: 2008d
Czy jako naród mamy prawo do pozytywnego myślenia o sobie?

fe Notatki: 2008e
O światowym kryzysie i o zmianie światowego podziału konsumpcji i pracy.

ff Notatki: 2008f
Kryzys nie wziął się z niczego. Przyczyny kryzysu.

fg Notatki: 2008g
Gra rynkowa bez żadnych humanitarnych reguł.

ga Notatki: 2009a
Struktura dzisiejszego kapitalizmu. Czy sprywatyzować demokrację?

gb Notatki: 2009b
Dyktatura większości. Polityczna i medialna bezduszność.

gc Notatki: 2009c
Czy osoby produktywne są ofiarami osób nieproduktywnych?

gd Notatki: 2009d
Inercja świadomości elit w kwestii dotyczącej naszej transformacji. Unikajmy schematów.

ha Notatki: 2010a
Narodowa tragedia.

hb Notatki: 2010b
Po co nam ten konflikt? Para-liberalna bezduszność. Obrona pseudo liberalnej, postkomunistycznej rzeczywistości.

hc Notatki: 2010c
Choroba wykoślawionych idei nowoczesności i postępu.

hd Notatki: 2010d
Komu upodlenie, komu honory?

ia Notatki: 2011a
Opresyjny system. Odporni na rzeczywistość.

ib Notatki: 2011b
Jaka będzie nasza starość?

ic Notatki: 2011c
O kryzysach: gospodarki, wartości, demokracji, globalizacji.

id Notatki: 2011d
Kryzys w Grecji. Epoka prestidigitatorów i krzykaczy.

ie Notatki: 2011e
Brak poszanowania wartości pluralizmu przez „ucywilizowanych nowocześnie”

ie Notatki: 2011x


if Notatki: 2011f
Erozja neoliberalnego kapitalizmu. Kryzys nie wziął się z niczego.

ig Notatki: 2011g
Dysonans między wydajnością gospodarek a gospodarczym i społecznym zorganizowaniem.

ih Notatki: 2011h; 2012a
Idee „Solidarności” nie umarły.

ja Notatki: 2012b; 2013a
Przesilenie kapitalizmu, który nazywają liberalnym

jb Notatki: 2013b
Neoliberalny ustrój kastowy. Cofnięcie się w zaawansowaniu humanizmu.

jc Notatki: 2013c; 2014a
Neoliberalno-lewacko-korporacyjno-kapitalistyczny,”postępowy” system gospodarczo-społeczny jest źródłem napięć lokalnych, globalnych i ludzkich nieszczęść.

jd Notatki: 2014b
Współczesna „postępowa” ortodoksja. Kapitalizm ideologiczny, obłudny.

je Notatki: 2014c; 2015a
Liberalny letarg. Czy nastąpi przebudzenie?

jf Notatki: 2016a
Zaciekły opór establishmentu przed utratą ego-liberalnych przywilejów.

jg Notatki: 2016b; 2017a
Para-liberalna propaganda przestaje oddziaływać.

jh Notatki: 2018a; 2019a; 2020a
Pseudoliberalna i pseudo postępowa hucpa.

ji Notatki: 2020b
Wysferzone, egoistyczne, zarozumiałe elity

Notatki: Spis treści



OOOOO
OOOOO


NOTATKI - CAŁOŚĆ


OOOOO
OOOOO



Zabawy słowami a

Zabawy słowami b

de Notatki: 2007 g

O poprawności ekonomicznej, politycznej i moralnej.


Wspólne Kamili i babci Zosi łuskanie grochu - Mierzączka, gm. Dłutów_ 94r.
Portiernia – styczeń 2007 r.

Dziennikarze wpisują się w polityczną wojnę.

Już dawno zmienił się mój stosunek do „Gazety Wyborczej” i to już nie tylko do publicystyki dotyczącej gospodarki, ale też do tej zajmującej się innymi dziedzinami naszego polskiego społecznego życia. Na ile wynika to z mojej przemiany, z ewolucji moich poglądów, a na ile ze skostnienia poglądów dziennikarzy „Gazety”? Kiedyś chlubiłem się tym, że jestem czytelnikiem gazety, uważałem to za objaw przynależności do rodziny „Solidarności”. Uważałem, że Gazeta była otwarta, pluralistyczna, że była pożytecznym dyskusyjnym forum. Dziś odczuwam wyraźnie okopywanie się jej dziennikarzy na swoich myślowych i emocjonalnych pozycjach, misyjne, bezwzględne atakowanie przeciwników, kierowanie się resentymentami, zatratę otwartości dla inaczej myślących, brak dążenia do wypracowania konsensusów. Zresztą takie okopywanie się w swoich poglądach jest dzisiaj w neoliberalnych kręgach nagminne, stało się polityczną i dziennikarską para-liberalną powszechnością, a „Gazeta”, choć jest jednym z liderów, to wpisuje się tylko w ten ogólny polityczny i dziennikarski krajobraz. Oczywiście różne opinie, przedstawianie stanowisk różnych środowisk, publicystyczny ferment są pożyteczne, potrzebne, zapobiegają chorobom ideologizacji i indoktrynacji społecznego, politycznego i gospodarczego życia. Uważam jednak, że to co dziś się dzieje przewrotnie w imię liberalizmu i pluralizmu przekracza granicę takiego pozytywnego fermentu, stało się paradoksalnie w wydaniu pseudoliberałów myślowym bezruchem, wypełnionym nienawiścią obskurantyzmem, „postępowość” w ich wykonaniu stała się chorobliwą destrukcją.

„Liberalni” i „lewicowi” dziennikarze przyłączyli się do wojny polityków, nie opisują jej, ale stali się jej aktywnymi, nieprzejednanymi uczestnikami, fronterami. Tak potrzebne spojrzenie z dystansu zastępują resentymentami, polowaniem na potknięcia politycznych wrogów, analizy i syntezy zastępują pełnymi emocji i nienawiści „pyskówkami”. Obowiązuje też myślenie życzeniowe i przekazy z jednej strony wylukrowane dotyczące „swoich”, z drugiej strony bezwzględnie piętnujące i wyszydzające ideowych i politycznych przeciwników. Podobnie jak w PRL-u, dziennikarze neoliberalnego nurtu uprawiają propagandę sukcesu, według nich wszystko po 1989 roku się udało, wszystko jest idealne.

Niektórzy dziennikarze wyrażają swoje niezachwiane niczym przekonanie, przesądzają w sposób autorytarny, nieznoszący sprzeciwu które z osób są kompetentne, a które nie, prowadzący programy telewizyjne i radiowe prowadzą je tak by uzyskać potwierdzenie swoich przekonań i z góry ustalonych tez i wniosków.

W niektórych programach stacje telewizyjne przedstawiają nędzę ludzi, pojedynczych rodzin i osób a nawet pojawiają się w nich gesty współczucia i napiętnowania lokalnych urzędników i lokalnych klik, ale za kilka minut w następnych programach gloryfikują osiągnięcia naszego państwa i naszą transformację oceniają w samych superlatywach, w kategoriach wielkiego sukcesu, a kontestujących uważają za oszołomów i traktują z poczuciem wyższości i z pogardą.

Czy nie jest rozdwojeniem jaźni, jeśli osoby, ugrupowania polityczne, publicyści oświadczają, że dostrzegają dziejące się w kraju patologie, jeśli wysuwają nawet postulaty walki o praworządne państwo i jednocześnie w praktyce sprzeciwiają się w sposób zdecydowany i ostry takiej walce i atakują osoby, organizacje, które krytykują dotychczasową politykę państwa? Czy nie jest jaźni rozszczepieniem, gdy dostrzegają, że pojedynczym osobom dzieje się krzywda i publicznie w mediach piętnują taki stan rzeczy i nawet tym osobom współczują a nie widzą albo nie chcą widzieć tego, że takich krzywd doznają wielkie rzesze obywateli, że chory jest system? Niekiedy dostrzegają nawet złe funkcjonowanie władz lokalnych, ośrodków pomocy społecznej, ich niemoc, oskarżają o znieczulicę i brak dobrej woli ludzi z „terenu” a zupełnie nie widzą niemocy i znieczulicy państwa i władz centralnych i nie dostrzegają chorób polityki centrum?

Trzeba przyznać, że żaden z dotychczasowych Rządów nie działał przy tak szeroko otwartej kurtynie jak obecny rząd PiS-u. Dotychczasowe rządy nie informowały tak szczegółowo obywateli, wobec których pełniły przecież służebną rolę o swych działaniach. Dziennikarze polityczni mają dziś ułatwioną pracę, a bieżąca kontrola społeczna nad poczynaniami Rządu wreszcie nie jest pozorna.


Jeszcze o poprawności politycznej i moralnej i jednomyślności mediów głównego nurtu.

Jeśli jakieś poglądy, jakieś emocje, jakieś resentymenty międzyludzkie, międzygrupowe, międzynarodowe są uśpione, mogą wbrew propagandzie głoszącej, że żyjemy w niczym niezmąconej miłości i pokoju wybuchnąć w pewnym momencie ze zwielokrotnioną siłą. Oczywiście nie można tolerować skrajnych przejawów nietolerancji i nienawiści, może jednak lepiej, gdy międzyludzkie, między grupowe i międzynarodowe animozje nie są nadmiernie wyciszane, gdy da się ludziom i społecznościom szansę na to, by sami dojrzeli do stanu zrozumienia, tolerancji i zgody, a rządzącym możliwość dostrzegania rzeczywistości w autentycznych, nie wylukrowanych barwach. Utrzymywanie sztucznie poprawnego politycznie „postępowego” stanu miłości i pokoju, zakorkowanie emocji może doprowadzić do niekontrolowanej erupcji tych emocji.


Wolność niegodziwa.

W nas, ludziach tkwi zarówno dobro jak i zło, i to, co zostanie wydobyte na wierzch, czym będziemy się posługiwali w działaniach zależy oczywiście w dużej mierze od nas samych, ale nie tylko od nas. Myślenie ludzi, mentalność społeczności są kształtowane również odgórnie, przez kreatorów idei, poglądów, przez autorytety. Dzisiaj mamy do czynienia z większą niż wcześniej różnorodnością idei, sposobów myślenia, w których możemy wybierać te odpowiadające nam, ale jednocześnie media mają tak wielką siłę oddziaływania, że niebezpieczeństwo narzucania sposobów myślenia i kształtowania zbiorowej mentalności przez kreatorów osiągnęło niespotykany wcześniej poziom.

Para-liberalny system stał się systemem „wolności opresyjnej”, pozornej, zniewalającej, redukującym u ludzi współodczuwanie i zachowania solidarnościowe, wydobywającym ciemne strony ludzkiej natury, pozbawiającym wielu ludzi możliwości głoszenia własnych poglądów, kontestowania neoliberalnej polityki i ideologii. System wymusza myślenie w kategoriach walki o sukces lub o przetrwanie. Para-liberalna wolność, to wolność biegnących, rozpychających się łokciami zawodników. Dzisiaj traktowanie pracy, działań społecznych, politycznych jako służby jest postrzegane jako frajerstwo.

Jakże często myślenie i działanie są motywowane przemożnym, często nieprzebierającym w środkach pragnieniem wykazania, że jest się przykładnym dzieckiem systemu, wykazania swoich, oczekiwanych przez system przymiotów: zaradności, inteligencji, a raczej specyficznej, systemowej formy mądrości - cwaniactwa i nieokiełznanego niczym pragnienia odniesienia sukcesu. Na poziomie firm myślenie i postawy są często generowane obawami przed zawodową degradacją lub zgoła lękami przed utratą pracy. Są często konformistyczne i służalcze w stosunku do przełożonych a często też opresyjne w stosunku do podwładnych. Jeśli nawet, na co dzień pracujący ze sobą ludzie są w stosunku do siebie uprzejmi a nawet przymilni, to w chwilach nawet tylko niewielkiego zagrożenia, choćby tylko utratą wizerunku, stają się agresywni. Uprzejmość znika i zastępuje ją bezwzględność w udowadnianiu swoich racji i w obronie swoich zawodowych pozycji i swojego zawodowego wizerunku. Oczywiście postawy te jeszcze się wzmacniają przy zagrożeniu utratą stanowiska lub pracy.

Istnieje też zjawisko nadmiernej zawodowej tajemniczości i niechęci do dzielenia się informacjami i zawodowymi arkanami ze współpracownikami. Posiadanie wiedzy niedostępnej innym daje poczucie większej ważności tych, którzy ją posiadają. Współpracowników traktuje się, jako konkurentów i potencjalne zagrożenie utraty ważności albo wręcz utraty pracy. Mamy dziś do czynienia z mieszaniną różnych postaw i działań. Obok lekkomyślności i działań pochopnych jest też dużo asekuracji, „spychotechniki”, działań pozornych. Ta mieszanka prowadzi albo do działań nietrafionych, nieefektywnych a nawet szkodliwych albo do paraliżu decyzyjnego i wykonawczego. Brakuje zrównoważenia i rozsądku, działań stanowczych, ale przemyślanych. Taki systemowy sposób myślenia i postępowania przenoszony jest niestety również poza zawodową sferę życia.

Choroba egoizmu, nakręcania niepohamowanej ambicji, pędu do bogacenia się i sukcesu, którego objawami jest wszechobecna agresja nie może doczekać się prawidłowej, pełnej diagnozy. Diagnozy socjologów, polityków, ludzi kultury są powierzchowne, dotyczą fragmentów skrzeczącej rzeczywistości. Dlatego i postulowane środki zaradcze są nietrafione, wybiórcze i mało skuteczne.


Systemowy wyścig po sukces.

W dzisiejszym skomercjalizowanym świecie wyścig po sukces: po pieniądze, po władzę, po stanowiska, po prestiż, po sławę, bez względu na koszty, na to czy zachowane są etyczne zasady jest powszechny i nie omija niestety też służebnych wobec ludzi zawodów, instytucji, również środowisk lekarzy, prawników, humanistów, księży i innych. Sukces jest definiowany, jako wygrana w wyścigu. To parcie na wygraną, hołubienie, także w mediach, ludzi sukcesu, bez względu, w jaki sposób osiągniętego wzmacnia szczurzy masowy pęd nas wszystkich po wygraną. Przestaje się liczyć droga, to, w jaki sposób do sukcesu dążymy. Wygrana uświęca środki. Zatracane są takie wartości jak przyzwoitość, godność. Poświęcane są one na ołtarzu sukcesu. Zatracane są więzi miedzy pojedynczymi ludźmi ale też więzi miedzy grupami społecznymi. Szczególnie widoczne jest wysferzenie się neoliberalnych i lewackich elit ze społeczeństwa.


Portiernia – styczeń 2007 r.

Przydałoby się trochę rozwagi i miarkowania.

Różne grzechy dosięgają również Kościół. Donosicielstwo, pedofilia, pazerność i różne przypadłości dzisiejszego skomercjalizowanego świata nie są obce ludziom Kościoła. Należy o nich mówić i piętnować. Jednak, czy ci wszyscy tak zawzięcie, bezkompromisowo, wybiórczo i niestety nienawistnie krytykujący dzisiaj cały Kościół potrafią dostrzec powszechność choroby, to że chory jest para-liberalny system, że wirusami zepsucia są zarażone również różne inne środowiska?

Czy potrafią docenić płynące od ludzi Kościoła dobro i miłość? Czy potrafią docenić heroiczne poświecenie sióstr, które opiekują się obłożnie chorymi, które opiekują się ludzkimi roślinkami, którymi nikt inny nie chce się zajmować, czy potrafią docenić misjonarki i misjonarzy, którzy poświęcają się dla różnych społeczności dotkniętych nędzą i chorobami w różnych zakątkach świata, czy potrafią docenić poświęcenie i tytaniczną pracę sióstr i braci, niesienie pomocy potrzebującym przez Caritas i inne środowiska i osoby Kościoła? Czy nie pamiętają lub nie wiedzą z opowiadań rodziców o pośredniczeniu Kościoła, jako instytucji godnej zaufania w pomocy płynącej z zagranicy dla potrzebujących, w czasie trwania komunistycznej „sielanki”, w czasie trwania "stanu wojennego"? Czy doceniają to, że wielu księży straciło życie z rąk komunistycznego reżimu, wielu zostało pobitych, wielu było represjonowanych?


Styczeń 2007 r.

O wybaczaniu.

Wybaczanie, to szlachetna cecha człowieka. Jednak wybaczanie wybaczaniu nierówne. Wybaczanie w sensie zaniechania zemsty, zaniechania wymierzania kary nie jest równe wybaczaniu bezwarunkowemu, absolutnemu. Wybaczanie dokonywane w relacjach pojedynczych osób może być bezwarunkowe. Wybaczanie bezwarunkowe, zupełne jest rezultatem miłości, idzie w parze z miłością. Miłość sprawia, że czynione zło nie zmienia relacji między czyniącym zło a poszkodowanym. Wybaczanie osobom bliskim, kochanym np. wybaczanie dzieciom przez rodziców może mieć taki bezwarunkowy charakter.

Wybaczanie oprawcom może ograniczać się do rezygnacji ze stosowania wobec nich represji. Wybaczanie prześladowcom ulokowanych w komunistycznych strukturach władzy i aparacie przemocy nie musi oznaczać zgody na ich uprzywilejowanie w III RP, na zajmowanie przez nich eksponowanych miejsc we władzach dzisiejszego państwa, w polityce, w biznesie, w mediach. Także wybaczanie współpracownikom dawnej władzy i jej służb, współpracownikom SB, donosicielom nie musi oznaczać zgody na zajmowanie przez nich eksponowanych, kluczowych, zaszczytnych funkcji.

Owszem, ktoś, kto zaczyna inaczej myśleć staje się człowiekiem nowym, innym od tego z przeszłości, dlatego należałoby zmienić też stosunek do niego, i zacząć inaczej go oceniać. Ale musiałby on potwierdzić tą swoją przemianę, zmianę swoich poglądów, wyznawanych wartości, ocen otaczającej go rzeczywistości swoim zachowaniem i czynami.

Jeśli przemiana jest autentyczna i szczera, to powinien wykazać pokorę i wstrzemięźliwość w pozyskiwaniu profitów z przemian, które nastąpiły, które zweryfikowały negatywnie jego dawny system wartości, a przynajmniej nie być pazernym i namolnym w tym pozyskiwaniu, nie rozpychać się bezczelnie i brutalnie. Niestety takie zachowania cechowały i nadal cechuje wielu dawnych prominentnych ludzi komunistycznego systemu.

W relacjach społecznych ważną wartością jest sprawiedliwość. Miłość i przebaczenie nie powinny przesłaniać dziejących się niesprawiedliwości. Na szacunek zasługują wszyscy członkowie wspólnoty, również ci, którzy czują się dziś wykluczonymi. Nie może dziwić to, że gdy osoby czyniące zło, również czyniące zło w przeszłości obejmują eksponowane, zaszczytne miejsca w życiu społecznym i gospodarczym, a inni, w tym ich ofiary cierpią poniżenie i biedę, to czynione przez niektóre środowiska apele o obdarowywanie tych pierwszych szczególną miłością są odbierane, jako naigrywanie się z tych obdarowywanych przez życie, przez wspólnotę i państwo obojętnością, zapomnieniem, poniżeniem, biedą i wielkim utrudzeniem.

Piękna idea przebaczania i nierozliczania w obliczu tego, co działo się już w wolnej Polsce traciła swą siłę moralną. Przebaczanie nie może oznaczać przyzwalania byłym komunistom na hucpę i drwinę ze społeczeństwa, nie może oznaczać zapomnienia przeszłości.

Nie można się dziwić temu, że dzisiaj ludzie są podenerwowani, że wezwania do heroizmu przebaczania nie przynoszą oczekiwanego skutku, w sytuacji, gdy nie dostrzega się doznawanych przez część społeczeństwa upokorzeń już w tej naszej niby wolnej Polsce, gdy ludzie nie czują się podmiotami, ale narzędziami do budowania jakiejś dziwnej, wykoślawionej demokracji i dziwnych wykoślawionych stosunków pracy. Nie można też pogodzić się z nagonkami na ludzi publicznych, których myślenie i wyznawane wartości wymykają się jedynie słusznemu myśleniu dzisiejszych zawiadowców publicznej, „postępowej” poprawności i propagatorów bezwarunkowego wybaczania.


Portiernia – styczeń; 2007 r.

O dekomunizacji i lustracji.

Czy dyskusje muszą być kłótniami, czy muszą wyglądać tak, że każda ze stron jest hermetyczna na argumenty oponentów, że broni zawzięcie „honorowo” raz przyjętego stanowiska a adwersarzy traktuje jak wrogów i nie potrafi dostrzec w ich poglądach choćby częściowych racji, a z kolei w swoich argumentach i domniemaniach nie potrafi dostrzec pomyłek czy choćby wątpliwych miejsc? Takie podejście do polityki nie pozwala na osiągnięcie społecznego pokoju i konsensusu, na wypracowanie wspólnej strategii działania i może opóźnić czy nawet zupełnie uniemożliwić wprowadzenie pewnych projektów i działań w życie. Takie „okopywanie się” na swoich pozycjach, nieustępliwe bronienie własnych stanowisk miało i nadal ma miejsce w kwestii lustracji a przecież skutki lustracji są pozytywne i negatywne i dziś już, gdy lustracja się dokonuje, powinno dyskutować się, w jaki sposób oceniać sprawiedliwie przeszłość osób i w jaki sposób stworzyć z jednej strony warunki do zaistnienia sprawiedliwości społecznej (choćby niepełnej), z drugiej strony w jaki sposób uchronić ludzi przed krzywdzącymi osądami, ale nie powinno zaniechać się lustracji, nie powinno się rezygnować z dochodzenia do prawdy.

Brak dekomunizacji i lustracji i atmosfera sprzeciwu towarzysząca rozliczeniom szły niestety często w parze z zapomnieniem ludzkich krzywd i przyczyniły się do powstania kolejnych społecznych niesprawiedliwości. Zbyt często idee otwartości i tolerancji i respektu dla ludzkiej godności rozciągane były nawet na komunistycznych oprawców i na przestępców, wielkich aferzystów, których niegodziwe działania odbywały się już w III RP, a ignorowano potrzebę takiej godności zwykłych ludzi. Do czasowego odsunięcia prominentów PRL od kluczowych dla biznesu i polityki stanowisk potrzebna była zarówno powszechnie dostępna wiedza czerpana z pamięci i oficjalnych źródeł a także wiedza pochodząca z lustracji.

Lustracja musi być rzetelna i ostrożna aby nie była powodem zaistnienia ludzkich krzywd spowodowanych niesprawiedliwymi ocenami, ale lustracja to w wielu wypadkach przywracanie elementarnej sprawiedliwości i szacunku dla uczciwości i szacunku dla osób niezłomnych i tych po prostu uczciwych, ale godnych przez to najwyższego poważania.

Ja również byłem na początku zaistnienia III RP nieufny procesowi lustracji, obawiałem się, że może przynieść ludziom zbyt wiele krzywd, jednak prędzej czy później do lustracji chyba dojść musiało, nie dało się jej powstrzymać. Lustracja ma pozytywne strony, ujawnia nikczemności, układy i powiązania komunistyczno-ubecko-polityczno-biznesowe.

Uważam, że jeszcze bardziej od lustracji potrzebna była dekomunizacja, której lustracja jest tylko elementem. Potrzebne było i jest napiętnowanie ludzi, o których i bez lustracji wiadomo, że w komunistycznej przeszłości przyczyniali się do zaistnienia wielkich ludzkich krzywd, którzy mają na swoich sumieniach poniżanie i zbrodnie rodaków.

Dziś dekomunizacja lub choćby złagodzenie dominacji byłych komunistów i lustracja powinny być elementami uzupełniającymi proces uetyczniania naszej polskiej rzeczywistości. Pozytywnymi skutkami tych działań mogłoby być usuwanie z elit polityczno-gospodarczych ludzi, którzy mają nieczyste sumienia, którzy mają na swoich sumieniach wyrządzonych innym ludziom i całej państwowej wspólnocie wiele krzywd i których działania były często działaniami przestępczymi i którzy do dzisiaj nie tylko nie wyrażają skruchy ale są wciąż w stosunku do społeczeństwa aroganccy. Ustrój komunistyczny i podległość ZSRR spowodowały półwieczne zapóźnienie gospodarcze i cywilizacyjne naszego kraju, wiele osób doznało ze strony władz komunistycznego państwa ogromu krzywd i represji. Z perspektywy czasu i doświadczeń, w imię sprawiedliwości, ale także po to by nowe państwo wydobyło się z kolein komunistycznego myślenia i działania powinno się po roku 1989 przynajmniej na jakiś czas odsunąć od władzy, od polityki, od kluczowych miejsc w gospodarce ludzi elit, którzy gorliwie budowali komunistyczny ustrój, którzy bronili komunistycznego państwa i którzy zajęli w tym państwie wygodne, prestiżowe pozycje i zbudowały sobie wygodne życie i które tak bezkompromisowo zwalczały wszelką opozycję. Ludzie ze służb i z aparatu partyjnego komunistycznego państwa zajęli uprzywilejowane pozycje w III RP w dużej mierze dzięki układom a także dzięki swej mentalności dążenia do celu za wszelką cenę, bez skrupułów.

Ponieważ w czasie ustrojowych i gospodarczych zmian dokonujących się po 1989 roku osoby związane z dawnym ustrojem i z dawną władzą zajmowały kluczowe miejsca w różnego typu instytucjach, w firmach i miały doświadczenie w poruszaniu się na scenach: politycznej, społecznej i gospodarczej, tkwiły w różnego typu układach i wyróżniały się wielkim tupetem, to brak karencji dla zajmowania przez nie kluczowych pozycji w państwie spowodował, że przejęły one (a właściwie nie oddały) dużą część władzy w nowym państwie, władzy politycznej, sądowniczej, gospodarczej i że zawłaszczyły dużą część państwowego majątku. Obłudne głoszenie ideologicznych haseł sprawiedliwości społecznej szybko i bez ceregieli zamieniły na hasła pozornego liberalizmu i wolności rozumianej, jako dowolność, pozostała tylko u nich dawna mentalność niezastąpionych działaczy teraz przekształcona w mentalność niezastąpionych menedżerów. W zestawieniu z biedą i upokorzeniem, które były i są udziałem dużej części społeczeństwa, w tym wielkiej rzeszy osób, które były choćby emocjonalnie zaangażowane w walkę przeciwko komunistycznemu państwu i osób z dawnej czynnej opozycji ta bezpardonowa gra i zawładnięcie państwa przez komunistyczne elity jest oczywistą i odczuwaną przez wielu niesprawiedliwością.

Gdyby zastosowano karencję dla prominentnych działaczy byłej PZPR i funkcjonariuszy „Służby Bezpieczeństwa” w zajmowaniu kluczowych stanowisk w polityce i biznesie, mogliby oni już dzisiaj starać się być pełnoprawnymi politykami, biznesmenami, menedżerami. Ochroniłoby to w dużej mierze ich i Polskę przed ich uwikłaniem w afery, w korupcję. Przerwana zostałaby ciągłość działalności dawnych esbeków i partyjnych komunistycznych działaczy. Gdyby procesy dekomunizacji i lustracji były u nas przeprowadzone wcześniej dziś bylibyśmy zapewne już po znacznym oczyszczeniu społecznego życia i po obniżeniu społecznego napięcia.

Choć trzeba przyznać, że zawłaszczanie państwa było udziałem także innych, niezwiązanych z komunistycznym państwem osób, które łatwo odnalazły się w nowych układach. Charaktery, egoizm i nieetyczne dążenia ludzi są niezależne od politycznych ustrojów. Chyba jednak w polityce gospodarczej, w źle rozumianym gospodarczym liberalizmie należy przede wszystkim szukać przyczyn zaistniałej rażącej niesprawiedliwości.

Nie wszystkim przeciwnikom lustracji można zarzucać złą wolę. Wiele osób było przeciwna lustracji z wyrachowania, ale było też wiele osób, które obawiały się, że lustracja może przynieść niektórym ludziom wiele krzywd, cierpień i niezasłużonych upokorzeń. Są to ważkie argumenty. Między komunistyczną władzą i jej aparatem represji a obywatelami zachodziły różnorakie układy, gry i zależności, władza i jej służby stosowały działania perfidne, wikłające obywateli, często prefabrykowały kłamliwe informacje mające na celu zniszczenie, zdyskredytowanie ludzi w ich środowiskach, w pracy, wśród przyjaciół itd. dlatego do lustracji powinno podchodzić się niezwykle ostrożnie. Ale jest ona potrzebna do naprawy naszego społecznego życia, do choćby częściowego przywracania spóźnionej sprawiedliwości.

Można zrozumieć argumenty osób, które głosiły, że najważniejszym dla nich była zmiana ustroju i uzyskanie niepodległości i zbudowanie wolnego, demokratycznego państwa a nie zwalczanie ludzi i zemsta, ale argumenty niektórych ludzi lewicy i para-liberałów przeciwników lustracji, że odkrywanie prawdy może zakłócić ewolucyjne przemiany i że tak, jak to się działo po światowych rewolucjach do głosu mogą dojść siły skrajne, że może zapanować przeciwna do zwalczanej ideologii komunistycznej „odbita w lustrze” ideologizacja ortodoksyjnego patriotyzmu, a nawet szowinizmu i rasizmu, i że mogą być dokonywane akty zemsty są mocno przesadzone, są chorymi projekcjami bardzo źle i nieufnie nastawionych do naszego społeczeństwa osób. Odwrotnie, dziś mamy do czynienia z wypaczeniami idei liberalizmu i postępu i to ze strony nazywających siebie liberałami i postępowcami mamy działania nietolerancyjne, opresyjne, nienawistne. Według przeciwników lustracji ważkim powodem do jej zaniechania był argument, że nie można mścić się na przeciwnikach, którzy w końcu oddali pokojowo władzę. Ale przecież nie o jakąś srogą, bezduszną zemstę tu chodzi, ale o minimum sprawiedliwości. To właśnie wielu zwykłych obywateli i wielu ludzi antykomunistycznej opozycji czują się tak, jakby III RP zemściła się na nich.

Czy zagrożenie nacjonalistyczną „kontr ideologizacją” było w Polsce realne? Obawy takie były mocno przesadne, były myślowymi uproszczeniami nawiązującymi schematycznie do europejskiej odległej przeszłości. Polskie społeczeństwo nie jest mściwe. Prawdziwym zagrożeniem stało się bezwarunkowe, zupełne wybaczanie strażnikom komunistycznego ustroju i podległości ZSRR i wymazywanie odpowiedzialności ludzi dawnej władzy i jej organów represji za czynienie krzywd obywatelom. Okazało się, że wielu z nich nie tylko nie poczuwało się do skruchy, ale bezceremonialnie uczestniczyło w zawłaszczaniu państwowego majątku, władzy, prestiżu. Przeceniano możliwości skrajnej nacjonalistycznej prawicy, co do zawładnięcia przez nią umysłami rodaków i opanowania życia społecznego, natomiast nie doceniono wpływu ludzi SB i innych komunistycznych działaczy na umysły Polaków i przede wszystkim na logistyczne, praktyczne opanowanie gospodarczych i politycznych struktur. Zresztą sytuacja w Polsce jest jakby fraktalem, odbiciem w mniejszej skali tego, co działo się w Rosji, gdzie ludzie z KGB opanowali gospodarkę, a komuniści szybko i bez ceregieli porzucili komunistyczne hasła sprawiedliwości społecznej i zanurzyli się w bezceremonialną ekspansję, w prywatne oligarchiczne bogactwo.

Chciałoby się, aby wreszcie osoby z dawnej opozycji, którym tak dużo wszyscy zawdzięczamy, którym przecież nie można przypisywać złej woli i złych intencji, co najwyżej błędne oceny i błędne myślenie, które znajdują się dziś w różnych miejscach politycznej sceny wreszcie się porozumiały a przynajmniej porzuciły do siebie ogromną wrogość.


Portiernia – styczeń; 2007.

Może zło tkwi nie tyle albo nie tylko w egoistycznym zachowaniu osób, ale też, a może przede wszystkim w pozornie racjonalnym myśleniu, które wygenerowało neoliberalny system gospodarczo-społeczny, które okazało się myśleniem sprzyjającym patologicznym zachowaniom. Zarówno elity wywodzące się z kręgów byłej komunistycznej władzy jak i byłej „solidarnościowej” opozycji jak i te politycznie neutralne a i niektórych z nas, zwykłych obywateli połączyła pozorna racjonalność, wiara w konieczność prowadzenia polityki gospodarczej wg tzw. zasad liberalnych, opartej na jakiejkolwiek, byleby najszybszej prywatyzacji i na bardzo trudnym, nieinflacyjnym pieniądzu, przeświadczenie, że jest to polityka optymalna, a każda inna byłaby odstępstwem od standardów rozwiniętego świata i marnowaniem historycznej szansy na szybki rozwój.


Portiernia – styczeń 2007 r.

O ideowych dyskusjach.

Odnoszę wrażenie, że w bardzo poważnych, ideowych dyskusjach, w których ścierają się różne poglądy, także światopoglądy dyskutantów, również intelektualistów, w zbyt małym stopniu uwzględniane są proste, banalne kwestie dotyczące inżynierii finansowo-ekonomicznej i wpływu tej inżynierii nie tylko na społeczne zadowolenie, społeczny spokój i społeczną integrację, ale też na ideową „kondycję” społeczeństwa, na ideowy stan umysłów, na podatność ludzi, społecznych grup na różnorakie prądy myślowo-ideowe, a także wpływu tych prądów na poglądy i tendencje myślowe specjalistów, ekspertów z różnych dziedzin nauki, np. socjologów, na poglądy intelektualistów. Czy nie jest tak, że intelektualiści, socjolodzy, filozofowie idei i inni ludzie nauki pomimo swego intelektualnego i naukowego zaawansowania, pomimo swej dużej wiedzy nie zawsze doceniają a może nawet ignorują wpływ zwykłych mechanizmów i zależności ekonomicznych na sytuację społeczno-polityczną i pośrednio na ideową i moralną kondycję społeczeństwa, że prowadzą wysublimowane dywagacje a uciekają im z pola widzenia proste mechanizmy ekonomiczne, socjologiczne, polityczne?


Czy jest możliwa zamiana atmosfery nienawiści?

Doceniam postawy i dokonania prof. Geremka i premiera Mazowieckiego w ruchu „Solidarność”. Staram się zrozumieć ich gesty polegające na nieskładaniu kolejnych oświadczeń lustracyjnych wynikające z ich przekonania, że naruszana jest wolność i godność obywateli RP, ale się jednak z nimi nie zgadzam. W transformacji po 1989 roku zostały w sposób dotkliwy naruszone wolność i godność dużej części obywateli, a elity liberalne i lewicowe były wobec tego faktu nieczułe. Uważam, że proces lustracji nie jest fanaberią, że jest częścią procesu przywracania obywatelskiej sprawiedliwości.

Doceniam to, co robią obecnie bracia Kaczyńscy piastując państwowe urzędy, ich prawdziwie prospołeczne i prawdziwie solidarnościowe działania, ich determinację w zawróceniu kraju i państwa z drogi demoralizacji, ich walkę z patologiami, ich determinację by z wolności mogli korzystać wszyscy obywatele, by wszyscy obywatele mieli szansę na życie godne.

Dzisiejsze emocje, nieporozumienia, zatargi i atmosfera nieufności wynikają z niezrozumienia motywów działania przeciwników, a te mogą wypływać z niezrozumienia, z niepełnego lub błędnego zrozumienia rzeczywistości, z innego spojrzenia na minione lata transformacji, z innych ocen politycznych, społecznych i gospodarczych przemian. Brakuje dziś obiektywnego spojrzenia na przemiany, które dokonały się w niepodległej Polsce, brakuje spojrzenia z dystansu, a przecież obok pozytywnych zmian było też niestety w tych przemianach dużo złego. Przekonanie o nieuniknioności kierunku przemian i nieuniknioności wielkich społecznych kosztów znieczuliło polityków, ale też i nas zwykłych obywateli, zasłoniło dość skutecznie to, że część obywateli musiała się borykać z nędzą i poniżeniem. Zapewne, nie wszystko to, co się dokonało po 1989 r. było złe i jest jedynie godne potępienia. Mamy wolną Polskę, mamy pomimo stosowania ekonomicznych hamulców rozwijającą się gospodarkę, następuje rozwój w innych dziedzinach naszego społecznego życia, jesteśmy w Unii Europejskiej, mamy szansę korzystać z dorobku Europy i współuczestniczyć w jej rozwoju.

Czy jest możliwa zamiana atmosfery nienawiści i awantury na atmosferę szacunku współpracy?


Portiernia – maj 2007 r.

Dywagacje sennego portiera. Myśli niezborne. Emocjonalnie o zadowolonych elitach.

Siedzę sobie w majową noc na portierni w muzeum, nakarmiłem kotkę Zuzię, jest cicho i sielankowo. Wczoraj otrzymałem niecierpliwie oczekiwany przelew pierwszej, zasadniczej części wypłaty, 730 polskich złotówek, powinienem być zadowolony. No i czemu błogi spokój zakłócają mi natrętne i niezbyt zborne myśli, które jak choroba niweczą moje dobre samopoczucie? Dlaczego nie potrafię tak jak ludzie Wschodu wyłączyć się z uwikłania w społeczno-polityczną rzeczywistość i poddać medytacji? Niestety zachodnia mentalność i przyzwyczajenia dają znać o sobie. W kraju kolejna fala nienawistnych sporów. Od dłuższego czasu fale nienawiści przelewają się nieustannie i jak tu być spokojnym?

Zdaję sobie sprawę z tego, że moje nastroje pewnie w jakimś stopniu wynikają z miejsca, w którym się rodzą (portiernia) i z miejsca mojego społecznego i życiowego położenia. Myślę jednak, że i takie dywagacje, być może niezbyt obiektywne, człowieka ze społecznych dołów mogą mieć jakąś wartość i być choćby niewielkim przyczynkiem do refleksji naszych elit.

Jakże często mądrość publicystów, intelektualistów, profesorów zderza się ze szczerą, niewyszukaną mądrością prostych ludzi, którzy „nazywają rzeczy po imieniu”. Czy nie zachodzi dziś dość powszechnie rozszczepienie myślenia i moralności, jeśli nie neguje się istnienia w kraju różnego rodzaju patologii i dziejących się niesprawiedliwości i jednocześnie uważa się taki stan rzeczy za normalny, nieunikniony przy politycznych i gospodarczych przemianach, a może nawet konieczny, jeśli atakuje się bezpardonowo tych, którzy chcą ten chory stan choćby częściowo naprawić?

Bezkompromisowe, nienawistne ataki neoliberałów i lewicowców na obecny Rząd Prawa i Sprawiedliwości i jego koalicjantów są obłudne. Przecież rozwój gospodarczy przyśpieszył, przecież przybyło miejsc pracy. Jeśli nawet trudno im się przyznać do tego, że w czasie ich rządów zostały popełnione błędy, to przynajmniej zachowaliby powściągliwość w tych atakach.

Czy jest możliwe zaniechanie powracania do przeszłości, skoncentrowanie się wyłącznie na przyszłości i włączenie wszystkich obywateli do budowy nowej rzeczywistości, bez żadnych ograniczeń, rozliczeń, niezależnie od ich przeszłości? Wydaje się to nie tylko niesprawiedliwe, ale i mocno utrudniałoby to budowanie nowej poprawionej, lepszej rzeczywistości. To, że sankcjonowałoby się niesprawiedliwości, to sprawa moralna, ale efektywną naprawę funkcjonowanie państwa, społeczeństwa, gospodarki trudno sobie wyobrazić w odcięciu od przeszłości i likwidacji źle funkcjonujących mechanizmów. Trudno wszystko budować niezależnie od przeszłości. Czy się tego chce czy nie przeszłość mocno rzutuje na teraźniejszość i przyszłość. Trzeba starać się naprawiać złą spuściznę z przeszłości i wyciągać z tego co było „wczoraj” lekcje na „dziś”.

Istnieją w Polsce ludzie a także duże grupy ze środowisk zawodowych lub powiązanych lokalnie, niestety też celebryckich, artystycznych, które pod szczytnymi hasłami wolności, niezawisłości i służenia społeczeństwu chcą być traktowane inaczej niż inni obywatele, czują się wybranymi i naznaczonymi nimbem świętości, przynależnym z urzędu i pozycji. Status nietykalnych świętych jest bardzo wygodny, ale przecież prestiż budowany na takim statusie jest prestiżem pozornym i przede wszystkim niemoralnym, przecież to od elit powinien płynąć przykład dla nas maluczkich. Bywa, że osoby, które przedstawiają się za ludzi szacownych, którzy ubierają się w szaty powagi i dostojeństwa, którzy przybierają pozy dystyngowanych obrońców strzegących skarbca z zasadami moralności i z jedynie słusznymi racjami i przepisami na sprawiedliwe i godne funkcjonowanie ludzkiej wspólnoty są niewiarygodne i mają nieczyste sumienia.

Tak już jest świat stworzony, że wszystko w nim potrzebuje równowagi. Również życie ludzi i ich działania dla zachowania ładu i spokoju winny być poddawane ważeniu i miarkowaniu. Także niektóre tworzone przez ludzi przepisy, które przyjmują zbyt skrajną, wydumaną, mało praktyczną formę mogą być destrukcyjne i stanowić barierę w tworzeniu normalnej, zdrowej rzeczywistości. Dla przykładu dobre w intencji przepisy o ochronie prywatności i ochronie danych osobowych stały się w pewnych przypadkach barierą w zwalczaniu patologii i ochroną oszustów. Oczywiście konieczna jest ochrona prywatności a zwłaszcza ochrona obywateli przed pochopnymi oskarżeniami i przed ferowaniem wyroków przed niebudzącym wątpliwości udowodnieniem winy. Jednak ochrona praw obywateli nie może przekształcać się w ochronę oszustów i złoczyńców. Taka ochrona może stać się niejednokrotnie wbrew intencjom jej twórców narzędziem ubezwłasnowolnienia zwykłych obywateli i ich oddania na pastwę przestępców.

Również przywileje grup, do których należą w większości zacne osoby mogą stanowić niezamierzoną ochronę dla oszustów i niegodziwców. Są oni chronieni tylko dlatego, że są dziennikarzami, nauczycielami akademickimi, że znaleźli azyl w spółkach giełdowych, przy jednoczesnej bezbronności zwykłych, szarych obywateli. Wobec prawie zupełnej indolencji w minionych latach organów ścigania i osądzania (sprawiedliwego), wobec unikania odpowiedzialności karnej przez całe rzesze przestępców, mafiozów, którzy oprócz naruszenia prawa zawłaszczyli sobie niemałą część władzy w państwie dzisiejsze opinie i poczynania niektórych przedstawicieli elit intelektualnych, środowisk prawniczych i opiniotwórczych, które są niezwykle ostre i jednoznacznie negatywne wobec działań demaskujących zło i patologie przyczyniają się do utrwalania chorego stanu rzeczy, są destruktywne i moralnie brzydkie. Dzisiejsza ostra, nieprzejednana krytyka legalnie wybranych władz przez opozycję, która przyjmuje formę odruchów Pawłowa, formę krytyki dla samej krytyki staje się monotonna i nudna.

Oprócz osób, które kierują się resentymentami i zadawnionymi urazami do braci Kaczyńskich, osób, którym trudno przyznać, że Kaczyńscy mieli na początku przemian choćby częściową rację, gdy optowali za większą sprawiedliwością i ukróceniem chytrych, cynicznych i przestępczych praktyk ludzi związanych z dawną władzą i będących w newralgicznych miejscach procesu prywatyzacji włączają się w tą krytykę również i tacy osobnicy, którzy na początku przemian byli bardzo głośnymi przeciwnikami przebaczania i pojednania, tacy jak poseł Niesiołowski. Neofici postawy przebaczenia, uznający dzisiejszy stan politycznej i gospodarczej rzeczy za niepodlegający wzruszeniu są bardzo głośni i dzisiaj, zachowali formę ataków a nawet ich kierunek, zmieniając tylko ich zwrot na przeciwny. Demonizowanie działań demaskatorskich obecnej władzy, określanie ich, jako ”polowanie na czarownice” i inkwizytorskie bywa często śmieszne. Groteska jest tym większa i ma tym większą wymowę, jeśli jej autorami są osoby, które po odzyskaniu przez Polskę wolności i niepodległości były bardzo nieprzejednane wobec komunistów i ludzi uosabiających dawne państwo.

Zdarza się wcale rzadko, że ludzie, którzy doszli do dzisiejszych pozycji zawodowych, biznesowych, politycznych brudną drogą, każą się dzisiaj cynicznie uznawać za dobroczyńców i opokę, na której została zbudowana polska nowa rzeczywistość, na której to opoce należy budować przyszłość kraju. Każdy człowiek ma prawo do przemiany, do darowania mu win, do oceniania go po tym, co reprezentuje aktualnie, ale nie może to oznaczać tolerowanie niesprawiedliwości. Wielu z nich nie wyciągnęło do tej pory nauk, nie poczuwa się do refleksji i do żalu za przewiny.

Niektóre środowiska zachowują się tak jakby broniły za wszelką cenę dotychczasowych dokonań, dotychczasowych rezultatów transformacji przed choćby najmniejszą krytyką, traktując krytyczne uwagi, jako zamach na transformację w całości. Psychologicznie jest zrozumiałym taka totalna obrona prowadzona przez współautorów i popleczników przemian w kształcie, który zastosowano. Jednak mądrość i pokora winna odstawić na bok ambicje bycia nieomylnymi i spojrzeć na przemiany analitycznie, z dystansu. Nie ma potrzeby być zbyt skromnym i masochistycznym i należy chwalić się tym, co w transformacji udało się dokonać, co było pozytywne i co dało korzystne rezultaty, ale też trzeba umieć się przyznać do tego, że nie wszystko się udało, do błędów i zaniechań, do tego, że nie poradzono sobie w wielu sprawach.

Wciąż nie możemy się doczekać racjonalnego, bez emocji spojrzenia w przeszłość, w minione lata transformacji. Spojrzenie z dystansu, ponad własne wcześniejsze myślenie i koncepcje jest ogromnie trudne, jednak od elit intelektualnych należałoby takiego bezstronnego, obiektywnego spojrzenia oczekiwać. Takie spojrzenie wstecz, ocena dokonań i wyciągniecie wniosków na przyszłość jest czymś normalnym w życiu pojedynczych osób, grup i powinno być czymś normalnym dla całego społeczeństwa. Nie powinno traktować się tego, jako samo-odbierania godności, a tym bardziej jako zamachu na cały proces transformacji.

Byłoby idealnie, gdyby elity polityczne niezależnie od tego czy są dziś przy władzy czy były przy władzy wcześniej potrafiły wznieść się ponad spory i dokonać w atmosferze otwartości i wzajemnego szacunku refleksji nad drogą, którą jako państwo i społeczeństwo przebyliśmy i wyznaczyć drogę, którą mamy kroczyć w przyszłości. Zrozumienie rzeczywistości tej minionej i tej dzisiejszej jest niezbędne do porozumienia. Jeśli nie dojdzie do zbliżenia ocen procesów, które nastąpiły, jeśli na chłodno, rozważnie i roztropnie nie dokona się analiz i nie wyodrębni tego co było w polityce społecznej i gospodarczej dobre, co przyniosło dobre rezultaty, na czym można budować przyszłość od tego co było niedobre, nietrafne, co przyniosło złe rezultaty to tryumfować będzie przekonanie o wyłączności swoich racji i „odsądzanie od czci i wiary” politycznych przeciwników a nienawiść będzie się coraz bardziej pogłębiać.

Oczywiście zrobiono w minionych 17 latach dużo dobrego, nie można też zarzucać większości politykom i decydentom złej woli i tego, że nie kierowali się dobrymi intencjami. Jednak denerwujące są: brak refleksji nad przebytą drogą i obojętne, beznamiętne przechodzenie obok widocznych obszarów biedy, nieszczęść, zjawisk degradacji ludzkich sumień, społecznych patologii, bez zastanowienia się czy nie popełniono błędów i czy nie można było ich uniknąć.

Oceny przebytej drogi nie mają na celu odebranie godności i należnego uznania dla osób, które wprowadzały demokratyczne zmiany, które budowały nowy demokratyczny ustrój i demokratyczne państwo, które wprowadzały nowe zasady gospodarowania. Należy im się szacunek za odwagę, za dobre, szlachetne intencje, za zaangażowanie i przyjęcie brzemienia światowych prekursorów takich przekształceń. Nikt nie odbierze im zasług. Jednak oceny przeszłości, oceny polityki społecznej i gospodarczej nie mogą być bezrefleksyjne, a każdą zewnętrzną złą ocenę zjawisk nie można traktować tak jakby to był zamach na przyjęte demokratyczne wartości. Jeśli elity chcą rzeczywiście służyć społeczeństwu poprzez odpowiednie zorganizowanie państwa muszą być gotowe do takich analiz i wyciągania wniosków na przyszłość i nie mogą obrażać się za krytyczne słowa. Przyznawanie się do pomyłek nie odbiera prestiżu i jest wyrazem wielkiej dojrzałości.

Wydaje mi się, że w minionych latach politycznej i gospodarczej transformacji nastąpiły: pomieszanie pojęć i polityka niespójnych działań. Polityce ograniczania roli państwa, roli centrali na rzecz społeczności lokalnych i na rzecz wolności obywateli towarzyszyła polityka nieufności wobec obywateli, wobec ich mądrości i zdolności do pozytywnych, korzystnych dla gospodarki i państwa działań. Wprowadzano zasady prawne i przede wszystkim praktyki ograniczające swobodę obywateli. Narzucano formy prywatyzacji, wprowadzano zasady przedziwnego, wybiórczego liberalizmu, burleskowej wolności rynkowej, ograniczano w autorytarny sposób krąg uczestników, którzy mogli brać udział w prywatyzacji. Działo się to przy przekonaniu, że taka odgórnie narzucana prywatyzacja jest najbardziej efektywna, najlepsza. Fetyszyzowano wielki lub duży kapitał bez względu na to, w jaki sposób został zdobyty. W prywatyzacjach mniejszych obiektów i przedsiębiorstw preferowano pojedyncze osoby z tzw. dużymi pieniędzmi, nie ważne jak zdobytymi, z reguły były to osoby z różnego rodzaju układów, w prywatyzacji większych firm preferowano inwestorów z tzw. pakietem większościowym, mało ważne było czy okazywany kapitał był wiarygodny. Z tych niesprawiedliwych i nieliberalnych praktyk nie wycofano się nawet wtedy, gdy było już widać, że nie przynoszą one oczekiwanego rezultatu. Budowano kapitalizm na skróty, jak najszybciej, „na siłę”. Prywatyzacje nie powinny być sztampowe, do każdego przypadku powinno podchodzić się indywidualnie. Skróty były pozorne, okazywały się drogą okrężną, wertepami, formą dochodzenia do współczesnego kapitalizmu poprzez kapitalizm z początkowej fazy jego istnienia.

Wszystkie utrudnienia dla obywateli chcących zaistnieć na gospodarczym rynku, którzy posiadali potencjał przedsiębiorczości nałożyły się na podstawową trudność wynikająca ze zbyt trudnego pieniądza. Dziś mamy kapitalizm mało różniący się od tego dziewiętnastowiecznego. Ograniczano swobodną grę rynkową, ograniczano aktywność obywateli i tworzenie małych i średnich krajowych firm, które prawdopodobnie doprowadziłyby szybciej do formy kapitalizmu współczesnego, kapitalizmu z ludzką twarzą, bez potrzeby przemierzania drogi od początku jego powstania.

Z perspektywy czasu wydaje się, że szkoda, że w 1989 roku nie zawierzono bardziej ekonomistom ściśle związanym z „Solidarnością” i że to im nie powierzono wypracowywanie sposobów dokonywania przemian, że działano wg wskazówek zewnętrznych ekspertów. W „Solidarności” byli przecież eksperci różnych naukowych specjalności, byli też ekonomiści. Ci ludzie z etosem „Solidarności” byli przepełnieni ideami solidarności obywatelskiej i jednocześnie rozumieli wyzwania i wymagania wolnego rynku i konkurencyjnej gospodarki.

Moje wywody wydają mi się obiektywne (Starałem się myśleć w oderwaniu od mojego życiowego statusu i moich porażek) choć może mają jednak piętno mojego osobistego rozczarowania i osobistego nieudanego życia w wolnej Polsce. Moje dywagacje są amatorskie, jednak mam nadzieję, że nie są one tylko utyskiwaniem rozżalonego człowieka i że są one racjonalne.


Portiernia – styczeń 2007 r.

W obronie nauczycieli.

Czy nauczycieli nie obarcza się dziś zbyt wielką odpowiedzialnością i winą za stan moralno- emocjonalny części młodzieży, czy mają na ten stan aż taki wpływ, jaki im się przypisuje?

Charaktery dzieci i młodzieży kształtowane są nie tylko przez nauczycieli, są też kształtowane przez rodziców i rodzinę, ale przede wszystkim przez system wartości, który zapanował na świecie i u nas i przez sytuację gospodarczo-społeczną kraju - przez nas wszystkich, którzy stanowimy w kraju społeczną, etyczną systemową całość. W dobie powszechnego przepływu informacji i produktów medialnych postawy kształtowane są przez „my” rozumiane, jako społeczność. Oddziaływanie następuje poprzez wzorce zachowań, wzorce społecznych relacji, poprzez narzucanie modnych styli życia, a także poprzez kształtowanie warunków życia (biedy, bogactwa).

Ja też kiedyś byłem pod wpływem teorii głoszących, że tradycyjne modele wychowawcze nie przystają do współczesnego świata, nadal uważam, że wychowanie dzieci powinno być nasycone miłością, zrozumieniem i oczywiście, że nie wolno stosować nadmiernej przemocy, ale moda na dzisiejszy moralny relatywizm też nie pomaga w wychowaniu.

Od co najmniej kilku lat zmieniłem swoje oceny. Artykuły i książki pisali autorzy-teoretycy uwiedzeni modą na totalnie bezstresowe wychowywanie i na magiczne nauczanie niewymagające wysiłku od uczniów. Uważam, że te poglądy nie wytrzymały próby czasu, że były w dużej mierze iluzyjne. Przynajmniej u nas w Polsce rzeczywistość, różne zdarzenia w szkołach i poza nimi pokazują, że jak we wszystkim musi być zachowana równowaga i rozwaga, że nie ma żadnych „cudownych” środków i metod, że potrzebna jest dobra wola i wysiłek po obu stronach, po stronie nauczycieli i wychowawców, ale także po stronie uczniów i wychowanków. Jest potwornie trudno, a w niektórych przypadkach zupełnie niemożliwe to, by ukształtowane w domach i poza nimi charaktery i złe nawyki uczniów nauczyciele mogli zmienić w szkolnym czasie i w szkolnych kontaktach, by mogli zlikwidować wpływy systemu wartości, a także sytuacji społecznej, gospodarczej, w której znajduje się kraj. Choć niewątpliwie próbować powinni, ale nie zawsze powinni obwiniać się i również my nie powinniśmy obwiniać ich za niepowodzenia.

Wolność przerodziła się dziś w ograniczenie, spętanie rodziców, nauczycieli, społeczeństwa w reakcjach w stosunku do dzieci. Podobnie zresztą w innych relacjach międzyludzkich wahadło wolności zajęło dziś skrajne położenie z napisem „całkowita dowolność”. Dziś modna jest wolność dla zachowań i ograniczenie dla wychowawczych, moralizatorskich zakazów i nakazów i pogląd, że miłość sama przez się musi przynieść pozytywne wychowawcze rezultaty, że miłość nie może współistnieć z ograniczeniami. Okazuje się, że sama miłość może być ślepa i że nie zawsze wystarcza. Dzieci potrzebują pewnych ograniczeń, pewnych konkretnych wskazówek, pewnych kierownic sterujących ich myśleniem i emocjami.


Portiernia – styczeń 2007.

Teorie i podpowiedzi mądrych ludzi dotyczące wychowywania dzieci mogą być bardzo pomocne, nie mniej nie można ich przeceniać. Nie można wychowywać dzieci w wielkiej surowości, bez okazywania im miłości, ale też nie można stosować się bezkrytycznie do nie zawsze wyważonych i rozsądnych teorii bezstresowego wychowywania. Jeśli rodzice są dobrzy, jeśli kierują się w swym życiu moralnymi zasadami, to ich intuicja i zasoby doświadczeń i zasoby etyczne, pozwolą im na prawidłowe wychowanie swych dzieci nawet bez korzystania z różnych psychologicznych teorii i podpowiedzi.






Kolejne notatki: 2007h
O zadowoleniu elit. „Humanizm” opresyjny. „Otwartość” marginalizująca.


Notatki - całość
** ** ** **